Rozdział 5 Odezwij się


TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ

Dokładnie trzy tygodnie temu spotkałam się z tajemniczym mężczyzną, a raczej Aaronem. Dwa dni po naszym spotkaniu wyjechał z Nowego Yorku, lecz obiecał mi, że jeszcze wróci. Niby obietnicy dotrzymał bo przyjechał do mnie dwa tygodnie temu, ale był jakiś inny. Jakby bardziej poddenerwowany, ale może tylko mi się wydawało. Chociaż tłumaczył się, że to wszystko wynika z jego interesów, który ostatni nie za bardzo mu się udał tak jakby tego chciał. Miałam nadzieję, że może coś mi zdradzi na temat swojej pracy, ale jak zawsze tajemniczy i nie zdradzi nic co dotyczy jego osoby. Irytuję mnie troszkę już to, ponieważ on wie o mnie dużo, a ja o nim nadal nic. Można być tajemniczym, ale bez przesady. Jeśli ujawni kilka faktów o sobie nic się nie stanie. 

Wróćmy do naszego spotkania. Przyjechał specjalny by się ze mną spotkać. Odniosłam wrażenie, iż męczy go moja obecność i najchętniej w tym momencie znalazł by się gdzieś indziej, ale jak już mówiłam to tłumaczył nieudanymi interesami. Ciężko mi to w to uwierzyć bo jednak jestem skłonna uwierzyć, że męczyła go moja obecność, ale skoro nie miał ochoty spotkać się ze mną to przecież nie musiał. Nikt go do tego nie zmuszał, a ja tym bardziej nie. To, że mnie zainteresował nie znaczy, że będę kazała mu na siłę utrzymać naszą znajomość bo ja taka nie jestem. Potrafię uszanować czyjeś zdanie, dlatego niepojęte jest dla mnie przyjaźnienie się z kimś na siłę. Nie można nikomu narzucać czyjegoś zdania i rozkazywać mu jak ma postępować, gdyż każdy ma prawo do swojego wyboru.

Mimo wszystko spotkanie minęło nam całkiem miło. Zabrał mnie do małej, przytulniej kawiarni, a stamtąd udaliśmy się na spacer po lesie. Uwielbiam z nim spacerować to jedyny moment kiedy naprawdę możemy ze sobą porozmawiać i nikt nam nie przeszkadza. Jesteśmy sami i to jest w tym wszystkim najlepsze. Chociaż byłoby jeszcze lepiej jakby odpowiedział mi na jakiekolwiek pytanie zadane z mojej strony, ale co ja się łudzę, takiego cudu zapewne nie doczekam. Wszystko było pięknie, ładnie, lecz miał się do mnie odezwać w przeciągu tygodnia i cisza. Minęły już dwa tygodnie, a jego nie ma. Czyli jednak miałam rację, że moja znajomość go męczy i przytłacza. Szkoda tylko, że nie dał mi się trochę lepiej poznać i przede wszystkim, że nie poznał mnie lepiej bo może wtedy jednak by stwierdził, że być może warto utrzymać ze mną kontakt. Cóż ponoć nigdy nie ocenia się książki po okładce, ale niestety wszyscy tak robią przez co wyciągają błędne wnioski i tym sposobem urywają się bądź nie mają nawet szansy powstać wspaniałe znajomości, których na pewno byśmy nigdy nie żałowali. Ale wyciągnąć pochopne wnioski zawsze jest prościej niż poznać kogoś lepiej. Przykro, że większość tak szufladkuje ludzi i nie daje im szansy, na którą zasługuje każdy.

Siedziałam aktualnie przed komputerem i pisałam esej potrzebny mi na zajęcia, ale nie mogłam się ani trochę nad nim skupić. Od 30 minut myślę nad jednym zdaniem i do tej pory nie mogę te zdania wymyślić.

Podświetliłam swój telefon, aby sprawdzić, która jest aktualnie godzina. Zegarek wskazywał 20.00, a więc albo zarwę nockę i napiszę od niechcenia ten esej lub po prostu go sobie daruję bo i tak nie mogę się dziś skupić. I myślę, że raczej wybiorę opcję drugą, zrobię sobie jutro dzień wolny od zajęć i wtedy to do kończę, a teraz idę zjeść jakąś kolację.

Już miałam wychodzić z pokoju, gdy nagle zaczął dzwonić mój telefon. Podeszłam szybko do biurka i wzięłam komórkę do ręki by odebrać połączenie, ale wtedy mile się zdziwiłam. Okazało się, że dzwoni do mnie nie kto inny jak Aaron.

-Tak, słucham? - odebrałam telefon

-Cześć piękna 

-Przepraszam, że nie odzywałem się tak długo, ale dużo pracy miałem - dodał po chwili, ale jakoś ciężko mi w to uwierzyć

-Rozumiem - odpowiedziałam cichym troszkę smutnym głosem

-Nie gniewaj się na mnie, wynagrodzę ci to - ciekawe jak pomyślałam 

-Niech ci będzie - odpowiedziałam obojętnie

-Nie wierzysz, dobrze w takim razie szykuj się

-Na co? - zdziwiłam się tym co usłyszałam

-Spotkamy się 

-Teraz?

-A dlaczego by nie, będę za 30 minut. Do zobaczenia Bello - rozłączył się

Zaraz, zaraz czy ja mam właśnie tylko 30 minut na wyszykowanie się? Jak ja mam zdążyć zwykle zajmuje mi to znacznie dłużej. Nic w takim razie trzeba się śpieszyć, a w ogóle co on za pomysłem wyskoczył, żebyśmy się teraz spotkali. Do reszty zwariował, on chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. W ten sam dzień poinformuje Cię, że chce się spotkać, ale skoro już tu jedzie to idę się szykować, przecież nie odmówię mu teraz.

30 MINUT PÓŹNIEJ

Mówił, że zjawi się po 30 minutach i zjawił się co do minuty punktualny. Dobrze, że zdążyłam się wyszykować, ale robiłam to dosłownie w tempie światła. Nigdy nie pomalowałam się tak szybko jak dzisiaj w 10 minut cały makijaż to, aż niemożliwe.

Wyszłam po cichu z pokoju, gdyż nie chciałam by Matt znów prawił mi swoje morały bo to zbyt długo zajmuję oraz potrafi zanudzić przy tym człowieka na śmierć. A na mnie przecież czekał Aaron, a więc nie mogę się spóźnić. Jakimś cudem udało mi się wydostać z domu nie zauważoną.

-Witam piękną damę - uśmiechnął się do mnie, a następnie otworzył drzwi drzwi, zajęłam miejsce pasażera obok kierowcy i po chwili odjechaliśmy

-Skąd pomysł na tą naglą wizytę? 

-Stęskniłem się - posłał mi zadziorny uśmieszek, a ja zaczerwieniłam się lekko

-Dokąd jedziemy? - spytałam wyglądając przez szybę samochodu

-Zobaczysz

Po 40 minutach byliśmy już na miejscu. Zatrzymaliśmy się na osiedlu z apartamentowcami i weszliśmy do jednego z nich. Aaron otworzył drzwi, a następnie przepuścił mnie przodem

-To twoje mieszkanie? Przecież mówiłeś, że nie jesteś stąd - zapytałam rozglądając się po apartamencie

-Bo nie jestem stąd, ale zatrzymuję się tutaj kiedy wpadam do miasta w interesach

-Często bywasz tutaj w interesach? - zapewne nie uzyskam odpowiedzi

-Napijesz się czegoś? - nie myliłam się

-Nie, dziękuję - usiadłam na kanapie, a mężczyzną na chwilę zniknął mi z pola widzenia

Wrócił po chwili ze szklanką w ręku, zdjął marynarkę, a następnie usiadł obok mnie na kanapie.

-Dlaczego jesteś taki tajemniczy?

-Im mniej ludzie o mnie wiedzą tym lepiej dla nich - co on ma na myśli

-Sugerujesz mi, że jesteś niebezpieczny? - spojrzałam na niego pytająco

-Ależ skąd - posłał mi zadziorny uśmieszek

-I pewnie niczego się już o Tobie nie dowiem - pokręciłam głową

-Raczej nie, ale może zrobię wyjątek na jedno pytanie - puścił mi oczko

-W takim razie może powiesz mi chociaż ile masz lat?

-A na ile ci wyglądam? - uśmiechnął się zadziornie

-30 albo 27

-Blisko byłaś, mam 25

-I wyczerpałam swoje jedno pytanie - zaśmiałam się

Długo razem rozmawialiśmy. Było bardzo miło, aż zapomniałam, która godzina i chyba zasnęłam na kanapie. Mam tylko nadzieję, że nie w jego ramionach bo to niedopuszczalne. Ale musiał mnie przenieść, ponieważ leżałam na łóżku. Rano obudził mnie zapach kaw.

-Dzień dobry śpiochu - otworzyłam oczy i zauważyłam Aarona stawiającego filiżankę kawy na stoliku obok łóżka

-Jesteś w pokoju dla gości - dodał po chwili. Przynajmniej nie w jego pokoju to dobrze

-Zasnęłam? 

-Owszem podczas oglądania filmu - uśmiechnął się

Rzeczywiście, przecież wczoraj oglądaliśmy razem film, czyli wychodzi na to, że jednak zasnęłam prawie, że w jego ramionach.

Matt mnie zabije jak zauważy, że noc spędziłam po za domem w dodatku z mężczyzną, z którym spotkałam się tylko trzy razy licząc oczywiście wczorajsze spotkanie.

Czy ja go kiedyś poznam go lepiej i dowiem się, dlaczego jest taki tajemniczy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top