Rozdział 24 Uczucie


Chcąc, nie chcą, zastanowiłam się nad słowami Penny. Kobieta twierdzi, że mogła wywiązać się między nami swego rodzaju więź. Nie mam pojęcia, jakim cudem mogłoby się, to wydarzyć, jeśli więcej złych rzeczy zarzucam temu mężczyźnie, niżeli dobrych, ale pomińmy już ten fakt, dla dobrego wszystkich. 
Zauważyłam, że od czasu Bułgarii lepiej się dogadujemy, nie mam nawet tylu morderczych myśli, co na początku, gdy go widywałam. Dobrze, sprawdzę, która z nas ma rację. Byle bym nie wyszła na tym gorzej, niż obecnie. Jednak szczerze wątpię, abym zauroczyła się we własnym porywaczy, to nie tak, że powinnam go nienawidzić, bądź coś w tym stylu? Mniejsza, mniej rozmyślań, więcej działania.
Wygramoliłam się dość leniwie z miłej pościeli, po czym podreptałam odświeżyć się do łazienki. Szybki prysznic, zamiana piżamki na normalne ubrania, fryzura ułożona i można ruszać, sprawdzać swoje obawy.
Po opuszczeniu pokoju, od razu skierowałam się do gabinetu Aarona. Przesiaduje w nim całymi dniami, ale ku mojemu zaskoczeniu, dziś go tam nie zastałam.

-Przepraszam - zaczepiłam idącego korytarzem mężczyznę. 

-Pomóc w czymś panience? - spojrzał na mnie zaskoczony.

-Gdzie znajdę króla? - spytałam bez wahania. 

-Król znajduje się w pokoju narad. Obecnie prowadzi spotkanie i nie można mu przeszkadzać - odpowiedział oziębłym tonem. Od razu rozpoznałam w nim Michael'a, który nie pała do mnie sympatią. 

-Dziękuję - powiedziałam z niechęcią, kierując się w stronę sali.

-Panienko, powtórzę raz jeszcze, nie możesz mu teraz przeszkadzać - wtrącił ze stanowczością.

-Zaryzykuję - machnęłam ręką, uśmiechając się uszczypliwie do lokaja, którzy jedynie przewrócił oczami i ciężko westchnął, odchodząc w swoim kierunku.

Z dobre 15 minut zajęło mi, nim trafiłam na odpowiedni pokój. Po drodze przypadkowo odkryłam, że pałac zawiera jeszcze kilka sypialni, bibliotekę, kilka gabinetów, każdy urządzony w innym stylu. Jednak finalnie trafiłam na odpowiednie drzwi, zawahałam się, jednak gdy położyłam rękę na klamce, ponieważ usłyszałam dochodzące z wewnątrz głosy. Przypomniałam sobie słowa Micheal'a. Może faktycznie lepiej mu nie przeszkadzać, jeśli nie jest sam? Zabrałam rękę i nachyliłam się nieco, by spojrzeć do środka przez dziurkę od klucza, ucho samo przypadkiem przystawiło się do drzwi. Ja nie chciałam podsłuchiwać, samo tak wyszło. To te drzwi mają jakieś niepokojące przyciąganie.
Mimowolnie usłyszałam fragment rozmowy Aarona z jakimś mężczyzną imieniem Anthony i jeszcze drugim, którego imienia niedosłyszałam. 

-Aaron, sprowadziłeś do królestwa tę dziewuchę, to nie miej pretensji do wszystko dookoła - powiedział obojętnym tonem szatyn.

-Anthony ma rację. Iwanow przez nią, zerwał z nami współpracę. Nie widzisz, że szkodzi naszemu królestwu? Zmieniasz się i nam się ta zmiana przyjacielu nie podoba - wtrącił brunet siedzący naprzeciwko władcy. -Nie może być posłusznym pieskiem, dla jakiejś śmiertelniczki. Ty masz władzę, wykorzystaj to - dokończył swą wypowiedź.

-Nie będziemy ślepo iść za tobą, gdy widzimy, jaki szkody wywołuje twoje zachowanie. Zgadza się, przyjaźnimy się, nie jesteśmy tylko kompanami do biznesu, ale Aaron, przejrzyj na oczy - głos ponownie zabrał Anthony. -Zakończ to, albo podporządkuj ją tak pod siebie, żeby przestała być dla nas ciężarem - skwitował ozięble.

Nie mam pojęcia, czego dotyczyła owa rozmowa, ale wiem, że sposób wypowiadania się przez mężczyzn i ich tony głosu, nie świadczyły o niczym dobrym.

Zamyśliłam się i nie zauważyłam, kiedy drzwi nagle się otworzyły, przyłapując mnie w krępującej pozie. Głupi by się tylko nie domyślił, że podsłuchiwałam. Natychmiast się wyprostowałam i odskoczyłam, jak poparzona od stojących przede mną wampirów, wbijając wzrok w podłogę.

-Bello co tutaj robisz? - spytał podejrzliwie Aaron. -Nie uczyli, że nie ładnie podsłuchiwać? - dodał z wyczuwalnym rozdrażnieniem w głosie.

-Chciałam z Tobą porozmawiać, ale nie chciałam przeszkadzać - wydukałam zestresowana zaistniałą sytuacją.

-Coś ważnego? - zmierzył mnie surowym spojrzeniem. -Lepiej, żeby było - nachylił się, po czym szepnął mi do ucha, aż przebiegł mi dreszcz po ciele. -Zaraz wrócę - zwrócił się do stojących za nim mężczyzn, widocznie rozbawionych zaistniałą sytuacją. -Idziemy - załapał mnie za nadgarstek, po czym pociągnął za sobą. Odwróciłam się, zerkając kątem oka na wampiry, które wróciły do pomieszczenia.

Zaskoczyło mnie zachowanie Aarona, przestraszyłam się wycelowanej w moją stronę agresji. Momentalnie przypomniały mi się pierwsze godziny po spotkaniu go. Chyba zbyt mocno opuściłam gardę, przez co zapomniałam, do czego zdolny jest wampir. Aaron nie ma skrupułów i o tym zapomniałam. Poczułam się zbyt pewnie w jego otoczeniu i przeoczyłam fakt, że to przecież on jako pierwszy zadał mi ból, uderzając gdy się tutaj zjawiłam. Strach doszedł do głosu. Teraz obawiałam się rozmowy z nim. 

-O czym chciałaś rozmawiać? - wepchnął mnie do pierwszego napotkanego na naszej drodze pokoju, który okazał się sypialnią dla gości.

-Czy ta rozmowa dotyczyła mnie? - wyjąkałam niepewnie.

-Tego, że ciekawość jest pierwszym stopniem, do piekła też nie uczyli?! - krzyknął, podchodząc bliżej mnie, odruchowo zrobiłam kilka kroków w tył dla bezpieczeństwa, ale wampir pchnął mnie na ścianę. Skrzywiłam się delikatnie, gdy moje plecy uderzyły o zimny mur. 

-Jestem problemem do pozbycia się? - spytałam półszeptem, odwracając wzrok w drugą stronę.

-Bello, musimy chyba sobie coś wyjaśnić - zamknęłam odruchowo oczy z obawą, kiedy uniósł rękę. -Otwórz oczy - powiedział stanowczo. -Nie uderzę cię - otworzyłam ostrożnie powieki. -Głupia - westchnął. Spojrzałam w prawo, Aaron nie miał zamiaru skrzywdzenia mnie, jedynie oparł się o ścianę. Znów się ośmieszyłam. -Chyba że będziesz chciała, ale jedynie w łóżku - szepnął mi na ucho, całując w szyję, a ja prawdopodobnie spaliłam buraka. -Nie zamierzam się ciebie pozbyć i przepraszam za mój wybuch - skinęłam ledwie zauważalnie. -Mężczyźni, których widziałaś, nie przepadają za śmiertelnikami. Wyrządzili im wiele zła i przez nich są wampirami - spojrzałam na niego pytająco. -Anthony został napadnięty i kilkukrotnie dźgnięty nożem, znalazła go przywiedziona zapachem jego krwi wampirzyca, której zrobiło się żal, konającego mężczyzny, więc przemieniła go i zaopiekowała się nim, niestety ludzie zabili ją kilka miesięcy później, gdy między nimi zrodziło się uczucie. Natomiast William'a zabił własny ojciec, który sfrustrowany niedolą życia, postanowił odebrać życie sobie oraz całej rodzinie. Zabił żonę, następnie trójkę synów i na końcu strzelił sobie w głowę. William posiadał w sobie krew wampira i to go uchroniło. Ojciec odebrał mu życie, lecz narodził się na nowo, jako kto inny - przytaknęłam smutno. 

-Rozumiem - spojrzałam na Aarona. -To smutne, że tak ich życie potraktowało - powiedziałam ze współczuciem.

-Więc złośnico - uniósł brew. -Przestaniesz obawiać się, że podzielisz ich los? - uśmiechnął się podejrzliwie.

-Przestanę, choć jak się tak uśmiechasz, to nie wiem, czy powinnam - zaśmiałam się.

-Jakbym chciał cię zabić, już dawno bym to zrobił - zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów. -Jestem od ciebie silniejszy - wsunął mi rękę pod sukienkę, gładząc wewnętrzną stronę uda. -Jestem od ciebie szybszy - niespodziewanie drugą wolną ręką, chwycił mnie za nadgarstki i przycisnął je do ściany tuż nad moją głową. -I jestem od ciebie zwinniejszy - złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który odwzajemniłam.

-Penny jednak miała rację - powiedziałam sama do siebie pod nosem, uśmiechając się przy tym.

-Z czym miała rację? - spytał, nie kryjąc zdziwienia.

-Niedługo się przekonasz Królu - odparłam szczęśliwa, po czym ponownie wpoiłam się w jego usta. -Nie powinieneś już wracać? - zapytałam, przygryzając dolną wargę. 

-Powinienem - odrzekł. -Jeszcze do tego wrócimy - zaśmiał się, po czym skradł mi pocałunek i odsunął się ode mnie.

Czyżby wampirzyca faktycznie przewidziała coś, czego ja nie podejrzewałam? Hm, a może podejrzewałam, ale nie dopuszczałam do głosu? Szczerze nie wiem, co teraz czuję, ale wiem jedno, gdy się do mnie zbliża, moje ciało płonie i pragnie jego dotyku. Gdy wędruje dłońmi po moim ciele, a jego usta muskają, moją skórę czuje, jak dreszcze przechodzą po moim ciele. 

Zawalczę.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top