Rozdział 71 Kim jestem?
PERSPEKTYWA ANNABELL
Czekaliśmy z niecierpliwością, aż Bella się obudzi, ale nic takiego się nie działo. Widziałam smutek i rozpacz w jego oczach. Aaron nareszcie dopuścił do siebie uczucia. Choć widziałam jak bardzo stara się je ukryć.
-Królu przemieniamy? - Andrea przerwała panującą ciszę
-Nie - odrzekł z żalem
-Ale możemy ją jeszcze uratować - dodała Tanja
-Ona by tego nie chciała, a nie mamy gwarancji, że się uda
-Daj nam spróbować, uratujemy ją
-Aaron pozwól, nie mamy nic do stracenia - podeszłam do brata i spojrzałam porozumiewawczo
-Zgoda - kiwnął niechętnie
Dziewczyny podeszły do łóżka. Andrea uklęknęła po lewej stronie, a Tanja po prawej stronie łóżka. Złapały Bellę za ręce i w tej samej chwili ich oczy rozbłysnęły złotem, a one ugryzły ją w nadgarstki wpuszczając przy tym swoją krew wraz z jadem do jej krwiobiegu. Ugryzienie, które sprawiła jej jedna z dziewczyn pozostawiło ślad na jej ramieniu, ale o dziwo zaczęło się goić. A więc dziewczyny nie przerywały póki całkowicie nie zniknie.
Ugryzienie zabija wampira, ale wpuszczenie jadu w jego żyły może stworzyć z niego hybrydę, dlatego liczymy, że może choć to podziała na moją siostrę. Nie możemy pozwolić jej odejść.
Rana zagoiła się, wtedy Andrea z Tanją odsunęły się od łóżka Królowej. Odczekaliśmy kolejne minuty, ale również nic. Żadnego znaku życia.
-Bella nie żyje. Nie możemy już nic zrobić - głos zabrała Mercy
-Chodźmy. Zostawmy ją - Król kazał wszystkim opuścić pomieszczenie, a więc zrobiliśmy jak kazał
Po 5 minutach dołączył do nas w jego gabinecie. Przez dobre 20 minut siedzieliśmy w ciszy spoglądając tylko jeden na drugiego. Nikt nie był w stanie uwierzyć, że to prawda.
-I co teraz zrobimy? Czy to naprawdę koniec - szeptałam sama do siebie
-Jedyne co możemy teraz zrobić to pożegnać się z Bellą i przejść do ceremonii pogrzebowej
Już mieliśmy się rozchodzić by udać się do mojej siostry i pożegnać ją po raz ostatni, gdy nagle usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk. Momentalnie wybiegliśmy wszyscy z gabinetu. Krzyk się powtórzył, a my mieliśmy już pewność skąd on dochodzi. A dokładniej mówiąc z sypialni, w której leży Bella. Czy to możliwe, że przemiana zadziałała i ona naprawdę żyję. Pobiegliśmy szybko na miejsce, ale gdy byliśmy już w środku nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom w to co zobaczyliśmy. Nad Bellą pochylała się czarna zgarbiona postać wymawiająca niezrozumiałe dla nas słowa. Natomiast naszyjnik, który dostała od Króla, aż wariował. Świecił bardzo jasnym światłem. Ten ktoś spojrzał naszym kierunku, ale nim się rozpłynął zdążyliśmy zauważać błysk czerwonych ślepi. Sekundę po tym jak postać dosłownie wyparowała, naszyjnik zgasł, a moja siostra zerwała się na równe nogi. Była jak w transie. Zresztą mi również jak kto ujrzeliśmy mieliśmy problem ruszyć się z miejsca. Po chwili Bella zachwiała się i już miała upaść, lecz mój brat zdążył ją złapać.
PERSPEKTYWA BELLI
Widziałam go we śnie. On pchnął we mnie z powrotem życie. Byłam już na skraju przepaści wystarczył jeden krok bym na zawsze odeszła. Ale wtedy dostrzegłam wyłaniającą się z mroku dłoń. Pomogła mi, złapała mnie. Nie pozwoliła mi spaść.
Otworzyłam oczy.
Podniosłam się , otrzepała i spojrzałam na pozostałych pytająco.
-Co wam się stało, że tak stoicie?
-Nie możemy wyjść z szoku - odezwała się Ann
-Twoje oczy...są jakieś bardziej intensywne, a w dodatku, dlaczego święcą? - wydukała Andrea
-I co ty trzymasz w ręku? - dodała blondynka stojąca obok naszej hybrydy
-W ręku? - pomyślałam w myślach, ale spojrzałam z ciekawości co skrywa moja lewa dłoń
Trzymałam zaciśnięty naszyjnik taki sam jak mam na szyi co to mogło znaczyć nie mam pojęcia. Podeszłam również szybko do lustra.
-Jak ona to zrobiła? Stała przy oknie, a teraz już jest w łazience?! - zawołała przerażona Annabell
-Teleportowała się? - Mercy niedowierzała
-Teleportowała - potwierdził Król
Sama nie wiem jak to zrobiłam. Po prostu pomyślałam, że muszę szybko do lustra. Moje oczy rzeczywiście lekko się świeciły. Wróciłam do obecnych w pokoju, którzy aktualnie mieli mętlik w głowie.
-Ona nie jest hybrydą, ale zwykłym wampirem również nie, a więc czym? - wtrąciła się Andrea
-Jej organizm odrzucił nasz jad? Przecież to niemożliwe - protestowała Tanja
-Tak samo jak niemożliwe jest, aby jej oczy się świeciły, a jednak - dodał Aaron
-Kochanie, a jak się czujesz?
-Wyśmienicie jak nowo narodzona
-Nie, nie postradałam zmysłów siostro
-Co ty powiedziałaś? - zawołali chórem
-Odpowiedziałam Annabell - wzruszyłam ramionami
-Ale ona nic nie mówiła - poprawił mnie mój mąż
-Jak to?
-Nie mówiłam, ale pomyślałam - odpowiedziała lekko przerażona
-Teleportuje się, czyta w myślach co jeszcze?
Przed moimi oczami ukazał się nagle obraz lasu. Panowała z nim zimna, głęboka noc, a na wzgórzu między drzewami stała czarna postać z czerwonymi ślepiami jak w moim śnie. Szeptała do mnie, że jeszcze się spotkamy.
-Bello?! - czułam jak ktoś szarpie mnie za ramiona, ale nie mogłam przerwać wizji choćbym chciała
Po chwili sama mnie opuściła.
-Co to było? - spytał zmartwiony Król
-Miałam wizję. Widziałam tego, który wyciągnął mnie z tego mroku
-Bello pokaż naszyjnik - wyciągnął w moim kierunku dłoń
Zupełnie zapomniałam, że nadal trzymałam go w dłoni. Podałam go mężowi, a on go odwrócił. To co tam przeczytał najwyraźniej go zaniepokoiło, ponieważ nic nie mówił tylko się w niego wpatrywał.
-,,Każdy ma swój czas'' Laxus - przeczytał na głos grawerunek z tyłu przywieszki
Pamiętacie legendę o Laxusie?
A więc czy ten grawerunek to przypadek czy może ma ukryte znaczenie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top