Rozdział 5
Nawet ze swoim treningiem w używaniu powozu, Ares ledwo mógł ustać podczas jazdy prawie rozlatującym się kamperem. Jakoś udało mu jednak ubrać się w to, co dał mu złomiarz. W czarnych dresowych spodniach i bluzie, bez butów, bo wolał pozostać bosy, usiadł obok kierowcy.
-Jak coś, to jestem Sam, ale możesz mi mówić Sammy, albo Gruby Sam. I masz być moim gorylem. Znaczy, w sumie wystarczy jak rozepniesz bluzę, odstraszysz kilku gnojków, i może złowisz mi jakąś panienkę. Jak ci się spodoba, to może nawet cię zatrudnię.- Mówił ciągiem prowadzący, zgniatając i odrzucając za siebie kolejną puszkę. Ares tylko skinął głową. Był zbyt zajęty snuciem teorii spiskowych o tym, dlaczego tak naprawdę go wygnano. Po chwili jednak uznał, że ma to gdzieś, założył ręce za głowę i zasnął.
Kamper niespodziewanie szarpnął. Ares nieprzygotowany wyjebał się na ziemię. Sam wyszedł pierwszy, po uprzednim siłowaniu się z drzwiami.
-Postaraj się więcej nie wyjebywać, źle to wpłynie na mój wizerunek.
Ares wstał, strzepał gęsty brud z bluzy i wyszedł za nim. Powitał go powiew wiatru, przenoszący piasek prosto do jego oczu. Przeklął w myślach bogów wiatru, przeszedł kawałek, prawie wyjebał się dwa razy, ale w końcu za głosem Sammy'ego trafił do odpowiedniego budynku. Przetarł oczy i spojrzał na chodzące po klubie dziewczyny. Uśmiechnął się pod nosem, wytrzepał piach z włosów, i już miał ruszyć do jednej z nich, gdy jego nowy pracodawca go przytrzymał za kołnierz.
-Już o mnie zapominasz? Na pierwszym miejscu ochrona twojego wybawcy, potem się zabawisz.- Oznajmił. Ares prychnął.
-Jeśli tak się boisz, chodź za mną.- Odparł, po raz pierwszy odzywając się od swojego upadku. Miał lekką chrypę, musiał tam długo leżeć, skoro tak zaschło mu w gardle. Dlatego od razu jak usiadł obok upatrzonej towarzyszki, wyzerował pierwszą lepszą butelkę jaka wpadła mu w oko. Odrzucił ją do tyłu, roztrzaskując ją o czyjeś czoło, oparł głowę na prawej ręce, która powoli wracała do zdrowia po zmiażdżeniu i spojrzał na dziewczynę.
-Hej. Chcesz ujeździć mojego rumaka?
Sam skrył twarz w dłoniach, słysząc to, i następujące chwilę potem spoliczkowanie chłopaka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top