Rozdział 51 Sidła zastawione


Tydzień później

Dokładnie tydzień temu postanowiłam, że przywrócimy Annabell do życia. Jednakże żeby wykonać rytuał potrzebujemy czarownicy oraz dziewczyny. Tyle, że jest pewien problem, ponieważ, a dokładniej poszukiwania nie idą najlepiej. Aaron wysłał już swoich ludzi, ale dalej nic. Swoją drogą czas mu powiedzieć mu listach. Miałam to zrobić po tym jak wyznał mi prawdę, ale tak szybko się ulotnił, a później jakoś samo tak wyszło.

-Bello - do pokoju  wszedł Król

-Znalazłeś? - spytałam z nadzieją w głosie

-Tak mam dziewczynę

Ucieszyłam się, gdy to powiedział, ale również zasmuciłam, ponieważ będę musiała odebrać jej życie, aby zbudzić ze snu moją wampirzą siostrę.

-Ale musimy pojechać po nią do świata ludzi - dodał po chwili

-To śmiertelniczka?! - spytałam zaskoczona

-Nie do końca. Przemieniona, ukrywa się między śmiertelnikami z pewnych powodów

-A ty zapewne wiesz z jakich?

-Naraziła się kilku wampirom, którym nie powinna

-Dlaczego właściwie nie możesz poprosić ludzi by ją przywieźli. Rzadko kiedy sam się fatygujesz

-Owszem, ale ta dziewczyna jest wyjątkowa, a po za tym moi ludzie szukają czarownicy

-Dobra, kiedy wyjeżdżamy?

-Zaraz, dlatego pakuj się - pokiwałam głową

Gdy Aaron kierował  się już do wyjścia zawołałam by zaczekał. Domyślam się  jak to się skończy, ale muszę mu w końcu powiedzieć prawdę. Wzięłam głęboki wdech i wydech, a następnie wręczyłam listy od J.M.B.

-Co to? - spytał oglądając listy

-Dostaję je od dłuższego czasu. Nadawcą jest J.M.B - spuściłam wzrok, ponieważ wiem co się zaraz zacznie

-I nic mi nie powiedziałaś?! Jak mogłaś zataić coś takiego? Gdzie ci zostawiał te list?

Uwaga teraz. Już widzę tą reakcję, choć jeszcze nie powiedziałam nic istotnego. Aż nie mogę tego z siebie wykrztusić. Ale trzeba zebrać się nie odwagę, nie ma innego wyjścia. Zresztą ponoć miała być szczerość za szczerość. Mój mąż powiedział mi już całkiem sporo, więc nie mogę tego utrzymywać dalej w tajemnicy.

-W n...naszej s...sypialni. Leżały na łóżku - ledwo wydukałam

-Powiedz, że  żartujesz? - pokiwałam przecząco

-Bello, przysięgam jesteś moją żoną, ale w końcu cię ukatrupię. Choć nie to będzie nadal stanowczo za mało. Jak mogłaś być taka głupia i naiwna! Masz ty tam coś w tej głowie?! Nieznana osoba zostawia ci listy w naszej sypialni, a ty to ukrywasz. Ręce mi opadły z wrażenia. Wiesz co chyba nawet  nie mam już siły na ciebie krzyczeć bo to i tak nic nie daje - machnął ręką i usiadł na łóżku

-Wiem, że postąpiłam źle, ale nie myślałam, że to będzie tak istotne

-Właśnie nie myślałaś

-Ej! Ty też mi wielu rzeczy nie mówisz

-I co może to moja wina?! - podniósł swój głos

-Nie krzycz, przecież mówiłeś, że i tak to nic nie da - westchnął

-Stąd dowiedziałaś się o Annabell? - pokiwałam przytakująco

-Zapamiętaj co ci teraz powiem. Jeśli znów coś niepokojącego będzie miało miejsce bądź już miało powiedz mi. Nie próbuj nic zatajać bo prędzej czy później i tak się dowiem, a jak dowiem się nim ty mi powiesz to obiecuję ci skarbie, że będzie z tobą bardzo źle i nie dostaniesz taryfy ulgowej ze względu na to, że jesteś moją żoną. Zapamiętasz?

-Zapamiętam - pokiwałam nerwowo 

-Kocham cię wiesz - usiadłam koło niego i przytuliłam się

-Dzieciak, ale też cię kocham - pocałował mnie w głowę

Półgodziny później siedzieliśmy już w samochodzie w drodze do mojego dawnego świata, w którym kiedyś mieszkałam. Dziś to miejsce jest mi obce, a przynajmniej od kiedy dowiedział się prawdy o sobie. Teraz inaczej postrzegam pewne sprawy i moje dawne życie. Zatrzymaliśmy się nagle na skraju lasu. Aaron wyłączył silnik i spojrzał na mnie porozumiewawczo. Wiedziałam już co ma na myśli. Dziewczyna, której szukamy znajduję się gdzieś tutaj. Wysiedliśmy z pojazdu. Król szedł przodem, a ja za nim. Nie wiedziałam dokąd zmierzamy. Skąd on może wiedzieć, że znajduję  się akurat gdzieś w tym lesie. Nagle zatrzymał się, a więc ja również i teraz zaczęło się czekanie. 

-To tutaj?

-Tak, ale musimy poczekać

-Ok, ale jak chcesz to zrobić? Co tak po prostu wejdziesz tam i każesz jej iść z nami?

-A dlaczego by nie - uśmiechnął się podstępnie

-Zwariowałeś! To się nie uda

-Żartowałem głupia. Oczywiście, że mam inny plan. Ja podejdę do przodu domu, a ty zakradniesz się od tyłu i w razie braku chęci współpracy z jej strony obezwładnisz ją - kiwnęłam, że zrozumiałam i pogrążyliśmy się w ciszy

Po prawie godzinnym czekaniu zauważyliśmy postać wchodzącą do domku w lesie. Nie wiedziałam niestety twarzy, ponieważ miała założony kaptur oraz cały czas odwracała się za siebie. Jakby bała się, że ktoś ją śledzi. Przez jakiś czas wpatrywałam się w naszym kierunku. Już myślałam, że nas zauważyła, ale jednak nie. Gdy dziewczyna weszła do środka, wyszliśmy z ukrycia.

-Pamiętaj idź od tyłu i czekaj - pokiwałam i udałam się za dom

PERSPEKTYWA KRÓLA

Stanąłem przed drzwiami domu i zapukałem. Przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał, ale w końcu zostałem zaszczycony jej obecnością.

-Kim jesteś? I jak mnie znalazłeś?- spytała niepewnie

-Może porozmawiamy w środku. Nie jestem od tych, którzy cię szukają

-Dobrze, wejdź - zaprosiła mnie do środka

-Widzisz Andrea powinnaś bardziej uważać bo zostawiasz za sobą pełno śladów

-Skąd znasz moje imię? Mówiłeś, że nie jesteś od tych, którzy mnie ścigają

-Jestem Królem Wampirów - dziewczyna lekko się wzdrygnęła i zrobiła kilka kroków w tył

-Czyli pomożesz mi uwolnić się od nich? - widziałem nadzieję w jej oczach, szkoda, że będę musiał ją rozczarować

-Pomogę. Nie musisz się już bać. Sprawię by twoje cierpienia dobiegły końca

-Są niedaleko, wyczuwam to. Zaraz tu przyjdą

Młoda wampirzyca chciała uciec tylnym wyjściem, ale wtedy na drodze stanęła jej Bella.

PERSPEKTYWA BELLI

Trzeba mu to przyznać czarować to on potrafi jak nikt inny. Jednakże źle się  czuję, że tak ją okłamał. Dziewczyna naprawdę ma nadzieję na ratunek, a my również chcemy ją tylko wykorzystać. Podłe to z naszej strony, ale pragnę ujrzeć moją siostrę żywą. Andrea stała obok mnie cała przerażona. Staram  się ją uspokoić i zyskać jej zaufanie, lecz odtrącała mnie, a może raczej bała się mojej osoby.

Aaron stanął przed nami i wtedy do domu spadli oni. Było ich czworo, a  ich oczy miały dziwny kolor. Takiego jeszcze nie widziałam. Szaro-czarne tęczówki u wampirów są niespotykane. Ciekawe zatem kim są Ci mężczyźni. 

-Patrzcie Król we własnej osobie - odezwał się jeden z mężczyzn

-Królu oddaj nam dziewczynę. Ona przyniesie ci tylko pecha - głos zabrał drugi z mężczyzn

-Zaryzykuję 

W tym momencie mężczyźni zaatakowali Króla, ale nie trwało to długo, ponieważ szybko się z nimi rozprawił i już po kilku chwilach leżeli bezwładnie na ziemi pozbawieni swych serc. Andrea próbowała w tym czasie uciec kilka razy, ale nie pozwoliła by choć na chwilę się oddali. Jest dla nas zbyt ważna, aby ponownie pozwolić jej zniknąć. Podczas jednej próby szarpała się ze mną bym ją uwolniła i spadł jej kaptur, a ja zrozumiałam co Aaron miał na myśli mówiąc, że jest wyjątkowa. Andrea wygląda jak ja, dlatego będzie najlepszą ofiarą. Jednakże muszę przyznać, że ostatnimi czasu niepokoiło mnie podobieństwo tych wszystkich osób do mnie.

-Na razie masz spokój, ale za jakiś czas zjawią się kolejni

-Jak to?! - zawołała przerażona

-Wrócą następni. Chyba, że udasz się z nami do zamku, a tam nie odważy się nikt zbliżyć

-W zamku Króla Wampirów będziesz bezpieczna - wtrąciłam się do rozmowy

-Chodź, nie skrzywdzimy cię - Król wyciągnął dłoń w jej kierunku, a ona podała mu swoją

-Co za łgarz - pomyślałam 

Zgodziła się z nami pójść. Naiwna, szkoda, że musimy ją okłamać. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top