Rozdział 11

Chłopaczek, nie wyglądający na więcej niż dziesięć lat, nucąc i podskakując szedł przez miasto. Ze swoim strojem, każdy przechodzień uważał go za dziewczynkę. No bo jaki chłopak ubierałby się w różowy sweterek i spódniczkę. Ten, skupiony na piosence i swoim celu, dotrał w końcu do jakiegoś budynku, akurat w momencie, by zobaczyć pada, z trzaskiem wylatującego przez okno.

-Płacisz za to!- Ktoś wrzasnął.

-Moja wina że oszukiwałeś? Poza tym, i tak nie mam pieniędzy!- Odparł ktoś inny. Poznając po głosie cel swojej podróży, uśmiechnął się szerzej, i szybszym krokiem wszedł na klatkę schodową, po czym zapukał im do drzwi. Otworzył facet w średnim wieku i puszką piwa w ręce. Spojrzał na małego blondynka.

-A ty tu czego?

-Dień dobery proszę pana! Przyszłem do mojego taty!- Oznajmił chłopak z uśmiechem. Tamten patrzył na niego przez chwilę, bardzo powoli łącząc fakty, po czym się odwrócił.

-Ares! Jakaś dziewczynka do ciebie!- Zawołał. Czarnowłosy podszedł, wyrąbał się o dywan, uderzył głową w szafkę, krusząc ją nieco, i lądując pod stopami chłopca. Podniósł głowę.

-Po cholerę żeś tu przychodził Eros.

***

-Przykro mi, że przychodzę z tak smutną dla ciebie wiadomością.- Zakończył Hermes. Szaroskóry wojownik skinął głową.

-Spisek przeciwko Zeusowi mówisz. Szczerze spodziewałem się tego po nim.- Mruknął pod nosem wojownik i wrócił do swojej chaty z drewna, na pięknym, zielonym zadupiu. Fioletowłosy uczeń ostrzył swój miecz w rogu.

-Wierzysz w to, co mówił o Aresie?- Spytał, nie spuszczając wzroku z broni. Może i uczył się od niedawna, ale na pewno dorównywał poziomem niektórym z herosów czy nawet bogów.

-Posłaniec w to wierzył. Ale ja nie wierzę w ani jedno słowo. Ares może i był większym psychopatą ode mnie, ale nie aż takim. A jeśli już, nie pozwoliłby, by ten spisek wykryto.- Odparł, biorąc dwustronny topór i przewieszając go przez ramię.

-Gdzie zatem się udasz?

-My, mój uczniu, udamy się do Królestwa Posejdona.- Szaroskóry spojrzał na siedzącego. -Więc szybko podnoś dupę, i idziemy uciąć parę łbów.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top