Rozdział 74 Na terytorium wroga
Zgodnie ze wcześniejszymi uzgodnieniami pojechaliśmy złożyć wilkom małą wizytę. Król początkowo był sceptycznie nastawiony do hybryd, a może i nadal jest, ale mimo wszystko idzie je uratować. Ciekawe czym to jest motywowane. Co prawda hybrydy są silnymi sprzymierzeńcami. Czyżby o to chodzi. Cóż jak już ich uratujemy to wszystko się okaże czym motywowana była akcja ratunkowa.
-Rozumiem, że ja się chowam, a wy idziecie
-Zgadłaś - puścił mi oczko
-W takim razie będę monitorować z góry
-Miało nie być skrzydeł - zaprotestowała Andrea
-Spokojnie. Planowałam bez skrzydeł dostać się na budynek - posłałam im szeroki uśmiech i skoczyłam na dach
Widziałam na wyszedł do nich jakiś mężczyzna. Miał krótkie brązowe włosy, broda, dobrze zbudowany w średnim wieku. Za nim stało kilku młodzieńców, a więc domyśliłam się, że to musi być alfa.
-A jednak wróciłeś po swoje eksperymenty - przemówił przywódca
-Dalej się upierasz przy swojej wersji? - odpowiedział mu z sarkazmem Król
-Jeśli nie ty to czemu po nie wróciłeś?
-Bo wszędzie lepiej niż u kundli - wyprostował się dumnie
-Sugerujesz, że krwiopijcy lepsi. Z tego co wiem to was nazywają potworami
-Polemizowałbym nad tym. Ale wróćmy do meritum, gdzie dziewczyny?
-Czekają grzecznie w piwnicy - zaprosił ich do środka, a ja dalej bacznie obserwowałam rozwijającą się sytuację
-Moglibyśmy wam je oddać, ale uważamy, że takie eksperymenty lepiej zabić - dwójka mężczyzn zaatakowała nagle Andrea'e i Tanje
Zaczęli ciągnąć dziewczyny w stronę piwny, ale te dzielnie walczyli. Szczerze mówiąc muszę trochę współczuć im. Nie wiedziałam, że Tanja ma tyle siły, aby cisnąć jednym z nich przez pół pokoju.
-Dzięki Aaron, że nam je przyprowadziłeś. Widzisz chciałbyś, ale nie możesz nie zaatakować. Jesteś na przegranej pozycji - uśmiechnął się podstępnie
Chyba przyszedł czas na moje wsparcie. Zeskoczyłam z dachu i weszłam sobie jak gdyby nigdy nic głównym wejściem. Wszystkie spojrzenie skierowały się od razu na mnie. Kilku młodych kundelków nawet na mnie zawarczało. Zabawna sytuacja.
-Zamierzam wam przeszkodzić - uśmiechnęłam się do obecnych
-Ty jedna na nas wszystkich. Interesujące - w tym momencie wilki rzuciły się na mnie
Wystarczyło, że kilka razy machnęłam ręką, a kundle latały po całym pokoju. Myślałam, że znudzi mi się po trzecim razie, ale nie.
-Co to za moce? I co z jej oczami? - zawołam przerażony chłopak podnosząc się z podłogi
-Mogę was pokonać bez ruszania się z miejsca, więc może sobie odpuścicie? - odezwałam się z ironią w głosie
Ruszyłam stronę drzwi, które wydawały się najbardziej trafnymi. Kopnęłam w niej, a one otworzyły się przede mną otworem. Kiedy zeszłam po schodach w dół zobaczyłam przestraszone dziewczyny.
-Pamiętacie mnie? To ja z siostrą was uratowałam i teraz robimy to samo, więc pośpieszcie się - widziałam ulgę w ich oczach
Zebrały się szybko i opuściliśmy to obskurne pomieszczenie. Na górze załapałam się jeszcze na skrawek rozmowy Króla z Alfą, który to za wszelką cenę chciał się dowiedzieć czym jestem. Musiałam się wtrącić bo co to za nazywanie mnie rzeczą. Mimo wszystko jestem istotą żyjącą, mimo że moje serce tak naprawdę nie biję. Hm...cóż za paradoks.
-Wiesz, że ja to słyszę - burknęłam niezadowolona
-Kim jesteś? Czym ty się stałaś? - widziałam strach w oczach przywódcy nie wiedzieć czemu, ale bawi mnie ta sytuacja
-Kimś silniejszą od ciebie, więc spróbuj nie wchodzić nam w drogę - skierowaliśmy się w stronę wyjścia
-Teraz będziesz się żoną wyręczał
-Jeśli chcesz mnie sprowokować to ci się nie uda, ale uważaj bo moja żoną i przyszła Królowa nie ma takiej cierpliwości
-Królowa?! Nie możesz tego zrobić
-A dlaczego? Jestem Królem, ona jest moją żoną, a więc to naturalne, że zasiądzie na tronie - spojrzał z pogardą na swojego rozmówcę
-Jeśli to uczynisz nasz pakt zostanie zerwany - zagroził
-Zatem niech tak się stanie, ale pamiętaj kto pierwszy polegnie w waszej walce
Alfa spojrzał na mnie, a następnie na hybrydy, które stały za Królem i mina mu zrzedła. Doskonale wiedział, że przeciwko nam on i jego wataha nie da nam rady. Aaron również zdawał sobie z tego sprawę, dlatego był taki pewny siebie. Nie da się ukryć, ale mój mąż otacza się coraz silniejszymi. Buduje imperium, którego nie da rady nikt złamać. Jeśli mu się to uda światem będzie rządził on. Już jest potężny, a co dopiero będzie kiedy zdobędzie zaufanie hybryd. Dwie na swoją stronę już przeciągnął. Król jest sprytny i wie co zrobić by zostać przy władzy oraz wzmocnić ją jeszcze bardziej. A dziewczyny będą mu wdzięczne za ratunek, chcąc mu się odwdzięczyć zostaną jego sprzymierzeńcami.
Cwane.
W drodze do samochodu.
-Aaron Królestwo moich rodziców dalej czeka na swego władcę, czyż tak?
-Tak, nigdy nie zwątpili, że ich władca powróci
-Połączmy nasze Królestwa. Co ty na to? - uśmiechnęłam się zadziornie
-Myślę, że to doskonały pomysł kochanie - pocałował mnie
Aaron, Mercy, Tanja oraz dwie uratowane dziewczyny pojechali do zamku samochodem. Ja z Andreą i resztą hybryd wracaliśmy lasem, ponieważ doszliśmy do wniosku, iż my najlepiej je ochronimy. Szczególnie z moimi mocami to już nic na nie straszne. Nawet bestia, która czyha ponoć na moje życie. Ale skoro przywrócił mnie do życia i dał moce to na razie nie planuje zabić, a więc choć na chwilę jedno niebezpieczeństwo odeszło.
Czy właśnie tworzy się imperium? Najpotężniejsze, którego nikt nigdy nie da rady zdobyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top