Rozdział 19 Bułgaria
Jak się okazało, wcale nie przybyliśmy do hotelu, jak zakładaliśmy z Aaron'em. Nikołaj Iwanow chciał być na tyle gościnny, że postanowił nas ugościć w swoim zamku. Czyli cały trzydniowy pobyt w Bułgarii spędzę w siedlisku wampirów. Hm, to będzie dopiero wyzwanie, by nie zostać czyjąś przekąską.
Król zaprosił nas do swojego samochodu i ledwo drzwi pojazdu się za nami zatrzasnęły, a nie szczędził miłych słów w moim kierunku. Uroczo zaczyna się ten wyjazd.
-Śmiertelniczka? - spojrzał na mnie z pogardą. -Tracisz fason mój przyjacielu - zwrócił się bezpośrednio do Aarona, jakby mnie tutaj nie było.
-Widzę Bułgarzy wprost słyną z gościnności - odpowiedział sarkastycznie.
-Bezprecedensowo - uśmiechnął się kącikiem ust. -Jednakże, do czego ci ta kobieta, zacząłeś lubować się w młodocianych? - spytał prześmiewczo, lustrując mnie lekceważąco. -Wiesz, że nie przepadam za tym sortem. Nie bez przyczyny mają zakaz wstępu na mój teren - nachylił się nade mną. -Ewentualnie w formie przekąski, wtedy robię wyjątki - błysnął mi śnieżnobiałymi kłami przed oczami, aż się wzdrygnęłam ze strachu.
-Nikołaju, wybranki swego przyjaciela nie zaakceptujesz, lecz interesy chcesz z nim robić? Nie uważasz, że negatywnie, to może na nie wpłynąć? - odgonił mężczyznę ode mnie. -Pieniądze lubią ciszę - skwitował po chwili.
-Uwielbiam twoją aparycję mój królu - wysilił się na sztuczny uśmiech, zaraz po tym, jak zabił mnie wzrokiem.
Reszta drogi przebiegła w miarę spokojnie. Spokojnie, ponieważ w ciszy, lecz czułam na sobie nieprzychylne spojrzenia władcy Bułgarii i coraz bardziej zaczęłam się zastanawiać, czy ten wyjazd zakończy się dla mnie tak zwanym happy endem, gdyż z każdym kolejnym pokonanym kilometrem szczerze wątpię swą żywotność w tym miejscu. Jak do tego doszło, że znalazłam się tutaj, gdzie się znalazłam? Jakim cudem porywacz kontroluje całe moje życie? I pytanie najważniejsze, z jakiego powodu pozwalałam na takie coś? Dopadł mnie syndrom sztokholmski, czy o co tutaj chodzi?
Po około 30 minutach drogi otworzyła się przed nami wielka brama, by krętą drogą poprowadzić nas pod główne wejście, jakże dostojnego, ogromnego zamku utrzymanego w stylu wiktoriańskim. Przez chwilę miałam wrażenie, jakbym cofnęła się do innej epoki. Dookoła nowoczesny świat, lecz dla tego skrytego za bramą czas się zatrzymał. Niesamowite. Jedyna rzecz, jaka podoba mi się w wampirzym świecie, to ich dbałość o elementy oraz przywiązania do epok, z których się wywodzą. Otrzymuję możliwość poznania świata zakazanego do wielu, niedostępnego dla zwykłego śmiertelnika, ale zarazem niebezpiecznego, z którego prawdopodobnie nie wyjdę już taka, jak teraz. Niestety, to tak zwana podróż w jedną stronę. Dostać się tutaj dostaniesz, ale wydostać już się nie wydostaniesz. Wampirzy świat pochłonie Cię na zawsze i nawet nie będziesz wiedzieć, kiedy znikniesz.
Swoją drogą, gdy wysiedliśmy z samochodu, mogłam lepiej przyjrzeć się ogromowi niezwykłej budowli i przyznam szczerze, że zamek Aaron przy tym jest malutki. Jednak z takim ego, jak ma Iwanow, nie można się dziwić, że otacza się przedmiotami o nienaturalnych rozmiarach.
-Wybacz, zachowanie Nikołaja - zwrócił się do Aaron, w czasie gdy służba Bułgara wypakowywała z pojazdów naszego bagaże.
-Zdążyłam przywyknąć. Najwyraźniej krnąbrność macie w naturze - odpowiedziałam uszczypliwie. -Dlaczego właściwie nazwałeś mnie swoją wybranką? - spytałam, zmieniając temat.
-Zależy ci na bezpieczeństwie - skinęłam przytakująco. -Zatem nie wyprowadzaj ich z błędu. Póki wierzą, możesz czuć się bezpiecznie. Jestem ważną personą w świecie zakazanym dla ciebie - posłał mi złośliwy uśmieszek.
-Wiesz, gdzie czułabym się najbezpieczniej? - zadałam retorycznie pytanie. -W domu! - odpowiedziałam z nie ukrywaną irytacją w głosie.
-I dlaczego starasz się wyprowadzić mnie z równowagi? - zgromił mnie spojrzeniem. -Porozmawiamy potem na ten temat - musiałam ugryźć się w język, żeby nie odpowiedzieć, bo już mnie korciło.
Iwanow przyprowadził do nas mężczyznę o czarnych, jak heban włosach. Skórze bladej, jak alabaster. Oczach czerwonych, jak krew i spojrzeniu przeszywającym na wskroś, przyprawiającym o ciarki na całym ciele.
-Przedstawiam państwo mojego lokaja. Georgi wskaże wam pokój na czas waszego pobytu w mojej posiadłość - nieznajomy pokłonił się na przywitanie. -Z tobą zaś królu widzimy się o 19:00 na naradzie. Nie spóźnij się - spojrzał sugestywnie w moim kierunku, po czym odszedł w swoją stronę.
Lokaj zaprowadził nas pod same drzwi. Po przekroczeniu progu moim oczom ukazały się pokój z dużym łóżkiem nakrytym czarną pościelą oraz białymi poduszkami. Na wyłożonej dębowymi deskami podłodze leżał szary dywan w kształcie koła. Kawałek dalej pod ścianą przy wyjściu na taras, który ukryty był pod brązowymi zasłonami, stały białe skórzane kanapy a między nimi stolik kawowy. Jak na styl wiktoriański przystało przepych złota, stali, zielonych akcentów, czy bogatych zdobień nie dało się nie zauważyć.
Natomiast kiedy skończyłam zachwycać się pięknem wnętrza, dotarł do mojej świadomości fakt wspólnego dzielenia pokoju z Aaron'em. Nie godziłam się na taki obrót spraw. Przegapiłam coś, o czym nie wiem? Jak on sobie to wyobraża? Dobrze, że zaszło coś więcej między nami, ale ja wypieram to z pamięci, gdyż nie było to mądrą decyzją z mojej strony. Ponieważ z jego mam wrażenie, że owszem, bo prawdopodobnie coś mi tym udowodnił, a dokładniej swoją władzę.
-Nie będę spać z tobą w jednym łóżku - zastrzegłam na wstępie, grożąc mu palcem.
-Nie przeszkadzało ci, kiedy brałem cię w posiadanie w moim gabinecie - zarumieniłam się, kiedy podszedł bliżej. -Lecz taki drobiazg ci przeszkadza - objął mnie w talii, przyciągając do siebie. -Niesamowite - wpoił się w moje usta, wędrując jedną dłoń na mój pośladek, a drugą łapiąc mnie za kark.
-Aaron - przerwałam pocałunek, czerwieniąc się, jak burak.
-Pamiętasz, co powiedziałem ci po wszystkim? - spojrzałam na niego nieśmiało. -Pamiętaj, do kogo należysz - wypuścił mnie ze swoich objęć.
-Zgoda, ale nie przekraczasz mojej połowy - zrobiłam krok w tył. -I przestań się mną bawić - zmierzyłam go złowrogo.
-Kochana, ja dopiero mogę zacząć - szepnął mi zmysłowo na ucho, po czym wyminął mnie i opuścił pokój.
Aaron udał się na planowaną o 19:00 naradę wampirzych królów. Mogłam odetchnąć. Mąci mi w głowie i jeszcze ma z tego dobrą zabawę.
Udałam się zatem na taras, oparłam się o złote barierki i podziwiałam świat rodem z książki, gdy po chwili ktoś do mnie dołączył. Byłam przekonana, że gdy się odwrócę ujrzę pana marudę. I już chciałam powiedzieć mu kilka słów, że to ciche, straszące mnie podkradanie, lecz ugryzłam się w język. Kiedy zamiast króla, przede mną stał elegancko ubrany mężczyzna o kruczoczarnych, krótkich włosach, spojrzeniu pożerającym Twoją duszę i na oko wyglądający na 30 lat, ale podejrzewam, że to 30 lat ma już od dobrych kilku dekad.
-Kim jesteś? - spytałam niepewnie. -I co cię tutaj sprowadza? - powiedziałam nieco pewniej, nie chcą okazywać strachu, który zapewne i tak zdradzało moje szybko bijące serce.
-Martin - odpowiedział krótko i zwięźle. -Pytasz, co tu robię? - skrzyżował dłonie za plecami. -Mam kłamać, czy powiedzieć prawdę? - zapytał sarkastycznie. -Jesteś wybranką króla? - obszedł mnie dookoła, uważnie lustrując wzrokiem.
-Zgadza się - przytaknęłam niechętnie, jak kazał Aaron.
-I po co te kłamstwa? - zaśmiał się złowieszczo. -Wszyscy doskonale wiemy tutaj, że to jedno wielkie kłamstwo - stanął naprzeciwko mnie, głęboko wpatrując się w moje oczy.
-Najwyraźniej podano ci błędne informacje - mężczyzna uniósł brew, przyglądając mi się z zaciekawianiem. -Jaki jest twój prawdziwy cel wizyty w tym pokoju? - wróciłam do środka, a nieznajomy podążył za mną.
Nie uzyskałam odpowiedzi na zadane pytanie, ale czy tak naprawdę jej potrzebowałam? Nie. Doskonale ją znałam. Powód jego odwiedzin, nazywał się Nikołaj Iwanow i był właśnie na spotkaniu z Aarone'm.
-Pięknie pachniesz - zadrwił, ukazując swe śnieżnobiałe kły.
Martin błyskawicznie znalazł się obok. Zostałam przygwożdżona do ściany. Jego jedna dłoń zacisnęła się na mej szyi, utrudniając oddychanie. Podjęłam próbę uwolnienia, lecz nadaremno. Niestety w starciu z wampirami moje siły są bezużyteczne. Szkoda nawet traci energii na nie udolne próby ucieczki.
-Zostaw mnie dla swojego dobra - zaśmiał mi się w twarz. -Uważasz, że Aaron popuści taką niesubordynację? - kłykcie zacisnęły się jeszcze mocniej na moim gardle.
Nieznajomy zsunął ramiączko sukienki i zbliżył usta do mojego obojczyka. Jego zimny oddech, drażnił moją skórę, powodując dreszcze. Sparaliżował mnie strach. Obezwładniający, duszący strach, wręcz skręcający trzewia. Chciałam krzyczeć, zawołać pomocy, licząc, że może król usłyszy, lecz nie potrafiłam dobyć z siebie żadnego dźwięku. Byłam zdana na łaskę nieznajomego. Kły wampira przebiły delikatną, jak płatek śniegu skórę. Wzdrygnęłam się. Gdy on się pożywiał, ja czułam nieprzyjemne piekące uczucie, jakby wypalało mi skórę. Na szczęście nie trwało długo, ponieważ drzwi od pokoju nagle się otworzyły, a w nich jak na moje modły stanął Aaron.
Martin dzięki swojemu wampirzemy refleksowi zdążył ode mnie odskoczyć. Szkoda. Tak zostałby przyłapany na gorącym uczynku.
-Co się tutaj dzieje? - spytał zdezorientowany. -Wróciłem po papiery, a zastałem interesującą scenę, powinienem się w nią bardziej zagłębić? - zatrzasnął za sobą drzwi, po czym ruszył powoli w naszym kierunku.
-Owszem! - zawołałam, pośpiesznie podchodząc do władcy. -Ugryzł mnie - Aaron spojrzał na zakrwawione miejsce i przeniósł wzrok na Martin'a.
-Odważny jesteś, dotykając wybranki króla - mężczyzna podszedł delikwenta.
-Aaron, oni wiedzą - szepnęłam, kiedy mnie mijał.
-Wynoś się stąd! Zbliż się raz jeszcze do niej, a sam ukrócę cię o głowę. Natomiast Iwanowi sam przekaże moje rozczarowanie jego służbą - wampir w tempie światła prysnął z naszych oczu.
-Jak to jest, że wystarczy na chwilę spuścić cię z oczy, a już pakujesz się w kłopoty? - zwrócił się do mnie, podając chusteczkę, bym otarła miejsce ugryzienia.
W pewnym momencie Aaron niespodziewanie objął mnie. Gładząc po włosach szepnął mi na ucho, że wolałby, abym lepiej się pilnowała. Przez cały czas stroniłam od niego, lecz przez chwilę poczułam to samo, co wtedy w gabinecie i może wyda się to niedorzecznie, ponieważ w końcu mnie porwał. Jednak zapragnęłam jego dotyku, a najgorsze w tym wszystkim, że dawał mi jakąś chorą, niezrozumiałą dla mnie formę bezpieczeństwa. W jego obecności nie musiałam obawiać się czyhających na mnie zagrożeń. Źle się dzieje. Muszę się pozbyć tego dziwacznego uczucia, nim będzie za późno. Pragnę wrócić do rodziny. Do życia które bezprawnie mi odebrano. Nie chcę tkwić w niepewnej nicości, otoczona istotami nocy. Obawiam się przyszłości, a jeszcze bardziej samej siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top