Rozdział 92 Wieczna rozłąka
-Co ty wyprawiasz?! - krzyknął na mnie Aaron
-Sprawdzam co tak naprawdę stało się z miastem oraz chciałam się dowiedzieć więcej o klątwie, która rzekomo spadła na to Królestwo
-To są tylko plotki - wtrąciła się Annabell
-W każdej plotce jest ziarnko prawdy
-Wracajmy do pałacu - zasugerował mój mąż
-Nigdzie z wami nie wracam póki nie dowiem się prawdy - protestowałam
-Tu nie jest bezpiecznie
-Powiedziałam nie
-Mam dosyć tego, że jesteś tak uparta - złapał mnie za rękę i siłą zaciągnął mnie z powrotem do pałacu
Chciałabym się dowiedzieć o co im chodzi, ale chyba nigdy się tego nie dowiem. Czemu oni mają przede mną tajemnice i dlaczego choć raz nie mogą być ze mną szczerzy. Boli mnie to, ale muszę być silna.
-Bello możemy porozmawiać, ale same, dobrze - podeszła do mnie niepewnie Annabell
-Dobrze - udałyśmy się do drugiego pokoju
-Cieszyłam się, gdy dowiedziałam się, że mam siostrę. Przez chwilę mogłam zobaczyć jak to jest mieć rodzinę, ale widzisz nie mogę ci teraz pozwolić, abyś zepsuła moje plany - zbliżyła się do mnie
-Jakie plany? O czym ty mówisz?
Nim zdążyłam zareagować dziewczyna już trzymała nóż przy moim gardle.
-Puść mnie! - szarpałyśmy się
-Nie pamiętasz, że wasze życia są połączone?
Odpuściłam dalszą walkę, gdyż i tak nie miało to najmniejszego sensu. Lepiej powinnam się postarać zrozumieć jej zachowanie. Zawiodła mnie swoją postawą, ale liczę, że ma solidne i wiarygodne wyjaśnienie, dlaczego mnie zaatakowała.
-Zostaw ją! - wtrącił się Aaron
-Przecież sam miałeś taki plan. Ty go wymyśliłeś!
-Chciałem ukryć prawdę, ale nie ją skrzywdzić
-Ostatnio stałeś się taki sentymentalny - westchnęła
-Annabell zabiłem cię raz, mogę zrobić to po raz drugi. Ale myślę, że nie chcesz, aby to się tak skończyło, dlatego puść ją - wypuściła narzędzie z ręki, a ono z hukiem uderzyło o podłogę
-A czy to nie ty przypadkiem wymazałeś jej wspomnienia?!
-Wymazałeś mi wspomnienia? - Bella spojrzała na mnie z wyrzutem
-Dla twojego dobra
-Dla mojego dobra - powtórzyłam z ironią w głosie po czym moje nerwy nie wytrzymały i uderzyłam go w twarz
-I dla mojego dobra chciałeś mnie wykorzystać do swoich celów?!
-Nienawidzę cię!
-Słyszysz nienawidzę cię! - wybiegłam z pokoju
Nie zdążyłam za daleko uciec, ponieważ Aaron zdążył mnie złapać. Trzymał mnie za ręce i tym sposobem zmusił bym się do niego zbliżyła i musiała spojrzeć mu w oczy.
-To nie tak jak myślisz głupia - szarpałam się z nim, ale nie dawał za wygraną
-A więc jak?! - odpuściłam, ponieważ wiedziałam, że i tak mnie nie puści
-To Królestwo musi mieć Króla w przeciwnym razie cały nasz świat będzie wyglądał tak jak miasteczko, które postanowiłaś odwiedzić. Gdybyś się o tym dowiedziała na pewno chciałabyś się poświęcić, aby za wszelką cenę ratować bliskie ci osoby. Kto raz już założy koronę ten nigdy jej nie zdejmie tak mówi klątwą. Władca pozostanie w tym zamku na wieki, nie ma prawa go opuścić choćby na jeden krok.
-Wiesz czemu nazywają was przeklętymi? Ponieważ od urodzenia zostałyście naznaczone klątwą. Oczywiste było, że któraś z was będzie musiała zasiąść na tronie, gdyż to wasze przeznaczenie
-Dlatego chciałeś się poświęcić dla nas?! Jesteś naprawdę idiotą! - wykrzyczałam przez łzy
-Annabell w ostatniej chwili się rozmyśliła i powiedziała, że nie pozwoli mi, abym to uczynił, dlatego cię zaatakowała
-Wiem, że gdyby Aaron odszedł załamałabyś się, dlatego nie mogę pozwolić na taki krok z jego strony. Jak miałabym się biernie przyglądać i nie zareagować. Zostałam sama na tym świecie. Nie mam ukochanego, mimo krótkiego życia przeżyłam już najszczęśliwsze chwilę. Poznałam uczucie miłości. Tobie tego nie dano, a ja nie mam serca ci tego zabierać - Annabell ledwo powstrzymywała się od płaczu
-Chcieliśmy ukryć sprawę do momentu koronacji, ale ta kobieta wszystko zniszczyła, a my nie mogliśmy ci znów wymazać wspomnień - dodała po krótkiej pauzie
-Nie pozwolę wam na to!
Błagałam, prosiłam, żeby się wycofali z tego planu, ale żadne nie chciało mi pozwolić oddać za nich życia i dać się zamknąć w tej klatce
-Dlatego nie chcieliśmy to ukryć. Z tego powodu wymazałem ci również wspomnienia
-Zostanę Królową przeklętego pałacu. Aaron nie stawaj mi na drodze. Błagam pozwól mi to zrobić. Dla was, dobrze? - dziewczyna podeszłam z płaczem do swojego brata i poprosiła go o pozwolenie
-Dobrze, obiecuję ci to - musiał dać to przeklęte pozwolenie
Kiedy usłyszałam, że się zgodził nogi się pode mną ugięły. W ostatnie chwili Aaron pomógł i mnie złapał.
-Cieszę się. Naprawdę się cieszę. Ulżyło mi - wyjąkała przez łzy
-Annabell nie rób tego. Proszę! To ja jestem prawowitą spadkobierczynią
Chciałam do niej podbiec i powstrzymać ją od założenia korony Król zatrzymał mnie w ostatnim momencie. Byłam wściekła, ale bardziej chyba rozczarowana i zrozpaczona. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Dopiero odzyskałam siostrę, a już ją straciłam.
Założyła koronę. Stała się Królową przeklętego Królestwa. W chwili założenia korony i zgodzenia się zostać tutaj na wieki pałac wrócił do swojej świetności. Z ruiny przemienił się w piękny i zadbany budynek. Jakby nagle zły czar prysnął.
-Nie mogłam pozwolić by was rozdzielono - odwróciła się do nas w pięknej czarnej sukni i złotej koronie. Wyglądała jak prawdziwa Królowa, szkoda tylko, że Królowa takiego okropnego miejsca
-Zbyt was kocham, a wasze nieszczęście było by dla mnie zbyt bolesne. Nie wybaczyłam by sobie, że do tego dopuściłam
-A teraz już idźcie, nim duchy tego zamku rozgniewają się na was - dodała po krótkie pauzie
-Na pewno dasz sobie radę? - ledwo wydukałam przez łzy
-Nic mi nie będzie. Nie martw się. Pamiętaj, że was kocham i zawsze będę nad wami czuwać. Dzięki wam mogłam żyć jako wolna i szczęśliwa osoba. Dziękuję wam za wszystko - otarła łzy i posłała nam ciepły uśmiech
Kiedy przekroczyliśmy próg odwróciłam się jeszcze, a ona dalej się uśmiechała do nas. Po chwili drzwi zamku zamknęły się przed nami. Już nigdy więcej nie ujrzałam mojej siostry,
Przytuliłam się do Aarona i płakałam powtarzając cały czas, że nie tak miało to wszystko wyglądać. Nie zdążyłam się o niej dowiedzieć wszystko. Odzyskałam rodzinę i ponownie ją straciłam.
-Aaron nienawidzę tego świata - wypłakiwałam się w jego objęciach
-Wiem skarbie - głaskał mnie po włosach
-Opuśćmy to miejsce i nigdy nie wróćmy, dobrze? - wymamrotałam z nadzieją pod nosem
-Dobrze - pocałował mnie w głowę i udaliśmy się w stronę samochodu
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top