Rozdział 29 Wybór


PERSPEKTYWA KRÓLA 

Podejrzenie porwania padło na Nikołaja Iwanowa. Potencjalnie wydaje się najbardziej zdolny do owego czynu, w tym celu moja ochrona udała się pod przykryciem do Bułgarii, śledzić jego poczynania. Odbyłem z nim telefoniczną rozmowę zaraz po porwaniu Belli i jego zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. Ba, odniosłem wrażenie, że dobrze się bawi, a zniknięcie dziewczyny z jakiś powodów jest mu na rękę. Jeśli głębiej się nad tym zastanowić, to  pokrzyżowałby mi wiele planów takim ruchem. Sprytnie z jego strony. Cóż Iwanowem zajmę się później, na chwilę obecną muszę sprawić, by historia nie zatoczyła koła. Dla Angie czasu zabrakło, dla Isabelli zabraknąć nie może. Nie zmienię przeszłości, ale mogę sprawić, żeby się nie powtórzyła. Raz już zniknąłem na wiek i nic dobrego z tego nie wynikło. Po powrocie zastałem królestwo w ruinie, a odzyskiwać utracone zaufanie, to najcięższa z możliwych rzeczy. Nikołajowi byłoby, to na rękę. Raz już próbował przejąć moje tereny, dlaczego teraz miałby nie spróbować? Niestety po wprowadzeniu jego drakońskich rządów wszystko ległoby w gruzach, lecz on posiada złudne nadzieję. Moi poddani, tyrani nie ulegną. Jego rządy nic dobrego nie wnoszą, raz wpadł na pomysł eliminowania śmiertelników. Sprowadzał ich do świata wampirów, ofiarował jako przekąski młodym wampirom, mordował ich dla zabawy przed podwładnymi. Wszystkie pakty, sojusze, dekrety, prawa własności ziem, zostały w ten czas zerwane. Historia by się powtórzyła, lecz z brutalniejszym skutkiem, ponieważ wywołałoby to krwawą wojnę o władzę między królestwami. Dlatego nie ważne, do jakich podstępów się ucieknie, nie mogę dać się obalić z tronu. Wpuściłem człowieka do świata nocy, zgadza się. Moja bezwzględność ma umiar w porównaniu do niego, a mściwym bywam czasami, zatem nie pasuję do wizerunku innych królów. Co za tym idzie? Jeśli nie pasuje, trzeba się go pozbyć. Mimo wszystko staram się być sprawiedliwym władcą i to jest główny problem.

Rozmyślałem w swoim gabinecie nad dalszymi ruchami, gdy otrzymałem telefon wprost z Bułgarii od swojej ochrony. Powiadomili mnie, że Iwanow w pośpiechu udał się na lotnisko. Zaciekawiła mnie owa informacje. Niestety moim wampirom nie udało się dowiedzieć, dokąd zarezerwował lot. Jednak postawiłem ich w stan gotowości i rozkazałem powrót do pałacu. Coś mi tutaj nie pasuję i trzeba się przygotować na najgorsze.

PERSPEKTYWA BELLI

Siedziałam samotna, pogrążona w ciemności, modląc się o wybawienie, które nigdy może nie nadejść. Nie wiem, czego porywacz może ode mnie chcieć i to jest najgorsze. Porwał zwykłą, nic nieznaczącą dziewczynę i wiąże z nią wielkie plany. Problem w tym, że mnie i Aarona nie łączy żadna więź, dla której zachciałby narażać swoją pozycję. Owszem łudzę się, że przyjdzie mi z pomocą, ale raczej jest to nadzieja, która nie musi mieć pokrycia z rzeczywistością. Szczerze nie rozumiem, dlaczego wszyscy biorą nie za istotną osobistość w tym świecie. Nikt nie pytał mnie, czy chcę być mieszana w sprawy wampirów. Zostałam zmuszona do uczestnictwa w świecie tyrani, okrucieństwa i przemocy. Moje serce cierpi rozłąkę z rodziną i nie mogę temu zaradzić. Aaron jest królem, to jego świat. Niech zatem on bezpośrednio zostaje mieszany w takowe sytuację, nie ja, która nie zasłużyła na takich los. Powinnam właśnie spędzać czas z przyjaciółkami, plotkując o nieistotnych tematach, urodzie, kosmetykach, czy chłopakach, a nie walczyć o przetrwanie. Nie pisałam się na walkę na śmierć i życie. Pragnęłam tylko spokojnie żyć.
Nagle niespodziewany zgrzyt zamka, wyrwał mnie z zamyślenia. Do pomieszczenia wszedł porywacz, widocznie rozbawiony obecną sytuacją. Na jego widok czuję obrzydzenia, odwróciłam więc wzrok, by nie patrzeć w jego stronę.

-Ktoś tutaj zamierza strajkować? - parsknął śmiechem. -Nie mam czasu na Twoje humory, przychodzę z propozycją - stanął przede mną, mierząc mnie lekceważącym spojrzeniem.

-Propozycję? - zaśmiałam się z bezradności, zabrzmiało to prawie desperacko. -Aż jestem ciekaw, jak ona brzmi - powiedziałam z obojętnością, przenosząc wzrok na mężczyznę.

-Dam Ci możliwość wyboru - klasnął w dłonie. -Znaj moją dobroć! - mimowolnie podskoczyłam ze strachu, gdy krzyknął. -Uratujesz się, czy zabijesz? - nachylił się nade mną, by spojrzeć mi prosto w oczy. -Co wybierasz? - szepnął, prowokująco się uśmiechając przy tym. 

-Co to za absurdalny wybór?! - wrzasnęłam, odwracając głowę i zrywając tym samym nasz kontakt wzrokowy.

-Uratuję Cię wieczność u mego boku, bądź zabije Cię odmowa i pozostanie przy swoim nędznym człowieczeństwie - westchnął. -Choć wątpię, by i tak długo ono trwało - dodał po chwili z widocznym obrzydzeniem na twarzy.

-Wy wampiry macie jeden istotny problem - pokiwałam głową z politowaniem na boki. -Uważacie nas ludzi za swoją własność - wyprostował się dumnie, zaintrygowany najwyraźniej moimi słowami. -Nie jesteśmy przedmiotami mającymi na celu umilanie Wam wieczności - uniósł brew. -Macie nad nami przewagę w różnych kategoriach i perfekcyjnie ją wykorzystujecie przeciwko nam, my zaś jak Ci głupcy ulegamy Waszym wpływom, chcąc ratować swoją skórę - na twarzy mężczyzny pojawił się delikatny uśmiech. -Ale nie, ja nie zamierzam być niczyją własnością - powiedziałam stanowczo. 

-Ciekawa z Ciebie istota - zaśmiał się. -Nie dziwię się, że byłaś wyborem króla. Namawiam jednak do rozważenia mojej propozycji, gdyż szkoda byłoby zakończyć swój żywot w tak młodym wieku, nie sądzisz? - spytał prześmiewczym tonem, odwracając się na pięcie. -Jeśli skrycie liczyć, że przyjdzie Ci z ratunkiem, wiedz, że już jesteś zgubiona - skierował się do wyjścia.

-Dam szansę mojej naiwności - szepnęłam.

-Eh, Wy kobiety jesteście dziwnymi istotami - westchnął, kręcąc głową na boki. -Pamiętaj, że wciąż pokładasz nadzieję w krwiopijcy lubującym się w drakońskich rządzach - wyszedł z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi.

Czy mój oprawca ma rację, sugerując mi, że sama się oszukuję? Wierzę bezgranicznie? Dałam się ogłupić? Zamknąć w złotej klatce? Na chwilę obecną są, to pytania, na które odpowiedzi znać nie chcę. 
Aaron jest specyficzną osobą, którą nie wiem, jak prawidłowo czytać. Posiada dwie twarze i nigdy nie wiesz, która akurat dziś się przed Tobą ukaże. Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Zgodzę się spędzić wieczność u boku porywacza, co będzie wiązało się z moją przemianą, bądź umrę w wieku 19 lat. Natomiast, gdyby Król przyszedł mi z ratunkiem, to spędzę wieczność u jego boku i prawdopodobnie sugerując się słowami oprawcy, ona również zakończy się przemianą, lub umrę, lecz w nieco innej oprawie widokowej. 
Wychodzi na to, że jaką decyzję bym nie podjęła, skończy się tak samo, jedynie zmieni się mój kat, co do jej wykonania.
Jak powinnam postąpić w obecnej sytuacji? Przyjąć propozycję nieznajomego? Odmówić i odejść z godnością oraz czystym sumieniem, że obroniłam swoje człowieczeństwo z tego świata, czy trwać w bezmyślności dalej w oczekiwaniu na ratunek króla, by później łudzić się jego zmianą? Wątpić? Wierzyć? A może samej próbować ratować skórę? 

Chyba jakaś malutką część mnie wierzy, gdzieś tam bardzo głęboko...w nieznanych czeluściach mego serca...





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top