Rozdział 15
Zayn zadzwonił do mnie rano mówiąc, że przyjedzie po mnie wpół do ósmej. Zdziwiłem się, bo to na kolacje trochę za późno. Więc gdzie chciał mnie zabrać?
Wieczorem powiedziałem ojcu, że idę pooglądać filmy u Liama. Poprosiłem też sąsiada by mnie krył, choć wiedziałem, iż ojciec nawet nie będzie tego sprawdzał.
Podszedłem do auta Zayna stojącego kilka domów dalej i wsiadłem na miejsce pasażera posyłając mężczyźnie uśmiech.
- Hej - odezwałem się nie wiedząc, czy to w porządku bym go pocałował. Jednak on wyrwał mnie z moich rozmyślań i zastanawiania się, czy mogę to zrobić nachylając się i całując mnie w policzek.
- Cześć - powiedział ruszając z miejsca. Zapiąłem pasy i spojrzałem na tył auta zauważając koszyk i złożony koc.
- Gdzie jedziemy? - spytałem marszcząc brwi z uśmiechem.
- To wciąż niespodzianka - odpowiedział uśmiechając się pod nosem. Zaskoczony zauważyłem, że podjechał na polane, na której odbywał się festyn. Wziął koszyk i koc otwierając mi przy okazji drzwi. W ciszy szedłem za nim aż dotarliśmy na górkę, którą chciałbym nazwać naszą. Rozłożył koc i usiadł na nim, zrobiłem to samo spoglądając na zachodzące słońce.
- Piknik pod gwiazdami?
- Nie taki zwykły. Piknik pod jedną wielką gwiazdą, która będzie dzisiaj miała wyjątkowy kolor - powiedział otwierając koszyk i zaczynajac wykładać na koc jedzenie. Złapałem za jedną z truskawek i włożyłem ją do buzi jęcząc cicho na pyszny smak. Nie miałem okazji jeść ich w tym roku - Jak ci minął dzień? Wybacz, że nie odezwałem się wcześniej, ale byłem u rodziny.
- W porządku - odpowiedziałem. Jaki ja głupi, a myślałem, że już po prostu nie chce mnie widzieć - Mam nowych sąsiadów. Chłopaka w moim wieku i jego matkę. Naprawdę się cieszę, że się wprowadzili, bo nie mam żadnych znajomych. Poważnie, wszyscy w szkole boją się mnie, bo mój ojciec jest ważnym wojskowym.
- Masz mnie - odezwał się Malik, a ja oderwałem się od wybierania kolejnej największej truskawki z pojemniczka i uśmiechnąłem się nachylając do niego i delikatnie całując policzek. Nie oderwałem się od niego jednak po jednym całusie. Przelotnie spojrzałem mu w oczy i przycisnąłem wargi do tych jego. Poczułem dłoń Zayn jak wplata ją w moje włosy i przyciąga lekko do siebie.
- Smakujesz świetnie - zaśmiał się prosto w moje usta - Truskawkami - wymruczał kolejny raz mnie całując. Jakiś czas siedzieliśmy, rozmawialiśmy, całowaliśmy się aż księżyc zaczął pojawiać się na niebie.
- O jejku - wyszeptałem widząc jaki kolor ma księżyc - On jest różowy!
- Tak. Dokładniej to truskawkowy księżyc. Nazwany tak na obwieszczenie lata i okresu zbiorów truskawek - powiedział łapiąc mnie za rękę i splatając nasze palce. Spojrzałem na nasze dłonie i uśmiechnąłem się delikatnie znowu spoglądając na księżyc.
- Jest niesamowity, dziękuje, ze mnie tu zabrałeś. Pewnie nawet nie wiedziałbym, ze dzisiaj jest taka wyjątkowa noc - zaśmiałem się cicho spoglądając na Zayna, który wpatrywał się we mnie - Czuje się dziwnie, gdy się tak we mnie wpatrujesz - wyszeptałem zażenowany.
- Nie wpatrywałbym się, gdybys nie był piękny. Ale ja oczu nie mogę po prostu oderwać - powiedział a ja pozwoliłem się wciągnąć na kolana i pocałować mocno. Pozwoliłem mu wsunąć język do mojej buzi, jego dłonią zsunąć się odrobine niżej niż na moje plecy. Ale tylko tyle. Przed dwunastą odwiózł mnie do domu, po godzinie wpatrywania się w księżyc i całowania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top