Rozdział 2 Władca
Przypomniały mi się słowa porywacza: ,,Nie patrz mu w oczy". Natychmiast spuściłam wzrok, robiąc dwa kroki w tył. W czasie, gdy podziwiałam kwadratowe, cementowe, mozaikowe płytki o ciemnym kolorze, mężczyzna przywołał do siebie osobnika, któremu wydał rozkaz zaprowadzenia mnie w nieznane mi miejsce.
Zaprotestowałam.
Moja manifestacja spotkała się z szybką reakcją mężczyzny.
Wciąż zapatrzona w posadzkę, w zasięgu mojego wzroku dostrzegłam przed sobą eleganckie, buty koloru hebanowego oraz fragment czarnej, metalowej laski z rękojeścią w kształcie łapy smoka dzierżącej w niej okrągły rubin, którą stuknął o ziemię, a echo rozeszło się po całym pałacu.
-Nie pytam o zgodę. Ja rozkazuję - przemówił ozięble.
Pewny i głęboki głos nieznajomego przyprawił mnie o mroczne odczucia. Mogłam z niego wywnioskować, że jest kimś ważnym, a ja na pewno nie chciałabym wchodzić z nim w dalsze dyskusje, gdyż mogłyby się skończyć moją tragedią.
Z braku jakiegokolwiek wyboru udałam się za delikwentem ubranym w typowy strój lokaja sięgający czasów wiktoriańskich. Nie mówiąc już o tym, że całe to miejsce wygląda, jakby zatrzymało się w czasie.
Liczne ciężkie ornamenty, przeładowane formy, pompatyczność ozdób i dekoracji. Momentami przez brak spójności stylu, odnosiło się, aż wrażenie tandetności.
Jednakże liczne wykusze, ganki, werandy z metalowymi balustradami, sztukateria, ozdobne gzymsy, okapy, czy też witraże w drzwiach oraz oknach, wypełniały tę ekspozycję niesamowicie pozytywną energią, okrytą magią oraz tajemnicą.
Pałac wzniesiony został głównie z samej cegły. Elewacje zdobiono kamieniem lub terakotą. Dodano narożne wieżyczki, a dachy pokryto łupkiem.
Ściany wewnątrz pałacu pokryte materiałowymi tapetami, bądź pomalowano na odcienie fioletu, czy bordo. Oczywiście nie zapomniano o barwach złota oraz elementach sztukaterii.
W pomieszczeniach przewijały się również elementy roślinności, obrazy z dekoracyjnym obramowaniem.
Grube zasłony w oknach. Wyszukane, pikowane obicia mebli świadczące o przepychu wiktoriańskim. Pozostałe umeblowanie wykonane zostało z ciemnego drewna i bogato zdobione, przez co sprawiały wrażenie ciężkich, a także dostojnych.
Po drodze do pokoju mijałam rzymskie kolumny, liczne lustra w złotych ramach, kryształowe żyrandole, figury, rzeźby, drogocenne zdobycze i prawdopodobnie rodzinne pamiątki, ponieważ te były najmocniej wyeksponowane, rzucały się w oczy, a obojętnie obok ich przejść się nie dało. Oko i tak uciekało w tym kierunku.
Kamerdyner zaprowadził mnie pod drzwi pokoju, do którego kazał mi wejść. Nieumyślnie wykonałam jego prośbę, a wtedy wrota za mną się zatrzasnęły. Szarpnęłam za klamkę - zamknięte. Zatem zostałam uwięziona. Nie mogąc się wydostać, rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Ciemne wnętrze, czarne łóżko z baldachimem, długie, aż do ziemi i ciężkie kotary w kolorze szkarłatu. Bogato oprawione obrazy, parę bibelotów poustawianych na toaletce oraz komodach. Wytwornie, a zarazem enigmatycznie.
W pobliżu dostrzegłam drzwi pokojowe. Pchnęłam je pewnym gestem ręki, po tym ruchu moim oczom ukazała się łazienka. Wyglądała elegancko, a przede wszystkim nawiązywała do minionych epok. Najbardziej mój wzrok przykuła duża wanna na lwich nogach pośrodku pomieszczenia.
Wiktoriański styl pełen jest przepychu. Choć czasem sprawia wrażenie tandetności, to mimo wszystko otaczająca go bajkowa atmosfera, przenosi nas w odległe krainy, przypomina lata świetności XIX wieku i pozwala przeżywać własne zaczarowane sytuacje w miejscu rodem z książek.
Nie mam za bardzo w aktualnie chwili, jak się stąd wydostać. Wszystko pozamykane na cztery spusty, łącznie z oknami oraz drzwiami balkonowymi. Zatem pozostaje czekać.
Lekko podirytowana w oczekiwaniu na ... Właśnie, to jest dobre pytanie! Na co ja tak właściwie tutaj cholerka oczekuję?!
Położyłam się na łóżku i nie wiedzieć, nawet kiedy odrobinkę przysnęłam. Jednakże za jakiś czas zbudził mnie trzask drzwi. Zerwałam się na równe nogi, a gdy to zrobiłam, ujrzałam mężczyznę, który rozkazał mnie tutaj uwięzić.
Krew, aż się we mnie gotowała, a złość wylewała wprost uszami. Z miłą chęcią wygarnęłabym temu patafianowi, co o nim sądzę, lecz niestety nie wiem, jak by się zachował. I, prawdę mówiąc, na obecną chwilę raczej nie chcę się przekonywać.
-Wstałaś - stwierdził idąc w moim kierunku.
-Wcale nie spałam- odburknęłam z nerwami w głosie.
-Jak mniemam, nie zdradzisz mi szczegółów mojej obecności tutaj? - usiadłam na brzegu łóżka, po czym skierowałam wzrok na podłogowe deski.
-Nie - rzekł krótko.
Ale bym go teraz tak... ach...szkoda, że nie mogę...nosz cholerka, a tak korci!
-Więc przylazłeś tu po prostu się na mnie pogapić?! - uniosłam lekko głos.
Delikwent rozsiadł się na kozetce pod ścianą, a jego wzrok spoczął na mnie. Czułam, jak jego spojrzenie przeszywa moją osobę na wskroś i nie było to przyjemne doświadczenie.
-Wierzysz w wampiry? - zadał pytanie spokojnym głosem.
-Brednie wymyślone na potrzeby książek i filmów - parsknęłam śmiechem.
-Podejdź, pozwolę ci raz spojrzeć w moje oczy - na dźwięk jego głosu ciarki przeszły mi po całym ciele.
Nie pewnie wstałam z łóżka, po czym małymi kroczkami podeszłam do mężczyzny. Gdy dotarłam do sofki, na której siedział, podniosłam wzrok. Wtedy dostrzegłam nienaturalnie świecące gałki oczne, których tęczówki mienią się szkarłatem. Zaniemówiłam. Odruchowo zrobiłam dwa kroki w tył, zakrywając przy tym usta ręką. Lecz po chwili postanowiłam wrócić do podziwiania parkietu.
-Spojrzałaś w oczy Króla Wampirów - wstał. -Jesteś tutaj, bo taki miałem kaprys - szepnął pogardliwie do mojego ucha mijając mnie.
-Kpisz sobie ze mnie?! - zaczęłam wrzeszczeć. -Porywasz mnie, niszcząc moje życie! Więzisz wbrew mojej woli, a na koniec śmiesz mi powiedzieć, że to twój cholerny wymysł! - krzyczałam ile się, nie panowałam nad sobą.
-Milcz sekutnico! - podniósł głos oraz uderzył laską o posadzkę.
-Nie będzie mi mówić co mam robić! Ty pieprzony padalcu! - nieumyślnie nasze spojrzenia skrzyżowały się na sekundę.
Wzrok bruneta przepełniony był silnym gniewem. Gdyby tylko było, to możliwe już dawno strzelał, by z nich piorunami.
Zagalopowałam się, ale jak zachować spokój w takim przypadku?
Nagle postawna sylwetka zbliżyła się do mnie, po czym wymierzyła zamaszysty cios. Uderzenie było na tyle silne, że spowodowało mój upadek. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Zauważyłam, jak kilka kropel krwi rozbija się o dębowy parkiet. Odruchowo złapałam się za policzek. Jęknęłam z bólu, ponieważ był nie do wytrzymania, czułam, jak przeszywa moje ciało. Natychmiast zabrałam rękę z twarzy. Na palcach pozostały ślady krwi.
-Kiedy mówię milcz - milczysz. Polecam szybko, to przyswoić - odwrócił się na pięcie.
Opuścił pomieszczenie, pozostawiając mnie samą.
Z trudem podniosłam się, po czym powędrowałam w stronę łazienki, przeklinając pod nosem parszywy los.
-Za kogo on się uważa?! - wydukałam sama do siebie.
-Za króla - odkrzyknął głos zza drzwi.
Cudownie, nie dość, że sadysta, to w dodatku agent wywiadu. Jeśli tak dalej pójdzie, marnie widzę swój żywot. Ze świrem, który wierzy w wampiry pod jednym dachem. Trzeba będzie wykombinować jakąś drogę ucieczki. Przebieraniec soczewki założył i więzić mnie hrabia zamierza. A takiego wałka, zabieram manatki, a następnie spadam z tego ferworu zła.
Chwila, jednak nie zabieram. Przybyłam w piżamie.
Weszłam do łazienki. Podeszłam do lustra, wyglądałam fatalnie. Delikatnie przemyłam ranę wodę, oczyszczając z krwi. Piekło niemiłosiernie.
Po tej czynności rozwścieczona stanęłam przy oknie. Nędznie próbowałam doszukać się drogi do wolności. Niestety zamek otaczały wysokie mury, a za nimi rozpościerał się ogromny las.
Na marne moje starania. Z bezsilności odwróciłam się tyłem do świata, po czym oparłam się plecami o ścianę i powolutku zjechałam po niej na zimną, podłogę.
Podciągnęłam kolana pod brodę, dłonie bezwładnie spoczywały koło na posadzce na wysokości moich pośladków. Westchnęłam ciężko i trwałam tak, dopóki, ktoś nie wszedł do mojego pokoju, wyrywając mnie z zadumy.
-Król kazał przygotować się panience do kolacji - w drzwiach ujrzałam lokaja w podeszłym wieku.
-Nigdzie się nie wybieram - odwróciłam głowę w drugą stronę.
-Pan przewidział taką odpowiedź - wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. -Kazał przekazać, że jeśli podlotek dalej będzie się tak zachowywać przyjdzie osobiście - lekceważąco uśmiechnął się w moim kierunku.
-Też mi coś - parsknęłam niezadowolona, wzruszając ramionami.
-Wątpisz w nasze istnienie - podszedł jeszcze bliżej. -Jednakowoż nasz żywot, to niezłudzenie -wstałam zaintrygowana słowami mężczyzny. -Odrzucasz prawdę, a im szybciej się z nią oswoisz, tym mocniej zwiążesz się z tym miejscem,
-Kiedy ja nie chcę wiązać się z tym światem! Pragnę wrócić do rodziny, która teraz na pewno się o mnie martwi - tupnęłam ze złości nogą.
-Nikt się o ciebie nie martwi - otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. -Nie szukając cię, bo dla niech nie zaginęłaś. Według rodziny właśnie cichutko siedzisz zamknięta w swoim pokoju, pogrążona w ulubionej książce - zaśmiał się, po czym skierował się do drzwi.
Zamarłam, gdy usłyszałam słowa kamerdynera. Jakim cudem mogę aktualnie przebywać w swoich czterech ścianach, jeśli zostałam uwięziona tutaj?
Gdzie ja do cholery jestem?! Co to są za ludzie?! Do jakiego przeklętego wymiaru trafiłam?! I jak wrócić do domu? Czy istnieje jakakolwiek droga ucieczki?
-Jakim cudem? - pobiegłam za mężczyzną. -Odpowiedź! - zero odzewu na moje pytanie.
-Widzę, że zdążyłaś już doświadczyć gniewu Króla - zaśmiał się wskazując palcem na mój zaczerwieniony policzek.
Chciałam ponowić swe pytanie, lecz delikwent zdążył opuścić pomieszczenie, zostawiając mnie z milionem niewytłumaczalnych myśli oraz dziwacznych, ociupinę niepokojących wizji względem mojej przyszłości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top