Rozdział 24 Kim ona jest?


DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

Od czasu balu minęło już dwa tygodnie, a w tym czasie moje stosunki z Królem trochę się poprawiły. Nie odzywa się już do mnie z pogardą jak dawniej, lecz nad wywyższaniem musi jeszcze trochę popracować. Złapałam również dobry kontakt z siostrą Aarona, ale niestety już wyjechała. Dowiedziałam się, że przylatuje tutaj co kilka miesięcy na kilka dni, ponieważ uczęszcza do szkoły w Paryżu.

Aktualnie stałam przed lustrem w łazience starając się przywrócić z powrotem do porządku moje niesforne włosy, a rano szczególnie nie należy to do łatwych zadań. Jednakże ktoś zapukał do mych drzwi. Spojrzałam na zegarek 9 rano. O tej godzinie zazwyczaj nikt mnie nie odwiedza, zawołałam proszę i z zaciekawieniem wypatrywałam go ujrzą moje oczy. Jak się okazało postanowił złożyć mi wizytę Anthony. Swoją drogą długo go nie widziałam. Ostatni raz rozmawiałam z nim chyba podczas planu z Arcadym.

-Dawno cię nie widziałam - uśmiechnęłam się 

-Również tęskniłem - odwzajemnił uśmiech po czym zbliżył się do mnie

-Miałeś rację

-Z czym? - spytał nie ukrywając zdziwienia

-Z Królem, może faktycznie nie jest taki zły jak się wydaje

-Eh...rzeczywiście. Widzę, że złapaliście wspólny kontakt - mężczyzna spuścił głowę

-Anthony stało się coś? Nie przyszedłeś tutaj bez powodu, prawda?

-Musisz porozmawiać z Aaronem i lepiej się pośpiesz Bello

-Dlaczego? Co się dzieje?

-Nie spodoba ci się to 

Mężczyzna złapał mnie za rękę i  pociągnął za sobą. Tym sposobem opuściliśmy mój pokój, a znalazłam się pod drzwiami gabinetu Króla. Zapukałam nieśmiało do drzwi i czekałam cierpliwie na pozwolenie by móc wejść do środka. Kiedy nie usłyszałam nacisnęłam pewnie na klamkę, lecz niestety w momencie przekroczenia progu cała pewność siebie zniknęła, a ja wolnym i niepewnym krokiem w obawie przed tym co mogę usłyszeć zbliżałam się do biurka, przy którym siedział Aaron nad stertą porozrzucanych papierów.

-Dobrze, że jesteś. Chciałem ci coś powiedź - powiedział z powagą w głosie

-Usiądź - wskazał na fotel przy biurku

-Nasz kontakt jak zauważyłaś ostatnimi czasy uległ pewnej zmianie. Nie mówię, iż była to zła zmiana podobnie jak zabranie cię na bal jako mojej partnerki, wręcz przeciwnie, ale... - przerwałam jego wypowiedź

-Ale chcesz mi powiedź coś w stylu miło było, ale się skończyło, czyż tak? 

-Nie zupełnie. Nie zrozum mnie źle, ale moje sprawy i życie od czasu balu bardzo się skomplikowało

-Przeze mnie?

-Między innymi, ale nie żałuje żadnej spędzonej z tobą chwili ani żadnego pocałunku - podszedł bliżej i musnął mnie swoją dłonią po policzku

-Aaron to wygląda jakbyś się ze mną żegnał. Nic z tego nie rozumiem, co się dzieje?

-Na balu był pewien mężczyzna, który... - przerwało nam pukanie do drzwi

-Proszę - zawołał 

-Królu panienka Layla przybyła. Czeka w holu głównym

-Dobrze powiedz, że zaraz zejdę - odrzekł objętym głosem

-Layla tak? A więc to chciałeś mi powiedzieć- wstałam z fotela, lecz nie chciałam okazać mojej złości

-Bello - przerwałam mu

-Błagam cię nie proś mnie bym zrozumiała bo nie chcę i nie zrobię tego - opuściłam gabinet

Byłam ciekawa kim jest ta cała Layla, a więc odczekałam chwilę i gdy Aaron opuścił gabinet podążyłam za nim. Zszedł schodami do holu głównego, a ja zastałam na piętrze ukrywając się za ścianą. 

Przywitała go całusem, a ten szczerzył się do niej jak głupi do sera. Z ciężkim sercem, ale muszę przyznać, że Layla jest naprawdę ładna. Szczupła, średniego wzrostu o cerze jasnej niczym alabaster, długich kruczoczarnych włosach sięgających, aż do pasa oraz oczach jak złoto. Ubrana w długą czarno-czerwoną suknię w stylu wiktoriańskim. Sprawiała wrażenie tajemniczej, ale zarazem onieśmielająca. W dodatku jest wampirzycą i ma coś czego nie mam ja przez co nie mogą się z nią w niczym równać. Posiada  nieśmiertelność, a moje życie niestety kiedyś dobiegnie końca, więc dlaczego najpotężniejszy Król Wampirów ma wybrać śmiertelniczkę, która jest nikim w jego świecie, a jedynie pożywieniem silniejszych od siebie wampirów. Byłam głupia i naiwna myśląc, że Aaron mógł zmienić co do mnie nastawienie. Nasze pocałunki nie były niczym znaczącym. Wykorzystywał je by mną manipulować, a ja sobie na to pozwalałam.

Podsłuchałam urywek ich rozmowy.

-Chodź wskażę ci twój pokój - podał jej dłoń

-Już niedługo będziemy dzielić wspólny mój Królu

-Nie tak szybko moja droga

-Przecież ślub już za kilka tygodni mój miły 

Nie mogłam dłużej tego słuchać uciekłam do pokoju.  Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Sama nie wiem skąd te łzy, ale to dla mnie za wiele. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego pokoju, ale nie miałam siły się podnieść i zobaczyć kto to. Zresztą nie miałam ochoty na rozmowy.

-Bello jestem przy tobie i nie zostawię cię - mężczyzna pogłaskał mnie po głowie

-Dziękuje Anthony, ale to nic nie zmieni

-Jaki ślub? Zamierzał mi to w ogóle powiedzieć i kim jest ta kobieta?!

-Sam byłem zdziwiony tym postanowieniem i również dowiedziałem się chwilę wcześniej przed tobą, a kim ona jest nie mam pojęcia. Ponoć jest jakąś księżniczką. Wiem jak zależy ci na Aaronie, zbliżyliście się do siebie, dlatego nie mogę patrzeć na twoje cierpienie - usiadłam i otarłam łzy

-Zależało już nie zależy. Jedynie pragnę by mnie uwolnił nie zamierzam mieszkać tutaj i patrzeć na jego szczęście z nią, a jeśli nie będzie chciał mnie uwolnić przysięgam, że ucieknę, a ty mi w tym pomożesz prawda?

-Nie usuwaj się tak od razu w cień

-On już to zrobił. A ja wbrew wszystkim nie jestem żadnym śmieciem by tak mną pomiatać

-Pomyśl nad tym

-Pomyślałam wystarczająco. Więc jak pomożesz mi?

-Możesz na mnie liczyć

-Dziękuję - ponownie otarłam łzy i wysiliłam się na lekki uśmiech

Jestem tak wściekła na Aarona, że ciężko, aż wyrazić to słowami. Nie rozumiem jego zachowania, dlaczego tak nagle postanowił poślubić tą kobietę i czemu nic mi o tym nie powiedział. W tym momencie najlepiej potwierdził, to iż nic dla niego nie znaczę. Boli mnie to bardzo. Nie mogę tego zrozumieć. Serce mi pękło, gdy zobaczyłam ich tak szczęśliwych razem. To zbyt wiele jak dla mnie, dlatego nie mogę tu zostać. Byłam głupia i naiwna, a teraz płacę za to gorzką cenę.

Nienawidzę cię Królu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top