R8: To wina zjazdu, nie moja
Lowellowie pochodzili od Indian z rezerwatu, znajdującego się niedaleko Twinbrook - ludzie Nez Percé. Płynęła w nich dzika krew.
Rodzice dwójki nastolatków jednakże mieli problemy ze zrozumieniem tego. Zapomnieli jak to jest być nastolatkiem. Choć... ich dzieci zwyczajnie przesadzały w szczególności gdy i Mii zaczęło odbijać. Miała o rok młodszego brata, Matta, który od piętnastego roku życia regularnie zażywał narkotyki różnego rodzaju i handlował czym popadnie. Należał też do szkolnej drużyny futbolowej. Ich rodzina udawała, że problem nie istnieje.
Matt wymknął się na jakąś imprezę, starsza siostra od razu to wykorzystała i wtargnęła do jego pokoju szukając czegoś więcej niż alkohol. Od halloween czuła w sobie ogromne pokłady agresji, energii... zła. Spotkania z Dmitrim nie pomagały, wręcz przeciwnie, czasem miała wrażenie, że chłopak ja po prostu wykorzystuje. Nie chodziło tu tylko o seks, zachowywał się jakby wykorzystywał ja również do wspólnego upijania się. Nie czuła się ostatnio sobą.
Znalazła kilka małych foliowych torebeczek z białym, drobnym proszkiem pod dywanem i wzięła jedna z nich. Nie rozpoznawała narkotyku, zatem musiała poszukać w internecie. Wyczytała, że jeżeli smak proszku jest gorzki, cierpki jest to amfetamina. Niepewnie posmakowała, wsuwając czubek języka do strunowej torebki. Tak. To było to. Nie do końca wiedziała jak działa, nie chciała. To był czas na eksperyment. Ale nie chciała robić tego w domu. Schowała folie do kieszeni i zadzwoniła do Dmitriego.
Umówili się w parku, gdzie jeszcze wczoraj w dziwnych okolicznościach ktoś rzekomo napadł chłopaka z nożem w ręku.
Dmitri zaraz po szkole pobiegł tam. Znalazł się tam w ciągu kilku sekund. Czekała już na niego na ławce.
- Cześć ślicznotko - przywitał się, kładąc dłoń od razu na jej kolanie. Miała krótką spódniczkę.
- Chcę się naćpać Z Tobą - przeszła od razu do sedna. Zmarszczył delikatnie brwi. Zawiał wiatr, czarnogranatowe włosy zasłoniły mu trochę oczy. Przegarnął je nieco do tyłu.
- Słuchaj... ćpanie Cię zniszczy - oznajmił, choć wiedział, że nie brzmi zbyt przekonująco. Nie bardzo mu na niej, właściwie była tylko do zabawy. Wcale nie czuł się temu winny, sama do niego przyszła - Co z rodzicami?
- Moi rodzice nawet nie zauważyli, że pofarbowałam włosy na czerwono - parsknęła - Chcę to zrobić i zrobię. Sama lub z Tobą - zagryzła wargę, zbliżając się do jego ust - nie daj się prosić...
Nie dał. Potrzebował rozładować emocje, napięcie seksualne. Przeszli w nieco bardziej ustronne miejsce pomiędzy krzewami, głębiej w parku.
- Daj to - wyciągnął ku niej rękę.
Przekazała mu torebeczkę.
- Amfetamina? - od razu poznał, skosztował już niejednego rodzaju narkotyków, głównie z nudy, trochę po to, by zapomnieć o niektórych momentach swojego życia - Skąd Ty to masz? -uniósł brew i popatrzył na nią. Jej oczy niemalże błyszczały, gdy patrzyła na proszek. Westchnął jedynie i sypnął trochę na wierzch ręki. Przekazał torebeczkę szatynce i zatkał jedną dziurkę. Wciągnął, a pozostałość z nosa przetarł wierzchem koszuli w kratę, którą miał na sobie. Od razu zawirowało mu w głowie. Mia zrobiła dokładnie to co on.
Narkotyki działały na niego nieco intensywniej, ale za to znacznie krócej. Dziewczyna musiała się go przytrzymać, ponieważ prawie zasłabła. Wziął ją na ręce.
- Lecimy do Ciebie - powiedział pod nosem i z Mią poszedł do jej domu. Szybko.
Lubił szybkość, to była jedna z jego ulubionych umiejętności, choć w porównaniu do wampira był jak ślimak. Całą drogę chichotała. Położył ją na jej łóżku i od razu mocno pocałował.
Mia nie pozostawała mu dłużna i zaraz wplotła palce w te jego punkowe włosy. Sunął dłonią po jej udzie i złapał mocno za biodro. Wiedział, że będzie miała po tym siniaki. Sapnęła mu w usta i przygryzła jego wargę.
- No dalej, Dmitri, wstydzisz się? - wyszeptała, przesuwając dłoń na jego policzek.
- Ja nie mam wstydu - prychnął i zaraz zabrał się za pozbycie się jej ubrań.
* * *
Flavia wciąż czekała na jakieś informacje od mieszańca, dotyczące stanu chłopaka, który prawie przez nią umarł poprzedniego wieczoru. Sama nie odważyłaby się tam wybrać. Do jej pokoju wszedł mały, dziesięcioletni Gabriel.
- Pomożesz mi z matematyką? - zapytał, patrząc na nią ogromnymi, bursztynowymi oczami - znowu nie umiem zrobić jednego zadania....
Mocno się skrzywił, podchodząc do blondynki z zeszytem i podręcznikiem. Rzadko kiedy prosił o pomoc, tylko w skrajnych przypadkach. Tak, Flavia całkiem dobrze radziła sobie z matematyka i często pomagała rodzeństwu w odrabianiu pracy domowej.
- Oczywiście Gabe - uśmiechnęła się szeroko. Usiedli razem na jej idealnie zaścielonym łóżku, miała lekkie skłonności pedantyczne, ale nie paranoiczne. Z reguły sprzątała, gdy bardzo się denerwowała. Tak jak dzisiaj.
Chłopiec zaczynał w szkole ułamki, nie za bardzo potrafił zrozumieć skąd wszystko się brało, ale siostra zaraz mu wszystko wytłumaczyła. Słuchał uważnie, skupiając się tak mocno, że wysunął koniuszek języka. Odgarnął sobie przydługie blond włosy za spiczaste uszy. Powoli zaczynał rozumieć. Dochodziła godzina siedemnasta, Gabriel w podzięce przytulił siostrę i poszedł do swojego pokoju, pewnie miał kilka psikusów do przygotowania. Otwarła okno.
Została sama, wciąż czekając na jakiekolwiek wieści.
Zdążyła odrobić większość zaległych prac domowych, przysiadła ostatecznie do biurka i zabrała się za esej z języka angielskiego. Pisanie nie wychodziło jej za bardzo, właściwie ledwo co udało jej się zapisać pierwsze zdanie.
- Pisarką raczej nie będziesz - dmuchnął jej w ucho i zaśmiał się, rzucając na łóżko.
Obróciła się od razu i spojrzała na niego.
- Dmitri, jesteś - odetchnęła i od razu wstała z krzesła. Podeszła do niego - Wiesz coś?
- Taa. Słuchaj, powiem Ci coś ważnego ale podkreślę, że mówiłem, że to się źle może skończyć - zaczął. Flavia zmarszczyła brwi i uchyliła nieco usta, jakby chciała coś powiedzieć, jednakże tego nie zrobiła. Dmitri podniósł się i usiadł - Mia dzisiaj poprosiła mnie, żebym z nią zaćpał.
- Nie - pokręciła głową - Nie, proszę, powiedz, że żartujesz...
Parsknął i zdjął z siebie koszulę w kratę, rzucając ją na podłogę, strasznie było mu gorąco. Miał narkotykowy zjazd.
- Chciałbym żartować. Może spróbujesz z nią po prostu porozmawiać, wiesz, jesteś jej przyjaciółką, a ja ją tylko pieprzę - uniósł brew, zaczął się drapać.
- Chciałabym, żebyś przestał... z nią sypiać - wymamrotała zmieszana. Znów się rumieniła - Poza tym ona nawet nie odbiera ode mnie, gdy dzwonię.
Wywrócił oczami. Coraz bardziej się drapał.
- Trudno, najwyżej się zaćpa. Mnie to serio obojętne - oświadczył - A co do tego gagatka, nazywa się Vince Clarke, ma czternaście lat i żyje.
Skrzywiła się, widząc jak się drapie. On też wziął dragi, wziął je z Mią.
- Dmitri? - wyciągnęła rękę ku niemu, ale się zatrzymała. Chciała, by przestał się tak drapać, ale również nie przepadała za uczuciem, którego doznawała, gdy się dotykali. Odsunął się nieco - Też zażyłeś te narkotyki, prawda?
- No tak, prosiła mnie. Ale się do mnie nie zbliżaj - warknął. Ciężko przełknęła ślinę, ale skinęła głową.
- Więc... Vince żyje? - chociaż jedna dobra informacja tego dnia.
- Tak. Ale oślepł. Nie dało się uratować jego oczu, lekarze nie wiedzą o co chodzi. Kurwa - warknął, gdy zdarł paznokciami skórę.
- Przynajmniej nie mam go na sumieniu - zagryzła wargę - Można z nim porozmawiać?
Zignorował jej pytanie, wstając z łóżka. Zaczął krążyć po pokoju nerwowo.
- Dmitri, hej, chcesz coś... do picia? - przechyliła zmartwiona głowę. Prawie ją wyśmiał.
- Nie wiesz jakie myśli dręczą mnie teraz w tej chwili - miał niższy głos niż zwykle i wciąż krążył po pokoju.
- Zaczynasz mnie przerażać, powinieneś już iść - podniosła koszulę z podłogi i wyciągnęła w jego stronę. Zaśmiał się jedynie na to.
- Nie widziałaś nigdy osoby na zjeździe?
- Nie, Dmitri, nie zadaję się z ćpunami - odgryzła się.
- Uuu, zatem przyjaźń z Mią poszła się jebać - zaśmiał się znów. Jego uśmiech był taki...
Zacisnęła usta.
- Proszę Cię, wyjdź z mojego domu! - krzyknęła zirytowana, Dmitri robił się nieprzyjemny, a ona nie znosiła takiej obłudy i arogancji.
Nie spodobało się mu, że podniosła głos. Zacisnął pięści, a wtedy poderwał się z miejsca i skoczył w przód, przycisnął ją do ściany. Jego oczy pociemniały, żyłki pod oczami zrobiły się bardziej widoczne, a kły... Ujrzała przed oczami potężne kły. Zawarczał na nią jak zwierzę. Była przerażona. Jednakże z tych wszystkich emocji, chyba zapomniał, jak działa na niego jej dotyk. Ucisk na jej nadgarstkach zelżał, a jego twarz przybrała łagodniejszego tony. Natomiast z nią było znacznie gorzej.
Jej gałki oczne wywróciły się do tyłu, widoczne pozostały tylko białka, usta szeroko się otwarły. Nie oddychała. Zaskoczony chłopak przyglądał się jej w przerażeniu i jednocześnie ledwo co znosił ból jaki odczuwał. Jakby ktoś wbijał mu srebro w każdy skrawek jego skóry. Puścił ją i upadł na dywan, a Flavia zemdlała.
- Kurwa - zaklął od razu pod nosem i poderwał się do niej. Dotykał ją przez materiał własnej koszuli - Flavia? Flavia, ej obudź się, to nie jest śmieszne - mówił ostro, szarpiąc nią już do takiego stopnia, że chyba połamał jej jaką kość - Dawaj, wstawaj, do cholery!
Usłyszał pukanie do drzwi.
- Flavia? Wszystko w porządku? - odezwała się kobieta, pewnie jej matka, pomyślał.
Odchrząknął cicho.
- Tak mamo, przewróciłam się - odezwał się głosem blondynki. To był jedyny talent jaki opanował do perfekcji, potrafił naśladować głosy.
- Kochanie uważaj. I przyjdź zaraz na kolację - odeszła.
Dmitri odetchnął i zerknął na dziewczynę. Nadal się nie budziła. Ciężko przełknął ślinę i zamknął oczy. Wyciągnął drżącą dłoń w jej kierunku i przyłożył do jej czoła, powstrzymał się od wrzasku, ale przynajmniej ona podniosła się do siadu, nabierając gwałtownie powietrza w płuca.
- B- Boże - wykrztusiła, zalewając się łzami.
- Żyjesz - odetchnął, odsuwając się od niej.
Zakryła dłonią usta, patrząc na niego.
- W-widziałam co chcesz mi zrobić, widziałam... Jesteś... Potworem - ledwo co zdołała z siebie wydusić.
- Wybacz, z reguły jestem potulny jak owieczka, ale trochę się denerwuję zjazdem - warknął, trzymając się za serce.
Pokręciła głową, nie dowierzając temu, co się wydarzyło.
- Nie rozumiesz, ja... ja widziałam, że chcesz się... mną pożywić, że chcesz mnie zabić
- Może trochę - burknął jak urażony pięciolatek - Ale spożycie Twojej krwi byłoby bardziej bolesne niż dotykanie Ciebie. To tylko wina tego, że się naćpałem. Nie piję krwi. Kurwa, mówiłem Ci, Flavia.
- I dlatego nie jesz też mięsa? - zapytała, przypominając sobie jego tacę na stołówce.
- ... Słuchaj, nie jestem w nastroju do zwierzania się - prychnął - Nie panuję nad sobą w tej chwili. Lepiej będzie, jeśli już sobie pójdę - podniósł się z podłogi i udawał, że otrzepuje się z brudu.
- Nie skrzywdzisz mnie, więc nigdzie nie pójdziesz - oświadczyła stanowczo, chciała informacji o nim, nic nie wiedziała, był zbyt tajemniczy i skryty.
- Przed chwilą kazałaś mi się wynosić, a teraz mnie błagasz, żebym został. Jesteś hipokrytką - syknął, marszcząc mocno brwi. Podszedł do okna - A ten chłopak jest w śpiączce. Obudził się na chwilę, zaczął wrzeszczeć, że nic nie widzi i... zasnął - rzucił, nawet na nie patrząc na nią. Wyskoczył, wpierw wspinając się na parapet i pozostawił jasnowłosą samą w pokoju.
Była przerażona.
_________________________________________________________________
hello guys,
kolejny już 8 rozdział! wciąż nie dowierzam, że piszę dalej coś autorskiego, zdając sobie sprawę, że ludzie niechętnie czytają coś innego niż FF.
liczę na jakies opinie, gwiazdki.
do następnego x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top