Rozdział 26 Jeszcze nie koniec?


Czyli tak ma wyglądać koniec naszej znajomości. Ja wrócę do swojego świata, Aaron poślubi Layla i zapomnimy o sobie na wieki. Może teraz jej nie kocha, ale kto wie co wyjdzie za kilka lat bądź kiedy odejdę ze świata. Nie jestem nieśmiertelna jak wampiry. Wtedy zniknę z serca Króla i będzie mógł spokojnie pokochać swoją żonę. Na samą myśl napływają mi łzy do oczu, ale co mogę poradzić nic. Nie jestem w stanie wpłynąć na jego decyzję, ponieważ pragnie mnie chronić. Ale czy taka ochrona jest dla mnie dobra? Nie chce mnie krzywdzić, a jednak to robi. Dobrze, że chociaż pozwolił mi zwrócić do swojego świata. Nie będę musiała patrzeć na tą maskaradę. Jak to wszystko się dzieje, że akurat mi muszą przytrafiać się takie rzeczy. 

Poinformowałam Anthonego o decyzji jaką podjęłam za trzy dni wyjeżdżam i jest to nieodwołalne. Najchętniej wyjechałabym już dziś, ale Anthony musi pozamykać jeszcze kilka spraw w Królestwie nim wsiądzie ze mną do samochodu. Aaron oczywiście nie jest z tego zadowolony, że jego najlepszy przyjaciel stanął po mojej stronie i ułatwia mi opuszczenie pałacu, lecz ja jestem mu za to niezmiernie wdzięczna. Mogę szczerze powiedzieć, że Anthony jest godnym zaufania przyjacielem i od początku nim był. 

Ostatnia rzecz spakowana do walizki. Teraz mogę ją już zamknąć i spokojnie czekać, aż miną trzy dni i wtedy rozstanę się z tym miejscem na zawsze również z Aaronem. Zostanie wyrzucony z mego serca i zapomniany. Tak jakby ten okres w  życiu nigdy mi się nie przydarzył. Wrócę do  normalności w moim świecie, a przynajmniej postaram.

-Myślałaś, że możesz zagarnąć mojego Króla dla siebie. Ty taka nędzna i nic nie warta śmiertelniczka! Nie jesteś godna nawet przebywać w jego towarzystwie, a co dopiero mierzyć się ze mną. Jesteś nikim! Proszę bardzo możesz się jedynie rozpłakać bo tylko to potrafią śmiertelnicy - do pokoju wpadła wściekła Layla

-Masz rację może jestem słaba, krucha i naiwna, ale jego serce już należy do mnie - uśmiechnęłam się zadziornie

-Odszczekaj to albo pożałujesz! - zbliżyła się do mnie

-Nie możesz mi nic zrobić, a wiesz czemu? - powiedziałam dumnie na co wampirzyca zdziwiła się

-Bo jeśli mnie skrzywdzisz Król nigdy ci nie wybaczy - dodałam po chwili

-Ty mała, wstrętna żmijo - na jej twarzy malowała się złość

-Nie przegrałam z tobą to ty przegrałaś ze mną 

-Kiedyś umrzesz, a wtedy serce Króla będzie tylko moje! - krzyknęła niezadowolona i szybkim tempem opuściła mój pokój

Chyba wyprowadziłam ją lekko z równowagi, ale ani trochę nie żałuje to było najlepsze co mogło przydarzyć mi się w dzisiejszym dniu. Miałam przez te trzy dni nie wychodzić z pokoju i przeczekać  do wyjazdu, ale dlaczego by nie umilić księżniczkę jej wampirzego życia przez ten czas. Przecież i tak nie może mnie tknąć bo Aaron na to nie pozwoli. Od razu na samą myśl poprawił mi się humor. Nawet zagościł na mej twarzy uśmiech.

Aktualnie  jest pora obiadowa, a ja zwykle jadam posiłki w pokoju, gdyż nie chcę widzicie się wtedy z Królem, ale dzisiaj zrobię wyjątek i zejdę do jadalni. 

-Witaj Królu - z uśmiechem weszłam do pomieszczenia

-Bello co się stało, że postanowiłaś jednak zjeść w jadalni?

-Skoro mam opuścić niedługo pałac to chcę opuścić go w dobrych relacjach z nimi łącznie z tobą - uśmiechnęłam się delikatnie

-Cieszy mnie twoja decyzja

-W końcu podjęłaś dobrą decyzję. Taki ktoś  jak ty nie powinien przebywać w pałacu Króla Wampirów - odezwała się oschłym tonem Layla

-Bo nie jestem tego godna prawda? 

-Nareszcie coś dociera do tej pustej główki

-Aaron to skoro jestem nie godna to czemu mnie sprowadziłeś tutaj i to jeszcze tak dawno temu? I skoro jestem nie godna by z tobą przebywać czemu mnie całowałeś? Czemu zabrałeś na bal? - mówiłam spokojnym i opanowanym głosem

-Co ty zrobiłeś?! - narzeczona Króla coraz bardziej się denerwowała, Król nie wiedział co powiedzieć, a ja miałam niezły ubaw

-Zapomniałabym o najważniejszym, dlaczego tak bardzo się o mnie troszczysz?

-Dlaczego pozwalasz jej na takie zuchwalstwo?

Służba podała nam posiłki.

-Twoja śmiertelniczka mnie dzisiaj obraziła? Chyba nie pozwolisz jej na to. Prawda kochany? - musnęła go dłonią po policzku

-Nie słyszałem, aby to zrobiła - odpowiedział obojętnym tonem na co Layla oburzona opuściła jadalnie

-Bello domyślam się, że jej nie lubisz, ale musisz tak jej dogryzać?

-Sama to zapoczątkowała. Mogła nie przychodzić do mnie rano i mówić... - przerwałam  nagle swoją wypowiedź

-Co powiedziała?

-Nie pamiętam już - uśmiechnęłam się sztucznie

Przecież Aaron nie może dowiedzieć się o naszej porannej rozmowie, gdyż padły tam zdania, których nie chciałabym, aby usłyszał.

-Co takiego ci powiedziała? Odpowiedź! - Król coraz bardziej nalegał, a więc zgodziłam się, ale przecież nie powiem mu zupełnie wszystkiego

-Stwierdziła, że nie jestem godna przebywać w pałacu

-Widzę, że nie to ci powiedziała. Czyżby powiedziała, że zapomnę o tobie? - pokiwałam głową przytakująco

-A dokładniej kiedy umrę za parę lat 

-Nigdy o tobie nie zapomnę, a  teraz przepraszam muszę sobie z kimś porozmawiać - poirytowany zachowaniem swojej przyszłej żony opuścił jadanie

Zapewne poszedł zwrócić jej uwagę. Szkoda, że nie mogę zobaczyć jej miny jak usłyszy co ma jej do powiedzenia. Hm...czyli czyżbym jednak to ja była górą?

Zadowolona z przebiegu zdarzeń postanowiłam w spokoju dokończyć swój posiłek

PERSPEKTYWA KRÓLA

Jak ona mogła powiedzieć coś takiego Belli. Fakt, że mam się z nią ożenić nie pozwala jej, aby tak się do niej zwracać. Wściekły wszedłem do niej pokoju, gdzie zastałem dalej obrażoną o moje wcześniejsze słowa Laylę. 

-Nie masz żadnego prawa tak się do niej odzywać

-Będziesz bronił tej śmiertelniczki! Przecież to tylko bezwartościowy człowiek! 

-Ale ma duszę coś czego brakuje tobie

-Jak śmiesz się tak do mnie odzywać. Beze mnie jesteś nikim, gdyby nie ja już dawno straciłbyś Królestwo i swoją żenującą zabaweczkę! - podeszła bliżej i wykrzyczała mi w prosto w twarz

-Przypominam ci, że to ja jestem Królem Wampirów. Najpotężniejszym ze wszystkim. Nikt nie jest w stanie mnie pokonać, a ty masz odzywać się do mnie z szacunkiem bo to ty jesteś nikim, a dzięki mnie zyskasz tytuł, którego będzie ci zazdrościć nie jedna. Natomiast twoja rodzina odzyska odrobinę chwały, której ty ich pozbawiłaś!

-Nie masz prawa tak do mnie mówić - uderzyła mnie

Mam nadzieję, że jest świadoma swego czynu bo tego jej nie podaruję tak łatwo. Może, gdyby to była Bella nie przejąłbym się tym ani trochę. Ale kobieta, która sama pozbawiła swoją rodzinę swojej dawnej świetności nie będzie się tak do mnie odnosić.

-Lepiej nie próbuj tego następnym razem! - przygwoździłem ją do ściany

-Puść mnie! To boli! - próbowała się szarpać, ale jest dużo słabsza ode mnie

-Teraz posłuchasz uważnie

-Odważ się jeszcze raz na taką niesubordynację bądź bezczelność względem Belli, a zwiedzisz sobie pałacowe lochy, a tam nie spotka cię nic przyjemnego i ja o to zadbam. Rozumiemy się? - pokiwała przytakująco 

-Świetnie - puściłem ją i opuściłem pokój

Wychodząc z pokoju zauważyłem jak powoli osuwa się po ścianie na podłogę i skrywa twarz w dłonie. Zapewne płakała, a więc ją złamałem. Mam nadzieję, że od teraz przestanie naprzykrzać się Belli oraz zacznie słuchać co się do niej mówi. Layla nie zostanie moją żoną, dlatego, że łączy nas jakieś uczucie, a po prostu z przy przymusu, więc niech nie myśli, że będę jej zawdzięczać cokolwiek.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top