Rozdział 61 Zmiany


Następnego dnia obudziłam się koło południa. Na stoliku koło łóżko zauważyłam kielich z czerwoną cieczą, który stał na małej kartce. Wzięłam naczynie do ręki i biorąc kilka łyków przeczytałam mały liścik dołączony do mojego tak zwanego śniadania.

,,Smacznego. Jak się obudzisz przyjdź do gabinetu"

Aaron.

Ciekawe czy może chcieć mi przekazać Król. Gdy skończyłam śniadanie, wstałam z łóżka, naszykowałam się i ruszyłam w drogę do gabinetu. Kiedy byłam już pod drzwiami zapukałam i czekałam na pozwolenie wejścia, które swoją drogą nastąpiło bardzo szybko. Weszłam do środka, ale prócz mojego męża  w pomieszczeniu przebywała Andrea oraz jakaś młoda kobieta o czarnych włosach.

-Dlaczego mnie wezwałeś? - spojrzałam pytająco na Króla

-Trochę się pozmieniało i chciałem byś dowiedziała się co dokładnie - kiwnęłam przytakująco

-Ta kobieta jest czarownicą, nazywa się Alais, zgodziła się przeprowadzić rytuał - podszedł do dziewczyny, a ta kiwnęła do mnie na przywitanie

-Andrea jest hybrydą co stanowi z niej silnego przeciwnika. Od dziś będzie naszym sprzymierzeńcem. Mając ją uda nam się pokonać Blake'a, ale będziemy potrzebować jeszcze jednej osoby

-Kogo? - zapytałam lekko zdziwiona

-Annabell 

-Nie obudzimy jej, po za tym skąd pewność, że stanęła by przeciwko niemu przecież był jej ukochanym

-Annabell kochała innego mężczyznę, a nie tego, którym stał się teraz, dlatego jestem pewien, że pomoże

-Ok, a jak chcesz ją obudzić? Bo nie poświęcimy Andrea'i skoro jest po naszej stronie

-Wybacz Andrea - spojrzałam na dziewczynę przepraszająco

-Jestem tu dość krótko, ale zdążyłam zauważyć, że coś w wami nie tak - w odpowiedzi posłała mi szeroki uśmiech

-Jest inny sposób - do rozmowy strąciła się Alais

-Nie musimy wcale jej zabijać. Można zatrzymać na kilka minut akcję jej serca. W ten sposób oszukamy rytuał, a dzięki temu jak to się mówi w waszym świecie wilk syty i owca cała - klasnęła w dłonie

-Genialne w swojej prostocie, ale pewna jesteś, że to się uda i Annabell nie odczuję żadnych skutków? 

-Pytasz czy nie obudzi się lekko stuknięta? - Alais zaśmiała się głośno

-Mniej więcej - kiwnęłam do niej porozumiewawczo

-Zawsze jest taka mała szansa, ale raczej nie powinno się to wydarzyć - ale mnie uspokoiła

-Potrzebuję jeszcze się przygotować i za dwa dni możemy zbudzić ją ze jej 266 letnie snu

Nie myślałam, że tak szybko uda nam się zbudzić moją siostrę. W dodatku zyskaliśmy silnego sprzymierzeńca, którego jednak nie muszę zabić. Czyli udało nam się za jednym podejściem zdobyć, aż dwie rzeczy.

-A kiedy Annabell zbudzi się zniszczymy imperium Blake'a, które tak ochoczo buduje - podsumował Król

-Blake, dlatego chciał mnie odzyskać bo jestem jedynym udanym eksperymentem. Zaakceptowałam wilczą naturę jaką mi wszczepił. Stałam się hybrydą. Można rzecz, że jestem pierwszym wampirem, który opanował wilczą naturę, a co za tym idzie? Jestem zagrożeniem, mogę go osłabić, a Król go zabije - wtrąciła swoją uwagę Andrea

-Niech zgadnę, a wasz plan mojego udziału w nim nie wlicza? 

-Wolałbym żebyś została w pałacu - podeszłam do Aarona

-Możesz mnie o to prosić, ale ja również mogę prosić cię o zemstę. Nie chcę byś musiał mnie bronić - położyłam rękę na jego ramieniu

-Jesteś pewna? - pokiwałam głową

-Zatem od jutra zaczynamy twój trening - wziął moją dłoń i złożył na niej pocałunek

Pozostali opuścili gabinet. Zostałam sama z Aaronem. Widzę jak bardzo się stara i angażuję w tą sprawę. Oczywiście jest to wszystko spowodowane chęcią zemsty. Ale pragnę pomóc. Dość mam mojej bezsilności. Byłam słaba jako człowiek i teraz jako wampir również jestem słaba, a nie powinno tak być. W dodatku czuję się bezużyteczna. Nie chcę przez całą moją wieczność polegać na Aaronie. Owszem jest on moim mężem, ale nie mogę zostać kotwicą, która ściągnie go na dno i pozwoli mu utonąć. Czas stać się silniejszą. Za dużo zła się wydarzyło, dlatego trzeba to powstrzymać, aby więcej już się nie rozprzestrzeniało.

-Tylko bez narzekania, że trening za ciężki - z zamyślenia wyrwał mnie głos Króla

-Będę pilnym uczniem - zawołałam z uśmiechem

-Doskonale bo twoim przeciwnikiem będę ja - zaśmiał się obejmując mnie w talii

-I że może ja mam cię pokonać? 

-Coś taka zdziwiona. Nie zamierzam ci tego ułatwiać - uśmiechnął się zadziornie

-W takim razie będę pilnie trenować, aby cię pokonać mój mężu - złączyłam nasze usta  pocałunku

-Pamiętasz jak powiedziałaś mi, że nie muszę już być samotny - kiwnęłam na tak

-Dałaś mi nadzieję, która bardzo mocna zmieniła mój sposób myślenia. Kochanie wiem, że czasami zachowuje się względem ciebie jak... - przerwałam jego wypowiedź

-Skończony dupek - dodałam zwycięsko

-Tak, masz rację. Ale nie pragnę cię skrzywdzić. Nie chcę byś cierpiała. Boję się po prostu, że pewnego dnia nie dam rady cię ochronić i stracę moją wspaniałą żonę - przejechał dłonią po moim policzku

-Dlatego nauczysz mnie walczyć 

-Nauczę oraz obiecuję, że nie dam ci już podstawy byś przeze mnie uroniła choć jedną łzę - złożył delikatny pocałunek na mych ustach

-Zapomniałbym jutro pobudka o świcie i pamiętaj jestem wymagającym nauczycielem - puścił mi oczko

-O świcie?! Tyran nie nauczyciel - spuściłam głowę niezadowolona

-Masz całą wieczność na odespanie tego - westchnął

-Ale to dalej świt! - zawołam zrezygnowanie po czym wybuchnęłam śmiechem

Król bardzo się stara by poprawić mój humor, ale szczerze mówiąc humor wrócił mi już kiedy go zobaczył. Przy Aaronie zapominam w wszelkich smutkach, leczy moje rany i nie pozwala bym nabawiła się nowych. Mam osobistego stróża z  dość specyficznym charakterem, ale jestem mu wdzięczna. Od jutra zaczynam treningi, które mają wzmocnić moją siłę i nauczyć walczyć. Nareszcie nie będą się czuć taka bezużyteczna i bezsilna. Będę w stanie się sama obronić oraz w końcu przestanę polegać na moim mężu. Domyślam się, że zapewne wymyślił to na potrzebę chwili, ale i tak bardzo się cieszę. 

Podobnie jak z moją prośbą. Nie zakazał mi wyruszyć zemścić się na J.M.B. Nie protestował, nie zbywał mojej prośby, a zapytał tylko czy jestem pewna. Wiedział, że będę pragnąć odpłacić mu się. Aaron w zupełności rozumie co czuję, a rzadko kiedy się zdarza, że ktoś mnie rozumie.

On jest moją ostoją,

a najważniejsze, że nie będę jego kotwicą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top