1/1
Ten dzień wykończył ich obu. Musieli ścigać aż dwójkę zabójców i nie dać się postrzelić, a jednocześnie zapędzić ich w zastawioną przez policję pułapkę.
Tak więc mężczyźni odetchnęli z ulgą, gdy w końcu zamknęły się za nimi drzwi ich własnego mieszkania. Sherlock niemal natychmiast usiadł w swoim fotelu, wyciągając długie nogi daleko przed siebie, a ręce układając na pustym brzuchu. Z kolei John zrzucił z siebie kurtkę, umył dokładnie ręce i wszedł do kuchni, zabierając się za gotowanie.
W pewnej chwili do uszu detektywa dotarły ciche dźwięki piosenki, którą dobrze znał, prawdopodobnie odtworzonej przez doktora, który wręcz uwielbiał słuchać muzyki w trakcie gotowanka. Po cichu zsunął się z fotela i niemal dosłownie na palcach podreptał do pomieszczenia, z którego powoli zaczynały wydobywać się smakowite zapachy.
With the smell of honeysuckle and your perfume...
Oparł się o framugę rozsuniętych drzwi, z uwagą przyglądając się niczego nieświadomemu mężczyźnie, który kręcił biodrami w rytm melodii wykonywanej przez Thompson Square.
Oh, but you were so shy and so was I...
Przełknął ślinę, widząc jak materiał jeansów opina się na jego pośladkach. Stał tak jeszcze chwilę, przyglądając się głodnym wzrokiem swojemu współlokatorowi i wsłuchując się w muzykę, aż w końcu przypomniał sobie, jak się oddycha, i zaczerpnął powietrza do płuc.
- Are you gonna kiss me or not... - zanucił John, synchronizując swój głos z melodią lecącej w tle piosenki. Jakby w odpowiedzi, detektyw stracił kontrolę nad swoimi ruchami. Doskoczył do Watsona i oplótł go rękami w pasie, przyciskając jednocześnie usta do jego ciepłego karku. Po krótkiej chwili, którą dał doktorowi, by uspokoił on swój nagle przyspieszony rytm serca, obrócił mężczyznę przodem do siebie i przyparł go do blatu, przy którym stał.
- I think you know I like you a lot... - zamruczał, także pokrywając się ze słowami piosenki, i nieoczekiwanie wpił się w miękkie usta blondyna, który jęknął, wypuszczając z ręki drewnianą łyżkę, którą trzymał do tej pory. Następnie wplótł palce w ciemne włosy detektywa, przekręcając głowę odrobinę bardziej w prawo. Jego serce ponownie przyspieszyło, gdy pan uczucia-to-defekt-chemiczny przejechał mokrym językiem po jego dolnej wardze, nakłaniając go do udzielenia mu większego dostępu. Zrobił to bez chwili zwłoki, a detektyw pogłębił ich pocałunek, językiem badając wnętrze ust Johna. Brunet oparł jedną rękę na krawędzi blatu, a drugą wsunął pod koszulę przyjaciela i zaczął łagodnymi ruchami gładzić jego plecy.
Serce Watsona zabiło szybciej, gdy detektyw przesunął dłoń wyżej, jednocześnie podwijając jego ubranie. Uśmiechnął się chytrze i chcąc podroczyć się trochę z rozbudzonym współlokatorem, powoli rozpoczął odpinanie guzików jego fioletowej koszuli, by następnie oderwać się od ust mężczyzny i wtulić w jego tors.
- Co się właśnie stało? - mruknął, przymykając leniwie oczy i uśmiechając się mimowolnie. Oparł obydwie ręce na biodrach detektywa, oddychając głęboko przez usta.
- Twój mózg bardzo wolno przetwarza informacje - odparł tamten tonem, który natychmiast skojarzył się Johnowi z głębią roztopionej czekolady. - Mnie się wydaje, że właśnie cię pocałowałem - dodał z szerokim uśmiechem, którego doktor nie mógł zobaczyć przez swoje położenie.
- Mnie też się tak wydaje - westchnął, czując ciepło bijące od Sherlocka. - I wiesz co? - zapytał, odsuwając się odrobinę i patrząc mu w radośnie roziskrzone oczy.
- Co? - wyższy mężczyzna uniósł brwi.
- Podobało mi się - John cmoknął go w dolną wargę i zmarszczył nos. - Ale przez ciebie spaliłem naszą kolację - dodał, odwracając się i w tempie błyskawicznym zdejmując na wpół przypalony garnek z kuchenki. Wstawił go do zlewu i zalał zimną wodą, by następnie powrócić wzrokiem do Holmesa i jego nagiego torsu.
- Jedyne na co mam teraz ochotę to ty - mruknął Sherlock, uśmiechając się uwodzicielsko i mrużąc oczy.
- To dobrze - odparł blondyn ochryple. - Bo ja też jestem głodny tylko jednego - po tych słowach wspiął się na palce i zarzucił detektywowi ręce na szyję, całkowicie przejmując kontrolę nad ich namiętnym pocałunkiem.
Mieli ogromne szczęście, że pani Hudson poszła tej nocy odwiedzić koleżankę, bo zapewne nie obyłoby się bez wzywania Mycrofta z powodu nocnych krzyków jego młodszego, niesfornego braciszka.
~
No, to tym razem słodki songfic, z dedykacją dla gusia2003, która na bieżąco przekazuje mi wszystkie ważne informacje na temat Sherlockonu ;3
Á propos, z tego co wiemy, Sherlockon w tym roku odbędzie się również w Warszawie, ALE potrwa aż dwa dni, 31 czerwca i 1 lipca!
Na razie nie mam nic więcej, ale jeśli się zorientuję (czyt. Gusia powie mi coś więcej xd), postaram się tym z Wami podzielić ;*
No, także ten, do zobaczenia w jutrzejszym maratonie Aniołka! ;D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top