Rozdział 33 Aaron...
Otworzyłam oczy, słońce wkradało się przez zasłonięte okna. Budziło się do życia, czyli musiałam wczoraj zasnąć po tym jak Król wysłał mnie do pokoju bym odpoczęła. Przekręciłam się na drugi bok z zamysłem kontynuowania mojego przerwanego snu. Dostrzegłam wtedy Aarona śpiącego obok. Spodziewałam się, że jak się obudzę już go nie będzie, gdyż zawsze wcześnie rano wychodzi i wraca wieczorem. Więc czasami praktycznie nie widzę go całymi dniami. Podparłam ręką głowę i wpatrywałam się na śpiącego Króla Wampirów. Nie wyglądał już tak groźnie. Można rzecz, że w tym momencie był zwykłym człowiekiem, który śpi by się zregenerować. Widok łagodnego Aarona lepiej mi pasuje niż bezwzględnego Króla jakim staje się za dnia, aż ciężko uwierzyć, że to ta sama osoba.
-Długo będziesz się gapić? - rzekł zaspanym głosem
-Jeszcze troszkę - odparłam rozbawiona
-Dlaczego właściwie mi się przyglądasz?
-Zwykle jak się budzę to cię nie ma. Więc to nowość
-Mam rozumieć, że brakuje ci mojej obecności? - podparł głowę rękę i wpatrywał się we mnie z tym swoim zadziornym uśmieszkiem, za którym nie przepadam
-Nie schlebiaj sobie - odwróciłam wzrok
-A więc jednak. Nadrobimy to kochanie - puścił mi oczko, a ja modliłam się nie by spalić tam zaraz buraka
-Co takiego? Nic z tych rzeczy. Ja z tobą nic nie nadrabiam!
Aaron złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę i jak się zapewne można domyślić wylądowałam centralnie na nim. Wlepiaj we mnie te swoje czerwone oczy uśmiechając się przy tym zadziornie. Obiecuję, że kiedyś pozbędę się tego uśmieszku. Tak mnie on denerwuje. Nigdy nie wiem co wtedy powiedzieć oraz nie wiem co on knuje w danym momencie.
-Przyznaj, że brakuje ci męża? - przysięgam zaraz go zabije
-Jesteś nienormalny mężu - ostatnie słowo wyraźnie podkreśliłam
-Ej! Nie ładnie tak do męża mówić
Nim zdążyłam jakkolwiek zaprotestować bądź zareagować nastała szybka zmiana. Teraz to Król był na górze, a ja pod nim leżałam przygwożdżona do łóżka mój jakże mądry mąż złapał mnie za nadgarstki i tym sposobem unieruchomił mi jakiekolwiek ruchy.
-Teraz mi tak łatwo nie uciekniesz, więc jak? - przybliżył się do mnie
-Możesz mnie puścić nim cię uduszę?! - rzuciłam ironicznie
-W takim razie nie mogę. Chyba, że... - nagle się rozmarzył
-Chyba, że przyznasz? - przewróciłam oczami
-Jesteś niemożliwy!
-Jeszcze mnie nie znasz - szepnął mi na ucho
Mam się obawiać po tym co mi szepnął czy jak? Bo wiecie ja już za nim nie nadążam i choćbym bardzo chciała nie jest to możliwe. Ten mężczyzna ma tysiąc myśli na minutę. Dosłownie jak nie więcej. Że mi zawsze podobają się źli mężczyźni. Ale nie ukrywam, że to już w mojej rodzinie chyba normalne.
-Ok...chciałabym cię lepiej poznać - zaczerwieniłam się lekko, ale mógłby tego nie zauważyć
-Moja złośnica - złączył nasze usta w zmysłowym i namiętnym pocałunku
-Że też akurat ty musiałeś mi się spodobać - westchnęłam
Król zszedł ze mnie, a ja nareszcie mogłam się podnieść.
-Głodujesz do wieczora i się nie podzielę teraz moją krwią z tobą - udał obrażonego i poszedł się ubrać
Swoją drogą muszę przyznać, że całkiem niezły ten mój mąż. Aaron od początku wydawał mi się pociągający oraz seksowny zapewne przez swój styl bycia i zachowanie. Ale bez koszuli wygląda jeszcze lepiej. Idealne ciało, namiętne pocałunki, uwodzące spojrzenie i nie dość, że przystojny to wie jak to wykorzystywać. Czemu zawsze mi muszą się podobać ci źli? Lecz wcale nie narzekam, że go poznałam. Odmienił moje życie i tego nie da się ukryć.
-Ej! Nie bądź taki - zrobiłam smutne oczy
- Do wieczora żono - rzucił z uśmiechem na twarzy i opuścił sypialnię
I teraz cały dzień będę myśleć o tym by nie myśleć o pragnieniu. Udany dzień mi zafundował, ale trzeba to przyznać, że przy Aaronie nie mogę się nudzić. Niby go kocham, ale jakoś bardzo ciężko jest mi okazać swoje uczucia przed nim. Może to z powodu naszego szybkiego ślubu, gdyż tak naprawdę nie za dużo o nim wiem. Tyle przebywam w jego pałacu, a teraz skazałam się na wieczność z nim i nigdy nie zapytałam o przeszłość. Nie wiem nawet ile on dokładnie ma lat. Chociaż może lepiej by akurat tego się nie dowiadywała. Jeszcze szoku doznam jak się dowiem i okaże się, iż moim mężem jest jakiś staruszek albo raczej, że zakochałam się w staruszku.
Ubrałam się, uczesałam i postanowiłam udać się do biblioteki. Po wczorajszym zdarzeniu wolę nie zbliżać się na razie do ogrodu.
Wychodząc z pokoju wpadłam na kogoś.
-Penny?
-Król dał mi wolne bym mogła się z tobą spotkać
-Nie poznaję go dzisiaj - szepnęłam sama do siebie
Dziewczyna towarzyszyła mi przez cały czas. Gdy dotarłyśmy do biblioteki udałyśmy się kręconymi schodami do kącika, w którym można pogrążyć się na spokojnie w wybranej przez siebie lekturze.
-Wiesz może coś na temat istot mieszkających w pobliskim lesie? - dziewczyna nie ukrywała zdziwienia. Pewnie sama też bym się zdziwiła jakby ktoś nagle wyskoczył z takim pytanie
-Prócz zwierząt nie ma tam niczego, ale po co ci to wiedzieć?
-Słyszałam wczoraj o istocie ze świecącymi krwistoczerwonymi oczami
-To niemożliwe, przecież to tylko legenda
-Jaka legenda?
-O bestii, która przebudza się raz na kilka, gdy śmiertelniczka poślubi swego pana. Bestia szuka wtedy na niej zemsty - zamarłam, gdy usłyszałam ostatnie słowo
-Lepiej będzie jak udam się już do pokoju. Książkę skończę w sypialni
Penny odprowadziła mnie pod same drzwi. Weszłam do środka, rzuciłam się na łóżku i nie mogłam przestać o tym myśleć. A co jeśli tak legenda jest prawdziwa. Przecież ja byłam śmiertelniczką i wyszłam za wampira. Co prawda Aaron przemienił mnie zanim zostaliśmy ogłoszeni małżeństwem, ale nie do końca jestem pewna czy to tak działa. Muszę porozmawiać o tej legendzie z Królem.
Zbliżał się wieczór, a więc zaraz zjawi się mój mąż. Usłyszałam otwierające się drzwi, a więc odłożyłam książkę na stolik obok łóżka.
-Głodna? - zdjął marynarkę, rozpiął koszulę i usiadł obok mnie na łóżku
-Ciężko znosić to przeklęte uczucie - westchnęłam
-A więc na co czekasz? - posłał mi łobuzerski uśmiech, a następnie przechylił głowę
Dał mi do zrozumienia, że tym razem nie ułatwi mi, a zamiast nadgarstka mam go ugryźć w szyję. Tak się chcę bawić, a więc dobrze pociągnę dalej tą niedorzeczną grę. Usiadłam okrakiem na kolanach, ręce zarzuciłam mu na szyję i uśmiechnęłam zadziornie. Teraz byłam zwrócona twarzą do niego. Wpatrywaliśmy się wzajemnie w nasze oczy, lecz przerwałam. Zbliżyłam swoje usta do jego szyi, ale zanim ugryzłam szepnęłam mu na ucho uwodzicielskim głosem, że podoba mi się jego zmiana. Później doszłam do wniosku, iż nie był to najlepszy pomysł. Wbiłam swoje kły. Nareszcie mogłam zaspokoić swój głód, lecz nie mogłam się do końca na tym skupić, ponieważ mój Król błądził rękami po moim ciele czym wyjątkowo mnie rozpraszał. Jednakże, gdy czułam, że głód całkowicie zniknął przestałam. Pocałowałam miejsce, w którym go ugryzłam i ponownie wpatrywałam się w niego z uśmiechem.
-Nie poznaję dzisiaj swojej żony
-Nie podoba ci się? - zrobiłam smutną minkę
Nim zdążył coś powiedzieć popchnęłam go na łóżko, złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. On zaś odwzajemnił go długim, brutalnym oraz przyprawiającym o przyjemne ciarki pocałunkiem. Oczywiście nim się obejrzałam znów był górą. Wsunął dłonie pod moją bluzkę i błądził po moim ciele. A więc ja postanowiłam pomóc mu pozbyć się koszuli. Powoli rozpinałam jego koszulę, a on dalej mnie całował. Już po chwili znów miałam jego idealne ciało przed oczami.
Nie wiem czy dobrze postępuję, ale nie chce o tym myśleć w tym momencie.
I tutaj się historia urywa...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top