Rozdział 43 Zgoda


Czekałam z niecierpliwością w apartamencie Króla, aż ten wróci z rozmowy z moim bratem. Powinnam go powstrzymać przed spotkaniem z Mattem, ale tak naprawdę jak ja bym miała go zatrzymać. Aaron jak się na coś uprze nie ma rady, nie przetłumaczy mu się. Jest uparty jak osioł albo i gorzej. Nie mniej jednak mam do siebie lekkie wyrzuty sumienia. Mam tylko nadzieję, że nie zrobił nic mojemu bratu, ponieważ nie wybaczę mu tego nigdy. A tedy przysięgam odejdę z tego Królestwa i opuszczę Króla. Samotność ponownie go ogarnie, lecz ja będę wtedy już daleko i nikt nie będzie w stanie mnie powstrzymać. Tym razem nie poddam się i nie ulegnę. Nie pozwolę by krzywdził bliskie mi osoby i mimo, że go kocham i również jest mi bliską osobą z bólem serca będę musiała zadać mu ostateczny cios jakim będzie moje odejście.

Królu liczę, że nie pozwolisz bym to uczyniła.

Usłyszałam dźwięk otwierania drzwi, a więc szybko powędrowałam do przedpokoju. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się co tam zaszło. Po chwili ujrzałam w progu zadowolonego Aarona. Teraz już dosłownie nie wiedziałam co mam myśleć, a przede wszystkim co takiego uczynił.

-Nie zabiłem go - rzucił oschle mijając mnie w przejściu 

-Pakuj się wyjeżdżamy - dodał po chwili

-Co mu powiedziałeś? - poszłam za nim do salonu

-Nic co powinnaś wiedzieć - odwrócił się do mnie plecami

-Matt jest moim bratem i mam prawo wiedzieć. Zrobiłeś mu coś?! - krzyknęłam

-Lekko się obił, ale myślę, że zrozumiał już i nie będzie się dalej wtrącał i nie patrz tak na mnie przecież go nie zabiłem

-Jesteś dupkiem! - wykrzyczałam mu prosto w twarz

-Powtarzasz się kochana. I nie zapomnij kto jest twoim mężem, więc przestań się ze mną kłócić i pakuj! 

Nie zamierzam z nim nigdzie jechać. Udowodnię mu, że nie jestem marionetką, która ślepo wykonuje jego rozkazy. Chyba nie myśli, że całe życie będę mu posłuszna jak pies. Owszem często ulegam Aaronowi, ale to tylko dlatego, że nie chcę wywoływać nie potrzebnych kłótni jeśli można je ominąć. Lecz widzę, że tym moim zachowaniem pozwoliłam sobie wejść na głowę, a ja nikomu nigdy nie pozwalałam sobą rządzić, więc czemu teraz ma być inaczej.

-Nigdzie nie jadę - odwróciłam się do niego plecami i ruszył w przeciwnym kierunku

-Pojedziesz! - złapał mnie za rękę i siłą odwrócił do siebie

-Zmusisz mnie? Jak tym razem? Uderzysz? Zamkniesz w lochu? Zagrozisz? Wiesz nie działają już na mnie twoje sposoby

-Widzę, że moja żona nabrała pewności siebie. Normalnie byłbym z ciebie dumny, ale teraz utrudniasz

-Nie pojadę, póki nie dowiem się co z Mattem

-Jestem już tym wszystkim zmęczony, więc niech ci będzie

Aaron poluźnił swój uścisk, a ja mogłam zabrać swoją dłoń. Usiadłam na kanapie. Król usiadł obok mnie i pierwszy raz widziałam w jego oczach bezradność, brak pewności siebie, a przede wszystkim zmęczenie i niechęć. To nie był ten sam wampir, którego poznałam oraz poślubiłam. Coś go dręczy, a ja nie wiem jak mu pomóc.

-Nie skrzywdziłem go. Tylko lekko nastraszyłem i ostrzegłem co może stać się z tobą jeśli nie zaprzestanie swoich działań, którymi może wpakować nas w kłopoty. Bello mam do ciebie prośbę oraz propozycję - mówił spokojnym, opanowanym głosem

-Nie ściągaj nigdy tego naszyjnika ochroni cię, dobrze? -pokiwałam przytakująco

-Pragniesz wolności, zgadza się? - ponownie pokiwałam głową

-Zwrócę ci to co zabrałem. Możesz odejść jeśli tego pragniesz

Król Wampirów zwraca mi wolność, ale dlaczego? Co musiało się wydarzyć, że podjął taką decyzję. Oczywiście chętnie wrócę do rodziny i znów ich przytulę, ale nie chcę opuszczać mojego męża. Wiem, że w głębi duszy nie jest zły i pragnę mu pomóc. Powiedziałam mu kiedyś, że nie musi już być samotny i chcę dotrzymać mojego słowa. 

-Dlaczego zwracasz mi wolność?

-Mam już dość. Od kiedy cię poznałem przysparzasz mi samych kłopotów. Wszyscy w Królestwie pragną twej śmierci, a ja nie wiem czy uda mi się ciebie ochronić. Bestia również czyha na twe życie, a ja znów nie mam pojęcia jak cię przed nią ochronić. Twój brat sprowadza na mnie coraz to nowszych wrogów, a ty niczego mi nie ułatwiasz. Nie mam nawet czasu zająć się swoimi Królestwami - mówił obojętnym głosem ze spuszczoną głową

Mój mąż w tym momencie był zupełnie bezradny. Nie wiedział co ma dalej zrobić, a to u niego niespotykane zachowanie. Nie wiem już czy mną manipuluje czy faktycznie jest już tym zmęczony. 

-A więc pozwól mi pomóc tobie - położyłam dłoń na jego policzku

-Pamiętasz jak kiedyś powiedziałam, że nie musisz już być samotny - pokiwał głową

-Już wtedy wiedziałam, że pragnę być przy tobie i móc ci pomóc

-Przepraszam jestem dla ciebie okropny - spojrzał ze smutkiem w moje oczy

-Wiedział, że nie jesteś idealny, ale to nie znaczy, że nie można cię kochać - pocałowałam go

-Nie możesz zwrócić mi wolności. Obiecałam, że spędzę wieczność u twego boku pamiętasz? - Aaron odwzajemnił mój pocałunek

Nie poślubiłam złego mężczyzny. Po prostu poślubiłam zagubionego mężczyznę, któremu trzeba pomóc wrócić na właściwą ścieżkę, z której zbłądził wiele lat temu. Może jestem naiwna, ale czy miłość nie polega na dawaniu sobie drugiej szansy. Pragnę wierzyć, że przyjdzie kiedyś taki dzień, w którym zamiast bezwzględnego i surowego Króla Wampirów stanie przede mną czuły i wspaniały mężczyzna, którego pokochałam od pierwszego wejrzenia. Mówią, że miłość jest ślepa i coś w tym jest. Nigdy nie pomyślałabym, że pokocham tak wyjątkową osobę z równie osobliwym charakterem. Zawsze byłam upartą i stanowczą dziewczyną. Nie pozwalałam sobie, aby ktoś mną kierował. Byłam egoistką i nie zwracałam za bardzo uwagi na dobro innych ludzi, ale uczucie do mojego męża mnie odmieniło. Nie stawiam już siebie na pierwszym miejscu, ponieważ przede wszystkim chcę pomóc jemu. Kocham go, a więc często odpuszczam, gdyż nie chcę się z nim kłócić, ponieważ zależy mi na nim.

Jeśli tylko trochę się postaramy miłość może naprawdę wiele przezwyciężyć, ale musimy szczęściu trochę pomóc.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top