Rozdział 11 Próba porozumienia

2 tygodnie później

Od ostatniego starcia minęło troszkę czasu, również stałam się ciut potulniejsza, lecz jedynie ze względu na swoje bezpieczeństwo, nie aby ego Króla urosło jeszcze większe, niż dotychczas, bo wtedy na pewno bym zwariowała psychicznie. Choć, prawdę mówiąc, obecnie już psychika moja mocno kuleje.
Zauważyłam też pewną zależność, a mianowicie tam, gdzie ja, tam nie Aaron. Przypadek? Nie sądzę. Celowy zabieg. Jednakże skąd sposobność do niego? Czyżby nauczki ciąg dalszy? Ponieważ, jeśli liczy na moje kajanie przed nim, to prawdopodobnie się przeliczy. Wręcz jestem tego pewna, że się przeliczy!
Starałam się rozmawiać z Penny, liczyłam, że rzuci mi nieco światła na zaistniałą sytuację, ale dziewczyna wraz z pozostałą częścią służby i Królem na czele, poszli w jego ślady. Czy powinno mnie, to dziwić? Sama nie wiem, ciężko myśleć racjonalnie, gdy wszyscy dookoła zachowują się jak szaleńcy. Blondynka co dzień rano przynosi do mojego pokoju tacę z jedzeniem, po czym ucieka w popłochu, niczym zwierzyna na polowaniu. Absurdalne postępowanie. Jednak ją w stanie jestem jeszcze zrozumieć, ponieważ wspomniałam mi kiedyś przy jakiejś okazji, że słowa Króla Wampirów dla lokatorów pałacu, jak i Królestwa na ziemiach, którego się znajduje, są dla nich świętość. Natomiast każda subordynacja bywa surowo karana. Zdarzały się wygnania poza granice terytorium, niewyjaśnione zniknięcia, wieki samotnej tułaczki, a nawet tortury. Wszystko praktycznie spowodowane odmiennością zdania, lub nie do końca aprobatą danego rozkazu. Drakońskie rządy są tutaj sprawowane, ale nawet mimo tego, mieszkańcy Królestwa, nauczyli się ślepo słuchać władcy. Wystarczyły drobne przysługi, jakie dla nich raczył wykonywać, by zdobyć posłuch. I tak naprawdę ani razu nie spotkałam się z tym, aby ktoś Aarona oczernił. Początkowo myślałam, że to może z powodu strachu przed jego gniew, lecz nic z tych rzeczy. Oni naprawdę go sobie cenili i chwalili. Potrafią wytłumaczyć każdego jego zachowanie w racjonalny sposób, aż w końcu samą Ciebie łapią wątpliwości, czy aby na pewno nie postąpił w jakiejś sprawie słusznie, nawet jeśli zakończona została ona czyjąś śmiercią, bądź wiecznym wygnaniem z Królestwa. Choć pierwotnie uważałaś, to za złe.

Ostatni czas spędziłam praktycznie w zamknięciu. Nie dlatego, że Aaron taki rozkaz wydał, a najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty ich wszystkich oglądać. Szczególnie po tym co zaszło w gabinecie. Nawet nie wiem, jak miałabym się do tego odnieść i czy w ogóle to robić? Może najzwyczajniej w świecie zapomnieć i żyć dalej, a raczej próbować. Gdyż wampirzy pałac szczytem mych marzeń nie jest. Jednak widząc piękną pogodę za oknem, postanowiłam przespacerować się po zamkowych ogrodach, które swoją drogą zachwycały swym wyglądem. Przez cały ten czas modliłam się w duchu, by nie spotkać nikogo na swej drodze. I jak to z moim szczęściem bywa, przeliczyłam się. Nie trafiłam na Króla, służbę, czy ochronę, ale na ciemnowłosą nieznajomą.
Siedziała w altance znajdującej się pośrodku niewielkiego labiryntu z kuszących zapachem różanych krzewów. Flora o intensywnych kolorach oraz wesoło rozbudzona fauna dokoła niej, powodowały spory kontrast z bladą cerą dziewczyny, rubinowymi tęczówkami, długimi kruczoczarnymi włosami oraz hebanową, falbankową sukienką do kostek. Chwilę stałam w bezruchu, przyglądając jej się z widoczną fascynacją na twarzy, a ona niczego nieświadoma dalej zaczytywała się w lekturze. Nie chciałam jej przeszkadzać, więc zaczęłam się wycofywać i wtedy niespodziewanie zamknęła książkę, po czym zerknęła na mnie lekko zmieszana moją obecnością. Chyba za późno na ucieczkę, coś mi się wydaje.

-Nie widziałam cię tu wcześniej - odezwałam się nieśmiało, idąc w jej kierunku.

-Usiądź - wskazała miejsce obok siebie.

-Kim jesteś? - spytałam niepewnie, siadając.

-Anastazja - skinęła delikatnie głową na powitanie. -Jesteś nową wybranką Króla? - uniosła dumnie nieco głowę do góry, po czym zlustrowała mnie dokładnie wzrokiem.

Nie wiem czemu, ale imponuje mi jej elegancja i to jak dostojna przy tym potrafi być. Z lekkością operuje słowami oraz gestami w sposób ukazujący jej wyższy status w społeczeństwie, niżeli na przykład taki mój...

-Wybranką? - powtórzyłam ze zdumieniem.

-Nie powiedział ci? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.

-Nie powiedział czego? - dopytałam zdezorientowana.

-Wybacz - podniosła się, zabierając książkę z kamiennego stolika oraz czarną, małą, koronkową parasolkę opartą o ławeczkę.

-Dokąd idziesz? - starałam się zatrzymać nieznajomą, ale zniknęła, nim zdążyłam jeszcze coś powiedzieć.

Nie chciałam, unikałam, wręcz odwlekałam tego momentu, ale najwidoczniej nadszedł czas na starcie z Królem. Słowa dziewczyny doprowadziły do silnego zamętu w mojej głowie. W jednej chwili zburzyła wszystko, co na swój chory, pokrętny sposób uważałam za poukładane.
Wzięłam głęboki wdech i wydech. Powtórzyłam, to jeszcze parokrotnie. Tak na wszelki wypadek, ale guzik to pomogło. Serce waliło mi, jak szalone. Zapewne Aaron już dawno mnie przez nie usłyszał i doskonale wiedział, że zmierzam w kierunku biura. Do którego swoją drogą wparowałam, jak do siebie, a co się będę ograniczać. Wystarczająco wściekły już jest na moją osobę, gorzej być nie będzie.

-Musimy porozmawiać! -zatrzasnęłam z impetem drzwi za sobą.

Król ze spokojem odłożył papiery, które chwilę wcześniej przeglądał, po czym oparł dłonie o blat biurka i skrzyżował palce, spoglądając gniewnym wzrokiem w moim kierunku.

-Zapomniałaś się? - spytał podirytowanym głosem.

-Być może - podeszłam bliżej. -Ale ty również! - dodałam po chwili bardziej stanowczym tonem.

-Ja również? - powtórzył, unosząc brew. -Niczego się nie nauczyłaś? - podparł podbródek dłonią. -Ale dobrze, powiedz mi, dlaczego się zapomniałem? - zapytał lekceważąco.

-Jestem wybranką? - parsknęłam.

Jego spojrzenie stawało się groźniejsze.
Jego perfekcyjnie ułożoną fryzurą, władał nieład.
Jego aura stawała się mroczniejsza.
Jego osoba budziła większy postrach.
Jego głos oziębły, wrogi, budzący lęk.
Krwiste tęczówki, mieniły się intensywnym szkarłatem.
W ten sposób narodził się nowy, prawdziwie mroczny, złowrogi do szpiku kości Król Wampirów.

-Anastazja - podeszłam jeszcze bliżej. -Zjawiskowa piękność o włosach ciemnych, jak smoła, kojarzysz? - powiedziałam z wyczuwalną nutką ironii w głosie.

-W którym momencie uznałaś, że jestem winien Ci wyjaśnienia? - wstał, po czym podszedł niebezpiecznie blisko.

-Od kiedy zniszczyłeś mi życie? - otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. -Porwałeś mnie, przetrzymujesz wbrew mojej woli, pobiłeś, zbuntowałeś cały pałac przeciw mnie, rządzisz mną, jakbym była...- w tym momencie przerwał moją wypowiedź, przekładając swoją rękę za moją głowę, po czym chwycił za włosy i szarpnął w tył, odchylając ją tym samym w tył oraz zmuszając do spojrzenia w oczy, z których aż strzelały pioruny ze złości.

-Wyjaśnię raz jeszcze - powiedział ze spokojem. -Nie jestem winien Ci żadnych wyjaśnień - nachylił się. -Twoje życie jest w moich rękach, zrobię z nim, co zapragnę, rozumiesz? - przytaknęłam niechętnie. -Z tobą również zrobię, na co będę miał ochotę - zbliżył się jeszcze bardziej.

Aaron niespodziewanie złączył nasze usta w brunatnym pocałunku, który mimowolnie odwzajemniłam. Pocałunek nie trwał długo, był intensywny, lecz krótki.

-Widzisz? - wciąż trzymając w garści moje włosy, odsunął się lekko. -Robię, co chcę, a ty nie masz na to wpływu - powiedział z pogardą.

-Masz rację - odezwałam się po długim namyśle. -Nie powstrzymam Cię przed zrobieniem mi krzywdy i nie powstrzymam Cię, kiedy uznasz, że nie jestem Ci już potrzebna - sięgnęłam dłonią za siebie, po czym położyłam ją na zaciśniętej pięści Króla.

-Co Ty próbujesz? - spytał zdumiony.

-Zawrzemy układ - pokiwałam żywiołowo głową.

-Układ? - uniósł brew.

-Wpierw mnie puść, proszę - zaciekawiony mężczyzna, po krótkim namyśle spełnił moją prośbę. -Nie będę się buntować - podeszłam do biurka, oparłam się o nie tyłem, następnie z lekkością wskoczyłam na nie, siadając okrakiem na jego skraju. -Oddam Ci się - wychyliłam się ostrożnie do przodu, aby złapać Króla za skrawek marynarki i przyciągnąć bliżej siebie. Mężczyzna cały czas uważnie obserwował moje ruchy. -W zamian nie będziesz mnie krzywdził - nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. -Chyba że sama będę tego chciała - nie odrywając spojrzenia, prawą ręką zsunęłam ramiączko sukienki z ramienia, która dość ryzykownie nisko się zsunęła, odsłaniając lewy obojczyk oraz część piersi.

Przez chwilę widziałam zmieszanie na twarzy władcy, ale szybko przerodziło się w ekscytację, pomieszana z pewnego rodzaju podziwem, jeśli tak mogę to ująć. Nie spodziewał się zapewne takiego obrotu spraw, zresztą przyznam ja też nie. Jednak uznałam za słuszne pójście w tę stronę. Nie udajmy, ale jak będzie chciał mnie zabić, to tego dokona. Nie ma co ukrywać, że gdy o siłę chodzi, przegrywam z nim na starcie. Zamiast walczyć, może warto się poddać?
Aaron zbliżył się, wpatrując przez chwilę, jakby analizował, przebiegł sytuacji, lecz po chwili nachylił się bardziej. Chłodny oddech mężczyzny otulał skórę. Jednakże nim pozwolił memu ciału zadrżeć pod dotykiem jego ust oraz przebiciu, delikatnej jak płatek śniegu skóry pozostawiając po sobie bolesny zbroczony krwią ślad. Zsunął drugiego ramiączko. Sukienka natychmiast opadła na pas, ukazując jędrne, średniego rozmiaru piersi. Wszystko po to, by zachłannym spojrzeniem zmyć mój wstyd.
Niepewność przeplatała się z ciekawością i ekscytacją. Czułam, że dobrze bawi się, czując moje dreszcze, do których celowo mnie doprowadzał, wywołując kolejne fale pożądania.
Aaron zbliżył usta do obojczyka, lecz wpierw jedna dłoń powędrowała na moje plecy, druga pieściła piersi naprzemiennie, a jego noga całkowitym przypadkiem znalazła się między moimi nogami. W momencie ugryzienia zakręciło mi się w głowie, lecz tym razem zdawało się delikatniejsze, niż ostatnim razem. Miałam wrażenie, że czas przyśpieszył, gdy przerwał ugryzienie i położył dłoń na moim udzie zaciskając ją. Serce biło, jak oszalałe pod wpływem jego mrocznego spojrzenia. Poddałam się temu uczuciu i pozwoliłam, aby namiętność ogarnęła wszystkie zakamarki mego ciała. Z rozkoszy wygiełam plecy w łuk, gdy z wyraźnym rozbawieniem błądził dłońmi po półnagim ciele. W pewnej chwili przerwał, powodując moje rozczarowanie. Spojrzałam na niego wykrzywiając się z niezadowoleniem. Dostrzegł to, ponieważ po dłuższym zastanowieniu, wrócił do poprzednich czynności. Wprowadzając moje pożądanie nową skalę. Przymknęłam oczy z rozkoszy. Mężczyzna wyłapując mój gest, położył dłoń na klatce piersiowej i popychając w tył, zmusił do położenia się, nie protestowałam. Następnie podwinął materiał sukienki nieco wyżej na brzuch. Delikatnie chwycił za dolną część bielizny, a kiedy nie dostrzegł oporu zsunął ją, odrzucając na bok. Rozchylił szczupłe nogi. Przymknęłam oczy z przyjemności, poddałam się całkowicie uczuciu namiętności. Na chwilę oderwał ode mnie biodra, rozpiął spodnie, po czym złapał mnie pod kolanami i jednym pewnym ruchem przyciągnął bliżej siebie, by ułożyć w dogodnej dla siebie pozycji. Gdy Aaron wszedł we mnie odchyliłam mimowolnie jeszcze bardziej głowę w tył, rozwierając usta w niemym okrzyku. Wampir brał mnie w posiadanie. Wysuwał członek, po czym wsuwał coraz brutalniej, powodując drżenie ciała. Jego ruchy z powolnych oraz delikatnych, stawały się agresywniejsze i szybsze. Rąbek sukienki muskał mój brzuch oraz uda, a ja wiłam się, jak poparzona, jęcząc cicho z rozkoszy. Wypycham w górę miednicę, wychodząc mu na przeciw. Jestem wyczerpana, ale jemu to nie przeszkadza. Unosi moje biodra i wchodzi jeszcze głębiej. Wstrzymałam oddech, po chwili jednak stał się bardziej przyśpieszony. Przyśpieszony rytm, stłumiony krzyk, spełnienie, czuję jak nogi sztywnieją, szczytuję, po czym opadam po chwili wyczerpana, nie mając siły się ruszyć.
Król zapina spodnie, obchodzi mnie dookoła, a następnie siada z powrotem w swoim fotelu. Opiera się dłońmi o blat, a przy okazji na wysokości mojej głowy i nachyla się nad moim uchem.

-Bello - szepcze nęcącym głosem. -Wiesz co właśnie zaszło? - pyta lekko rozbawionym głosem. -Straciłaś dziewictwo - spogląda mi w oczy. -Jak myślisz rodzina zrozumie, że oddałaś je porywaczowi? - uśmiechnął się zuchwale. -Pamiętaj! Do kogo należysz! - syknął nerwowo, po czym odsunął się ode mnie, zasiadając z powrotem dumnie w swym fotelu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top