Rozdział 3 Ty i ja?
PERSPEKTYWA AARONA
Coraz częściej wpadam na pewną dziewczynę. Już trzy dni pod rząd ją ostatnio widzę. Zauważyłem z jakim zainteresowaniem mi się przygląda. Ciekawe czy jak by się dowiedziała kim tak naprawdę jestem to czy też by mi się tak przyglądała bo szczerze wątpię. Raczej by uciekła ode mnie jak najdalej i teraz też powinna się trzymać daleko, ale coś mi się wydaje, że ona bardzo pragnie bym się do niej odezwał. Hm...czemu by nie może być zabawnie, lecz to już zależy jak dla kogo. Bo dla mnie na pewno, ale ciekawe jak dla niej.
Jak przypuszczam wraca wraca pewnie z jakiejś szkoły bądź pracy, gdyż praktycznie codziennie o tej samej godzinie idzie tą drogą, a więc co Bello spotkamy się. Ha...trochę się z nią pobawię zanim wykonam ostateczny plan. A zaletą jest to, iż nie wie kim jestem, więc to sprytnie wykorzystam. Akurat tak się składa, że w świecie ludzi będę jeszcze przez trzy dni, aż załatwię wszystko co potrzeba. Ale przez ten czas mogę się zająć moją nową znajomą, a potem zobaczymy. Mówią, że jestem bezwzględnym i egoistycznym. Oczywiście nie zapominając o tym, że zawsze dostaję to czego chcę, więc dlaczego w tym przypadku ma być inaczej.
Załatwiłem na dzisiaj wszystko, a resztę jutro. Dochodzi godzina 18 jestem bardzo ciekaw czy dziś też zauważę tą dziewczynę.
Jak zwykle nie myliłem się. Szła drugą stroną ulicy i chyba mnie dostrzegła bo zatrzymała się na chwilę. Doskonale, a więc czas działać.
Jeszcze o tym nie wiem, ale będziesz moja.
Oczywiście, żeby ktoś przypadkiem nie pomyślał, że byłbym w stanie zakochać się w śmiertelniczce bo nic z tych rzeczy, ale czyż nie fajnie byłoby mieć taką swoją małą zabawkę.
Ruszyłem w jej stronę. Szedłem pewnym siebie i dumnym krokiem. Szła dalej wolnym tempem, ale co jakiś czas odwracała się by spojrzeć dyskretnie w moją stronę, lecz ja i tak wiedziałem, że to robi. Po prostu mistrzyni kamuflażu, ale czego ja oczekuję śmiertelnicy są strasznie głupi i naiwni, a my potrafimy to sprytnie wykorzystać.
-Witaj - szybko znalazłem się przed nią, więc nie mogła dalej iść. Teraz już mi nie ucieknie
-Naprawdę zacznę podejrzewać, że mnie śledzisz Bello - uśmiechnąłem się
-Nie martw się nie śledzę to przypadek - powiedziała cichym głosem
-Ale miły przypadek nie sądzisz - mrugnąłem do niej, a ona się zaczerwieniła
Czyli wychodzi na to, że jestem na idealnie drodze do zdobycia jej. Męczące jest, iż najpierw muszę zdobyć jej zaufanie. Nie lubię się bawić w takie podchody. Dlatego zazwyczaj wysyłam swoich ludzi, żeby załatwiali za mnie wszelkie sprawy, a tym razem muszę zrobić wyjątek. Mam tylko nadzieję, że nie jest jakąś zbyt rozgadana bo zwariuję. Nie wytrzymam tego po prostu.
-Zgadzam się - wyszeptała cicho
-Skoro zgadzasz się ze mną to czy na spotkanie też się zgodzisz? - posłałem jej zadziorny uśmieszek
-Nie wiem
-Nie wiesz czy się obawiasz spotkania ze mną? - spojrzałem na nią pytająco
-Nie obawiam - a powinnaś, ale to lepiej dla mnie
-A więc zgadzasz się?
-Dobrze - pokiwała przytakująco głową
-Lecz jest jedno ale... - zrobiłem krótką pauzę
-Za trzy dni wyjeżdżam z miasta, a więc czy mogę porwać cię jutro wieczorem na małą randkę? - uśmiechnąłem się
-Zgoda - odwzajemniła uśmiech
Dostałem jeszcze od niej numer telefonu, a więc umówiliśmy się, że zadzwonię do niej później i umówimy się na konkretną godzinę, ponieważ najpierw muszę załatwić swoje sprawy, a potem mogę się z nią spotkać. Na pożegnanie pocałowałem ją w rękę co ewidentnie zrobiło na niej wrażenie.
Chyba spodobałem się Belli, ale szczerze mówiąc to tylko ułatwia mi całą sprawę. Myślałem, że będzie trudniej. Nie czekaj wróć nie myślałem tak. Wiedziałem, że i tak mi ulegnie bo wszystkie śmiertelniczki zachowują się tak samo. Wystarczy im powiedzieć kilka komplementów, a zresztą i nie muszę tego robić same do mnie lgną. Potrafię bardzo szybko uzależnić je od siebie. Cóż taki już mój urok, a że serca u mnie brak to nie można się po mnie spodziewać ludzkich odruchów bo ja nawet nie jestem człowiekiem.
Zaciekawiła mnie ta mała, pięknie pachnie, takiej jeszcze nie miałem. Ciekawe jak smakuje.
PERSPEKTYWA BELLI
Wracałam jak co dzień z uczelni do domu kiedy stało się nagle coś niespodziewanego. Aaron tajemniczy mężczyzna, na którego ciągle wpadam podszedł do mnie i zaprosił mnie na randkę. Przecież w to, aż ciężko uwierzyć. Dlaczego tak właściwie do mnie podszedł, przecież wcześniej był taki obojętny i oziębły, a teraz taki uprzejmy dla mnie. Wcześniej nawet jak na mnie patrzył to jego wzrok przepełniony był pogardą i wyższością, a teraz taka diametralna zmiana. Wiecie nie mam pojęcia co mam o tym myśleć, ale czemu by nie zaryzykować i się z nim nie spotkać. Tym bardziej, że za trzy dni wyjeżdża z miasta i zapewne więcej go już nie zobaczę. Chciałam go w końcu poznać, a raczej pragnęłam go poznać.
Zawsze pociągali mnie mężczyźni tajemniczy i niebezpieczni. Aaron właśnie taki jest, ale kiedy podszedł do mnie by zagadać i zaprosić mnie na spotkanie jutro wieczorem przeszły mnie pewne obawy co do spotkania z nim. Ale może to z powodu tego jaki jest. Aarona można nazwać ideałem mężczyzny. Przystojny, elegancki, tajemniczy, dumny oraz pewny siebie co najlepiej widać w sposobie jego rozmów z innymi ludźmi. Wie, że nikt mu nie odmówi i wie również jak to wykorzystać.
Lecz ta jego pewność siebie mnie troszkę onieśmiela jest zbyt pewny siebie przez co też obawiam się spotkania z nim. Boję się czy zainteresuję go sobą czy też nie. Co prawda to i tak tylko jedno spotkanie bo potem wyjeżdża. Ale nigdy nie spotykałam się z takimi mężczyznami, dlatego nie chcę się zbłaźnić przed nim. A swoją drogą ciekawi mnie ile on ma lat, ponieważ wygląda naprawdę dostojnie. Jestem pewna, że jest starszy ode mnie w końcu ja mam tylko 20 lat, a on może z 25 bądź 27. Przynajmniej tak sobie zakładam bo przecież nie będę go wypytywać o jego wiek bo jakoś mi niezręcznie.
Jestem szczęśliwa. Umówił się ze mną. Coś niesamowitego. Marzyłam o tym, mam tylko nadzieję, że spotkamy się jeszcze i będę mogła go lepiej poznać.
Nie mogę się już doczekać naszego spotkania mimo, że to już jutro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top