Rozdział 19
Droga statkiem była naprawdę męcząca dla Louisa.
Ciągle musiał stać przy burcie, zwracając co chwilę zawartość swojego żołądka.
Byłem zaniepokojony przez to, co powodowało u mnie jeszcze większy stres przez złe wspomnienia.
-Spokojnie książę. Umiesz pływać- pocieszała mnie załoga.
Ja na to kręciłem tylko głową i w dalszym ciągu niespokojnie krążyłem po pokładzie.
-Louis, w końcu zwrócisz swój żołądek- postanowiłem podejść do wyczerpanego szaty na, który wisiał na burcie.
-Zamilcz Styles- stęknął i do moich uszu po raz kolejny dotarł dźwięk wymiotowania.
Obrzydlistwo.
-A może ty w ciąży jesteś?- zaśmiałem się, a on uniósł głowę, ukazując mi swoją bladą i umęczoną twarz.
-Z tobą? Nigdy w życiu. Nie chcę. Nie mam zamiaru wychowywać kolejnego angielskiego buca- splunął, a ja poczułem złość.
-To że ja nim jestem nie oznacza że swoje dzieci też wychowam na buców- warknąłem i przesunąłem się za niego, gdy stanął na ziemi.
-Lepiej?- spytałem, a on pokiwał niepewnie głową.
Podałem mu jedwabną chusteczkę, aby wytarł sobie usta.
-Dziękuję- mruknął, ocierając swoją zmęczona twarzyczkę.
-Co powiesz na odpoczynek w kajucie Louis?- ująłem jego ramię.
-Będę mógł cię tam umyć w balii z ciepłą wodą, zgadzasz się?- wiedziałem że potrzebuje teraz mojego dotyku bardziej niż zazwyczaj.
Jest tuż przed gorączką, co ma wpływ na każdą alfę.
Modlę się tylko o to, bym nie musiał go zaciągać gdzieś w las gdy dotrzemy do celu.
Nie mogę go przeprowadzić przez pole bitwy, gdy jest mocno napalony i wydziela swój kuszący zapach, nie jestem idiotą.
-Niech będzie, ale spróbuj mnie dotknąć niewłaściwie to w nocy odgryzę ci twoje przyrodzenie- zagroził, po czym podążył za mną.
Otworzyłem z uśmiechem przed nim drzwi, po czym zamknąłem je za nami na zasuwkę, by nikomu nie przyszło do głowy wtargnięcie na mój teren i ujrzenie mojej nagiej omegi.
Robię się chyba zazdrosny, tak to się nazywa?
-Jesteś na tyle malutki, że mieścisz się idealnie- zaśmiałem się, kiedy usiadł już nagusieńki w ciepłej wodzie.
Zacząłem namydlać delikatnie jego włosy, starając się nim nie bujać.
Nie chcę mieć wymiocin na sobie, a w przypadku choroby morskiej jest bardzo możliwe, że zaraz znowu zacznie wymiotować.
-Chce mi się pić- westchnął cicho, kiedy zjechałem namydlonymi dłońmi na jego żebra, by potem podążyć do brzucha.
Zarumienił się mocno, gdy dokładnie pieszcząc jego szczenięce krągłości umyłem go całego.
-Nie potrafię wyobrazić sobie ciebie jako dorosłego, młodego mężczyzny. Zawsze będziesz mi się kojarzył z takim dzieciakiem- oblałem jego głowę wodą, na co pisnął, zupełnie się tego nie spodziewając.
-Mam szes... Szesnaście lat! To nie tak mało!- oburzył się.
-Mam dwadzieścia osiem lat- przewróciłem oczami, a on zamilkł.
-Jesteś stary, ale nie widać tego po tobie. Wilcza długowieczność ci służy- racja, od dwudziestego piątego roku życia przestajemy się starzeć.
Powoduje to u nas pełną sprawność i młodzieńczy wygląd, nawet gdy mamy osiemdziesiąt lat. Dopiero po przekroczonej setce zaczynamy powoli się starzeć.
Wilkołactwo jest niesamowite i można to nawet porównać do wampirzej nieśmiertelności, tyle że my umieramy łatwiej niż Transylwanilskie pijawki.
-Harry, zamyśliłeś się- Louis pstryknął mnie tylko wodą z uroczym chihotem.
Jak widać kąpiel ma na jego humor bardzo dobry wpływ.
Ze mną prawdopodobnie będzie to samo.
-Zmiana omego, teraz moja kolej na kąpiel- wyciągnąłem go z wody, owijając w ręcznik i kazałem mu się rozebrać.
Zrobił to z ociąganiem.
Na niektóre rozkazy reaguje wyjątkowo dobrze, zawsze wykonuje je bez zbędnego sprzeciwu, ale nie mogą być to skomplikowane i niekorzystne dla niego polecenia.
-Już nie mogę się doczekać bawienia się nimi- zaśmiał się, kiedy wszedłem do wody i pociągnął delikatnie za jednego z loczków.
-Czyń honory Tomlinson- skrzywił się na samo brzmienie swojego nazwiska.
-Zdecydowanie bardziej wolał bym nazywać się Stylesem i dać kres temu nazwisku przy moim imieniu- mruknął niewyraźnie, ale zrozumiałem aluzję.
-Jeśli cała ta wojna przeminie, to postaram się coś dla nas zorganizować- jęknąłem z zachwytu, gdy zaczął masować skórę mojej głowy podczas mycia.
-I to ja jestem dzieckiem.
Szybko mnie umył, nawet zbytnio nie protestując przy dokładnym wynyciu mojej intymniejszej strefy, co prawda zrobił to gąbką, ale przyniosło mi to satysfakcję, że jeszcze nie jest za późno by go wciągnąć w swoje sidła.
Szatyn postanowił położyć się spać, w czyn akurat przyznałem mu rację.
Po raz kolejny wylądowałem późną nocą u jego boku, rozmyślając ciągle o przyszłości.
Strach rozlewał się po całym moim ciele, przez co drżałem o losy swoje i mojego państwa, jeśli ta bitwa nie będzie naszą wygraną.
Obserwowałem spod przymkniętych powiek spokojnie śpiącego szatyna, którego twarz podczas snu wydawała się jeszcze bardziej delikatna niż za dnia.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo ściska mi się serce, gdy mam świadomość tego, co przeżywasz z każdym moim podłym zachowaniem. Nie chcę tego robić, ale muszę. Nie mogę cię kochać Louis, przepraszam- szepnąłem do siebie, nachylając się nad nim i przycisnąłem swoje usta do jego czoła.
Na ten drobny gest niebieskooki wtulił się w moją pierś, chwytając materiał mojej koszuli w piąstkę.
Poczułem jego chudziutkie nogi przy swoich własnych, więc pozwoliłem na splątanie naszych kończyn.
Sam wkrótce również przymknąłem bardziej oczy, odpływając do krainy Morfeusza.
***
-Harry! O mój Boże!- w porcie czekali na mnie Liam z Zaynem.
Obaj momentalnie porwali mnie w uściski.
Pod osłoną nocy prędko skryliśmy się w lesie, którego tak bardzo mi brakowało.
Miałem ochotę paść twarzą w wilgotne podłoże i po prostu je wycałować z wdzięcznością.
-Jak miewają się sprawy?- spytałem, gdy zebraliśmy się w namiocie oddalonym od zamku o ponad tysiąc kilometrów.
Była to tak zwana bezpieczna przystań.
Przyciągnąłem na swoje kolana spiętego szatyna, którego dokładnie za trzy dni dopadnie gorączka.
Mamy dwie noce na odbicie zamku i pałacu. Trzeciej już jesteśmy zgubieni, przez zapach mojego partnera.
-Sytuacja nie jest dobra...
************
Pobawię się dzisiaj w Polsata 😂
Niestety, po raz kolejny niesprawdzony, ale postaram się na weekendzie to poprawić, a nawet napisać zapas do tego fanfiction.
Pisanie na żywca sprawia mi lekką trudność i po prostu będę potrzebowała odpoczynku 😂
Dobranoc kochani, kocham Was! 😍😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top