Rozdział 37 Obietnica
Aaron wrócił wczoraj późnym wieczorem. Nie chciałam by widział, że czymś się martwię, dlatego położyłam się spać, a przynajmniej starałam się udawać, że śpię.
-Dzień dobry kochanie - poczułam jak ktoś złożył pocałunek na mym czole
Otworzyłam jedno oko sprawdzić któż to taki nade mną stoi, gdy dojrzałam mojego męża otworzyłam drugie oko i podniosłam się do pozycji siedzącej ziewając przy tym i przeciągając się.
-Dzień dobry mężu - uśmiechnęłam się delikatnie
-Proszę to dla ciebie - podał mi kielich z czerwoną zawartością
Odebrałam od niego naczynie i napiłam się łyka.
-A teraz powiedz mi czym się martwisz? - mało się nie zakrztusiłam jak usłyszałam jego pytanie
Skąd on może wiedzieć, że ja się czymś martwię jeśli wczoraj jak przyszedł spałam, a teraz dopiero się obudziłam i zamieniłam z nim ledwie dwa zdania. Jasnowidz czy jak bo w myślach raczej mi nie czyta.
-Skąd ten pomysł? - zaśmiałam się nerwowo
-Widzę, a po za tym wczoraj udawałaś, że śpisz jak wróciłem - coraz bardziej on mnie zadziwia
-To głupstwo. Po prostu wspomnienia wróciły - postaram się jakoś wybrnąć z tej sytuacji nie wspominając o liście
-Przypomniała mi się rodzina, ale pamiętam twoje słowa i wiem, że to niemożliwe
-Może kiedyś zmienię zdanie - rzucił obojętnym glosem
-Jak to?! Będę mogła ujrzeć rodzinę?
-Powiedźmy, że tak, ale potem znikniesz. To będzie twój pierwszy i ostatni raz, gdy ich ujrzysz. Zapewnisz, że nic ci nie jest i inne takie brednie, a następnie ładnie wytłumaczysz, że odchodzisz i więcej nie wrócisz. Zgadzasz się?
-Zgadzam - czułam jak do oczu napływają mi łzy szczęścia
Dość surowy warunek postawił mi Król, ale zgadzam się. Chcę ich ujrzeć i uspokoić. Rozstanie nie będzie należało do łatwych, ale mam nadzieję, iż sobie poradzę oraz udam mi się wymyślić całkiem przyzwoitą wymówkę, dlaczego odchodzę i więcej się nie spotkamy.
-Pojedziesz ze mną, prawda? - mężczyzna przytaknął
Byłam tego pewna. Prawdopodobnie chce mnie pilnować. Jeszcze bym uciekła albo powiedziała co nie trzeba i byłby problem.
-A kiedy pojedziemy?
-Na razie mam sporo spraw na głowie. Jak wszystko pozałatwiam i będę mieć trochę wolnego możliwe, że wtedy pojedziemy do twojej rodziny
-Dobrze - odpowiedziałam niechętnie
Miałam nadzieję, że nastąpi to trochę szybciej, a aktualnie nawet nie wiem kiedy ujrzę rodzinę. Chociaż i tak jest progres bo się zgodził. Nawet się nie zdenerwował. Choć jego warunek jest nieco surowy.
Czy on mną przypadkiem nie manipuluje?
PERSPEKTYWA KRÓLA
Belli brakuje rodziny hm...myślałem, że z przemianą pozbędzie się tych ludzkich cech, ale ona jak zawsze musi być tą wyjątkową. Lecz dobrze skoro tak bardzo tęskni niech spotka się z nimi po raz ostatni. Ona nie może żyć dalej swoim dawnym życiem jak by wytłumaczyła bliskim, że się nie starzeje, że jej serce nie bije albo fakt, że ludzkie jedzenie nie gasi jej pragnienia głodu. Wszystko wyszło by na jaw, a wtedy nic dobre by nie wynikło. Zaczęła nowy etap w życiu, więc musi nauczyć się iść ścieżką, którą wybrałam. Nie naciskałem by właśnie wybrała tą drogę. Sama pragnęła spędzić wieczność u mojego boku, więc czas zmierzyć się z rzeczywistością i zaakceptować ją taką jaką jest. Ja nie robię tego wszystkiego by ją sobie podporządkować bo nie mam takiej potrzeby i tak jest we mnie zakochana co nie ukrywajmy, ale momentami wiele mi ułatwia. Pewnie zabrzmiałem jak skończonym dupek, ale w gruncie rzeczy zależy mi w jakiś sposób na tej małej złośnicy. Mimo, że potrafi wyprowadzić mnie z równowagi staram się zapewnić jej bezpieczeństwo, ponieważ wiem na co się skazała w momencie wypowiedzenia ,,tak".
Domyślam się, że rozczarowałem moją żonę nie podając jej dokładnego terminu, w którym wybierzemy się do jej rodziców, ale w chwili obecnej muszę rozwiązać sprawę rzekomej bestii czyhającej na życie Belli. W sumie dziwię się, że to jedyna istota czy osoba, która czai się na moją złośnicę. Oczywiście cieszy mnie ten fakt, ale nie wiedzieć czemu towarzyszy mi niepokojące uczucie, że to tylko cisza przed burzą. Jednakże chciałbym się bardzo mylić w tym momencie. Teoretycznie bezpieczniej było by wywieźć ją z Królestwa, ale w praktyce nie jest to takie proste. Nie mogę opuścić pałacu i pozostawić wszystkich na pastwę tego czegoś. Pałac zostałby bez Króla, a co się z tym wiąże? Służba nie poradziłaby sobie z atakiem albo gorzej bestia mogłaby przemknąć niepostrzeżenie do środka i przeczekać do naszego powrotu. Wolę nie ryzykować i najpierw pozamykać wszystkie sprawy, a jeśli będę miał pewność, że moja żona jest bezpieczna zgodnie z obietnicą odwiedzimy jej rodzinę. W sumie ciekaw jestem jak moja ukochana będzie tłumaczyć się ze swojego zniknięcia i mojej obecności. Nie chcę być nieuprzejmy, ale to może być przednia zabawa. Szczególnie z mojego punktu widzenia. Jednakże liczę na kreatywność mej żony.
Swoją drogą nie cierpię przebywać w świecie ludzi. Za każdym razem jak tam jestem czuję się umęczony. Te wszystkie spojrzenia i próby umówienia ze strony kobiet są co najmniej niegodne mej uwagi, a uczucia jakie tam wyczuwam są uciążliwe. Nie znoszę ich kruchości i bezbronności, a przede wszystkim ich ludzkich uczuć. Dlatego też liczę, że Bella szybko się ich pozbędzie i stanie się prawdziwą wampirzycą. Ale oczywiście chętnie obejrzę to mizerne przedstawienie.
Ciekawe jaką historyjkę wymyślisz żono.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top