Rozdział 5

Do komnaty wróciłem dopiero później nie będąc w zbyt trzeźwym stanie jeśli mam być szczery.

Nie koniecznie chciałem widzieć się z tą parszywą omegą która zapewne będzie od teraz powodem większości moich problemów, głównie tych egzystencjalnych.

Ledwo trafiłem w dziurkę od klucza i wszedłem po cichu do pomieszczenia, a tak przynajmniej myślałem że zrobiłem.

Wszystko zostało posprzątane, a omega nadal tkwiąca w gorączce leżała na łóżku w samej mojej tunice, przez co miałem ochotę zerwać to z niego i się do niego dobrać.
Zapach który wydzielał był niesamowity, ale mój wilk zdawał się przejąć sterowanie nad moim zdrowym rozsądkiem i kiedy moje ludzkie ja chciało go wziąć, to to wilcze mi na to nie pozwoliło, co uznałem za całkowitą głupotę, bo omega jest mój, mogę zrobić z nim co tylko zapragnę.

Jednak postanowiłem się podporządkować wilkowi.
Przysiadłem na dużym łóżku i wsłuchiwałem się w rozkoszne sapnięcia. Od chłopaka biła tak niesamowita aura i temperatura, że miałem ochotę nigdy się od niego nie odsuwać.

Umieściłem swoją dłoń na jego poranionym ale wygojonym już połowicznie udzie, naco dzieciak się wzdrygnął.

Dało mi to lekką satysfakcję, bo teraz będę miał już pewność że się uspokoi i nie będzie tak niegrzeczny w stosunku do mnie i zacznie być posłuszną omegą, taką jaką powinien być od samego początku.

Może odrobine żałowałem użycia aż takiej siły przy uderzeniu go w twarz, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Chłopak będzie wiedział gdzie są granice a ja będę miał nad nim kontrolę, bo teraz już nie będzie mi się sprzeciwiał i traktował jak kogoś gorszego od siebie. Przecież to on tu jest dziwką i najgorszym sortem śmiecia pochodzenia francuskiego.

Moje rozmyślanie nad jego pochodzeniem przerwał jego cichutki jęk. Spojrzałem na jego twarz wytężając wzrok aby nie widzieć go nieco podwójnie i skupić się w tej ciemności, co było trochę trudne ale dałem radę.

Wilk warknął na widok wielkiej, opuchniętej rany na policzku. Rzeczywiście przesadziłem z tą siłą. Chłopak prawdopodobnie ledwie usnął przez ból jaki musiał promieniować od tego policzka jak i zapewne głowy, bo dostał naprawdę mocno.

Pozwoliłem sobie nieco odkupić swoje winy i zmieniłem się w swoją wilczą postać i delikatnie oblizałem fragment twarzy chłopca, który obudził się momentalnie z głośnym syknięciem.

Zaczął na mój widok mówić coś szybko po francusku, ale widząc mój wzrok zrozumiał że nic do mnie nie dotarło.

-Śmierdzisz i to okropnie! Jak mogłeś mnie tu zamknąć samego i do tego z tym?- wskazał na swój policzek.

Krzywił się przy każdym słowie więc tylko pchnąłem go łapą aby kontynuował leżenie i przygniotłem go swoim cielskiem, zaraz zabierając się za wygajanie jego rany.

Chociaż tyle mogę dla niego zrobić aby uśmieżyć nieco jego ból.

Moje intencje zadziałały bo chłopak przymknął w uldze oczy i opuchlizna zaczęła stopniowo się zmniejszać aż nie zostało po niej praktycznie śladu.

Miejsce uderzenia nadal parzyło ale nie w takim stopniu niż przed moją terapią uzdrowienia.

-Merci- szepnął i to akurat zrozumiałem. Dmuchnąłem jeszcze chłodnym powietrzem na jego policzek by dać mu dodatkowe ukojenie i prędko się zmieniłem, nie przejmując się tym że teraz jestem zupełnie nagi.

-Jesteś piękny- zamruczałem, a szatyn próbował się spode mnie wydostać z krzywą miną.

-A ty pijany, do tego cuchniesz alkoholem i Les prostituées. Jak możesz zbliżać się do mnie cuchnąc seksem z innymi omegami?- oburzył się.

-Nie pouczaj mnie żabojadzie, ale jak tak bardzo ci to przeszkadza że wyruchałem jakiegoś naiwnego szczeniaka który liczył na wkupienie się w moje łaski to pójdę się wykąpać. Ale ty idziesz ze mną i tam mi się również oddasz- nakazałem głosem alfy a chłopak starał mi się sprzeciwić ale naciskałem na niego co raz bardziej aż jego wolna wola pękła i spuścił spojrzenie podnosząc się niezdarnie z łóżka.

Zadowolony z siebie wstałem i ruszyłem do łazienki chwiejnym krokiem.

-Zrób nam kąpiel- rozkazałem mu, a on milcząc wykonał moje polecenie wybierając jakieś losowe mieszanki dodatków kąpielowych, dzięki czemu w łazience teraz pachniało nie tylko jego słodyczą, ale także kwiatami.

Gdy napuścił wody prawie po brzeg wanny zacząłem rozpinać guziki jego koszuli.
Cały czas unikał mojego spojrzenia co zaczęło mnie potężnie irytować.

-Całuj mnie po szyi, pieść mnie- zażądałem, a chłopak znowu się skrzywił i miał zamiar coś powiedzieć ale lekko owinąłem dłoń wokół jego nadgarstka. - Nie chcesz tego robić, nie chcesz podważać mojego słowa po raz kolejny. Bądź posłuszny Louis to spotka cię nagroda. Jeśli sprzeciwisz mi się kolejny raz, ukarzę cię i będę to robił za każdym razem gdy niesłusznie podważysz moje zdanie- zagroziłem mu i chłopak nieco zastraszony zaczął składać drżące pocałunki na mojej szyi.
-Zostawiaj ślady. Chcę być przez ciebie naznaczany malinkami- jego koszula opadła na podłogę z pięknego kamienia.

Zawędrowałem dłońmi na jego urocze boczki, lekko je ściskając, ale kiedy mało umiejętnie zassał się na mojej szyi, nieco za mocno to robiąc zacisnąłem palce na co odskoczył.

-Jeszcze raz- warknąłem gdy się zniechęcił i chłopak powrócił do powierzonego mu zadania ale znowu nie wiedział jak poprawnie zrobić mi prostą malinkę.

Westchnąłem łapiąc go za dłoń.

-Wejdź do wody- nakazałem mu, a gdy siadł już w wannie, ja usadowiłem się za nim, siłą obracając go przodem do siebie i posadziłem go na swoich biodrach.
-Jeszcze raz Louis, nauczysz się. Od teraz będziesz musiał nauczyć się wielu rzeczy a ta jest najprostsza z nich. Czekają cię gorsze dla ciebie rzeczy, biorąc pod uwagę to jaki niechętny jesteś w sprawach seksu- swoje dłonie umieściłem na ściankach wanny i rozprostowałem porządnie nogi, zostawiając mu pełne pole do popisu. -Możesz robić co chcesz, masz się uczyć bawienia się moim ciałem i sprawiania mi przyjemności- przymknąłem oczy, odchylając nieco głowę gdy zaczął składać drobne i mokre pocałunki na mojej szyi ale po chwili westchnął.

-Alfo...- wyszeptał niepewnie więc otworzyłem na niego jedno oko.
-Proszę, pozwól mi zmyć najpierw z ciebie ten zapach, moja omega nie może go znieść, to ją rani- sięgnął po myjkę z proszącą miną, a ja machnąłem na niego tylko ręką.

-Uczysz się, to się ucz. To również jest jakaś forma nauki dla ciebie- udzieliłem mu swojego przyzwolenia, więc już po chwili byłem byty pięknie pachnącym mydłem, które w zeszły niej wyczułem na mojej omedze, co musiało oznaczać że już wcześniej się kąpał.

Nawet mimo otaczającej nas wody która nieco neutralizowała jego zapach dotarła do mnie kolejna dawka tych morderczych feromonów. Kolejna fala gorączki sprawiła że omega upuściła myjkę do wody i spięła całe swoje ciało, próbując się ukryć jak najbardziej przed moim spojrzeniem, ale tylko dałem mu po rękach z warknięciem.

-Wykorzystaj moją łaskę Louis, możesz sam siebie zaspokoić, nauczyć się mnie i wykorzystać mnie dla swojej ulgi- złapałem uderzoną wcześniej dłoń i musnąłem ją powolnie ustami i umieściłem na swoim policzku.

Drżała tak jak i całe ciało omegi, która chyba rozważała moje słowa i po chwili z westchnieniem na to przystała.

-Pomóż mi alfa, nie wiem co mam zrobić- wyszeptał a ja jedną ręką nieco uniosłem go do góry za tyłek a drugą nastawiłem swoją męskość przy jego wejściu.

Chłopak sapnął na minimalny kontakt z moim członkiem i już po chwili siedział na mnie, biorąc mnie całego do siebie, przez co podskoczyłem nieco zaskoczony, a on skrzywił się na całkiem bolesne rozciągnięcie.

-Ty zachłanna mała omego, jesteś tak spragniony kutasa że nawet nie zwracasz uwagi na swój ból albo na cokolwiek innego. Pragniesz być po prostu tak wypieprzonym a ja ci to mogę dać. Chcesz tego omego?- zawarczałem w jego szyję gdy praktycznie się na mnie położył, przyzwyczajając się do rozepchania.

-Proszę alfa- szepnął, ale nie było to wypowiedziane tak jak pragnął tego mój alfa.

Owszem było to błaganie ale cholernie bezuczuciowe, przez co zawrzała we mnie krew wściekłości i ślepej żądzy zaspokojenia.

Nie przejmowałem się jakimkolwiek bólem jakiego może dostać szatyn.
Szarpałem praktycznie jego ciałem, zmuszając go do gwałtownych ruchów na mojej męskości a omega tylko piszczał z każdym takim ruchem i próbował uciekać, ale nie pozwoliłem mu na to.

Zmieniłem nawet naszą pozycję. Oparłem go plecami o ściankę wanny a sam opadłem na kolana, wciąż tkwiąc w nim głęboko po same jądra.
Nie zwlekając już dłużej podążałem za własnym spełnieniem w zachwycie tylko zliczając orgazmy omegi która płakała pode mną z przyjemności i wiła się pod moim dotykiem.

Naliczyłem osiem razy aż sam w końcu poczułem falę przyjemności, ale uszanowałem wcześniejszą wolę omegi i nie skończyłem w nim.
Spuściłem się na jego brzuch, w ostatniej chwili powstrzymując zawiązanie się w jego wnętrzu knota, przez co nie miałem tak satysfakcjonującego orgazmu, ale ten również sprawił, że stałem się wyczerpany.

Omega tylko odepchnął mnie od siebie i wyskoczył z wanny porywając jeden z ręczników i opuścił pomieszczenie w pośpiechu a ja nawet nie miałem siły by go wołać.

Usnąłem w wannie.

*****

Obudziły mnie służki wchodzące do pomieszczenia.

Nieco zaskoczył je widok władcy śpiącego w wannie w chłodnej wodzie.

Opuściłem łazienkę z wrażeniem że jestem wściekły ale jeszcze nie wiedziałem dlaczego.

Gdy ujrzałem skuloną w łóżku omegę, zdałem sobie sprawę w czym ulokowana jest moja wściekłość.

Ja pierdolę.

Jego zapach praktycznie zniknął co oznaczało to, że jego gorączka zakończyła się prawie całkowicie, ale nie był już on tak cudowny.
Omega straciła poczucie bezpieczeństwa, a wina tego leżała po mojej stronie.

Do mojej głowy dotarły obrazy z mojego powrotu do zamku.

Skrzywdziłem go bardziej niż miałem zamiar. Zmusiłem go do czegoś i skrzywdziłem go. Jego ból musiał być niewyobrażalny, zwłaszcza że nie byłem zbytnio delikatny, kierując się zamroczonym umysłem i rządzą sprowokowanego wilka.

Poczułem wstyd i żal do samego siebie pierwszy raz od dawna.

-Louis- śniąca omega momentalnie się obudziła, wzdrygając się na sam mój głos.

Spojrzał na mnie ze strachem w oczach a ja poczułem się obrzydliwie, lecz zdusiłem to w sobie.

-Przebierz się, idziemy na śniadanie- wydusiłem tylko z siebie i sam ruszyłem na polowanie na jakieś ubrania. Nie mogłem na niego patrzeć. Wyglądał na tak tragicznie zmarnowanego i jest to tylko moja wina.

Na śniadanie zeszliśmy w milczeniu. 

W jadalni czekali na nas Liam i Zayn, którzy cicho ze sobą rozmawiali ale również w pomieszczeniu znajdował się Jason. Napiąłem się na jego widok, a mężczyzna odwrócił się w naszą stronę.

-Wasza wysokość- pokłonił się lekko, a wilk przekazał mi działanie impulsywne. 

Przesunąłem lekko szatyna za swoje plecy. Czułem jego zaskoczenie i lekką dezorientację.

-W czym mogę ci pomóc Jason?- odchrząknąłem, starając się nie warczeć.

-Do zamku niedługo przybędzie księżniczka Caroline, twoja przyszła narzeczona panie- zaskoczył mnie, a omega za moimi plecami zasyczała ze wściekłością.

-Będziesz miał narzeczoną a połączyłeś się ze mną?! Czy ty jesteś do cholery poważny?- Louis zaczął krzyczeć.

Świetnie.

-Zamknij się Louis, a ty Jason dobrze wiesz że nie zgadzam się na aranżowany związek. Mam już omegę i nie zmienię zdania- złapałem nadgarstek Louisa ściskając go ostrzegawczo.

-Jak to połączyłeś, jak to masz już omegę? Harry, dobrze wiesz że nie możesz łączyć się z pierwszym lepszym podlotkiem, bo nie da nam następcy tronu!- Jason zrobił się czerwony na twarzy.

-Normalnie, nie powinno cię to interesować. A moją niedoszłą narzeczoną przyjmę do zamku ale tylko pod kątem przyjacielskiej wizyty- odsunąłem jedno z krzeseł, popychając w jego kierunku omegę i dosunąłem go do stołu, samemu zajmując miejsce obok niego.

-Będziesz tego żałował Harry- warknął mój doradca i opuścił prędko pomieszczenie.

-Z tobą porozmawiam później- odezwałem się zanim Louis zdążył otworzyć buzię. -Jedz, musisz mieć siły na dzisiejszy dzień- zachęciłem go.

Czułem na swojej twarzy dwa palące spojrzenia, ale zignorowałem je i nalałem herbaty do kubka omegi.

To będzie ciężki dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top