Rozdział 5 Między ścigantami
Sideswipe obudził się późnym popołudniem, kiedy Słońce powoli chyliło się ku zachodowi i swoje jasne promienie ciskało prosto w oczy śpiącego pomiędzy skałami Autobota, który nie zbyt chętnie chciał się już wybudzać. Uchylił powieki, a optyki przesłonił ręką, gdyż światło raziło go aż do bólu. Po chwili jednak zaczął się przyzwyczajać do nadmiernej jasności, tak samo jak przypominać sobie co się stało, gdzie jest i co robił, a kiedy to wszystko miał już w głowie poukładane, pożałował że się obudził. Prawdą było, że jeszcze nie chciał gasnąć, ale najzwyczajniej w świecie odpocząłby jeszcze trochę w błogim spokoju i stanie nieświadomości, a nie użerał się z tym paskudnym światem. Jednak mus to mus i ciągle spać nie mógł. Wygramolił się niezgrabnie spomiędzy skał i niedługo potem wspiął się po urwisku i wyszedł na drogę biegnącą wzdłuż niego. Leniwie ruszył kołami i potoczył się przed siebie. Gdzie jechał? Sam w prawdzie nie wiedział. Chciał jechać do Los Angeles, ale nawet nie wiedział gdzie ta droga prowadzi, a mimo to jechał. Nie wiedział jak bardzo musiał być rozbity nad ranem ani jakie przez to rozbicie zadupia musiał przejechać, że znalazł się nad miastem patrząc na mapę co wywnioskował z obserwacji słońca i znaków drogowych. Kiedy w końcu wyjechał na większą drogę zapełnioną samochodami to ucieszył się. Prawdą było, że ludzie stanowili dla niego zagrożenie, ale Transformer tak jak człowiek jest istotą społeczną i nie zbyt dobrze znosił samotność. Chociaż to nie było jego środowisko, lepiej się czuł między samochodami, które w niewielkim stopniu przypominały mu jego pobratymców, niż na bezdrożach.
Starał się nie myśleć o wydarzeniach z ostatniego wieczoru, które niemiłosiernie go przytłaczały. Swoją uwagę skupiał na samochodach, ich wyglądzie, kolorach, markach, a także zachowaniu kierowców, którzy czasami zachowywali się gorzej na drodze niż on, Dino, Ironhide i Bumblebee w bitwie o najlepsze miejsce w hangarze do spania odbywające się po godzinie trzeciej, kiedy to większość żołnierzy była na tyle zmęczona, że nie zwracała uwagi na przepychanki Autobotów, które często były postrzegane jako bardzo poważni i odpowiedzialni żołnierze. Prawda była jednak taka, że niejednokrotnie zachowywali się jak nastolatki w okresie buntu. Więc kiedy ktoś mu się co chwilę wciskał przed maskę, w dodatku bez kierunkowskazu i jeszcze okazując swoje niezadowolenie klaksonem i od czasu do czasu grożąc mu pięścią od razu miał przed oczami swoich przyjaciół, którzy swoją drogą włączali te cholerne kierunkowskazy, kiedy zamierzali ukraść mu miejsce. Jednak nie licząc kilku chamów na drodze, miał również okazję zobaczyć przykład ludzkiego kombinatorstwa jakim było przeładowanie przyczepy pickupa, który ledwo trzymał asfalt przednimi kołami. Stojąc na światłach, miał okazję trochę poszpanować przed może pięcioletnimi dziećmi podróżującymi w samochodzie stojącym obok, które z zachwytem przyglądały się osobliwemu autu. Nawet podobało mu się, kiedy ów dzieci podziwiały go i śmiały się, kiedy gazował silnikiem. Kiedy światła zmieniły się na zielone, Transformer zaryczał silnikiem agresywnie i zdawało się że wystrzeli z miejsca, ale ku zaskoczeniu dzieci i prawdopodobnie ich rodziców, zakręcił kołami spokojnie i skręcając w lewo z gracją przejechał przez skrzyżowanie. Na początku Autobot rzeczywiście miał w planach z piskiem opon wystartować, ale gdy zobaczył wóz policyjny po drugiej stronie, zmienił swoje zamiary. Nie miał ochoty na użeranie się z glinami upierdliwymi jak komary latem dla ludzi. Oczywiście, to porównanie nie przyszło mu nawet do głowy, jego przecież komary nie gryzły.
Los Angeles i miasta wokół były zatłoczone, ale nie aż tak jak Las Vegas. Drogi były bardzo szerokie, dwupasmowe a nawet trzypasmowe. Wzdłuż dróg było dużo sklepów, zwłaszcza dużych restauracji i pubów z fast foodem, a co jakiś czas przewijała się stacja benzynowa. To co jakoś bardziej się rzuciło w optyki Autobotowi, to palmy. Może nie były jakoś szczególnie zachwycające, ale według Cybertrończyka nadawały miastu osobliwy charakter. Było również wiele świecących bilbordów, jednak nie był przez nie i ich oślepiające światła tak bardzo oślepiany jak to było w Światowym Centrum Rozrywki. Na ulicach może i był tłok, a przez chodniki przemierzało wiele ludzi, ale miasto nie przytłaczało tak bardzo Transformera, nie zwalało się mu na głowę i nie atakowało światłami jak paparazzi fleszami wielkie gwiazdy show biznesu. Była to miła odmiana.
Sideswipe nie miał zamiaru ładować się do centrum, jeździł raczej po spokojniejszym terenie. Nieśpiesznie przemierzał ulice, rozglądał się i jakby czegoś szukał, choć tak na prawdę nie wiedział czego. Czasami miał wrażenie, że gdzieś obok niego jedzie jego przyjaciel i chciał mu wyjawić swoje spostrzeżenia albo o coś zapytać, jednak szybko z tego rezygnował, bo nie miało to najmniejszego sensu. I taki stan rzeczy trwał dopóki w godzinach popołudniowych, na jednej stacji paliw nie zobaczył dwa tuningowane samochody. Jeden był czerwony, z wszelakimi czarnymi, niemal oszpecającymi wzorami na karoserii - chevrolet camaro, może z lat sześćdziesiątych lub siedemdziesiątych, albo tak się przynajmniej wydawało Autobotowi. Drugim był ford mustang, również jakiś starszy model. Miał grafitowy lakier z dwoma, białymi cienkimi paskami ciągnącymi się przez maskę, dach i tył. Właściciel mustanga musiał mieć styl, jak stwierdził Autobot, iż w porównaniu z "ozdobionym" camaro jego samochód nie wyglądał kiczowato. Oba auta same w sobie były piękne i nie potrzebowały innych upiększeń.
Transformer zatrzymał się na parkingu przy stacji i obserwował samochody stojące przy dystrybutorach. Niedługo potem z budynku wyszli dwaj mężczyźni, może mieli około dwudziestu pięciu lat. Ten, który wsiadł do camaro wydał się, a w zasadzie jego ubiór wydał się srebrnemu corvette jeszcze bardziej tandetny niż nadwozie jego auta. "Teoretycznie samochód jest odzwierciedleniem kierowcy... Szkoda auta." - pomyślał Autobot.
Auta ruszyły, a za nimi podążał srebrny chevrolet. I tak jak to było w Las Vegas, Sideswipe miał nadzieję, że ów auta doprowadzą go w miejsce gdzie zbierają się fani nielegalnych wyścigów. Samochody nie wyjechały na obrzeża miasta, jeździły raczej po śródmieściu, jednak jak na nie fart przystało, Autobot na jednym ze skrzyżowań zgubił śledzonych.
Znowu krążąc po mieście, wieczorem przez przypadek zauważył stare, zniszczone budynki trochę oddalone od drogi, które nadawałyby się na miejsce do noclegu. Był już taki czas, że szukanie miejsca na odpoczynek byłoby wskazane. Te biurowce wydawały się być dobrym miejscem, gdyby nie to, że zjeżdżały się tam jakieś auta. Niedługo potem znalazł wjazd i już trochę niepewnie zmierzał ku budynkom. Słyszał dość głośną muzykę i gwar wielu ludzi. Nagle wyprzedziły go jakieś inne auta. Nie zastanawiając się szybko ruszył za nimi. Wjechali w ulicę między dwoma biurowcami, gdzie stało wiele wypasionych bryk i kręciło się wile ludzi. Właściciele zachwalali swoje wozy, pokazywali silniki, wyposażenie, szpanowali karoserią. Było dużo skąpo ubranych kobiet, najprawdopodobniej prostytutek, które makijaż chyba nakładały szpachlami.
Sideswipe znowu wyróżniał się w tłumie. Od razu zwróciła na niego uwagę masa ludzi, jedni patrzyli na niego z podziwem, a inni podejrzliwie i złowrogo. Autobot starał się nie zwracać uwagi na zainteresowanych i jak gdyby nigdy nic, zaparkował na brzegu obok innego pojazdu. Ludzie chwilę jeszcze przyglądali się przybyszowi, ale po chwili wrócili do swoich spraw. Niektórzy pozwalali sobie na bliskie obejrzenie chevroleta. Czując czyjeś nieznajome dłonie na sobie, dostawał czegoś w rodzaju obrzydzenia i odrazy i nie raz chciał potrącić ciekawskich, ale powstrzymywał się i dzielnie znosił macanie jego maski. Wolał nie robić sobie kłopotów.
W pewnym momencie stanęli przed nim dwaj czarnoskórzy mężczyźni w wieku około dwudziestu pięciu, trzydziestu lat. Obaj mieli dredy. Jeden miał ubrany szary podkoszulek i na to narzuconą nieco zniszczoną i brudną jeansową katanę z kapturem oraz workowate spodnie również jeansowe. Drugi, nieco niższy od kolegi miał luźny, fioletowy T-shirt, jeansowe workowate spodnie, a na głowie zawiązaną fioletową bandamkę. Nie wiedzieć dlaczego, ale właśnie oni jakoś bardziej zainteresowali Autobota. Stali i chwilę się przyglądali jakby zamyśleni trzymając papierosy między palcami.
- Jak myślisz, ile to cacko wyciąga? - zapytał ten w szarym podkoszulku.
Chłopak w fioletowym zastanowił się, aż w końcu wzruszył ramionami i powiedział:
- Nie mam pojęcia. - otrzepał końcówkę papierosa z popiołu. - Bardziej mnie interesuje, ile wywaliłbym na niego z portfela. - powiedział z nieco olewający sposób.
- Nie za tego życia. - westchnął jego towarzysz.
- Cholernie przypomina stingray'a z sześćdziesiątego trzeciego.
- Nie kojarzę. - mruknął czarnoskóry w katanie. - Pierwszy raz widzę taki kosmos. - powiedział głośniej po czym puścił swojego papierosa i zdeptał, a następnie podszedł do samochodu i przejechał dłonią po słupku i zatrzymał dłoń na dachu. Chwilę się przyglądał.
- Będzie startował? - zapytał po chwili nawet nie spoglądając na towarzysza, a zmierzając na tył auta.
- Ten co nim przyjechał, chyba ma za dużo ecie-pecie. Debil z niego, jak startuje tym cackiem. - odpowiedział ten w fioletowym podchodząc do samochodu z drugiej strony. Chciał się oprzeć łokciami o dach, ale corvette okazało się zbyt niskie.
- Jak ma za dużo w kapsie, to będzie miał z czego naprawiać. Piękny wózek, ale nie nadaje się na wyścig. - dodał jego znajomy oglądający tył chevroleta. - Coś ty przejechał...? - zapytał zdziwiony zwracając się jakby do auta widząc wiele rys i wgnieceń, które jeszcze się nie zregenerowały.
Wtedy z potężnym rykiem silnika w ulicę wjechał czarny dodge charger. Wokół niego od razu zrobiła się wolna przestrzeń.
- Będą kłopoty. - mruknął chłopak w bandamce i wraz z kolegą odeszli od Sideswipe'a, poszli w stronę przybyłego i stanęli w tłumie. Z czarnego wozu wyszedł białoskóry mężczyzna, umięśniony niczym bokser, łysy. Miał biały T-shirt. Na przeciw niemu wyszedł młodszy od niego chłopak, z średnią muskulaturą. Miał krótkie, czarne włosy, ubrany był ciemnoniebieską koszulę.
- Blake. - warknął łysy, a młodszy stanął na przeciw niemu z założonymi rękami. Łysy podszedł do chłopaka i stanął przed nim. Młody miał poważny wyraz twarzy.
- Stawka dwa patyki. - powiedział czarnowłosy.
- Daję trzy.
- Ktoś się dorzuca?! - zawołał chłopak w koszuli.
- Ja! - zawołał czarnoskóry w fioletowym T-shircie. - Trzy! - pokazał zwinięte pieniądze.
- Potrzeba czwartego! Kto się odważy?! - zapytał czarnowłosy, jednak nikt więcej się nie zgłosił. Najwyraźniej ci dwaj, łysy i niebieska koszula byli tam jakimiś mistrzami i nikt nie chciał z nimi zadzierać. Ale nie Sideswipe. W odpowiedzi wyjechał z miejsca i ryknął silnikiem. Wszyscy zebrani spojrzeli na samochód i oczekiwali kierowcy, jednak zamiast tego, we wszystkich radiach rozbrzmiał głos Autobota.
- Zgłaszam się. - wszyscy rozejrzeli się zdziwieni słysząc głos ze wszystkich radioodbiorników, aż ich spojrzenia zatrzymały się na srebrnym samochodzie. - Stawiam samochód. - powiedział zdecydowanie. Nie przejmował się tym, że właśnie postawił samego siebie. Był pewny swego, a gdyby coś poszło nie po jego myśli, to wtedy będzie się o to martwić.
- A ile auto jest warte? - zapytał kpiąco łysy osiłek.
- Więcej od Ciebie... i twojego rzęcha. - zadrwił Sideswipe, a przez tłum przeszły szumy i śmieszki.
- Otwieraj maskę. - polecił chłopak w niebieskiej koszuli uśmiechając się i wraz z Afroamerykaninem i łysym podszedł do corvette. Transformer otworzył maskę ukazując potężny silnik.
- Nie ma gazu. - stwierdził tylko zerkając czarnoskóry.
- Samochód przyszłości... - zaśmiał się młody chłopak. - Silnik nie byle jaki, ale nic specjalnego nie możesz zaoferować, ale super samochód jest interesującą propozycją. - powiedział najwyraźniej zainteresowany autem.
- Jeśli nie chcesz nim jeździć, zawsze możesz sprzedać. - zaproponował. - Ale to się nie stanie. - dodał dumnie.
- Żebyś się nie zdziwił... - mruknął młody. - Z kim mamy do czynienia w takim razie?! - zawołał.
- Nie Twój interes. Mniej wiesz, lepiej śpisz. - sapnął Sideswipe.
Czarnowłosy uniósł ręce go góry jakby w geście poddania i odsunął się od auta.
- Niech będzie! - zawołał i kazał dać wszystkie zakładane pieniądze jakiemuś gościowi. - Widzimy się na starcie! - oznajmił pewny swego, a wszyscy zebrani wydali okrzyk radości i zaczęli wsiadać do aut. Jedno auto po drugim zaczęły opuszczać zajazd.
Sideswipe zamknął klapę i ruszył za zielono - czarną mazdą młodego mężczyzny. Konwój wozów wyjechał na główną ulicę, a kiedy dojechały do wybranego miejsca, wszyscy oprócz czterech ścigantów zablokowali odcinek drogi. Niezadowoleni kierowcy trąbili na blokujących przejazd, jednak szybko byli spławiani przez wygadanych kierowców z nielegalnych wyścigów. Cztery auta stanęły na starcie szybko namalowanym na asfalcie czerwoną farbą w spreju. Sideswipe stanął między czarnym dodge'em, a czarnym z białymi pasami volkswagenem. Znowu chłopak o nazwisku Blake jadącym zielonym autem w czarne wzory stanął na brzegu obok czarnego dodge'a. Ludzie krzyczeli i gwizdali. Z obserwacji, Autobot wywnioskował że to młody Blake jest tutaj faworytem, zaś łysy osiłek jest jego rywalem który chyba miał tylko trochę mniej "fanów" niż czarnowłosy.
- Stesik? - zapytał nagle czarnoskóry przez otwarte okno zwracając się w stronę corvette.
- Nie takie rzeczy się robiło... - odpowiedział Transformer podłączając się tylko do radia VW.
- Gościu? Jak ty to? - zapytał słysząc po raz kolejny obcy głos z radia.
- Może nitro nie ma, ale elektronika przewyższa wasze wszystkie auta. - mruknął beznamiętnie.
- Niech Ci będzie... - wzruszył ramionami. - Z Blake'iem są małe szanse żeby wygrać... - westchnął.
- Więc czemu startujesz?
- Dla zabawy i fejmu... - westchnął ciężko.
- A ten łysy?
- To palant, który myśli, że będzie miał świat u stóp...
- Czyli nie dasz mu tej satysfakcji? - zapytał zawadiacko Sideswipe.
- Nie dam...
Przed samochodami stanęła młoda Azjatka o długich czarnych włosach, w różowej bluzeczce nie zasłaniającej brzucha i srebrnej spódniczce. Popatrzyła po startujących z zalotnym uśmiechem i podniosła ręce do góry.
- Gotowi! - zawołała. - Do startu! - opuściła niżej ręce, a trzy auta oprócz chevroleta potwierdziły gotowość gazując silnikami aż z ich rur wydechowych buchał ogień. Dziewczyna zerknęła pytająco na srebrny wóz, a ten wrzucił na bieg jałowy i wcisnął gaz jak najniżej, a silnik zaczął przerywając ryczeć i wyć jak w samochodzie Formuły 1 powalając tym wszystkie inne auta. Azjatka uśmiechnęła się w stronę stingray'a jakby jego kierowca był już dla niej wygranym. Po chwili stanęła prosto i machnęła rękami w dół przykucając, a samochody wystrzeliły zza linii startu. Czarny dodge stanął na tylnych kołach, a na prowadzenie od razu wybiła się mazda. Sideswipe szedł łeb w łeb z volkswagenem, jednak z każdą chwilą coraz bardzie wysuwał się na prowadzenie. Czarny wybił się na prowadzenie. Chevrolet siedział mu na ogonie, a mazda nieustępliwie jechała obok niego. VW starało się jak mogło, aż w końcu bez nitro zdołało prześcignąć lidera. Stingray bez większego wysiłku przyspieszył i już po chwili jechał za czarnym w białe pasy, a przed dodge'em. Zielony znowu wybił się na prowadzenie po czym gwałtownie przyspieszył i w kilka sekund był daleko przed Autobotem. To samo zrobiły czarne auta, a Transformer został w tyle. Iskra przyspieszyła tępo, wskazówka licznika gwałtownie skoczyła. W mgnieniu oka corvette znalazł się na prowadzeniu. Pozostałe auta jeszcze raz użyły nitro, ale Autobot był już za daleko i już przed metą, na spokojnie zaczął zwalniać. Wygrał, a kiedy zatrzymał się, od razu otoczyła go masa ludzi. Druga była mazda, a trzeci volkswagen. Ostatni przyjechał osiłek, a spod maski jego wozu wydobywał się dym. Ostro przeliczył się ze swoimi możliwościami.
Z zielonego pojazdu wyszedł młody chłopak i od razu otoczyli go zachwyceni ludzie. Mimo, że przegrał, uśmiechał się i z zainteresowaniem spoglądał na chevroleta. Najwyraźniej czekał na kierowcę. Czarnoskóry wyglądał na zadowolonego, w końcu nie dał satysfakcji właścicielowi dodge'a. Wściekły był oczywiście przegrany, który z oczu strzelał piorunami w stronę srebrnego auta.
Sideswipe po chwili odpoczynku uruchomił swój potężny motor i powoli, uważając na ludzi nawrócił i stanął na przeciw Blake'a. Czarnowłosy zdziwił się postępowaniem rywala. Podniósł ręce, by zgromadzeni uciszyli się.
- Wygrana jest Twoja. - powiedział Sideswipe prosto z mostu. - Nie zależy mi na kasie.
Młody był niemal zszokowany. Zaśmiał się i próbował coś powiedzieć, ale kończyło się to nerwowym podśmiewaniem.
- Co?! - krzyknął czarnoskóry. - Co?! Gościu! Przed chwilą pokonałeś potęgę ulicy!
- Nie potrzebuję pieniędzy. Chodziło mi tylko o wyścig. - mówił spokojnie, obserwując łysego, który od złości niemal był czerwony jak pomidor. Trochę się go obawiał, czy czasem na niego nagle naskoczy z kijem baseballowym.
- Czy to jakiś pier*olony żart?! - zawołał nagle wściekły facet w białym podkoszulku.
- Słuchaj! - zawołał rozradowany chłopak w niebieskiej koszuli. - Nie wiem kim jesteś, ale na moim terenie, jesteś jak u siebie! Dowiem się, z kim mam do czynienia?!
- Znajomość mojej tożsamości byłaby dla Ciebie zagrożeniem. To był zaszczyt, ściga...
- Danny! - przerwał nagle spanikowany facet, który miał pieniądze. - Gliny! - krzyknął, a wtedy ludzie w popłochu zaczęli uciekać, albo wsiadać do samochodów i pospiesznie odjeżdżać. Sides również szybko się zebrał z miejsca i wjechał w drogę przecinającą "tor wyścigowy". Już prawie był przy skrzyżowaniu, kiedy zza rogu wyjechał radiowóz. Depnął po gazie i niemal przed samym samochodem zaczął hamować, odbił w prawo, wyskoczył z drogi i na pełnym gazie wykręcał w lewo umykając policji. Zanim ludzie zdążyli zareagować, corvette skręcił w kolejną drogę. Słyszał za sobą koguty, depnął po gazie, aż na kolejnym skrzyżowaniu skręcił w lewo. Zobaczył Afroamerykanina w katanie, a że słyszał bardzo wyraźnie syreny ulitował się nad nim. Mężczyzna biegł, a Autobot z piskiem opon zatrzymał się tuż przed nim. Otworzył drzwi.
- Wskakuj, jak Ci puszka nie miał! - zawołał głośno, a czarnoskóry bez zastanowienia wpakował się do auta. Chevrolet ruszył, kiedy na skrzyżowaniu pojawiły się wozy policyjne. Facet nagle zauważył, że nie ma kierowcy.
- Co do ku*wy?! - wrzasnął przerażony.
- Samochód zdalnie sterowany. - powiedział w stresie pierwsze kłamstwo, jakie przyszło mu do głowy.
- Jak...!
- Zamknij się, zapnij pas i ciesz się, ze Ci skórę ratuję. - przerwał robiąc tym czasem drift na skrzyżowaniu. Policję miał już daleko w tyle i przy najbliższej okazji zjechał w ciemną, ślepą uliczkę i stanął za kontenerem na śmieci. Zgasił silnik i w ciszy czekał, aż gliny przejadą.
- Co jest? - zapytał mężczyzna. - Kim ty ku*wa jesteś?
- Twoim aniołem stróżem... - palnął sarkastycznie. - Nie znasz mnie i niech tak zostanie. Nie jechałeś ze mną, nie widziałeś mnie, nie wziąłem Cię, a Twój kolega może wiedzieć jedynie, że dziękuję za uczciwą rywalizację. - powiedział w pośpiechu, kiedy tym czasem facet miał minę jakby nie rozumiał co się do niego mówi. - Teraz wypad. - warknął otwierając drzwi, a gość w katanie wyszedł bez słowa i pośpiesznie odszedł.
Sideswipe odetchnął z ulgą, kiedy mężczyzna zniknął zza rogiem. Chwilę się zastanawiał, co ma zrobić. Wiele ryzykował biorąc udział w wyścigu, a tym samym zabierając pasażera. gdyby go ktoś rozpoznał, w Los Angeles byłby spalony i musiałby uciekać. Znowu. Wyścig bardzo mu się podobał i chciał to powtórzyć, jednak bolało go to, że nie było z nim Dino. Pewnie świetnie by się bawił, a tym czasem może go gdzieś żywcem rozkładają na części. Na samą myśl Autobotowi chciało się rzewnie płakać, ale powstrzymywał się. Co się stało, to się nie odstanie i trzeba żyć dalej. Ostatecznie postanowił zostać tam, gdzie był i odpocząć.
Witam! Jest rozdzialik, mam nadzieję, że nie nudny. Scena prawie żywcem zerżnięta z "Szybkich i wściekłych", ale tak to miało mniej więcej wyglądać. Nie bijcie za to.
Przepraszam, jeśli są jakieś błędy, zwłaszcza pod koniec, pisałam w pośpiechu. I przepraszam za jeden taki błąd... W zasadzie nie wiem, czy go popełniał. Chodzi o skrzynię biegów chevroleta corvette stingrey concept, nie mam pojęcia czy jest to skrzynia automatyczna, czy manualna, a w Internecie nie umiem tego znaleźć. Dopóki Sides nie ma kierowcy, nie ma to większego znaczenia bo on sam decyduje kiedy, co i jak, ale problem będę miała, kiedy już będzie miał swojego kierowcę. Będę bardzo wdzięczna, jeśli ktoś napisze mi jaka to skrzynia.
To chyba wszystko z mojej strony, więc pa pa! :-*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top