Rozdział 30 - Testosteron...
Ari...
Nie mam pojęcia jak to jest, ale zawsze, gdy coś dzieje się w moim życiu i jestem przez chwilę kompletnie wyłączona, wszystko zaczyna walić mi się na głowę.
Ledwo dałam radę wyprostować zaległe sprawy zawodowe spowodowane mało chlubną sierpniową niedyspozycją, to teraz, po zaledwie tygodniu mojej nieobecności, nastąpił jakiś pieprzony krach.
Raptem okazało się, że lady Ariela to gorący towar na rynku i dosłownie każdy, kogo było na to stać, zapragnął nabyć lub już nabył nieruchomość, którą tylko mi może powierzyć. Żeby nie było... Sprawdziłam kilku zaprzyjaźnionych dekoratorów. Wciąż żyją i mają się całkiem dobrze. Nie rozumiem więc, co tak dokładnie się dzieje.
Już na zimno, spokojnie próbowałam poukładać sobie wszystko. Nie mam pieprzonego pojęcia, co się zalęgło w głowie japońskiej zdradzieckiej gadziny, ale jakby zupełnie nieświadomy tego co zrobił w Nowym Yorku, wydzwaniał do mnie, jak nawiedzony.
Wystarczyło, że po powrocie do Edynburga włączyłam moją komórkę. Daję słowo, wypiłabym całą butelkę porządnych procentów, zanim aparat zakończył podskakiwanie i sygnalizowanie dostarczonych wiadomości. Sukinsyn zapchał mi pocztę głosową i to już w poniedziałek, a potem cisza...
Zupełnie nie rozumiem tego co robi. Dobrze, może jest kilka opcji.
Jedna to taka, że spotkanie z Sylvią było zupełnie przypadkowe. Ona nie miała pojęcia, kim ja jestem i co łączy mnie z jej przyszłym mężem, a te konsultacje to coś, co faktycznie planowała od dawna. No i kompletnie nie miała pojęcia, z kim spędził poprzednią noc jej narzeczony, który w trakcie mojej wizyty spał sobie spokojnie w ich miłosnym gniazdku. Oczywiście po tym, jak zerżnął stęsknioną narzeczoną, zostawiając jej na pamiątkę ślady na nadgarstkach. Do przełknięcia? Nie bardzo...
Druga opcja...
Rafael zaplanował zemstę, którą zaczął realizować już w Edynburgu. Uznał zapewne, że jego wyczyn w hotelu po bankiecie był mało bolesny, więc postanowił dać mi lepszą nauczkę. Poleciał za mną do Stanów, ponieważ nie reagowałam na żadne próby kontaktu z jego strony, w dodatku zasiliłam oddział chorób wenerycznych małą darowizną od niego. Niewerbalny przekaz, że z pewnością po kontaktach z Barbarą powinien się pilnie przebadać.
Jak mnie znalazł, to już w tej chwili sprawa bez znaczenia. Już wspominałam. Nowy York to jego miasto i zapewne zna wszystkich ważniejszych ludzi w mieście. Dla takich osób sprawdzenie hoteli w mieście to jak popołudniowy drink w domowym zaciszu. Luzik... Fakt pozostaje taki. Znalazł mnie, odstawił jakąś szopkę, zerżnął i zniknął. Zapewne miałam znowu poczuć się jak dziwka i gratuluję, mecenasie. Dokładnie tak się poczułam...
W obydwu tych opcjach, Rafael nie ma pojęcia, że spotkałam się z jego narzeczoną. Prosto z mojego łóżka pojechał do niej, kolejne pieprzenie, tym razem tej właściwej kobiety i nasz bohater zasnął, wierząc w słuszność swoich podłych czynów.
Jest jeszcze opcja numer trzy... Mianowicie wszystko co Rafael zrobił miało mi otworzyć oczy. On chciał, żebym spotkała Sylvię. Wiedział, że to zaboli mnie najbardziej. To, że dałam się przelecieć jak pierwsza naiwna i to nie raz, a on tylko skorzystał z okazji do zemsty. A teraz patrz głupia blondynko. Tak wygląda kobieta, którą wybrałem. Bo jakbym tego nie chciała przyznać, to jednak Sylvia James jest piękna. Nic więc dziwnego, że od tylu lat Rafael jest z tą kobietą, a teraz planują ślub.
Tak więc mamy trzy opcje, każda z nich zupełnie możliwa. Teraz, po wszystkim co wydarzyło się w Nowym Yorku, Rafael zapewne chce na własne oczy zobaczyć, w jakie dno rozpaczy wpadłam przez jego zdradę, dlatego wydzwaniał. Te dziesiątki pilnych wiadomości od nowych klientów, to jak podejrzewam jeden z jego podłych sposobów wyciągnięcia mnie poza klub. Nie wiem, czy ci ludzie naprawdę istnieją i sprawdzać na razie nie mam zamiaru. Szkoda mi czasu na zagrywki mecenasa.
Żeby zakończyć sprawy z jego narzeczoną, bo oczywiście i ona nie daje mi spokoju, od razu po powrocie do Szkocji skontaktowałam się ze znajomym, któremu chciałam przekazać zlecenie od Sylvii. Nie mam zamiaru kontaktować się z nią osobiście, poza informacją, komu przekażę jej zlecenie. Uwierzycie, że przez ten tydzień wysłała mi kilkadziesiąt wiadomości? Jak dla mnie to nie jest normalne zachowanie i zdrowe podejście do sprawy. Ciekawa byłam, jak zareaguje, gdy skontaktuje się z nią Adam, wspomniany wcześniej znajomy.
Co do Rafaela, to jak wspomniałam wcześnie, dzwonił wiele razy, gdy jeszcze byłam w Nowym Jorku, a potem cisza. Złowroga i niespokojna. Coś się wydarzy, wiem to. Czuję w powietrzu nadciagającą burzę, przy której poprzednie starcia z Rafaelem będą jak letni deszczyk. Tym razem uderzy z pełną mocą, niszcząc wszystko co wejdzie mu w drogę. Obym to nie była ja, bo nic ze mnie już nie zostanie.
Ignorując złe przeczucia, postanowiłam skupić się na zaplanowanych w El Paso działaniach. Na dwa dni zakopałam się w pracy, poświęcając sprawie Lucy tyle samo czasu, co innym sprawom zawodowym. Wszystko jest już przygotowane, pozew rozwodowy jest jak marzenie, czysty i klarowny. Wystarczy go tylko podpisać i nadać sprawom bieg. Czekam tylko na jej znak, wtedy zaczniemy działać.
To co konieczne załatwiłam, ignorując te wszystkie nowe kontakty, na które teraz i tak nie miałabym czasu, nawet, gdyby okazały się kopalnią świetnych zleceń. Miałam ważniejsze sprawy.
Na pierwszy strzał poszła Gabi i jej zaległa impreza urodzinowa. Już mówiłam, że wyprawię jej takie urodziny, że będzie pamiętała ten dzień do późnej starości. Nie przesadziłam...
Za jej plecami zaprosiłyśmy wszystkich znajomych, Lucy nawet zadzwoniła do naszych ulubionych niegrzecznych chłopców z Sinful Whispers, których poznałyśmy w Paryżu. Chłopcy z zespołu, z seksownym liderem podnieśli temperaturę imprezy. W końcu, to najgorętszy zespół, na koncertach którego kobiety mdleją i doznają muzycznego orgazmu przy każdej piosence.
Powiem jedno... To był czad! Najlepsza impreza, na jakiej byłam. Przebiła nawet party z gorącymi kowbojami. Dzięki Bogu, zamknęłyśmy klub, a impreza była tylko dla zaproszonych gości, bo gdyby dziennikarze dostali się do środka... Matko i córko, skandal na pół Europy gwarantowany. A jak na scenę wkroczyli chłopcy ze Stanów... Poczekajcie, muszę wytrzeć usta...
Przyznam się szczerze... Gdybym miała sto procent gwarancji, że każdy policjant, strażak, ratownik medyczny, ogrodnik, czy urzędnik podatkowy wyglądałby tak jak oni, to przysięgam! Codziennie popełniałabym przestępstwo, podpalała dom, miała pieprzony zawał serca, ogród do skoszenia, czy niezapłacone podatki. Wszystko, aby mnie ratowali, albo karali mandatami... Uf... Zrobiło się dziewczyny jakoś gorąco!
Powoli odhaczam te wszystkie sprawy, które powoli realizuję. Tik, tik... Zostały może ze dwie, z czego jedna jest już w toku. Mam na myśli plan na Kolumbijczyka, który został dopracowany gdzieś nad oceanem w drodze z El Paso do Szkocji.
Pomysł Gabi był interesujący, ale mówiąc szczerze, brakowało w nim tej szczypty pieprzu, którą nie chwaląc się dosypałam. Największy krzyk, tak jak się tego spodziewałam podniósł oczywiście Cruz.
No ludzie! Facet prawie dwa metry wzrostu, z ciekawymi kontaktami, których jeszcze nie rozgryzłam, ale tylko z braku czasu, i trzęsie pośladkami przed dziewczynami. Co on się nasapał... Co on się nakrzyczał...
Nie ma co. Jak nie Gabi załatwi Kolumbijczyka, to Cruz za to, że ten bez konsultacji z nim obdarował naszą gromadkę kartami VIP do wszystkich ich klubów. Sprawdziły się w Paryżu, to i w Edynburgu zrobią swoje. Cruzowi zmiękła rura, gdy Dani zagroziła, że pójdzie z nami do seksklubu, dzięki temu ten krzykacz ułatwi nam cały plan.
Dzisiaj wieczorem pojedziemy we trójkę do 'Maski'. Postanowiłam towarzyszyć Gabi. Za pierwszym razem, przez Raula nie miałam okazji rozejrzeć się po tym przybytku, a w Paryżu z kolei, zabawa była zbyt krótka, abym nakarmiła mojego niespokojnego ducha.
Jest jeszcze jedna sprawa, którą na razie odkładam na bok. Chciałabym najpierw skupić się na Gabi, a moje problemy z pewnym zdradzieckim sukinsynem nie uciekną. Na razie mecenasik się nie pokazuje. Może jeszcze grzeje się w promieniach miłości swojej narzeczonej. Kto go tam wie...
Jak wróci i stanę z nim oko w oko, wtedy zadecyduję.
Z całą pewnością mecenas Rafael Sato zapamięta na długo to spotkanie...
***
- Naprawdę mam założyć coś takiego? – wstrząśnięta potrząsam strzępkiem materiału, który Gabi właśnie mi wręczyła.
Patrząc na to coś stwierdziłam, że przebija wszystkie moje odjechane kiecki. Za pół godziny powinniśmy wyruszyć do klubu, a Gabi właśnie zaskoczyła mnie przynosząc to krawieckie cudo.
- Ari, przypominam ci, że na ślub Nathana poszłaś bez bielizny i każdy, kto na ciebie spojrzał doskonale o tym wiedział.
- Ale przynajmniej moje nogi były zasłonięte – odbiłam broniąc mojej odjechanej złotej sukienki. - W tej będę wyglądała jak w jakiejś cholernej halce.
- Przesadzasz, jest mega. Załóż ją a przekonasz się, że wcale nie jest taka zła. No już, pomogę ci zapiąć zamek.
Wbicie się w mega odjechaną kieckę nie zajęło mi więcej niż pół minuty, bo ileż może trwać włożenie na siebie pół metra materiału? Szyfonowe wdzianko w cielistym kolorze, na cienkich jak nitki ramiączkach kończyło się zaledwie kilka centymetrów za pośladkami. Od dołu do wysokości kości biodrowych wyszywana była złotymi matowymi cekinami, dalej to niczym niezmącony widok na moje walory...
- No widzisz? Wyglądasz w niej zabójczo.
- Tak, tylko że idę tam dla niepoznaki, a nie po to, żeby facetom stanęło serce.
- Pomyliłaś mięśnie, kochanie. Z całą pewnością nie serca im staną na twój widok – Dani zjawiła się w progu sypialni. – Gabi ma rację, twój widok poraża. Dzięki tygodniowi w siodle twoje nogi wyglądają nieziemsko.
Spojrzałam na wspomnianą cześć mojej anatomii. Faktycznie, jakieś takie szczuplejsze, a jednocześnie ładnie umięśnione, takiego efektu nie osiągnęłabym na żadnej siłowni. Założyłam złote sandałki na cieniutkich paseczkach, mój ostatni zakup i od razu poczułam się jak gwiazda.
- Taaaa, coś w tym jest – naprawdę czułam się w tej sukience bardzo dobrze, mimo że była nieprzyzwoicie krótka, ale za to seksowna jak cholera. – W porządku, macie rację, a teraz znikajcie, bo muszę się do końca przygotować. Widzimy się w salonie.
Ignorując nerwowe trzepotanie w brzuchu, zagarnęłam włosy związując je w niedbały węzeł. Makijaż zrobiony przez Lucy był delikatny, podkreślał jedynie kolor moich oczu i długie rzęsy. Może i nie mam urody jak lalka, pomyślałam, ale nie jest ze mną tak źle.
Posłałam zadziorny uśmiech swojemu odbiciu, i opatulając się cienką narzutką weszłam do salonu, w którym krążył już wyraźnie zdenerwowany Cruz.
Nie wiem, czym się tak przejmuje. Liczyłam na to, że przejdzie mu w drodze do klubu, jednak tak nie było. Patrzył w okno limuzyny i bębnił palcami o kolano. Ubrany w elegancki wieczorowy garnitur, białą koszulę i srebrny krawat wyglądał... No, wyglądał jak Cruz, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy w holu klubu. Ściskał się wtedy pod ścianą z dwiema blondynkami, a na widok Dani stanął, jak skamieniały.
- Cruz? – spojrzał na mnie nieco nieprzytomnym wzrokiem. – Co się dzieje?
Zerknął na Gabi siedzącą po drugiej stronie. Właśnie rozmawiała przez telefon, sprawiając wrażenie, że nie zwraca na nas najmniejszej uwagi.
- Słuchaj, Ariela - szarpnął za kołnierzyk koszuli, jakby potrzebował więcej powietrza. – W razie czego nie spuszczaj Gabrielli z oczu. Nie wiem, jak zachowa się Raul, gdy zorientuje się, że ona jest w lochach. Ostatnio nie jest sobą. Może wpaść we wściekłość i zrobi się nieprzyjemnie.
- Pije? Mam na myśli Raula. Czy pije alkohol?
- Niestety tak, dlatego nie wiem, co się może wydarzyć. Od rozstania z nią zachowuje się jak szaleniec, każdą noc spędza w lochach i zalewa robaka.
- Sypia z kimś?
- Dobry Boże, nie! A przynajmniej jeszcze nie, chociaż kreci się ciągle przy nim taka jedna – przyznał rzucając zaniepokojone spojrzenie w stronę Gabi. - Wiem, że gdyby jej się udało, zaciągnęłaby Raula do łóżka w jednej sekundzie.
- Mam nadzieję, że Gabi nie będzie miała okazji zobaczyć czegoś takiego, jak Raul z inną kobietą. Coś jeszcze nie daje ci spokoju, prawda?
- Jesteś czarownicą, wiesz o tym? – wykrzywił usta w uśmiechu, ale zaraz spoważniał. – Posłuchaj Ariela, może to nie moja sprawa, macie w końcu swoich ludzi w klubie, ale nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że wasz klub jest pod obserwacją.
- O czym ty mówisz? – zamurowało mnie.
- Ten budynek naprzeciwko. Na parterze i pierwszym piętrze, w oknach są zamontowane kamery, które nagrywają to, co się dzieje przed klubem. Robią wam też zdjęcia.
- Jesteś pewien?
Cruz kiwnął głową, zaniepokojona spojrzałam na Gabi. Nie złapano jeszcze jednego mężczyzny biorącego udział w jej porwaniu. Michaił Rostov ciągle był na wolności i w każdej chwili mógł chcieć zemścić się za aresztowanie jego ojca.
– Czy to może mieć coś wspólnego ze sprawą porwania?
- Nie, oni nie interesują się nią. Raul nie odwołał jeszcze naszych ludzi, więc gdy tylko zorientowali się w czym rzecz, sprawdziłem ich. Ta firma to widmo, nikt o nich nie słyszał. Za to o kilku z tych mężczyzn, którzy tam niby pracują, zebraliśmy sporo informacji. Nie udało nam się jeszcze dostać do ich serwerów, mają naprawdę doskonałych ludzi od IT, ale wiem, że skupili swoje działania na was. Ich człowiek, niejaki Sergio, sprawdzał was w sieci. Wiedzą, gdzie, kiedy i z kim wychodzicie. Wpadli w popłoch, gdy najpierw zniknęłaś ty, a zaraz potem dziewczyny. Kilku ludzi było mam winnych przysługi, więc zwróciłem się do nich o pomoc.
- Poczekaj, chyba wiem co chcesz powiedzieć. Ta firma należy do holdingu DEHO, prawda? Oni obserwują Lucy.
- Ciebie też, Ariela. Tego dnia, gdy poleciałaś do Stanów, przyjechał do was ten prawnik de la Hoja, Rafael Sato. Wychodząc z budynku rozmawiał przez telefon, prawdopodobnie z Cristobalem de la Hoja. Kilka razy wymienił twoje imię i chciał lecieć do Nowego Jorku.
- Skąd o tym wiesz? - zapytałam oszołomiona.
- Ariela, mamy z Raulem najlepszych ludzi i sprzęt. Tak długo, jak na wolności jest Rostov, Gabriella nie jest bezpieczna. Nie odwołamy ich, nawet gdyby to wam się nie podobało.
- Chryste, to jakiś koszmar – wyszeptałam masując opuszkami pulsujące skronie. - Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego śledzą Lucy, ale ja? Jestem tylko jej prawniczką.
- Twoją obserwację zlecił sam Sato.
Szarpnęłam głową kompletnie zaskoczona słowami Cruza.
- Żartujesz!
- Nie, wcale nie żartuję – uśmiechnął się - Pamiętasz kolację, na której spotkaliśmy go z tą dziennikarką?
- Jakby była wczoraj.
- Sądzę, że nie musimy kupować dla ciebie tej wielgachnej zamrażarki, bo Rafaelowi Sato już dawno pękł ten lodowy pancerz, o którym mówiłaś. Rozłożyłaś gościa na łopatki, skrzacie, ten facet oszalał na twoim punkcie.
- Masz nieaktualne informacje, Cruz – warknąłem zaciskając na kolanie pięść. - Rafael Sato jest zaręczony, miałam wątpliwy zaszczyt poznać szczęśliwą narzeczoną i wierz mi na słowo, nie mam ochoty na kolejne spotkanie. Ani z nią, ani z Rafaelem.
- A ja sądzę, że prawda wygląda zupełnie inaczej. Sato nie wygląda mi na faceta, który zdradzałby kobietę. Poza tym widziałem, jak na ciebie patrzy. Pragnie cię skrzacie, obsesyjnie...
Mam dość! Mam naprawdę, kurna, dość! Teraz wiem, jak dostał się tak szybko do Nowego Yorku. Pożyczył cholerny odrzutowiec od de la Hoja! Szlag by ich trafił! Jakim prawem mnie śledzi i dlaczego? I jakim cudem odnalazł mnie w hotelu? Czy na lotnisku też ktoś na mnie czekał i jechał za mną? Jestem wściekła, na nich obu, ale najbardziej na Rafaela. Do cholery, ma narzeczoną, którą zdradza, i to bez mała pod jej nosem i ciągle się za mną ugania. Dlaczego nie zostawi mnie w spokoju, dlaczego musiałam zakochać się w takim człowieku?
- Ari, co się dzieje? – spojrzałam na Gabi.
Skończyła już rozmawiać i właśnie zawiązywała na twarzy śliczną białą maseczkę. Widać było jedynie jej niesamowite ametystowe oczy i usta. Włosy miała związane w niedbały węzeł na karku, a jej sukienka jak zwykle była dziełem sztuki. Tym razem miała za zadanie doprowadzić jednego upartego Kolumbijczyka do szaleństwa i była na to duża szansa, bo Gabi wyglądała po prostu jak sam grzech.
- Wszystko gra, kochanie, trochę się martwię tym co się może dzisiaj wydarzyć – wzruszyłam ramionami posyłając Cruzowi ostrzegające spojrzenie.
Nie mam zamiaru powiedzieć jej tego, czego właśnie się dowiedziałam. Powinna skupić się na czekającym ją spotkaniu z Raulem. Jutro usiądziemy we czwórkę i wtedy dowie się wszystkiego. Limuzyna zatrzymała się przed klubem, Cruz wysiadł pierwszy i przez chwilę rozmawiał z jednym z mężczyzn, stojących na zewnątrz.
– Jesteś gotowa? – zapytałam.
- Nie, ale i tak tam wejdę. Chcę ruszyć z własnym życiem do przodu Ari, dlatego dzisiaj mam zamiar wyjaśnić sprawę z Raulem. Albo jest ze mną, albo nie. Dopóki tego nie zrobię, będę tkwiła w przeszłości, w związku z mężczyzną, który nie ma na tyle odwagi, żeby powiedzieć mi, że mnie nie chce.
- Gabi, przecież Raul cię kocha...
- Jakoś dziwnie to okazuje, nie uważasz?
- Jesteście gotowe, moje panie? – Cruz wyciągnął rękę pomagając nam wysiąść z samochodu. Wzdrygnęłam się czując na plecach jego ciepłą dłoń. – Spokojnie Ari, nie możesz podskakiwać za każdym razem, gdy cię dotknę, bo każdy się zorientuje, że coś jest nie tak. Tym bardziej Raul – wyszeptał pochylając się w moją stronę. Dla obserwujących nas ludzi wyglądało to, jakby całował mnie w ucho.
- Przepraszam, nie spodziewałam się...
- Daj spokój, rozumiem. Nie to ramię, nie ten facet.
Zacisnęłam zęby, komentarz Cruza zdenerwował mnie. Co jest nie tak z tymi mężczyznami? Widzą coś czego nie ma i nie zauważają tego co mają przed samym nosem. Wybiórczość spostrzegania? Może powinnam zrobić tak jak Gabi i doprowadzić do konfrontacji z Rafaelem. Wygarnąć mu prosto w te niebieskie ślepia całą prawdę i wtedy posłać do diabła? Tak, zrobię to. Może jeszcze nie teraz, bo obawiam się, że moje ciało może mnie zdradzić. Za mało jeszcze we mnie gniewu, szczególnie po tym, co właśnie powiedział mi Cruz.
A ja potrzebuje całej pieprzonej gniewnej potęgi, aby nie ulec głupiemu sercu...
Wszystko było takie same, jak podczas naszej pierwszej wizyty w klubie 'Maska'. W głównej sali dudniła muzyka, przy długim barze siedzieli goście w eleganckich wieczorowych strojach, wszystkie loże, poza jedną, która była zagrodzona sznurem, były zajęte. Na parkiecie tańczyło kilka par, tak jak w szklanych klatkach nad naszymi głowami. Cruz skierował się w stronę baru, minął go odpowiadając uśmiechem na powitania siedzących mężczyzn i kobiet, które bezwstydnie się na niego gapiły sugestywnie oblizując usta i podszedł do pojedynczych drzwi, przed którymi stało dwóch wyrośniętych ochroniarzy. Widząc nas otworzyli drzwi i schodami weszliśmy na piętro.
- Posiedzimy w górnej loży, potem zaprowadzę was do lochów. Przez chwilę będziemy na widoku, więc zachowujcie się tak jak uzgodniliśmy. Raul ma zwyczaj zaglądać do telemaniaków, zanim zejdzie na dół. Dowie się, że jestem tutaj z dwiema panienkami, więc będzie się spodziewał, że zjawię się tam z wami.
Następne trzydzieści minut było chyba najdłuższymi w moim życiu. Zgodnie z radą Cruza zachowywałyśmy się jak bezwstydnice, klejąc się do niego i siadając mu na kolanach. Kelner przynosił co chwila tace z drinkami, a ja osuszałam je w mgnieniu oka. Chryste, gdyby tu nie chodziło o szczęście Gabi...
W końcu Cruz zasłonił okna, odgradzając nas od obserwujących nas ludzi i widoku tańczących w klatkach prawie nagich kobiet i mężczyzn. Od tej chwili nikt nie miał wstępu do naszej loży; zasłonięte czarnymi kotarami okna to znak, że w tej chwili goście po prostu uprawiają seks. Odetchnęłam z ulgą czując jak wypity alkohol krąży w moich żyłach. Bezsprzecznie byłam wstawiona, a powinnam zachować trzeźwość umysłu.
- To trudniejsze niż myślałam – Gabi zdjęła maskę i zaczęła się nią wachlować. – Powiedz mi, Cruz, ci ludzie w klatkach... Czy oni potem... tak na oczach innych gości...
- Nie w głównej sali, to jest zabronione – zaczął tłumaczyć spokojnym głosem. – Na górze są prywatne pokoje, ale musicie wiedzieć, że nikt ich do niczego nie zmusza. Niektórzy faktycznie przychodzą tu, żeby się tak zabawić, lubią robić to na widoku; inni po prostu szukają jednorazowych przygód.
- Dużo macie takich klubów, jak ten? – byłam ciekawa.
- Kilka w Europie, głównie w Londynie, Paryżu, a w Edynburgu tylko ten. Kilka w Stanach i w Kolumbii – wzruszył ramionami, jakby fakt posiadania seks klubów był najnormalniejszą rzeczą pod słońcem. – Zwykły biznes, który daje niezłe dochody.
- Widziałam apartament Raula, to muszą być naprawdę 'niezłe dochody'.
- Co to? Wywiad przemysłowy? - zaśmiał się ochrypłym głosem. - Nie wyciagnięcie ode mnie żadnych informacji dziewczęta, ale jedno mogę wam powiedzieć. Te kluby to tylko dodatkowa działalność; kiedyś faktycznie była dla nas ważna. Ale już tak nie jest. Teraz liczy się coś innego.
To coś innego to była Dani i mam nadzieję, że Gabi.
- Na nas już czas - oznajmił zerkając na złotego Rolexa na przegubie. - Raul jest już w lochach. Załóżcie maski i idziemy. Niech ten wieczór w końcu się skończy.
- Dziękuję ci uprzejmie, nie zdawałam sobie sprawy, że nasze towarzystwo tak cię nudzi.
- Ależ Ariela, ja nie to miałem na myśli!
- Mam cię Cruz! – poklepałam przerażonego mężczyznę po policzku i uśmiechnęłam się do Gabi. – Dawaj przystojniaku. Show must go on.
We trojkę, śmiejąc się z jego miny, przeszliśmy ponownie przez główną salę do lobby i wspięliśmy się szerokimi schodami na piętro. Po obu stronach długiego korytarza znajdowały się drzwi, naliczyłam co najmniej czternaście pokoi. Cruz otworzył te na wprost schodów i wprowadził nas do niewielkiego pomieszczenia, na końcu którego znajdowała się winda.
- Goście nie korzystają z tego przejścia, tylko ja i Raul możemy używać tej windy. Na dole od razu wyjdziemy na bar i tam od razu usiądziemy. W lustrach nad barem będziecie widziały to, co dzieje się w głównym pomieszczeniu. Pamiętajcie kogo udajecie, a wszystko będzie dobrze. Potraktujcie to miejsce jak każdy inny klub nocny. Są jeszcze małe cele, z których korzystają specjalni goście. Tam
- Jak specjalni? – zapytałam widząc, jak Gabi zaczyna się denerwować. Fiołkowe oczy były pełne przerażenia.
- Bardzo specjalni. Jeden z tych lochów należał kiedyś do nas obu - wyjaśnił spokojnie. - Gabriello, czy jesteś pewna tego co chcesz zrobić? Ludzie w lochach przestają się kontrolować, muszą przestrzegać pewnych zasad, inaczej nie mają tam wstępu, ale na dole praktycznie wszystko jest dozwolone.
- Ja... Jestem pewna.
- W porządku. Gdybyś zmieniła zdanie wystarczy, że dasz mi znać. Od razu znikamy i zapominamy o całej sprawie.
Tak jak powiedział Cruz całe pomieszczenie było widoczne w lustrze. Loch był olbrzymią prostokątną piwnicą o kamiennych ścianach i podłodze wyłożonej kamiennymi płytami. Z sufitów na długich łańcuchach zwisały mosiężne żyrandole, rozpraszające panujący tu mrok. Zmysłowa muzyka rozbrzmiewała w całym pomieszczeniu, jedna para kołysała się w jej takt na środku piwnicy. W powietrzu unosił się drażniący zapach podniecenia i seksu, całe pomieszczenie wręcz nimi pulsowało.
Barman postawił przede mną drinka, chyba usłyszał moje nieme błaganie. Spojrzałam ponownie w lustro, gdy tańcząca kobieta zaczęła jęczeć a w końcu krzyczeć. O ja pierdziele, ci ludzie nie tańczyli, oni najnormalniej w świecie uprawiali seks na oczach wszystkich obecnych tu ludzi! Nie byłam w stanie oderwać oczu od tego co się tam działo. Zauważyłam mężczyznę, który podszedł do nich, gdy jęki kobiety ucichły, stanął za nią i zaczął ocierać się biodrami w rytm muzyki. Kobieta odchyliła głowę na jego ramię wypinając piersi do mężczyzny, z którym tańczyła. Zdążyłam zamrugać dosłownie kilka razy, a w tym czasie mężczyźni rozebrali ją już do naga. Teraz klęczała na kamiennej podłodze, rozpinając im spodnie.
Zrobiło mi się gorąco, krew zaszumiała mi w uszach pompując ogarniające mnie pożądanie do mojego łona. Zacisnęłam uda czując, jak przepływa przeze mnie podniecenie. Jezu, ależ się napaliłam! Oszołomiona spojrzałam w lustrze na Cruza. Siedział ze wzrokiem wbitym w lustro, ale patrzył na to co się dzieje pod jedną ze ścian, gdzie przy niskim stoliku na czarnej kanapie siedział mężczyzna. Na jego kolanach kołysała się kobieta w czerwonej sukni podwiniętej aż do pasa. Nawet z tej odległości było widać, że nie ma na sobie bielizny. Ocierała się o jego biodra rozpinając jednocześnie jego koszulę. Pochyliła się całując jego szyję i wtedy zobaczyłam jego twarz.
Chryste, to był Raul! Odnalazłam w lustrze Gabi. Oddychając spazmatycznie obserwowała rozgrywającą się w mroku scenę zaciskając leżące na blacie dłonie. Gabi cierpiała patrząc na to wszystko.
- Cruz – szepnęłam – Zrób coś, ona tego nie zniesie...
- Spokojnie skrzacie, ona jest silna, uprzedziłem ją co się będzie działo, da radę – spojrzał ponad moim ramieniem. – W samą porę. Posłuchaj Ariela – ponownie skupił na mnie swój wzrok. – Ona wymyśliła coś jeszcze. Raul zna mnie i wie, że nie dotknąłbym Gabrielli palcem, nawet gdybym nie był z Danielle. Poprosiłem znajomego o przysługę. Będzie udawał jej partnera i ściągną na siebie jego uwagę. W chwili, gdy Raul ich zauważy, Gabi pójdzie z nim do prywatnych lochów. Reszta zależy już od niej i oczywiście od Raula.
Za moimi plecami stanął mężczyzna, odwróciłam się do niego, gdy zaczął witać się z Cruzem. Facet był bardzo przystojny, w typie gwiazdora filmowego. Ciemne włosy, piwne oczy i szeroki olśniewający uśmiech. Wydawało mi się, że już gdzieś go widziałam , ale nie miałam pewności, gdzie i kiedy. Pocałował mnie w policzek i od razu stanął obok Gabi, która wcale nie była zdziwiona jego obecnością. Czyżby Cruz przedstawił ich sobie wcześniej?
Obserwując to co zaczęło się dziać nabrałam pewności, że tak właśnie musiało być. Mat, tak się przedstawił, rozmawiał swobodnie z Cruzem, obejmując Gabi ranieniem w pasie i od czasu do czasu szepcząc jej coś do ucha. Ta mała kokietka i intrygantka co chwilę wybuchała śmiechem, za każdym razem zwracając na siebie uwagę coraz większej liczby osób. Zafascynowana rozgrywającą się obok inscenizacją zaczęłam obserwować w lustrze Raula.
W pewnej chwili, spojrzał w stronę baru, zauważył Cruza i uniósł w jego stronę drinka, jakby wznosił toast. Przesunął spojrzeniem po mnie, zerknął na siedzącą obok rozchichotaną parę i... Odwrócił wzrok tracąc zainteresowanie. Ale jednocześnie zrobił się jakiś taki niespokojny. Zaczął się nieznacznie kręcić nie zwracając kompletnie żadnej uwagi na siedzącą na jego kolanach kobietę, jego spojrzenie co chwila obiegało całą salę łącznie z barem, jakby kogoś szukał.
Zauważyłam moment, kiedy dokładnie zdał sobie sprawę, co się dzieje. Przez kilka sekund siedział jak rażony prądem patrząc na plecy Gabi. Potrzasną głową, jakby niedowierzał własnym oczom. Na kilka sekund przed tym, zanim prawda uderzyła w niego z siłą grzmotu, Gabi i Mat wstali od baru. Mężczyzna klepnął Cruza w plecy śmiejąc się rubasznie i obejmując ramieniem plecy mojej przyjaciółki wyszli z sali, kierując się w stronę długiego korytarza znajdującego się po drugiej stronie baru. Raul zerwał się z miejsca zrzucając z kolan kobietę w czerwonej sukni i nie przejmując się tym, że wylądowała na podłodze, jak wściekła bestia podszedł do nas.
- Co ty odpierdalasz Cruz?
Drgnęłam nieznacznie na dźwięk ochrypłego głosu Raula. Brzmiał, jakby od dawna nie robił nic innego tylko pił.
- Nie wiem, o co ci chodzi stary.
- To była Gabriella? – złapał Cruza za gardło – Kurwa, czy to była Gabriella?
- Raul uspokój się, – próbowałam uwolnić Cruza - udusisz go.
- Ariela? – przeniósł na mnie wściekle spojrzenie czarnych oczu. – Co ty tu robisz, do jasnej cholery?
- Przyszłyśmy się zabawić...
- Gdzie ona jest?
- Nie wiem, o kim mówisz – próbowałam zbyć wściekłego mężczyznę.
Ludzie! Mam chyba stan przedzawałowy. Moje nogi tak się trzęsą, jakbym tkwiła zanurzona w przeręblu.
- O co ci chodzi do ciężkiej cholery? – Cruz w końcu uwolnił się z silnego uścisku rzucając Kolumbijczykowi wściekłe spojrzenie. - Mam prawo wprowadzić gości nie pytając cię o zdanie.
- Ale nie moją Gabriellę, ona nie powinna być w takim miejscu - upierał się.
- Miejsce dobre, jak każde inne. A poza tym, już nie jesteście razem, więc dziewczyna może robić co tylko chce i z kim chce.
- Cruz, jeszcze jedno słowo a cię kurwa rozszarpię. Gdzie ona jest? Pojechała na górę? – Raul ruszył w stronę windy.
- Poszła do lochów...
- Chryste panie, tylko nie tam – Raul odwrócił się jak błyskawica.
- Z Matem – dokończył Cruz.
Dzikie i przepełnione przerażeniem spojrzenie pojawiło się na twarzy Raula.
- Jezu Chryste... - Raul zbladł i wybiegł z sali.
- No to teraz mogę się spokojnie napić – uśmiechnięty Cruz masował gardło. – Jeszcze jedna kolejka skrzacie?
- Jasna cholera... - byłam przerażona – Cruz, przecież on zabije Mata, widziałeś jego spojrzenie.
- Wszystko jest pod kontrolą, nie martw się. Gabriella poradzi sobie z tym wariatem, w końcu owinęła go sobie dookoła małego palca, a Raul dla niej gotów jest wskoczyć w ogień piekielny.
- A te minione tygodnie, gdy nie odzywał się do niej? Jeżeli to była jakaś jego głupia zagrywka...
- Nie, Ariela. Problem Raula jest w nim samym. Ubzdurał sobie, że nie może być z nią przez to co jej się stało. Widzisz to miejsce, byłaś świadkiem tego co tutaj się dzieje. Takie było nasze życie przez wiele lat. Bezrozumny seks i co wieczór inna panienka. Dodaj do tego trochę naprawdę ostrej zabawy, a zrozumiesz, że widok Gabrielli związanej i pobitej wstrząsnął Raulem. Uważał się za takiego samego popaprańca, jak jej ojczym.
- Przecież on nie jest taki.
- Och wy dziewczyny z 'Fallen Angels', we wszystkich staracie się ujrzeć tylko dobre cechy - spojrzał na mnie wykrzywiając kącik ust. – Byliśmy tacy jak on, może nie aż tak zdeprawowani, ale niewiele nam brakowało. Dzięki Bogu ja odnalazłem Danielle, a Raul Gabriellę. Dla nich zmieniliśmy się i ten świat – machnął ręką wskazując na ludzi za naszymi plecami – przestał mieć dla nas znaczenie.
- Dlaczego Raul tak zareagował na obecność Mata? Nie lubi go? Wydaje się być miłym facetem.
- Przestań, ten gość nie jest dla takich dziewczyn jak wy. Może i wygląda jak fajny chłopak z sąsiedztwa, którego miło jest przedstawić rodzicom, ale uwierz mi na słowo... Jest gorszy niż ja i Raul razem wzięci. A teraz bądź grzeczną dziewczynką, dokończ swój soczek i wychodzimy. Na waszym miejscu nie czekałbym dzisiaj na Gabriellę, sądzę, że Raul tak szybko jej nie wypuści.
Głowa pęka mi od galopujących myśli. Poza tym, cholernie jestem ciekawa, co takiego dzieje się teraz w tych lochach. Samego lochu też jestem ciekawa. Może jak wszystko się już uspokoi poproszę któregoś z nich, żeby pokazał mi te pomieszczenia dla specjalnych gości. Teraz, gdy opadły już emocje, czuję się jak przejechana przez czołg. Wszystkie mięśnie bolą mnie jakbym tydzień ćwiczyła w siłowni i to bez chwili wytchnienia i marzę tylko o jednym... łóżko.
W lobby do Cruza podszedł Marcel, mężczyzna, który tamtej pamiętnej nocy, gdy byłyśmy w klubie pierwszy raz, osobiście wprowadził nas do środka. Coś szeptał mu na ucho, ale jestem już taka zmęczona i pijana, że nawet nie jestem świadoma tego, że przez cały czas patrzą na mnie. Cruz obejmując mnie ramieniem wyprowadził na zewnątrz. Przy krawężniku stał samochód, jeszcze kilka kroków i znajdę się w środku. Cruz będzie chyba musiał mnie później wynieść, bo daję słowo, nie mam siły nawet unieść głowy.
W moim polu widzenia pojawia się nagle para męskich butów. Eleganckie, skórzane, z delikatnie wydłużonymi czubkami. Cruz zatrzymuje się a jego ramię na moich plecach wyraźnie sztywnieje.
- Ariela? – mam chyba omamy ze zmęczenia, bo słyszę głos Rafaela.
Z trudem podnoszę głowę z ramienia Cruza, nawet nie pamiętam, kiedy ją tam położyłam, czy to świadczy o zmęczeniu, czy o zbyt dużej ilości wypitego alkoholu?
Zamrugałam powiekami na widok stojącego naprzeciwko mnie mężczyzny. Rafael, ubrany w ciemne spodnie, jasnoniebieski kaszmirowy sweter wycięty w serek, stał przed nami z założonymi ramionami na szerokiej piersi i patrzył na Cruza. Co on tu, u licha, robi? Na przystojnej twarzy o delikatnych azjatyckich rysach malowała się wściekłość, miał zaciśnięte szczęki a w niebieskich oczach błyszczało szaleństwo.
– Ona idzie ze mną, Moreau.
- Jesteś tego pewny, Sato?
- Chwileczkę... - próbowałam zabrać głos, ale całkowicie mnie zlekceważyli.
- Chcesz się przekonać? – Rafael zrobił krok do przodu zaciskając dłonie w pięści. Mowa ciała była czytelna nawet dla przedszkolaka – Spróbuj mnie powstrzymać, najemniku.
- Mówisz i masz adwokaciku – pozbawiona podpory, jaką do tej pory były dla mnie ramiona Cruza zachwiałam się i gdyby nie stojący przy krawężniku samochód, oglądałabym starcie tych dwóch kogutów z poziomu chodnika. – Szykowałem się na ciebie od jakiegoś czasu...
- Przestańcie natychmiast!
- Trzeba było zgłosić się wcześniej, Moreau. Nigdy nie odmawiam takim prośbom.
Stanęli nos w nos, jak bokserzy przed walką. Byli podobnego wzrostu i budowy. Rafael pod swoimi trzyczęściowymi garniturami ukrywał idealnie wyrzeźbione ciało, masa mięśni pokryta gładką skórą. Miałam niejedną okazję widzieć go bez ubrania, więc wiem doskonale, że był bardzo silny. Muskulatury mógłby mu pozazdrościć niejeden zawodnik MMA. Za ich plecami zauważyłam przyglądających się całemu zajściu ochroniarzy z klubu, a ponieważ pracowali dla Cruza, nietrudno domyślić się po czyjej stronie staną, gdyby doszło do bójki. Próbowałam zwrócić na siebie uwagę ciągnąć najpierw jednego, a potem drugiego za rękę, jednakże zostałam stanowczo odsunięta na bok.
Chcą się tłuc na środku ulicy? Proszę bardzo.
Ze złością otworzyłam drzwi limuzyny i nie oglądając się za siebie poleciłam kierowcy odjechać. Chociaż Cruz pomógł nam dzisiaj to właśnie przekroczył pewną granicę. Nie potrzebuję obrońcy, który będzie walczył z moim imieniem na ustach. To nie pieprzone średniowiecze z rycerskimi wojownikami, a ja nie jestem żadną cholerną dziewicą, której honor trzeba pomścić. Sama doskonale bym sobie poradziła z Rafaelem. Całą drogę do loftu siedziałam ze wzrokiem wbitym w boczną szybę auta.
Niech się nawzajem pozabijają...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top