Rozdział 7
Koło dziewiętnastej zasiadłem z Caroline do stołu.
Przygotowano dla nas wspaniałą ucztę.
Już w tym momencie mogę stwierdzić, że ta dziewczyna jest moim żeńskim sobowtórem z charakteru.
-No gdzie on jest?- zaśmiała się, gdy szatyna nadal z nami nie było, a ja co raz bardziej się złościłem w duchu za jego spóźnialstwo.
Wszedł do pomieszczenia i poprawił niechlujnie włosy.
-Przepraszam za spóźnienie- spuścił głowę i usiadł obok mnie.
-Co było powodem twojego spóźnienia?- szepnąłem do niego i ścisnąłem lekko jego udo.
-Przerażenie- mruknął cicho i spojrzał ostrzegawczo na moją dłoń.
Grzecznie czekał aż służąca nałoży mu jedzenie i aż słyszałem burczenie w jego brzuchu.
No trochę go przygłodziłem.
-Więc Louis, pozwól, że będę się zwracała do ciebie po imieniu, jak ci się podoba zamek?- dziewczyna próbowała zacząć temat.
-Jest śliczny księżniczko- uśmiechnął się do niej słodko i zaczął powoli jeść, gdy ja zacząłem to robić.
Widać że zna zasady panujące u arystokracji.
-Przestań! Mów mi Caroline!- zasmiala się i również zaczęła jeść- przeprychotka- uśmiechnęła się uroczo.
-Co wy macie z tym bajerowaniem mnie uśmiechami?- parsknąłem i więcej się nie wcinałem w ich rozmowę.
Louis bardzo szybko złapał z nią wspólny język i nawet zaczął łamać jej język wieloma francuskimi zwrotami
Po zjedzonym posiłku poczułem cholerne zmęczenie.
Sprawy z Louisem i przybycie księżniczki znużyły mnie i marzyłem tylko o ciepłym lozkuz
-Chyba pora na odpoczynek- rozpocząłem temat, a Caroline przytaknęła.
-Zdecydowanie tak. Podróż mnie wymęczyła- uśmiechnęła się i podniosła od stołu.
-Służące pokażą ci twój tymczasowy pokój- skinąłem do niej i ruszyłem w stronę swojej sypialni.
-Harry...- poczułem nieśmiałe dotknięcie mojego ramienia.
-Czego chcesz omego?- spojrzałem na Louisa z góry.
-Ja... Potrzebuje czegoś twojego- zarumienił się mocno- wiem, że to głupie ale moja omega nie daje mi spać po nocach.
-Nie masz mojej koszuli z wczoraj?- przewróciłem oczami i złapałem za jego nadgarstek, ciągnąc go do mojej garderoby, gdzie musiał przystanąć przez mój wszędzie osiadający zapach
-Mogę zostać tutaj na noc?- wymamrotał pod nosem.
-Co?- parsknąłem- nie ma mowy, na pewno zniszczysz mi wszystkie moje ubrania- pokręciłem głową.
-Dlaczego miałbym je zniszczyć? Po prostu zrobiłbym tak- zachichotał i wskoczył między wieszaki, zaszywając się tam i nawet przestał się ruszać.
Ni widu ni słychu.
-Dobra, jak chcesz to tutaj zostań- zaśmiałem się wycofując się z pomieszczenia- tylko nic mi nie poplam!
-Ciekawe czym!- zawołał i musiał się gdzieś tam wygodnie położyć.
Zignorowałem to po prostu i udałem się do swojego łóżka.
***
W środku nocy obudziło mnie przyjemne ciepło i nagłe uczucie ciężkości na moim brzuchu, więc ze zdziwieniem zapaliłem lampkę i zerknąłem pod kołdrę.
Tam spał Louis, który zaplątał się w prześcieradło i przycisnął swoją głowę do mojego brzucha.
Nie mam pojęcia co on tu robi, ale jak widać bardzo mu tu wygodnie.
Westchnąłem ciężko, powoli wyślizgując się spod niego.
Ostrożność akurat nie była mi potrzebna.
Spał jak mały kamień.
Podniosłem go delikatnie i starając się nie hałasować przeniosłem go do pokoju naprzeciwko.
Przykryłem go porządnie kołdrą i zawróciłem ponownie do siebie, zaglądając jeszcze do garderoby, gdzie na miękkim dywanie był ślad po zderzeniu z podłogą.
Czyli musiał się przewrócić.
Mała niezdara.
Zaśmiałem się cicho do siebie i wróciłem ponownie do łóżka.
***
Poranek był bardzo przyjemny dla mnie.
Służąca przywitała mnie gorącą kąpielą i pachnącymi omegą ubraniami, na co nie mogłem narzekać bo to naprawdę bardzo przyjemny zapach.
Niestety wszystkie przyjemności tego dnia skończyły się tak szybko, jak się zaczęły.
Liam przywitał mnie informacją o ucieczce Jasona.
Dostaliśmy również list od Francuzów, co raczej nie wróży nic dobrego.
Nasz tłumacz streścił mi to w skrócie i prawdopodobnie w przeciągu czterech dni pojawi się tu jakiś pupilek władcy, który przeanalizuje kim jest moja omega i wróci do państwa by zdać raport.
Nam pozostaje tylko ugoszczenie go, a w razie odmowy wyruszą na nasze państwo Francuskie wojska.
-Wjebaliśmy się- skwitował przy szybkim śniadaniu Malik.
Jeszcze dziś muszę udać się na objazd całego królestwa by sprawdzić tropy Jasona
Nie ma czasu na bawienie gości takich jak księżniczka Caroline, czy też besztanie Louisa za wpakowanie się do mojego łóżka w nocy.
-Nie mogłeś najpierw go sprawdzić?- prychnąłem- mielibyśmy o wiele mniej problemów- westchnąłem patrząc się na Mulata.
-Hej, to nie jego wina- obronił go Liam- skad mieliśmy widzieć ze jakaś dziwka w burdelu ma królewskie pochodzenie?
-Jeszcze nic nie wiadomo czy królewskie. Zawsze może być synem jakiegoś lorda czy coś. Pamiętajcie że to omega- przewróciłem oczami.
-Twoja omega Harry, jeśli okaże się być kimś ważnym to masz przejebane- prychnął- musisz przekonać tego szatyna, żeby on ciebie tez oznaczył, wtedy będzie łatwiej to wszystko wytłumaczyć.
-Przecież on się na to nie zgodzi- uniosłem na niego brwi.
-Lepiej żeby się zgodził, zacznij mu grozić czy coś- mruknął- powiemy wtedy, ze on tez pragnie tego związku i nie można was rozdzielić. Nikt nie musi znac całej prawdy.
-Jeśli będę miał przez was przesrane to was powieszę za jaja na rynku, czaicie?- warknąłem.
-Przynajmniej jest jeden plus. Jeśli jest płodny to da ci szczenięta- wyszczerzył się Zayn.
-Teraz będę musiał się cały czas zabezpieczać- parsknąłem- na razie nie chce mieć potomstwa.
-Nie dziwię się. Za pierwszym razem zabezpieczyliście się, prawda?- uniósł na mnie brew Liam
-Tak, zrobiłem to bo nalegał- prychnąłem- ale i tak pękła, Oczywisice poza nim.
-Nie musiałem tego wiedzieć- skrzywił się Payne.
-Zazdrosny, że mam taki spust?- zaśmiałem się obserwując jak do pomieszczenia wchodzi Louis.
-Uwierz, on też ma dobry- zaśmiał się Malik i mrugnął do swojego partnera.
-Dzień dobry- ziewnął uśmiechnięty szatyn.
-Dzień dobry- ziam odpowiedział wspólnie a ja przeżyłem wzrokiem młodą omegę.
-Coś nie tak?- zdziwił się gdy każdy w niego się wpatrywał i odruchowo poprawił swoje ubrania.
-Nic, jesteś głodny?- odchrzaknalem i spojrzałem znaczaco na chłopaków.
-Troszkę- uśmiechnął się do mnie i usiadł obok mnie.
Mulat i brunet wstali od stołu i wyszli z pomieszczenia.
-Jak się spało?- uśmiechnąłem się sztucznie i poprosiłem służąca o jedzenie dla szatyna.
-Nie mogłem zasnąć. Chciałem się na chwilę przytulić i chyba zasnąłem- wzruszył ramionami.
-Nie mogłeś mnie obudzić? Poza tym co to za pomysł, żeby się do mnie przytulać?- mruknąłem nieprzyjemnym tonem.
-W tamtym pokoju jest zimno i ciemno- westchnął cichutko i spojrzał na mnie przepraszająco
-Dobra, mam do ciebie ważniejszą sprawę- machnąłem ręka- chce żebyś się ze mną połączył tak jak należy.
-Czyli?- spiął się niepewnie i spojrzał na mnie spod rzęs.
Chyba się nie spodziewał że odpuszczę ten temat.
-Musisz mnie ugryźć- powiedziałem twardo- chce żebyś to zrobił jak najszybciej.
-Ale... Po co? Chcesz by każdy wiedział że jesteś mój, a ja jestem twój?- rozpromienił się.
Oj, gdybyś znał prawdziwy powód
-Tak, właśnie tego chce- uśmiechnąłem się sztucznie- jesteś w stanie to zrobić?
-Teraz?- zarumienił się i spojrzał znacząco na służących.
-Chodź do mojej sypialni- złapałem go za rękę i ruszyłem w stronę pokoju.
-Na pewno tego chcesz Harry? Wtedy już nie masz odwrotu. Możesz udawać zimnego dla mnie teraz, ale gdy ja się z tobą połączę to przepadłeś. Twój wilk będzie chciał tylko mnie i nikogo innego- okay, to brzmi strasznie.
Wierny po grób?
-Dobra, zrób to- postanowiłem poświecić się dla państwa i uniknąć tym wojny z Francją.
-Nie brzmisz przekonująco. Nie chcę za to później oberwać, jeśli wiesz o co mi chodzi- westchnął i stanął na palcach.
Zaczął chichotać bo nadal nie sięgał do mojej szyi.
Przewróciłem oczami i złapałem go mocno za tyłek, podnosząc go i pozwalając by mnie pocałował.
-Jesteś podekscytowany- zaśmiałem się czując zmianę jego zapachu na jeszcze bardziej słodki.
-Dziwisz mi się? To naprawdę ważne dla omegi- wzruszył ramionami i dmuchnął mi powietrzem w szyję.
Przeszły mnie bardzo przyjemne Ciarki, a mój wilk podekscytował się na to.
-Czekaj, chce cię najpierw przelecieć- połączę przyjemne z pożytecznym, a sprawa Jasona może chwile poczekać.
-No dobrze- westchnął, więc powaliłem go na łóżko i zawisnąłem nad nim
Ściągnąłem z niego spodnie wraz z bokserkami i rozsunąłem jego drżące uda.
-Nie chce?- podniosłem brew, gdy spiął się gdy dotknąłem jego brzucha.
-Jestem najedzony, proszę, nie dotykaj mojego brzucha- wzdrygnął się.
No nie.
Kolejny zakompleksiony dzieciak.
Nie miałem zamiaru tracić czasu na wybicie z głowy jego problemów wiec wzruszyłem ramionami i ściągnąłem swoje spodnie, a później koszulkę.
Przeskanował mnie szybko wzrokiem i uśmiechnął się z zadowoleniem na to.
Wyciągnąłem się do szafeczek by wyjąć z jednej z nich paczuszkę prezerwatyw i złapałem jego idealne pośladki w swoje dłonie
-Musisz mnie pobudzić- szepnalem do jego ucha- No dalej wypnij się- przerobiłem go na brzuch.
-Co zrobisz?- uniósł się na kolanach i posłusznie wygiął swoje plecy w łuk
-Zabawimy się troszkę po mojemu- klepnalem go w pośladek.
-Jeszcze mi się poprzednie nie zagoiło- pisnął
-Dasz rade, prawda? Bedziesz dobry dla swojego alfy?- Przejechałem palcem po jego wejściu.
-Ja... Myślę że tak- szepnął i schował twarz w poduszc
-Grzeczny chłopiec, tylko cię sprawdzałem- zaśmiałem się wciskając palca w jego wnetrze.
-Zdałem test?- jęknął cichutko i wypchnął biodra w moim kierunku
-Tak, jak najbardziej- zaśmiałem się.
-Zrób to szybko, proszę- zaskomlał i wyciągnął się wygodniej
Dodałem kolejnego palca i mocno go nimi pieprzylem.
Louis jęczał cicho i próbował się rozluźnić.
-No dalej kochanie. Rozluźnij się- nawet nie zwracałem uwagi na to jak go nazywam
Zauważyłem jak sie uśmiecha i momentalnie sie rozluźnił.
Założyłem prezerwatywę i rozsmarowałem jego naturalny lubrykant po całym jego wejściu.
-Już Lou- ostrzegłem go i zacząłem boleśnie w niego wchodzić.
-Och...- jęknął ciężko i padł piersią na łóżko, unosząc wyżej tyłek by było mi wygodnie
-Jesteś stworzony do pieprzenia- szepnalem widząc jak moja męskość zanika w jego wnetrzu.
-To komplement?- szepnął i uniósł się na łokciach, by móc zerkać na mnie znad ramienia
-Można tak powiedzieć- zaśmiałem się dociskając go do siebie.
-To mogę powiedzieć że to bardzo przyjemne- szepnął i zamrugał na mnie, ogłupiając mnie swoim urokiem
Przewróciłem oczami i przycisnąłem jego twarz do materaca, by mnie nie rozpraszał i zacząłem go mocno pieprzyć.
-Jak mam cię ugryźć to chyba muszę być przodem!- dał radę unieść głowę
Zaśmiałem się głośno i wciągnąłem go na siebie.
-Na dalej, pieprz się na mnie- polizalem jego znak połączenia.
Zadrżał cały i widziałem że wznieciłem tym w nim ogień.
-Co mam dokładniej robić?- oczyścił sobie gardło i ułożył dłonie na mojej piersi
-Podskakuj na mnie- uśmiechnąłem się do niego i złapałem za jego tyłek.
-Em, okay- pokiwał głową i zaczął wykonywać moje polecenia
O kurwa mać, to była zajebiście dobra decyzja
Odrzuciłem głowę do tylu i pomagałem mu uzyskać odpowiednie dla mnie tępo.
-To nie będzie długie- syknąłem i zacząłem wychodzić biodrami naprzeciw jego ruchom.
-Czuję- zaakcentował to i jęknął głośno
-Ugryź mnie już, bo jak bedziesz dochodzić to nie dasz rade na tyle się skupic- zaśmiałem sie.
-No dobrze- musiał się ostro wyciągnąć do mnie i poczułem jego delikatne usta na moim obojczyku.
Ucałował go delikatnie, a dosłownie później już czułem początkowy ostry ból i zaraz potem ogromną przyjemność
Nawet nie poczułem jak doszedłem i zaknotowalem małą omegę.
Jęknął głośno i dalej uparcie tkwił przy mojej szyi.
Nawet nie poczułem jak doszedłem i zaknotowalem małą omegę.
Jęknął głośno i dalej uparcie tkwił przy mojej szyi.
-Dlaczego we mnie?- wyjęczał, nadal nie puszczając mojej szyi, a ja wiedziałem że jeśli może zajść w ciążę to mamy przejebane
Prezerwatywa nie wytrzyma żadnego zakontowania, dlatego wiedziałem, ze musiałem się tym samym rozlać w jego wnętrzu.
Po dłuższej chwili puścił moją szyje i spojrzał na mnie, głośno oddychając.
-To było cudowne, ale też chcę dojść- zaskomlał
-Nie przejmujesz się tym, ze możesz zajść w ciąże?- zaśmiałem się pocierając jego męskość w dłoni.
-Zalałeś mnie?!- pisnął w sprzeciwie i wbił we mnie wściekły wzrok
-Nie czujesz tego?- zdziwiłem się i dalej uparcie go masturbowałem.
Pokręcił głową z warknięciem i przymknął oczy, starając się skupić na przyjemności a nie na złości
-Harry!- pisnął przytulając się do mnie i doszedł na moją rękę.
-Dobry chłopczyk- zamruczałem i przyciągnąłem go do pocałunku, nieco otumaniony przez rozrywające mojego wilka nowe odczucis
Oddałem w te pieszczotę całego siebie i odsunąłem się od niego z cichym mlaśnieciem.
Mogłem już z niego wyjść, co po chwili zrobiłem a on się lekko skrzywił.
-Proszę, powiedz że to tylko moja maź- jego dolna warga zadrżała, kiedy mieszanka naszych płynów spłynęła po jego udach na świeżą pościel
Przegryzlem wargę i odsunąłem go od siebie.
-Weźmiesz tabletkę na poronienie- próbowałem go jakoś uspokoic.
-Czy ty siebie słyszysz?! To nie takie łatwe i zawsze jest ryzyko że potem nie dam rady zajść w ciążę po tym. Jestem po pierwszej gorączce- pokręcił głową i zakrył drobną dłonią twarz
-Spokojnie, damy rade, dziewięćdziesiąt procent omeg zachodzi w ciąże w czasie gorączki a nie po niej- skłamałem mocno go przytulając.
-Obyś miał rację- westchnął i opadł na moją pierś.
*********
Przepraszam za błędy czy coś, sprawdzany na szybko!
Ponad 2000 słów, raczej nam wybaczycie 😂
Mogę Was o coś prosić?
Znam waszą siłę, więc chciałabym abyście zaobserwowali tą oto osóbkę, z którą piszę Aristocrat!
Oto oops-mybby !
Kochamy Was!
Kitty & O ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top