Rozdział 46 Śledztwo umożone


Aaron ostrzegł mnie, a może raczej zagroził bym nie mieszała się w jego sprawy. Powinnam się zatem poddać, ale wiecie jak kto jest z ciekawością. A po za tym chciałabym się dowiedzieć, dlaczego zabił swoją siostrę. Mam tylko nadzieję, że Mercy nie poniesie konsekwencji, ponieważ ujawniła mi skrawek prawdy.

-Wybierasz się gdzieś? - spytał znienacka

-Chciałam się przejść i porozmawiać z Penny

-Idziesz się przejść do nowej części ogrodów, a z Penny nie będziesz rozmawiać o przeszłości zgadłem? - spojrzał na mnie ostrzegaczo

-Skąd wiedziałeś, że właśnie taki miałam plan - uśmiechnęłam się zadziornie

Król opuścił  naszą sypialnię, a ja wyszła zaraz po nim. Oczywiście plan miałam zupełnie inny. Dobra przyznam, że na początku udało mu się mnie przestraszyć, ale po przeanalizowaniu co może mi zrobić uważam, że nie jest to aż tak straszne. Bo w sumie co Aaron może mi zrobić. Znając życie może jedynie zamknął by mnie w lochu na jakiś czas, ale przecież jestem wampirzycą, mam więcej siły i w każdej chwili mogłabym opuść loch. Więc wychodzi na to, że mój mąż tylko i wyłącznie mnie straszy by trzymała się z dala od zamkniętych pomieszczeń. Udam się do zamkniętego skrzydła, ale najpierw poszukam Mercy. Choć wątpię, że będzie chciała mi powiedzieć cokolwiek jeśli spotkała się z Królem po naszej rozmowie. Szukałam jej z dobre 15, ale w końcu znalazłam w jadalni. Towarzyszyła jej Penny, ale to dobrze, ponieważ będę mogła porozmawiać z nimi dwiema.

-Znowu ty - rzuciła oschle Mercy w moim kierunku

-Wiem, że pewnie masz problemy przez to, że mi powiedziałaś, ale potrzebuję więcej informacji

-Dziewczyna życie ci nie miłe. Tak szybko chcesz zakończyć swoją wieczność?

-Proszę cię odpowiedź chociaż na kilka pytań - spojrzałam prosząco

-Dobrze możesz mi zadać trzy pytania. Odpowiem tylko na nie, więc przemyśl o co chcesz spytać

-Czy Aaron naprawdę zabił swoją siostrę?

-Tak, miała 18 lat

-Opowiedz mi coś więcej o Annabell

-Annabell była córką Króla Jonathana oraz jego drugiej żony nazywała się Veronique dellov Blackheart była czystej krwi. Aaron szczerze jej nienawidził, lecz swoją przyrodnią siostrę pokochał. Ufała mu, spędzała z nim każdą wolną chwilę, dawał jej szczęście, a ona chroniła go przed mrokiem. Nie pozwalała mu upaść i poddać się. Zawsze przypominało mu o jego matce Katherine i o tym by powinien dla niej zachować choć część człowieczeństwa. Uzupełniali się oraz byli ze sobą bardzo zżyci. Nigdy nie widziałam tak kochającego się rodzeństwa. To było coś pięknego patrzeć na nich. Kiedy Annabell coś przeskrobała uciekała do brata, który ją uratował przed karą. W 1742 łowcy zabili wszystkie wampiry czystej krwi prócz  Annabell. Aaron ukrywał ją i bronił przed łowcami, lecz 10 lat później doszło do tragedii. Nigdy sobie tego nie wybaczył i nie pozbierał się po jej odejściu, a ty ją bardzo przypominasz

-Ostatnie pytanie masz - dodała po chwili Mercy

-Co stało się z Veronique?

-Zabili ją, ale wcale nie łowcy - uniosła brwi i uśmiechnęła się przy tym

Dlaczego ja doskonale wiem co ona ma na myśli. Czyżby Aaron ze swoją młodszą siostrą naprawdę zabili wampirzycę, którą poślubił jego ojciec. Król nie pałał do niej sympatią, ponieważ zajęła miejsce jego śmiertelnej matki, a to ona powinna być Królową, lecz do końca swych dni ukrywała się z pałacu i musiała patrzeć jak jej ukochany prowadza się z inną. Nie wytrzymała bólu jaki rozdzierał jej serce i w końcu doszło do najgorszego. Odebrała sobie życie, pozostawiając syna samego na tym świecie.

Wróciłam do sypialni by to wszystko sobie jeszcze raz przemyśleć. Gdy weszłam do pokoju na łóżku zauważyłam białą kopertę. Czyżby znowu tajemniczy J.M.B chce mi coś powiedzieć. Naprawdę jestem pełna podziwu jak on się tutaj dostaje nie zauważony. Nawet Król nie wyczuwa jego obecności, aż podejrzane.

Otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej małą karteczkę.

,,Zawsze istnieje moment, kiedy ciekawość staję się grzechem''

Podpisano J.M.B

-Czy ja czegoś nie mówiłem! - po pokoju wszedł Aaron trzaskając przy tym drzwiami

Schowałam szybko list do tylnej kieszeni spodni i modliłam się by tylko go nie zauważył.

-Przysięgam w końcu pożałujesz. Mam już cię serdecznie dość! Czego ty nie rozumiesz w słowach nie mieszaj się? - jego głos coraz bardziej się podnosił

-Jak się dowiedziałeś? - spytałam półszeptem

-Teraz to nie istotne. Ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy w co się wplątujesz

-A więc mi powiedz. Mam dość twoich tajemnic!

-Proszę bardzo. Zabiłem siostrę, zabiłem macochę. Twojego biologicznego ojca, ponieważ zawadzał mi. Twój brat jeśli nie przestanie się wtrącać skończy podobnie. Bestia kręci się w okół pałacu bo chce cię zabić jak poprzedniczki. Naszyjnik, który nosisz należy do bestii, dlatego go wyczuwasz. Pamiętasz Anthonego twoje najlepsze przyjaciela? Trochę mu się zesztywniało. A z łowcami w 1742 roku myślisz, że pracowałem, dlatego że zastraszyli najpotężniejszego wampira i ten ich słuchał. Mercy nie powiedziała ci, że sam podawałem im namiary na wampiry czystej krwi, ponieważ chciałem się ich pozbyć. Gdyby nie ja nie zabili by nikogo. Słuchali mnie, byli posłuszni jak psy

-Jesteś potworem! Mordercą! Jak ty mogłeś! - ze łzami w oczach wykrzyczałam mu prosto w twarz co o nim myślę

-A ty jesteś taka sama skarbie. Twoich żyłach płynie moja krew. Jak to mnie nazwałaś krew potwora i mordercy, a może ty nie zabiłaś wtedy tej kobiety?

Nie odezwałam się nic. To był cios poniżej pasa. Nie chciałam jej zabić. Nigdy miało się to nie wydać, a on wykorzystuje to teraz przeciwko mnie.

-Widzisz jesteśmy tacy sami. Zamiast próbować mnie zbawiać stań się taką jak ja. Bądź prawdziwą żoną Króla Wampirów. Zamiast tkwić w dawnym życiu słabej i bezbronnej przyzwyczaj się do swojego obecnego wyglądu, życia bądź prawdziwą wampirzycą i stań się moją Królową. Obiecuję ci nie pożałujesz. Kocham cię, ale czas zapomnieć o przeszłości i żyć tym co jest teraz. Musisz oswoić się z rzeczywistością. Wampirzyca czystej krwi to ty. Obudź ją w sobie i pozwól jej wypchnąć z ciebie dawną Bellę, a wtedy moja droga nie będę miał przed tobą żadnych sekretów. Więc jak odzyskam żonę? - wyciągnął w moim kierunku dłoń

-Manipulator z ciebie doskonały, ale zgoda - podałam mu swoją dłoń

Wiem, że mój mąż profesjonalnie ze mną pogrywa, ale w sumie po części ma rację. Skoro on nie może stać się taki jak ja i nigdy ma mi się nie udać go zmienić przez co stracę męża, a mimo wszystko kocham go. Będę taka jak ja. Zresztą nie mylił się mówiąc, że jesteśmy tacy sami tylko ja to wypieram. Pozwolę całkowicie umrzeć mojej ludzkiej naturze. Zapomnę o tym czego nauczyłam się w ludzkim świecie. Wyłączę emocję. Przestanę być nudną, odpowiedzialną, a pozwolę się ponieść moim emocją, które nie ukrywam, ale są dwa razy bardziej wzmocnione przez co cały czas muszę się hamować. Uwolnię moją energię, stanę się prawdziwą żoną Króla Wampirów, a zarazem Królową. Uzależnię go od siebie, owinę wokół palca i być może kiedyś zrealizuję plan jego zmiany. Ale na razie chce się bawić i pokazać, że mogę zaakceptować moją wampirzą naturę.

-Oj Królu nie wiesz co ty mi właśnie zaproponowałeś - uśmiechnęłam się podstępnie

-Zmianę na lepsze - puścił mi oczko

-Taki pewny jesteś? - popchnęłam go na łóżku, a następnie usiadłam na nim

-Pozwolisz, że się obsłużę - zaśmiałam się pod nosem

Nachyliłam się nad nim, a po chwili zbliżyłam do szyi. Przejechałam delikatnie koniuszkiem języka w miejscu, gdzie zaraz wbije swoje kły. Nie da się ukryć, ale byłam spragniona. Kiedy skończyłam się pożywiać na moim kochanym mężu złożyłam pocałunek w miejscu ugryzienia.

-Zaproponowałeś mi doskonały pomysł, ale z tobą może być gorzej. Jeszcze pożałujesz tego pomysłu mężu - złapałam go za krawat i przyciągnęła do siebie, aby móc złączyć nasze usta w namiętnym i chaotycznym pocałunku

Wyłączyłam emocje.

A teraz zobaczymy do czego będę zdolna. 

Nie muszę się już kontrolować i powstrzymywać.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top