Argumento

Hejka misie kolorowe!

One shot napisany w jakieś 3h z przerwami. Powstał za pomocą klipa z wczoraj, gdyż założyłam się że użyje z niego tekstu w jakimś ff. Można wejść na mojego twt (mentis_s) i zobaczyć o co konkretnie chodziło. (Zakład z jadowitaszuja)

Także miłego czytania i miłego wieczoru! <3

(Liczba słów: 2492 z pierdoleniem autora)

******

Siwowłosy mężczyzna szybkim krokiem skierował się do kuchni. Wyciągnął z lodówki energetyka, by popijać go, opierając się o blat.

Brunet szedł tuż za nim ze zdenerwowaną miną. Ustał w małym odstępie od niższego, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

– No jasne, sięgaj jeszcze po napoje z kofeiną. Wcale nie wystarczy, że już bez tego masz adhd! - prychnął brązowooki.

– Jezu o co ci znowu chodzi? Przypierdalasz się o wszystko. Okej, doniosłem na ciebie jakiemuś policjantowi, a właściwie wymyśliłem jakąś historyjkę, ale to nie znaczy że masz się teraz na mnie gniewać nie wiadomo ile. - stwierdził młodszy z wyrzutem.

– Przez ciebie chcieli mnie znowu zawiesić! To już kolejna taka sytuacja Erwin! Nie zależy ci na tym, abym robił to co kocham?! - uniósł się Montanha, żywo gestykulując.

– Przesadzasz Grzechu, nie wyrzucą cię bo jakiś kryminalista gada głupoty. Zresztą nawet jeśli, to zawsze możesz dołączyć do nas. - odparł złotooki wzruszając ramionami.

– Chyba dałem ci wystarczająco do zrozumienia, że nie mam ochoty zostać przestępcą. Lubię swoją pracę. - stwierdził brunet.

– To dlaczego wszyscy cię tam jebią? Musisz podlizywać się szefostwu, sprzedając się z naszych prywatnych rozmów! Oni i tak mają to gdzieś, a ja tylko mam problemy i mnie ganiają. - warknął Knuckles, odkładając gwałtownie puszkę z napojem na blat.

– To było dawno temu, przeprosiłem cię za to do cholery! Mam ci wypominać jak rozstrzelałeś mnie z Dorianem?! - burknął brązowooki.

– Ej! To jest cios poniżej pasa! Obiecałeś nie wypominać mi tego! To było ponad rok temu. - wysyczał Erwin, marszcząc złowrogo brwi.

– Staram się do kurwy! Ale za każdym razem jak jest dobrze to musisz coś spierdolić! - zaatakował go Gregory.

Siwowłosy zacisnął mocno swoje wargi w cienką linię. Jego ciało całe drżało ze zdenerwowania. Starał się powstrzymać od nieprzyjemnych słów jakie przychodziły mu na język, by nie pogorszyć sytuacji.

– No kurwa pewnie! Wina Erwina, bo kogo by innego! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, jeszcze powiem coś co "wszystko spierdoli". - prychnął złotooki, pokazując znak cudzysłowu  przy ostatnich słowach.

Po tej wypowiedzi młodszy udał się do korytarza, by zacząć ubierać na siebie buty i bluzę. Sięgnął również swoje rzeczy z komody i chwycił za klamkę z zamiarem wyjścia.

– Jasne, uciekaj! Tak jak zazwyczaj to robisz. Nie potrafisz porozmawiać jak dorosły człowiek! - drwił Montanha.

– To nie była rozmowa, tylko darcie pizdy. Muszę ochłonąć, idę pierdolnąć banczyk z chłopakami. Tylko przypadkiem nie zapomnij pójść ogłosić tego szefowi. - burknął Knuckles, kończąc dyskusję i opuszczając budynek.

Siwowłosy ruszył na parking, po czym wsiadł do swojego samochodu głośno wzdychając. Próbował uspokoić swoje emocje, co nie do końca mu wychodziło.

Po kilku minutach bezczynnego siedzenia i głębokiego oddychania, wyciągnął telefon z kieszeni, wybierając numer swojego najlepszego przyjaciela. Odebrał po kilku sygnałach.

– Cześć siwy! Co tam? Myślałem, że masz dzisiaj wolne. - zdziwił się białowłosy.

– Ta.. Miałem mieć, ale naszła mnie ochota na jakiś napadzik. Co powiecie na bank? - zapytał Erwin.

– Zaraz się dowiem kto jest chętny i podjedziemy poszukać zakładników i ogarnąć samochód. Masz sprzęt? - spytał Nicollo.

– Tak, mam. Wezmę tylko rzeczy z bazy i podjadę pod Mission Row. Do zobaczenia. - wyjaśnił złotooki, rozłączając się za nim młodszy zdążył się pożegnać.

***

– Hej, możemy zaczynać. Wszystko okej? Wydajesz się jakiś nie w humorze.. - podpytał Carbonara, wchodząc z przyjacielem przed drzwi sejfu.

– Tak wszystko okej. Po prostu się nie wyspałem. - mruknął cicho niższy.

– W porządku, ale jeśli będziesz chciał porozmawiać to zawsze jestem do dyspozycji. Zacznij, a ja idę negocjować. Speedo z labo pilnują zakładników. Powodzenia! - odparł białowłosy i udał się do drzwi banku.

Siwowłosy głośno westchnął rozpoczynając hacka. Chciał to już mieć za sobą i chodź trochę odciągnąć swoje myśli.

Już po kilku minutach zebrał wszystkie pieniądze i opuścił sejf, dołączając do przyjaciół. Gdy tylko zerknął w stronę drzwi, zauważył bruneta, którego nie miał ochoty widzieć.

Miał nadzieję, że chociaż tutaj od niego odpocznie i przestanie myśleć o kłótni z rana.

Widząc go jako negocjatora, zdenerwował się mocno. Wiedział, że ten go obserwuje, dlatego uśmiechnął się złośliwie i ściągnął swoją maskę, wiedząc że to go wkurzy. W końcu mieszkali ze sobą, a gdyby ktoś dowiedział się że spędza czas z poszukiwanym, dostałby zawias.

Brunet tylko spiorunował go wzrokiem, zaciskając mocniej pięści. Sięgnął po radio by niechętnie zgłosić na nim tożsamość jednego z napastników.

– 406 do SV, jednym z oprawców jest Erwin Knuckles. Zdjął swoją maskę. - wymamrotał brunet, przez zaciśnięte zęby.

– Oj nie ładnie Grzesiu, żeby tak nas sprzedawać. - mruknął Nicollo, kiwając pobieżnie głową.

– To wszystko? Jeśli tak, to możemy się szykować do pościgu. Brak helikoptera na 3 minuty, brak kolczatek na całym pościgu, nie licząc kanałów burzowych, oraz wolny odjazd. - odparł brunet z kamienną twarzą.

– Zgadza się. Wyluzuj trochę Grzechu, co ty dzisiaj taki spięty? Prawie jak siwy, pokłóciliście się znowu?  - prychnął Carbonara, opierając się o ścianę.

Złotooki słysząc te pytanie złapał przyjaciela za ramię, ciągnąc go do środka budynku.

– Weź się już zamknij i lepiej przygotuj się do pościgu. - warknął Knuckles.

Białowłosy tylko przewrócił oczami, ale posłuchał wsiadając do komody, odpalając jej silnik.

– Za 30 sekund możecie ruszać. - dodał jeszcze Gregory, odchodząc i wsiadając do swojej Corvetty.

Speedo wraz Laborantem oddali ostatnich zakładników pakując się do pojazdu. Erwin ruszył w ich ślady głośno wzdychając.

Po odliczaniu i otrzymaniu zielonego światła ruszyli w pościg.

Nikodem wjeżdżał w wąskie przejazdy, starając się zgubić goniące ich radiowozy. Kilkukrotnie uderzyli w jakiś śmietnik bądź lampę, lecz mimo to wciąż trzymali się w miarę dobrze.

Tak jak zapowiedział negocjator, po trzech minutach, nad ich samochodem pojawiła się helka, dając informacje o ich położeniu, gdy naziemne jednostki straciły ich z wzroku.

Po kilkunastu minutach pojazd zaczął się dymić od zbyt dużej ilości uszkodzeń. Wtedy nastała lekka panika.

– Dzwoń do landryn żeby szykowały odbicie Speedo! Może podjedź pod apsy? Ktoś mógł zostawić samochód. Lepszy jakiś cheburek, niż dymiąca się komoda. - stwierdził złotooki, rzucając pomysłem

– Postaram się, ale nie wiem czy dojedziemy. Wystarczy jedno uderzenie i po nas. - burknął Nicollo, zaciskając mocniej ręce na kierownicy.

– No chyba jednak chuj, zaczynają nas pitować. - mruknął Laborant, patrząc w tylną szybę.

Victoria uderzyła w ich samochód z dosyć mocną siłą, sprawiając że silnik im padł.

– Wysiadka! Rozbiegany się w różne strony! - krzyknął Carbonara, zatrzymując się w uliczce i opuszczając komodę.

Cała trójka ruszyła za nim, po chwili rozbierając się w różne strony. Policjanci wysiedli z radiowozów, zaczynając pościg "na patykach", za napastnikami.

Siwowłosy biegł między budynkami, próbując wymyślić jakiś plan, co powinien dalej zrobić. Nic nie przychodziło mu do głowy, co było frustrujące.

Słyszał jak policjant za nim biegnie, wiedział że jest coraz bliżej i ma mało czasu.

W międzyczasie biegu próbował znaleźć coś w swoich kieszeniach. Nie miał przy sobie broni, zapomniał wziąć ją z mieszkania, z powodu emocji.

Na szczęście znalazł w jednej z kieszeni scyzoryk, który otworzył chowając go w rękawie. Wbiegł w kolejną uliczkę, chowając się za ścianą. Ustawił się, by móc zaatakować funkcjonariusza i go obezwładnić.

Już po kilku sekundach zauważył mężczyznę. Najszybszym ruchem jaki potrafił wykonać, chwycił go za szyję przykładając do niej ostrze.

Mimo swojej drobnej postury, nie chciał się poddać ze względu na wielkość przeciwnika.

Dyszał głośno, starając się skupić. Nie mógł się rozproszyć, by nie stracić szansy na ucieczkę.

– Nie ruszaj się, bo poderżnę ci gardło! - warknął Knuckles, gdy policjant próbował się poruszyć.

– Myślę, że nie odważyłbyś się do tego malutki - mruknął brunet, dezorientując napastnika.

Gdy siwowłosy wydawał się trawić te słowa i osobę która za nimi stała, wyższy mężczyzna wytrącił ostrze z jego dłoni. Gwałtownie, lecz wciąż delikatnie obrócił go i przyparł do ściany budynku, która była pokryta jakimś muralem.

Trzymał jego dłonie za plecami w stanowczym uścisku, by ten się nie wyrwał, szukając kajdanek.

– Ty jebana kurwo! To było niesprawiedliwe! Puszczaj mnie! - warknął Erwin, próbując się wyszarpać.

Brązowooki uśmiechnął się tylko, mimo że młodszy tego nie widział i skuł jego nadgarstki, gdy tylko znalazł narzędzie do zakuwania.

– Widzisz malutki, chyba ten banczyk nie był dobrym pomysłem. A zdjęcie maski nic ci nie dało, skoro i tak pójdziesz siedzieć, poza tym że już znają twoją tożsamość. - mruknął Montanha do jego ucha, po chwili zaczynając się cicho śmiać.

Niższy zacisnął tylko pięści i wargi. Jego twarz wydawała się czerwona ze zdenerwowania. Poczuł jak mężczyzna zaczyna go przeszukiwać, by zabrać mu niebezpieczne przedmioty. Nie miał ich zbyt dużo, poza wytrychem i śrubokrętem, nie znalazł nic ciekawego.

Gregory chwycił siwowłosego za rękę i lekko naprowadził go w jakim kierunku ma iść.

Oboje po chwili siedzieli w Corvette'cie, czekając na resztę policjantów.

– No to co? Jednak odpowiesz za swoje czyny Kukel. - parsknął brunet, spoglądając na niego.

– Zamknij już ten ryj. Miałeś mieć dzisiaj wolne oficerku. - wyburczał złotooki.

– Ta? Z tego co wiem, to ty też.. - prychnął starszy.

Po tych słowach oboje siedzieli w ciszy, którą przerywało stukanie palcami Gregorego, o kierownicę.

Jakiś czas później wszyscy funkcjonariusze wrócili na miejsce, oznajmiając że udało im się złapać jeszcze jednego.

W konwoju ruszyli na komendę MR, bez żadnych przeszkód. Jednak landrynki sądziły, że będą na szpitalu, albo nie miały czasu?  Tak bynajmniej wydawało się złotookiemu.

Strasznie irytowało to siwowłosego, nie miał ochoty spędzić swojego czasu w więzieniu. Że też zachciało mu się robić bank.

Gregory zaprowadził go do celi numer dwa. Obok siebie widział, że do pierwszej celi wprowadzają Laboranta.

Został zaprowadzony do ściany i ponownie przeszukany przez bruneta, po czym odkuł go i opuścił cele zamykając ją za sobą.

Knuckles usiadł na pryczy, czekając aż ktoś raczy mu wystawić wyrok. Szczerze mówiąc miał nadzieję, że nie będzie to Grzechu, gdyż zapewne w ramach zemsty wpierdoliłby mu najwyższy z możliwych.

Siedział tam gapiąc się w ścianę, do czasu aż do jego celi nie podszedł Specter celując w niego z taser'a.

– Ustaw się pod ścianą i unieś ręce do góry - wydał mu polecenie.

– Byłem już przeszukany, będziecie to robić trzeci raz? - warknął zirytowany złotooki, ustawiając się pod ścianą.

Policjant wszedł do celi zakuwając jego ręce i wyprowadzając z niej. Ruszyli w kierunku sal przesłuchaniowych.

Został posadzony na krześle, a jego jedną ręka była przykuta do stołu. Był zdezorientowany, nie miał pojęcia w jakim celu się tam znajduje.

Po kilku minutach bezczynnego siedzenia do sali wszedł Nelson wraz ze Specterem. Usiedli naprzeciw niego rozkładając jakieś teczki z dokumentami na stole.

– Dzień dobry panie Knuckles. Mamy kilka pytań odnośnie Conrada Grossa. - zaczął Tommy.

– A to ciekawe, w czym mogę pomóc? - zapytał zaciekawiony siwowłosy.

– Jak pan wie, sędzia nie żyje. Zanim odszedł dostał wyrok za zabójstwo jednej obywatelki. Kilku obywateli powiedziało, że odprawiał pan jej pogrzeb. Jakoś kilka dni przed nowym rokiem. - wyjaśnił policjant.

– Tak, to prawda. Odprawiałem jej pogrzeb. - odparł Erwin, poprawiając się by siedzieć wygodniej na krześle.

– Świadkowie donieśli, jakoby strzelał pan w zwłoki bezczeszcząc je - mruknął Nelson, krzywiąc się przy tym.

– Tak? Nie wiem, nie przypominam sobie. Ale nie zaprzeczam, mam słabą pamięć. - siwy wzruszył ramionami.

– Dobrze, niech pan w takim razie opowie jak to wyglądało z pana strony - stwierdził funkcjonariusz.

– No co? Jechałem sobie z Dią Garcon, po czym spotkaliśmy tą panią. Pytaliśmy jak się nazywa i co robi w mieście, ale ona uparcie milczała. W pewnym momencie Dia stwierdził, że pokaże mi co się z takimi osobami robi. Wyciągnął pistolet i kilkakrotnie strzelił tej kobiecie w głowę. - opowiadał pastor.

– Czyli sądzi pan, że to Dia zabił tą panią? Nie Conrad? - dopytał Tommy.

– Tak. Po tym jak ją zabił, chciałem to zgłosić, ale byłem poszukiwany. Wiadomo, że jestem samolubny. Mimo to postanowiłem odprawić jej pogrzeb. Poprosiłem Conrada, aby sprawdził numer z simki, którą miała przy sobie, by sprawdzić jak się nazywa. Wtedy napisałem na Twitterze, że odbędzie się jej pogrzeb. Przyszło kilka osób i go wyprawiłem. - Erwin wzruszył ramionami.

– Dlaczego strzelał pan do niej, gdy już nie żyła? - zapytał policjant.

Złotooki parsknął na te pytanie, przypominając sobie co się wtedy stało.

– No cóż, goście którzy byli na pogrzebie pytali "czy ona nie żyje na amen". Nie wiedziałem o co im chodzi, więc aby potwierdzić to, że ona nie żyje strzeliłem do niej kilka razy mówiąc "Teraz to na pewno już nie żyje". - wyjaśnił Knuckles.

– Czyli przyznaje się pan do bezczeszczenia zwłok? - zapytał Nelson.

– No tak, żałuję bardzo. No bo nie wypadało mi tak robić. No ale jakoś tak wyszło. Nawet nie pamiętam czy to ja strzelałem, ale nie zaprzeczam. - powiedział siwy.

– Dobrze panie Knuckles, pójdę zadzwonić do sędziego poinformować go o tym, oraz dowiedzieć się ile za to grozi - mruknął Tommy, wychodząc z pomieszczenia.

Erwin przeniósł swoje spojrzenie na Spectera, który został w pomieszczeniu. Uśmiechnął się złośliwie w jego stronę.

– Ej podjedź na chwilę bliżej.. - szepnął siwowłosy.

Policjant podniósł się z krzesła, zbliżając się do aresztowanego i pochylając w jego stronę.

– Co? - spytał James.

– Zabić cię Specter? Wkurwiłeś mnie wiesz? Czemu mi nie pomogłeś? - mruknął siwowłosy, patrząc wprost w jego oczy.

– Chcę cię uświadomić, że mam na sobie body cama. Wszystko co powiedziałeś zostało nagrane. - odparł funkcjonariusz, krzyżując ręce na piersi.

Ich rozmowę przerwał brunet wchodzący do pomieszczenia. Słyszał wszystko stojąc przy drzwiach, by pilnować aby aresztowany nie uciekł. Szybszym krokiem zbliżył się do dwójki mężczyzn.

– Ee Kuśkel, nie "zabić cię" do policjanta, tylko kultury troszeczkę co? - warknął brązowooki, stając obok James'a.

-- A nie przypominam sobie, abym oficerów pytał o zdanie - prychnął złotooki, patrząc w jego oczy z złośliwym uśmiechem.

-- Posłuchaj, oficer czy nie oficer, każdy policjant jest oficerem. Tak się składa, że to ty aktualnie siedzisz w pasiaku, a za moment będziesz odpowiadać za.. - mówił Gregory, lecz młodszy mu przerwał w połowie zdania.

-- Ta? A ty siedzisz na moim kutasie zaraz. Spokojnie, już Grzegorz proszę o..  - parsknął Knuckles, lecz tym razem to brązowooki mu przerwał.

-- Nie rób nadziei, nie rób nadzieji, kurwa, dobrze? - wymamrotał Montanha, kręcąc głową z politowaniem.

-- Specter i Nelson prowadzi tą sprawę więc się nie wtrącaj oficerku - warknął siwowłosy.

Specter słuchając tej wymiany zdań, skrzywił się i wyszedł z pokoju, nie chcąc ogłuchnąć od ich krzyków.

– Mam prawo zareagować jak grozisz policjantowi! - burknął brunet.

– Ta? Jakoś w domu nie jesteś skory do obrony policji. Tylko na nich napierdalasz! - uniósł się pastor.

– A ty nie? Narzekasz na wszystko i wszystkich! - krzyknął Grgeory.

– Zamknij ten ryj debilu! Nie musisz się drzeć! - wydarł się złotooki.

– Utkaj ryj tym pastorem! Sam robisz to samo! - prychnął Montanha.

– Ja przynajmniej nie sprzedaje się w sądzie z naszych rozmów! - warknął Erwin.

– A ja nie strzelam do ciebie z długiej! - burknął brunet.

– Zobaczymy kurwa w domu Grzegorz, czy będziesz taki pyskaty oficerku! Bo jakoś wczoraj nie potrafiłeś używać słów, tylko jęczałeś pode mną.. - parsknął siwy.

– Ta? To nie ja miałem twojego kutasa w gardle - warknął brunet!

– A ja nie miałem twojego w dupie! - prychnął Erwin.

Ich zaciętą kłótnie przerwał policjantz który wszedł do pomieszczenia. Spojrzał na nich zdezorientowany i zmieszany.

– Nelson już potwierdził twój wyrok, mogę cię już wysłać do więzienia. - odparł Specter, odkuwając siwowłosego od stolika i przekłuwając za plecami.

Złapał go pod ramię prowadząc w kierunku wyjścia z sali przesłuchań.

Erwin spojrzał w brązowe oczy Gregorego uśmiechając się złośliwie.

– Pożałujesz tych słów Grzesiu, jeszcze dziś, jak wyjdę z więzienia..

– Mam taką nadzieję Pastorku..



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top