Rozdział 95 Wielki powrót


Ciężkie będzie dla mnie ujrzeć ponownie te same osoby i jak gdyby nic wrócić do swojego poprzedniego życia, ale muszę stawić temu czoła. Nie zamierzam przez wieczność uciekać przed moimi uczuciami. Aaron wybaczył mi moje zachowanie, a więc teraz czuję się pewniej.

-Dojeżdżamy - ujrzałam wyłaniający się zamek zza drzew

-Zapomniałam jak tu pięknie było - rozejrzałam się po ogrodach, nad którymi ciężko pracowano

Podjechaliśmy pod główne wejście. Król wysiadł z samochodu, a ja lekko się stresowałam ponownym spotkaniem. Źle postąpiłam, ale już tego nie uczynię. Zostawiłam Penny bez żadnego słowa, a to moja przyjaciółka. Prawda jest taka, że ten pałac to mój dom, a przed domem i bliskimi nie można chować głowy w piasek. Gdzieś w głębi serca cieszę się, że wróciłam. Aaron otworzył mi drzwi oraz podał rękę, aby łatwiej było mi wysiąść. Kierowaliśmy się do wejścia, przed którym czekał już na nas komitet powitalny. 

-Królu wróciłeś. Jak się cieszę - Mercy podbiegła i ukłoniła się z lekko podejrzanym uśmieszkiem

-Jak mogłaś wyjechać - podeszła do mnie smutna Penny

-Myśleliśmy, że już nigdy nie wrócicie. Ten pałac był bardzo pusty bez waszej dwójki i waszych ciągłych sprzeczek. Zajęłam się wszystkim pod twoją nieobecność Króla. Nawet nie zauważyli, że nie było cię pół roku. Zaś ty Bella my sobie z tobą porozmawiamy o znikaniu bez słowa - Mercy zaśmiała się pod nosem oraz puściła mi oczko

-Już nigdy nie wyjadę bez słowa, a pałacu nie zamierzam opuszczać - spojrzałam na męża z  uśmiechem

-Jaka ulga! - zawołały chórem

Naprawdę się o mnie martwili to miłe z ich strony. Nie mogłabym opuścić miejsca, w którym tak wiele się wydarzyło. W gruncie rzeczy przeżyłam tutaj najwięcej szczęśliwych chwil u boku mojego Króla. Spędzimy razem wieczność.

-Idź się przebrać, a potem dołączcie do nas na sali balowej, dobrze? 

 -Dobrze - odrzekł Aaron

Udaliśmy się zatem do naszej sypialni, gdzie na łóżku leżały już dla nas przygotowane stroje. Ciekawe co oni knują, ale już niedługo się tego dowiemy. Na Króla czekał czarny garnitur, biała koszula oraz czarny krawat. Dla mnie wybrano długą, czarną suknię balową ze złotymi zdobieniami.

-Cieszę się, że  wróciliśmy

-Ja również się cieszę - objął mnie w talli i przyciągnął do siebie

-Zapominamy o przeszłości i budujemy nową, szczęśliwą wieczność 

-Zgadza się - złączyłam nasze usta w pocałunku

Mogliśmy tak postąpić od samego początku, ale cóż ponoć każdy ma prawo do błędu. Najważniejsze by ponownie go nie popełnić. Zrozumiałam przez ten czas jak ważne jest zaufanie i wsparcie drugiej osoby. Daję nam to więcej energii do walki, a przede wszystkim pokazuje jak bardzo drugiej osobie na nas zależy. Dlatego będę walczyć. Nie tylko dla mnie, ale też dla Aarona.

Złapałam Króla pod rękę i skierowaliśmy się do sali balowej. Kiedy przekroczyliśmy próg sali czekali na nas wszyscy nasi bliscy oraz pracownicy pałacu. Mercy z Penny wpadły na pomysł urządzenia dla nas przyjęcia powitalnego. Nie mam pojęcia jak szybko to zrobili i skąd wiedzieli, że dziś wrócimy, ale to urocze. Naprawdę szanują swojego Króla i znaczy dla nich coś więcej niż tylko władca wampirzych ziem, którego muszą słuchać. Mnie również zaakceptowali do swojej społeczności, a to mimo wszystko bardzo dużo dla mnie znaczy.

-Alais przepowiedziała nam, że w niedługim czasie Król powróci, dlatego mieliśmy to zaplanowane już od dawna i czekaliśmy - podeszła do nas Mercy

-Nie mogłam uwierzyć, że mój ulubiony Król zniknął - czarownica zbliżyła się do Aarona

-Bez ciebie i Króla było tutaj za spokojnie - Penny przytuliła mnie

Cieszyli się z naszego powrotu. Szczerze się cieszyli. Mogę z czystym sercem przyznać, że nigdy nie spotkałam tak wspaniałych osób jakie poznałam po przyjeździe do pałacu. Nie żałuję niczego. Nie żałuję, że zakocham się w Aaronie i nie żałuję, że zgodziłam się spędzić z nim wieczność.

Nasz mały prywatny bal rozpoczął się. Wszyscy obecni na sali wyglądali niesamowicie. Tańczyłam z Królem, śmiałam się z przyjaciółmi. Bawiłam się świetnie. Nie żałuję, że zgodziłam się wrócić.

Zrobiliśmy sobie z Królem krótką przerwę od tańca i w tym momencie wydarzyło się coś niesamowitego. Z tłumu wyłoniła się moja siostra. Na widok Annabell wszyscy zamarli.

-Annabell? - zawołałam ze zdziwienia

-Cieszę się, że mogę was znów ujrzeć szczęśliwych - posłała mi ciepły uśmiech

-Nie żałuj umarłych żałuj żywych. Oni bardziej zasługują na twoje współczucie i łzy. Dlatego nie płacz za mną, gdyż nie mogę na to patrzeć. Twoje cierpienie jest dla mnie bólem, ale wiem, że Aaron wyleczy te rany

-Bracie stałeś się naprawdę wspaniałą  osobę. Mrok zamieszkujący twoje serce już dawno je opuścił za sprawą Belli

-Ani razu nie pożałowałam mojej decyzji i gdyby trzeba było postąpiłabym tak jeszcze raz. Nareszcie mogłam ochronić moją rodzinę

-Jak udało ci się tutaj dostać? - spytałam szczęśliwa

-Pamiętacie dziewczynę z pałacu. Nazywa się Aurelie i jest czarownicą. Za pomocą jej czarów mogłam się tutaj dostać. Jednakże tylko postacią astralną. Szkoda, że nie mogę was przytulić, ale widząc wasze szczęście to mi wystarcza

-Od teraz regularnie będę was odwiedzać i sprawdzać co u mojego siostrzeńca - mrugnęła do mnie 

-Pamiętajcie, że czuwam nad wami - uśmiechnęła się, a następnie rozpłynęła w powietrzu

-Siostrzeńca?! - spojrzeliśmy po sobie z Aaronem i zawołaliśmy z niedowierzaniem

Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek ujrzę moją siostrę, ale bardzo się cieszę z tego powodu. Zastanawia mnie tylko o jakim siostrzeńcu ona mówiła. Przecież to niemożliwe.

,,To nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca, to dopiero koniec początku"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top