Rozdział 14 Znieczulenie.

Drzwi do budynku otworzyły się wpuszczając do środka odrobinkę świeżego powietrza. Autobot nawet nie drgnął. Błyszczącymi od łez optykami patrzył w jakiś nieokreślony punkt przed sobą, ponownie przeżywając jego największą stratę w życiu, co jakiś cichuteńko wymawiając imię swojego brata. Wspomnienie, które mu się przyśniło było niewyobrażalnie realistyczne, a im bliższe było prawdzie, tym bardziej naruszało jego niegojącą się ranę w Iskrze. Gdy tylko zamykał optyki, znowu widział swoją bliźniaczą Iskrę. Cieszył się widząc go, ale świadomość, że jest to tylko wytwór jego wyobraźni sprawiała, że jak najszybciej otwierał oczy, aby nie rozdrapywać ran. Bardzo chciał go widzieć, nawet w swojej wyobraźni, ale to sprawiało, że niewyobrażalnie cierpiał i nie potrafił normalnie funkcjonować, więc wyjściem z tego byłoby zapomnieć, ale jak można zapomnieć o najważniejszej i najukochańszej osobie w swoim życiu? Niemożliwe. To ciągle wracało, ta potrzeba kochania i bycia kochanym. I tak błędne koło zamykało się. Jedynym sposobem na wyrwanie się z niego była przyjaźń z Dinonem i Ironhide'em, a także nierozpamiętywanie. Znał siebie i gdyby ciągle myślał o Sunstreakerze, doprowadziłby się do stanu głębokiej depresji. Przeżył to dwa razy, nie chciał trzeci, ale gdy nie było przy nim jego przyjaciół, gdy nie było przy nim nikogo, niepokonane myśli, obrazy i wspomnienia atakowały i penetrowały jego umysł, nie pozwalając zapomnieć, a każąc rozpamiętywać.

W tamtej chwili, widok swojego bliźniaka, nawet w wyobraźni dawał mu chwilę oderwania się od strasznej rzeczywistości. Jednak zdrowy rozsądek kazał mu robić cokolwiek, aby tylko tylko nie myśleć o bracie. To rozdarcie wewnętrzne i konflikt uczuć z rozumem przełożyły się na jego reagowanie na bodźce zewnętrzne. Milton i kilku innych ludzi chodziło obok, mówili między sobą jak i do niego, ale on wydawał się być nieobecny. Przymykał i otwierał powieki, przełykał olej wymieszany z łzami, które nieustannie wypływały z jego optyk i znikały między częściami, niektóre docierały do ust, inne spadały na ziemię. Widział, jak ludzie kręcą się obok niego próbując dowiedzieć się, co się z nim dzieje, że nie reaguje, ale dla niego jakby ich nie było. Słyszał ich, ich spekulacje, uszczypliwe odzywki, ale tak jakby ich nie słyszał. Było mu całkowicie obojętne czy są, czy ich nie ma, co robią obok niego albo z nim.

Dwóch mężczyzn oraz kobieta, którzy znajdowali się w budynku nie byli pracownikami Miltona. Przyjechali z KSI, dlatego też Edward chodził zdenerwowany wokół robota wypalając już drugie cygaro. Był wściekły na Briana, że doprowadził Cybertronianina do tego stanu. Autobot miał być przez pewien czas obiektem badań, ale musiał być w dobrym stanie. Jeśli on, lub którykolwiek z jego pracowników doprowadzi robota do stanu "nieużywalności" poniesie poważne konsekwencje. Nie wiedział jakie konkretnie i nie chciał się o tym przekonywać. W tym samym czasie wytatuowany chłopak po raz kolejny tłumaczył czarnoskóremu mężczyźnie w skórzanej kurtce i okularach przeciwsłonecznych zawieszonych na kołnierzu białej koszulki co wydarzyło się w nocy, a mówienie, że Transformer stracił przytomność po kilku uderzeniach pickupów jakoś nie przekonywało pracownika KSI. Drugi mężczyzna - brunet ubrany w jeansy i czarną koszulę, z kwadratowymi okularami na nosie trzymał w ręce dużą walizkę i obserwował działania kobiety. Z twarzy wydawała się miła, miała jasnorude włosy spięte w kucyk, a na nosie duże, okrągłe okulary. Ubrana była w szary podkoszulek i luźne, moro bojówki. Przeprowadzała oględziny i dość szybko spostrzegła duże rozbieżności między tym co wciąż powtarzał Brian, a tym na co wskazują ślady na ciele robota i wokół niego. Słysząc, że Autobot dostał kilka razy ze zderzaka i kilka razy potraktowano go paralizatorem, wstała i położyła dłonie na biodrach.

- Kiedy w końcu przestaniesz kłamać? - zapytała, a chłopak przerwał w pół słowa i spojrzał na nią. - Na jego plecach widać ślady bieżnika, na głowie i bokach ma czerwony sprej, nie mówiąc o tym, że są zmasakrowane. To samo palce. Ma czarne ślady szyi. Na ziemi jest w cholerę olejów, a także energon, który od tak by się z niego nie wylał. Nie mam wątpliwości, że obiekt wymiotował i to niejednokrotnie.

Chłopak z tunelami w uszach zaniemówił. Milton zaś z chęcią by go spalił samym spojrzeniem. Zostawił go na zaledwie dzień i gdyby nie nagła wizyta KSI wróciłby dopiero po tygodniu, a wtedy nie chciałby ujrzeć tego, co młody człowiek zrobił z kosmiczną maszynką do robienia pieniędzy. A jeszcze bardziej nie chciałby by być w jego skórze.

Czarnoskóry zrezygnował z dalszej rozmowy z pracownikiem Edwarda i podszedł do Transformera. Przyklęknął i dokładnie przyjrzał się kajdanom założonych na jego nogach i uszkodzonym częściom, a potem przeszedł wzdłuż jego lewej strony i zatrzymał się przy boku, który obejrzał. Części były zniszczone, a spomiędzy niektórych wypływały płyny. Nie miał wątpliwości, że w nocy robot został brutalnie skatowany, a na obecny stan może wpływać ból, jaki mu doskwiera. Jego teorię potwierdzały rzadkie i niewielkie oddechy.

- Panie Milton, radziłby zacząć się modlić, aby procesor nie był uszkodzony. - powiedział facet trzymający walizkę.

- Nie jestem wierzący. - burknął starszy człowiek.

W tym czasie kobieta przysiadła obok głowy Autobota, zaś facet w kwadratowych okularach zrobił kilka kroków w jej kierunku. Rudowłosa złapała za podbródek i jedną z części odstających na głowie Transformera, po czym przekręciła twarz robota bardziej w swoim kierunku. Brak reakcji niepokoił ją tak samo, jak wzrok wlepiony stale w ten sam punkt, powtarzające się ruchy ust i płyn cieknący z optyk. Choć to ostatnie, bardziej ją zdziwiło niż zmartwiło.

- Louis, chodź tu szybko. - zawołała, a mężczyzna w okularach podszedł do niej i przyklęknął. - Widzisz? - zapytała wskazując płyn na twarzy kosmity. - Pierwszy raz to widzę. - dodała zafascynowana. Facet w tm czasie otworzył walizkę i wyciągnął z niej małą strzykawkę bez igły, którą podał dziewczynie. Ona natomiast, za jej pomocą zaczęła zbierać nieustannie cieknący płyn, a kiedy miała wystarczająco dużo, podała ją Louisowi, a ten schował z powrotem do walizki.

- Pewnie to jakaś wydzielina oczyszczająca optyki. - mruknął mężczyzna. - Pewnie przez usterkę ciągle ją produkuje.

- Być może... - westchnęła, a po chwili wyciągnęła z kieszeni małą latareczkę. Żaróweczka w niej rozbłysła białym światłem, a następnie kobieta chciała skierować strumień światła w optykę robota, ale zatrzymała się, kiedy usłyszała ledwo słyszalny szept.

- Sunny... Sunstreaker... - powtórzył po chwili Sideswipe. Zdziwiona rudowłosa otworzyła szerzej oczy, a po chwili spojrzała na towarzysza, który, wnioskując po jego zmarszczonym czole, również słyszał cichuteńkie mruknięcie. Cybertronianin przymknął błękitne patrzałki, a z ich kącików wypłynęły kolejne stróżki łez, przymknął usta i z trudem przełknął olej, a po chwili znowu wypowiedział imię bliźniaka. W głowie znowu odtwarzał to, jak żółty Autobot przytula go i całuje, a rzeczywisty obraz, który miał przed oczami jakby nie istniał. Tak jakby jego procesor nie przetwarzał informacji przesyłanych z zmysłu wzroku.

Kobieta czekała w nadziei, że robot ponownie się odezwie. Chciała wiedzieć o co, bądź o kogo chodzi, a gdyby jakaś siła, być może nadprzyrodzona pozwoliła na to, chciałaby się dowiedzieć szczegółów. Jednak Transformer nie odzywał się już przez dłuższy czas więc skierowała świecącą się latareczkę w już długo wlepioną w jeden punkt optykę chevroleta. Pierwsza próba nie przyniosła żadnego efektu, dopiero za drugim rozszerzone źrenice odrobinę zwęziły się. Sideswipe jakby światła nie widział, ale ono wywołało nieprzyjemny ból, który co chwilę i z różnym natężeniem zaczął się powtarzać. Tym działaniem, dziewczyna zmusiła Cybertronianina do powrotu do rzeczywistości. Zaprzestała czynności, kiedy nieoczekiwanie źrenice Autobota zwęziły się i tak pozostały. Do Sideswipe'a zaczęło docierać, co się wokół niego dzieje i choć już od dłuższego czasu miał świadomość, że na arenie znajdują się ludzie, dopiero teraz jakby dowiedział się o nich. Jego oddech automatycznie przyspieszył widząc przed sobą dwoje ludzi, a tym bardziej, kiedy spostrzegł, że są to ludzie z KSI - na walizce Louisa znajdowało się niewielkie logo firmy. Rudowłosa widząc, że coś się dzieje z niepokojem spojrzała na towarzysza.

- Co się dzieje? - zapytał nerwowo mężczyzna w kurtce, kiedy zauważył, że części korwety poruszają się częściej.

- Nie wiem... - głos czarnoskórego wyrwał ją z odrętwienia, po czym chciała zabrać się za dalsze oględziny. Ledwo dotknęła pokrywy audio receptora stingraya, a ten skierował na nią wielkie, przerażone optyki, tym samym zdradzając swoją pełną świadomość. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Kobieta zastygła, tak samo jak Autobot i trwali tak przez dobre kilkadziesiąt sekund, po których źrenice metalowego żołnierza znowu się zwęziły, a twarz przyjęła mrożący krew w żyłach wyraz. Piwnooka - jak Sideswipe zdążył zauważyć - nie zdążyła nawet cofnąć rąk, kiedy on zerwał się niemal rycząc jak dzikie zwierzę. Machnął drzwiami zwalając z nóg czarnoskórego, facet w kwadratowych okularach zdążył odskoczyć, zaś kobieta padła na plecy. Transformer zaczął podnosić się na łokcie przy okazji uderzając rudą kilka razy ramieniem. Dziewczyna zaczęła się szamotać, a w końcu pomógł jej Louis i odciągnął ją od zagrożenia. Autobot byłby dalej wierzgał i próbował się wyrwać z więżących go łańcuchów, gdyby nie Milton, który uruchomił paralizator. Transformer wygiął się do tyły wyjąc z bólu, a kiedy prąd przestał paraliżować jego ciało z cichym jękiem opadł.

- Podłe z niego bydle... - warknął Edward. - I cwane... - dodał. - Nic państwu nie jest? - zapytał uprzejmie. Przestraszona kobieta ruchem głowy zaprzeczyła, natomiast mężczyzna w kurtce podniósł się z ziemi zbierając swoje okulary i odpowiedział właścicielowi, że wszystko z nim w porządku.

- Pff... I żeście się ku*wa martwili, że zbyt uszkodzony. To za twardy skur*ysyn, żeby go tak po prostu zaje*ać. - prychnął Brian ruszywszy się z miejsca. Wyglądało to, jakby chciał przejść na przód areny, ale tak na prawdę chciał załadować mocnego kopniaka Transformerowi, aby potwierdzić swoje słowa. Bez wątpienia, po niesłusznych oskarżeniach czuł się teraz zwycięsko, jednak miażdżący wzrok jego szefa szybko sprowadził go do porządku, a może nawet zrównał z ziemią. Tak więc brunet przystanął zachwiawszy się i wrócił się, a potem obszedł kosmitę z drugiej strony robiąc wielki łuk i wyszedł z budynku. Milton wodził za nim oczami, a kiedy zniknął mu z oczu w duchu odetchnął. Narobił mu nie mało problemów, a do tego wstydu. Jedną z pierwszych rzeczy które musi zrobić po odjeździe ludzi z KSI, to podjąć decyzję, co zrobić z młodym mężczyzną. Do tej pory był jego zaufanym pracownikiem, ale to zaufanie zostało mocno nadszarpnięte. Po tym, co zastał po jednym dniu nieobecności bał się, że gdy zostawi Briana samego na cały tydzień, gdyż w drugim show też musiał się pokazać i nim zarządzać jak należy, przy tym jeszcze trzymać drugą grupę pracowników w ryzach, zastanie Transformera ledwo żywego. Jednak, aby to wszystko działało jak dotychczas, czyli szybko i z dużym zyskiem, musiał zaryzykować. 

Sideswipe drgnął i podniósł nieco głowę. Jego Iskra nieprzyjemnie kołatała, a jej nerwowe drżenie przeniosło się na kończyny. Miał wrażenie, że skręca go od środka. Czuł, że gdyby w nocy nie wylał z siebie litrów oleju, ten teraz wylewałby się z jego ust. Nie zmieniało to jednak faktu, że skręcanie w środku nasilało się i było coraz bliżej gardła. Kiedy zaczęło go boleć, odruchowo próbował podnieść się na łokciach, zacisnął pięści, choć sprawił sobie tym więcej bólu, pochylił głowę. Po chwili jego komora ścisnęła się boleśnie wycisnąwszy z jego optyk łzy, a kilka sekund potem szarpnęło nim kilka razy. Jakaś gula urosła mu w gardle i wymusiła otworzenie ust, a chwilę potem wypłynęła z nich ciemnobrunatna, a nawet czarna, kleista maź. Nie mógł nabrać powietrza, choć tak bardzo tego pragnął. Cierpiąc jeszcze bardziej wymusił kaszel, który przyspieszył pozbywanie się substancji. W końcu udało mu się zrobić krótki wdech, po którym odkaszlnął kolejną porcję mazi. Kolejny, jednak głębszy wdech i kolejne kaszlnięcie, i tak jeszcze dwa razy. Robiąc głębokie wdechy, mrużąc optyki z których co chwilę wypływały łzy starał się uspokoić. Był bardzo osłabiony i z każdą chwilą jego głowa coraz bardziej opadała, aż w końcu położył się. Uchylił powieki, a jego spojrzenie trafiło na to, co z siebie wydusił. Zapewne zalegało to w odmętach jego ciała, a że jego organizm uparcie chciał się czegoś pozbyć, z powodu braku olejów padło na to coś. Uśmiechnął się w duchu, gdyż brak energonu lub srebrzystej cieczy, która oznaczałaby, że jego organizm zaczął sam się zjadać by pozyskać energię oznaczało, że nie jest z nim aż tak źle, a krok w stronę śmierci nie był bardzo duży. Po chwili Autobot podniósł oczy i natrafił na kobietę i stojącego za nią mężczyznę. Złość w nim zawrzała, jednak osłabienie zamaskowało ją.

- Kaci. - syknął starając się, aby zabrzmiało to jak najbardziej oskarżycielsko, jednak zdarty aparat mowy spowodował, że jego głos był bardzo cichy i prawie bezdźwięczny. - Mordercy. - dodał, ale na nikim nie zrobiło to większego wrażenia. Tak więc odpuścił sobie i ugasił w sobie tą wściekłość by nie tracić sił niepotrzebnie.

- Powinniśmy zabrać się do roboty. - odezwał się mężczyzna stojący obok Miltona. - Transformery, to faktycznie twarde sztuki...

- Cieszmy się, że jest sprawny. - powiedziała kobieta prawie bez żadnych emocji. - Panie Milton, czy można pożyczyć jeden z samochodów? - zapytała.

- Ależ oczywiście. Są do państwa dyspozycji. - powiedział wyciągnąwszy z kieszeni klucze do dwóch pickupów.

- Jackson. - powiedziała, a czarnoskóry wziął klucze od forda i podszedł do wozu. Wsiadł, odpalił i przestawił pojazd przed Transformera przodem w stronę wyjścia z budynku. Z paki pickupa ściągnięto łańcuch, krótszy i o mniej masywnych ogniwach. Jeden jego koniec został przymocowany do forda. Następnie grafitowy wóz wycofano o jakieś niecałe dwa metry, a drugi koniec łańcucha zaczęto przywiązywać do jednego z nieizolowanych pierścieni. Zajmowali się tym czarnoskóry i facet w okularach, a także pomagał Milton. Sideswipe bez jakichkolwiek emocji na twarzy i w zasadzie w Iskrze też, słuchał ich krótkich komunikatów i szczęku metalu. Wodził oczami nie wiadomo czego wypatrując, ale w końcu jego uwagę przykuł ruch kobiety. W walizce, którą wcześniej podał jej Louis zaczęła czegoś szukać, a kiedy to znalazła podeszła do robota. Była to plastikowa, zakręcana fiolka, a do jej zakrętki był przymocowany patyczek. Rudowłosa, jakby nic wcześniej się nie wydarzyło przykucnęła przed metalową twarzyczką i zaczęła zbierać kleistą substancję z czerwonej ziemi. Autobot obserwował jej drobne palce, czego ona chyba nawet nie zauważyła.

- Na co to? - szepnął, bo z bólu aparatu nie potrafił już głośniej. Piwnooka spojrzała na niego i natrafiła na zmęczone, przygaszone optyki. Choć Transformer tego nie chciał, jego błękitne patrzałki wprost informowały o jego cierpieniu, nie tylko fizycznym. Dziewczyna chwilę trwała w bezruchu, jednak oderwała spojrzenie niewzruszona. Wydawała się być na prawdę sympatyczna, ale Cybertronianin nawet się nie łudził, że może w głębi serca nie traktuje go tylko jak - co prawda nadzwyczajną - ale jednak maszynę.

- To może pomóc w stworzeniu najodpowiedniejszych płynów do naszych robotów. - odpowiedziała jak z automatu. Skończyła zbierać czarną substancję, zakręciła fiolkę i odniosła ją do walizki. W tam samym czasie mężczyźni skończyli denerwować się nad niedającym się zapiąć łańcuchu. Jackson wsiadł do samochodu, po czym go odpalił i oddalił się od Transformera luźno naciągając rząd ogniw. Rudowłosa przyciągnęła bliżej i zaczęła rozkładać walizkę w czym pomagał jej Louis, a kiedy skończyli, przykucnęli po obu stronach głowy Autobota. Przekręcili obrożę na jego szyi tak, że uchwyt którym obroża łączyła się z pierwszym ogniwem łańcucha był bardziej po jego lewej stronie, ciut niżej niż na wysokości policzka.

- Jedź. - powiedział ciemnowłosy, a samochód powoli zaczął się toczyć przed siebie powoli naciągając mniejszy łańcuch, który z kolei zaczął ciągnąć chevroleta. Sideswipe niespokojnie się poruszył, kiedy obraża zaczęła wżynać się w jego szyję. Samochód dalej się toczył, a głowa corvette podniosła się przez prężące się więzy. Wsparł się na łokciach i przesunął do przodu, i tak jeszcze tylko raz - kajdany na rękach nie pozwoliły mu na to, a auto dalej ciągnęło. Obroża zaczęła przyduszać, piersią szorował po ziemi. Przez myśl mu przeszło, że chcą mu w ten sposób głowę urwać. W końcu ford stanął, pozostawiając robota naciągniętego, a co ważniejsze - unieruchomionego przez resztę łańcuchów. Mężczyzna w okularach zbliżył się do niego, a po chwili Sideswipe poczuł jego ręce na tyle głowy. Kobieta stała w pobliżu i przyglądała się.

- Mamy mniejszy manewr. - powiedział Louis z niezadowoleniem w głosie. - Te rogi trzeba będzie podnieść. - dodał dotknąwszy odstających części korony Transformera, który słysząc co, mimo trudności przełknął minimalne ilości oleju. Wzdrygnął się, kiedy poczuł inną rękę.

- O wiele bardziej skomplikowany układ, niż u czerwonego. - powiedziała kobieta.

- Ta... Ale chyba nie będzie trzeba ciąć, wystarczy odsłonić.

- Co wyście mu zrobili? - syknął Autobot szarpnąwszy się. Domyślił się, że chodzi o Mirage'a. Odpowiedzi jednak nie otrzymał, a zamiast tego piwnooka przyklęknęła przed nim i pokazała mu strzykawkę wypełnioną jakimś płynem.

- To jest bupiwakaina, jeden z niewielu środków znieczulających miejscowo, które działają i na was. Dostaniesz to, ale jak mi powiesz, co to jest "sunstreaker". - powiedziała. Jej oczy, choć bardzo ładne, były puste, zimne, bez żadnych emocji. W taki sam sposób zwracała się do Autobota, który zmarszczył nos rozzłoszczony treścią jej słów, a po chwili z jego gardła wydobył się cichy warkot.

- Najpierw mi powiecie, co robicie? - syknął. - Inaczej nic nie powiem. - dodał, mając świadomość, że dziewczyna może blefować. Gdyby od razu poszedł na ten układ, mógłby podać informacje bez żadnych korzyści dla siebie. Dziewczyna zmrużyła oczy jakby chciała wyczytać coś z jego oczu, ale po chwili znowu patrzyła na niego tym pustym wzrokiem.

- Chcemy zbadać działanie przepływu impulsów nerwowych, a ponieważ najwięcej informacji wchodzi i wychodzi z procesora, ten jest obiektem badań. Niestety dla ciebie, łączy się to z tym, że pewne małe urządzonko musimy włożyć do twojej puszki mózgowej, choć w waszym przypadku bardziej pasuje określenie "procesorowej".

Sideswipe przeanalizował szybko to co powiedziała. Zakładał, że wszystko po to, aby usprawnić ich roboty, do czego by one nie miały służyć.  Zmarszczył nos niezadowolony, ze złości miał ochotę podjąć próbę wyrwania się, bo do ludzkich przedsięwzięć nie chciał dokładać ręki, ale wiedział, że da mu to tyle pożytku ile dały mu wcześniejsze próby. Zrezygnował i z nienawiścią spojrzał na kobietę.

- Co to "sunstreaker"? - zapytała.

- Nie "co", tylko "kto". - syknął.

- Więc kto? - zapytała ponownie. Sideswipe dopiero wtedy zrozumiał, na co się zgodził. Co prawda, jego bratu nie robi to już wielkiej różnicy, ale Autobot poczuł się, jakby go miał za chwilę wydać wrogowi. Nagle zrobiło mu się niewyobrażalnie przykro i z trudem wstrzymał łzy. Krótki wdech i wydech na uspokojenie i znowu podniósł oczy na kobietę.

- To mój brat bliźniak.

- No to nam się poszczęściło... - powiedział radośnie czarnoskóry mężczyzna, który z towarzyszem rozkładali sprzęt.

- Poszczęściłoby się, gdyby było dwóch. - odezwał się drugi facet.

- Gdzie on jest? - dopytywała. Transformer ścisnął usta. Miał tylko odpowiedzieć kim jest, ale jeśli nie powie gdzie jest, ze znieczuleniem może się pożegnać. Nie był dumny z tego, że podaje te informacje, ale był już na tym etapie, że chciał sobie zaoszczędzić bólu i zachować siły na dalsze zmagania z publicznym torturowaniem. 

- Na Cybertronie... - westchnął. - Nie żyje. - dodał z bólem znowu zmagając się z cisnącymi się do optyk łzami.

- A to szkoda... - odezwał się Jackson. - We dwóch bylibyście o wiele bardziej przydatni. Kto wie? Może i byś nie był atrakcją?

- Przestań. - powiedziała twardo ruda.

- Dona, nie unoś się... - powiedział Louis spokojnie nie przerywając składania jednego z narzędzi.

- Jeszcze mi powiedz, że ci nagle go szkoda. - zakpił mężczyzna w kurtce.

- Nie jest, ale zależy mi, żeby nam nie utrudniał zadania. - odparła wstając. - Po za tym, słyszałam, że ich bliźnięta są specyficzne i interesujące nawet w pojedynkę.

- Pff... Słyszałaś? - zakpił.

- Jackson, uspokój się. - powiedział spokojnie drugi. - Dona ma rację. Ze starych danych pochodzących z NEST wiadomo, że między bliźniętami istniała bardzo silna więź psychiczna. Podobno, że jeszcze jakiś rodzaj więzi fizycznej.

- Co?! - śmiał się czarnoskóry. - Widać, że kazirodztwo na poziomie!

- Pff... - fuknął Sideswipe sztucznie rozbawiony. - Widać, że większość ludzi to prymitywy i myślą tylko o jednym... - powiedział jakby do siebie. - Chwała Lennoxowi, że zadbał o naszą prywatność... Gówno tak na prawdę wiecie... - dodał kpiąco. Dona spojrzała badawczo po twarzy Transformera, jak gdyby znowu obmyślała, jak wyciągnąć z niego informacje, czego on na swoje nieszczęście nie zauważył. Zaś z oczu Jacksona strzelało gromami, które, gdyby były prawdziwe, byłyby gorsze dla chevroleta niż paralizator.

- Może masz rację... - odezwał się niewzruszony Louis. - Może mało wiemy... Ale jesteśmy tu po to, aby się dowiedzieć. - dodał podnosząc się z przypominającym wiertarkę urządzeniem w ręku.

- Czekaj. - powiedziała Dona do towarzysza, po czym spojrzała na korwetę. - Więc gdzie był błąd w tym, co powiedzieliśmy? - zapytała. Autobot podniósł na nią optyki i uśmiechnął się kpiąco.

- W waszym rozumowaniu.

- Ja pierdole... Dona, skończ tę głupią gadkę, robota czeka. - warknął czarnoskóry, a kobieta westchnęła zirytowana i podeszła bliżej.

Iskra Autobota zadrżała ze strachu. Odruchowo chciał jeszcze podjąć próbę uwolnienia się, ale powstrzymał się, gdyż mogłoby to zaszkodzić. Czuł co chwilę ręce i metalowe narzędzia na tyle swojej głowy, co jeszcze bardziej podnosiło jego poziom zdenerwowania.

- Co ze znieczuleniem? - zapytał zaniepokojony po tym, jak jakieś narzędzie zaczepiono na jego koronie, a Jackson otrzymał polecenie wejścia do samochodu i odpalenia go. 

- Nie powiedziałeś wszystkiego co chciałam. - usłyszał Donę. Sideswipe niespokojnie zaciągnął powietrze, a jego źrenice rozszerzyły się do granic możliwości.

- Co mam ci powiedzieć? - zapytał drżącym głosem. Miał jeszcze cichą nadzieję, że nie będzie musiał aż tak bardzo cierpieć. - Że kochałem brata? Nie umiem... Nie umiem inaczej wyjaśnić. - wydukał mimo rosnącej, bolącej guli w jego gardle. - Nie jestem naukowcem... Wiem tylko, że... nasze Iskry były w jakiś sposób połączone... Nie wiem jak. Ale... czasami... czułem jego Iskrę, a teraz... jest cisza.

Panowała cisza, którą mąciło tylko zduszane łkanie Autobota. Kobieta niewzruszona słuchała jego chlipnięć. Jego odpowiedź nie zadowoliła jej, a choćby nawet, nie miała zamiaru podawać mu znieczulenia. Po chwili wzięła od Louisa narzędzie przypominające rozpierak do hamulców tarczowych* tylko w dużo pomniejszonej wersji i wsunęła dwie blaszki między dwie duże, srebrne płytki okrywające czaszkę robota.

- Proszę nie... - jęknął błagalnie Transformer czując drgania i jak nagle coś zostaje wepchnięte między mocno ściśnięte części. - Nie... Dlaczego to robicie?

- Ból to bardzo silne uczucie, które potęguje strach. Przesył informacji będzie silniejszy, a nam będzie łatwiej umiejscowić mikroelektrofalograf**. - odpowiedziała bez żadnych emocji w głosie. Cybertronianin zacisnął powieki spod których wypłynęły łzy. Mógł się tylko przygotować na jedną z najgorszych rzeczy. Już raz przeżył operację bez znieczulenia - było to jeszcze na Cybertronie - i nie chciał przeżywać tego ponownie.

Louis wcisnął jeszcze jeden rozpierak, w efekcie dwa narzędzia miały rozchylić części będąc przy ich najdalszych końcach. Nie zwracając uwagi na błagania Autobota, oboje zaczęli kręcić śrubami, a dwie płytki rozpieraka zaczęły się od siebie oddalać tym samym rozpierając części hełmu*** powiększając szczelinę między nimi. Robot wył z bólu, gdyż tym działaniem wszystkie maleńkie cząstki trzymające większe płyty były rozciągane, a niektóre rozrywane. Ból jaki odczuwał chevrolet, był porównywalny z rozcinaniem skóry. Szarpnął się kilka razy utrudniając pracę ludziom, a wtedy Jackson podjechał kilka centymetrów, aby jeszcze bardziej naciągnąć ciało Transformera i tym samym unieruchomić go.

Rozchylone części ukazały jeszcze jedną warstwę metalu, która nie miała już żadnych szczelin, co bardzo nie zadowoliło pracowników KSI, a dla Autobota oznaczało to jeszcze gorsze cierpienie. Jednak zanim mała piła tarczowa pójdzie w ruch, ludzie musieli podnieść przeszkadzające części korony. Aby to zrobić, Louis założył dwa maleńkie narzędzia przypominające lewarek samochodowy. Wcisnął je pod koronę korwety i wraz z Doną zaczęli kręcić śrubami, które zaczęły prostować maleńkie podnośniki i tym samym podnosić koronę. Ponownie setki maleńkich siłowników, sprężynek i innych cząstek odpowiedzialnych za ruchy dużymi częściami zaczęły pękać. Te z kolei, na zasadzie dźwigni zaczęły wbijać się w łuki brwiowe i niższe partie oczodołów, zmuszając Transformera do zamknięcia oczu. Bolało go tak bardzo, pękające cząstki były słyszalne na zewnątrz, a w jego głowie aż od tego dudniło, że zdawało mu się, że zaraz straci elementy korony. Krzyczał, wył i płakał, ale nikt nie zwracał na to uwagi, a przynajmniej takie miał wrażenie. Nie wiedział przecież Miltona, który w tym czasie stał oddalony i przyglądał się. Mimo, że miał go za mordercę, mimo, że już kilka razy go torturował, po tym jak usłyszał wymuszone wyznanie robota i patrząc z boku, jak resztkami sił próbuje uwolnić się aby uniknąć niewyobrażalnego bólu, zaczął mu współczuć, a w sercu poczuł ucisk. Jednak poczucie dumy i wciąż przeważająca nienawiść nie pozwoliły mu na nic, nawet na ciężkie westchnięcie, które wyraziłoby, że nie jest aż takim nieczułym potworem.

Dona i Louis uznali, że mają wystarczająco dużo miejsca, tak więc mężczyzna wziął małą piłę, a w tym czasie kobieta narysowała linię cięcia markerem który miała w kieszeni spodni. Tarcza narzędzia zaczęła się kręcić, a od jej dźwięku Autobot zaczął drzeć ze strachu.

- Błagam cię, proszę... Oszczędź... - powiew powietrza wywołany obrotami tarczy otarł się o odsłoniętą czaszkę.

- Twój znajomy przeżył, nie masz się czego obawiać. - odparł facet w okularach.

- Błagam cię... Proszę... - jęczał płaczliwie. - ProAAA! - wrzasnął, kiedy ostrze dotknęło gładkiej powłoki usianej mikroskopijnymi czujnikami. Ból był gorszy niż poprzednio. Promieniował, wywołując skurcze siłowników w innych partiach ciała. Najzwyczajniej w świecie organizm odruchowo chciał się bronić. To co odczuwał Transformer, można by było porównać z łamaniem kości, a może nawet gorzej, o ile można sobie takie cierpienie wyobrazić.

Dona dała znak, aby Jackson podjechał jeszcze trochę. Samochód ruszył, naciągając ciało Cybertronianina do granic możliwości. Obroża docisnęła jego podbródek uniemożliwiając otwarcie ust. Nie zdołał utrzymać napięcia siłowników szyi i pozwolił na niebezpieczne wyciągnięcie głowy do przodu. Miał wrażenie, że zaraz urwą mu głowę. Piła nie przestawała go katować. Z rozciętej blachy zaczęły wypływać maleńkie kropelki energonu, zaś spod niej oleisty, bezbarwny płyn. Z jego gardła wydobywał się zduszony wrzask, który zagłuszany był przez głośno puszczone radio w pickupie. Jackson nie miał ochoty na krzyki potępieńca, zdążył się już ich nasłuchać. Podobnie jak jego towarzysze - robił im przysługę zagłuszając Autobota, który swoim wyciem rozpraszał.

Louis wyciął w głowie robota dziurę w kształcie prostokąta. Dona wyciągnęła wycięty kawałek metalu odsłaniając galaretowatą substancję**** w której zatopiony był niemal błyszczący od impulsów elektrycznych procesor. Mężczyzna wziął i otworzył próżniowo zapakowany mikroelekrofalograf. Było to urządzenie składające się żelowego, cieniutkiego plasterka w którym znajdowały się setki czujników, które przedstawiały się jako sieć drucików cienkich jak włosy, zakończonych szerszymi, okrągłymi końcówkami, które znajdowały się na powierzchni jednej ze stron plasterka. Wszystkie te druciki łączyły się w cztery kabelki, a te zaś w dwie wtyczki. Louis włożył płat żelu do wyciętej dziury w czaszce, zanurzył w przeźroczystej substancji tak, aby nie dotykał procesora i przesunął go nad miejsce, gdzie widział najwięcej rozbłysków elektrycznych. Ta czynność nie sprawiała Sideswipe'owi bólu, gdyż nie było wewnątrz żadnych receptorów. Następnie w wyciętym kawałku metalu została wycięta dziurka, przez którą przełożono wtyczki, a wycięty fragment wrócił na swoje miejsce. Aby kawałek czaszki nie był luźny, Dona przymocowała go czterema stalowymi zszywkami używając jakby mniejszego zszywacza tapicerskiego, który dodatkowo wyposażony był w małą grzałkę mającą na celu zmiękczyć transformium. Rozpieraki zostały ściągnięte, a części hełmu powoli i niechętnie zbliżyły się do miejsc, w którym powinny się znajdować. Dona ustawiła je tak, jak powinny być ustawione pozostawiając wtyczki ponad nimi. Louis wziął drugą część mikroelektrofalografu, która kształtem przypominała powiększoną myszkę komputerową z czterema odstającymi blaszkami w których były wycięte kółeczka. Mężczyzna połączył części urządzenia, przyłożył górną jego część na głowie Transformera, a następnie używając wiertarko-wkrętarki przymocował je krótkimi, ostro zakończonymi wkrętami. Podnośniki zostały ściągnięte, a samochód zaczął powoli cofać. Dopiero wtedy było widoczne, jak bardzo Autobot się trząsł.

Ludzie zaczęli zbierać sprzęt, mniejszy łańcuch został ściągnięty. Sideswipe nawet nie drgnął, tylko co kilka sekund jego ciałem wstrząsały drgawki. Ból wciąż był nieporównywalnie silny. Pulsował, kuł, uciskał, rozsadzał, palił. Z oczu ciekły łzy, których było coraz więcej i więcej, aż w końcu robot załkał. Zaczął po prostu płakać. Nie dlatego, że chciał wzbudzić litość - za pierwszym razem mu się nie udało, to i za drugim mu się nie uda. Nie płakał też z bólu, choć to on głównie wyciskał krople smutku. To wszystko było z żalu do świata. Nie rozumiał, dlaczego tyle zła spotyka właśnie jego. Nie jest idealny, nie jest w stu procentach dobry, ale też nie jest takim zwyrodnialcem jak na przykład niektóre Decepticony, wiec chciał wiedzieć za co to wszystko go spotyka.

Pracownicy KSI mieli już wszystko zebrane i chcieli się zbierać, ale czekali na Miltona. Starszy człowiek był wstrząśnięty tym co słyszy. Coś w nim pękło, ale nie na tyle, aby wybaczyć Autobotowi. Ocknął się dopiero, kiedy Jackson wykrzyknął jego nazwisko.

- Mordercy! - wrzasnął Sideswipe, a jego głos był był wysycony nienawiścią, od którego włos się jeżył. - Mordercy! - powtórzył i podniósł głowę, aby spojrzeć na ludzi. Brudna, metalowa twarz z zapłakanymi optykami z których strzelało gromami nie było niczym miłym dla oczu. Niestety chevrolet był zbyt słaby, aby utrzymać głowę i znowu się położył. - Żeby was Decepty wymordowały, żeby zrobiły z tej waszej Ziemi pogorzelisko. - wysyczał.

Ludzie stali chwilę oniemiali. Nie spodziewali się tego po Autobocie, jednak po chwili jak gdyby nic się nie stało wyszli. Milton dostał poradę, aby nie męczyć robota przez około tydzień, a kiedy weszli do swojego samochodu, Edward niepewnie zapukał w tylne, lewe okno, przy którym siedziała Dona. Kobieta otworzyła okno rzucając właścicielowi budynku pytające spojrzenie.

- Czy można prosić o środek znieczulający? - zapytał. Ruda podniosła brew rozbawiona, ale po chwili spoważniała.

- To nie był środek znieczulający. - powiedziała ozięble i zamknęła okno, a samochód odjechał. Mężczyzna stał chwilę z miną i uczuciem, choćby go ktoś spoliczkował, a po chwili, lekko otępiały poszedł do swojego małego gabinetu, gdzie zaczął przeszukiwać szuflady. W między czasie zadzwonił do Briana, aby w jak najszybszym czasie on, abo ktoś inny załatwił mu olej silnikowy, dużą strzykawkę i środek silnie znieczulający, nie obchodziło go jaki. W końcu udało mu się znaleźć szklany pojemniczek w którym znajdowały się niewielkie tabletki przeciwbólowe. Wybrał ich dziesięć i pozostało mu tylko czekać na któregoś ze swoich pracowników. Po około trzech godzinach przyszedł blondyn, który pomagał Brianowi zakładać paralizator Transformerowi. Nazywał się Peter. Przyniósł rzeczy o które prosił jego szef, a widząc na jego biurku tabletki spojrzał na niego podejrzliwie.

- Dla Transformera. - wyjaśnił zbierając przyniesione rzeczy, do tego starą szklankę, a z małej zamrażarki wyciągnął woreczek z kostkami lodu.

- Po co? - zapytał zdziwiony.

- Rozcinali mu dzisiaj łeb. Też byś nie chciał tak zdychać. - powiedziała wyminąwszy go i idąc do drzwi. - Chodź. Pomożesz mi.

Peter poszedł za starszym nie odzywając się więcej. Nie rozumiał postępowania Miltona, gdyż do tej pory miał całkowicie gdzieś samopoczucie robota. Zaczął się głowić nad tym, co takiego musiało się zdarzyć podczas wizyty ludzi z KSI, że tak nagle zmienił swoje postępowanie.

Na arenie robiło się ciepło. Ciszę mącił ciężki oddech corvette. Słysząc, że ktoś obok niego stanął z niechęcią otworzył optyki, a widząc Edwarda i blondyna, ponownie je zamknął. Po za tym światło sprawiało, że jeszcze bardziej bolała go głowa. Jednak słysząc jak coś stawia obok niego, postanowił zabrać głos.

- Czego chcesz?

- Ketoprofen na was działa? - zapytał, a zaskoczony Autobot spojrzał jeszcze raz na niego. Milton przykucał przy nim, w jego ręku zobaczył tabletki, zaś obok niego stała butelka z olejem i folia z lodem. Nie miał pojęcia, co chce zrobić, ale w tamtej chwili za ten olej dałby się pociąć.

- Keto...profen? N-nie mam pojęcia. - powiedział zgodnie z prawdą. - Na co to?

- Przeciwbólowe. - odpowiedział. - Czy chcesz spróbować? - zapytał. Chevrolet patrzył na niego podejrzliwie, jednocześnie zastanawiając się, czy zaryzykować. Zawsze o wszystkie leki dbał Ratchet, albo Jolt, a że nigdy się nie interesował co mu podają, tak też nie wiedział, czy ketoprofen znajduje się na liście leków Transformerów.

- Co ty kombinujesz? - zapytał słabo metalowy żołnierz.

- Nic, jak raz chcę ci pomóc. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. - rzekł ostro. Sides zmierzył go jeszcze raz od góry do dołu.

- Daj mi to. - jęknął, a widząc nieco zmieszaną minę Miltona, zaczął się cofać, aby potem móc wesprzeć się na łokciach. Cierpiał, każdemu ruchowi towarzyszył jęk i zdurzony krzyk, ale udało się. Z trudem utrzymywał głowę w górze, ale bardzo mu zależało na uśmierzeniu bólu, a przede wszystkim na oleju. Otwarł szeroko usta i czekał na człowieka, który dopiero po chwili zrozumiał o co chodzi. Wszystkie tabletki włożył do buzi kosmity, a ten zaczął je zgryzać i przełykać gorzkie drobinki. W tym czasie Edward nalał oleistej substancji do szklanki, nabrał do strzykawki bez igły, którą trzymał Peter.

- Chcesz popić? - zapytał, a Cybertronianin, którego głowa znowu leżała na ziemi zerknął na niego, a widząc strzykawkę ze złotą substancją, znowu otworzył usta patrząc na człowieka błagalnie. Edward powoli wtłaczał olej, a Sideswipe ssał strzykawkę starając się nie stracić ani jednej kropelki. W ten sposób Autobot opróżnił całą butelkę, ale było to jednak mało.

- Peter, coś jeszcze przyniósł? - zapytał Milton.

- Brian nie wiedział, o jakie konkretnie środki panu chodziło, więc przyniósł heroinę. - odpowiedział młody. Żołnierz podniósł na niego optyki. Nie wiedział co to za substancja, więc oczekiwał wyjaśnień. Człowiek pokazał strzykawkę, tym razem uzbrojoną w igłę z bezbarwnym płynem w środku. - Nie zabijemy go tym?

- Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni... - jęknął Autobot. - Tylko co to?

- Narkotyk. - odpowiedział starszy mężczyzna. Sideswipe'owi było wszystko jedno, liczyło się tylko zneutralizowanie bólu. Aby ułatwić pracę ludziom poinformował, że najlepiej będzie się wkłuć w przewód na szyi. Nawet transformując niektóre części pomógł go znaleźć. Ukłucia nawet nie poczuł.

- Jestem cholernie ciekaw, co cię do... - zamilkł nagle, kiedy Edward akurat położył woreczek z lodem na jego głowie i zaklinował pod częściami korony. Autobot zrobił głęboki wdech, kilka razy wolno przetarł oczy powiekami. - Co cię do tego nakłania? - dokończył pytanie, po którym przymknął świecące patrzałki.

- Odleciał. - skomentował Peter. - Cholera, szybko. - zdziwił się.

- Jak długo to działa? - zapytał jego szef.

- Dwie godziny? Zależy...

- Mało... - mruknął wstając. - Ale lepsze to niż nic... Chodź. - pociągnął pracownika za sobą w stronie wyjścia.

Narkotyk podziałał trochę inaczej na Sideswipe'a, niż spodziewałby się człowiek. Zadziałał bardziej jak bardzo silny środek na uspokojenie. W stanie nieświadomości leżał w bezruchu do około trzeciej w nocy, ale był tak zbity z tropu, że nie pamiętał co się stało kilka godzin wcześniej, a ból zaczął mu doskwierać dopiero rano, kiedy procesor wrócił na właściwe tory.



*rozpierak do hamulców tarczowych

Tak mniej więcej wyglądało narzędzie używane przez pracowników KSI

**mikroelektrofalograf - fikcyjne urządzenie monitorujące przepływ impulsów elektrycznych
***hełm - wszystkie części obudowujące czaszkę Transformera. De hełmu zalicza się również części tworzące koronę. Czaszka jest sztywna i nie transformuje w przeciwieństwie do hełmu.
****galaretowata substancja - wypełnia czaszkę, pełni funkcje ochronne. Jest jej trzy warstwy: 1 - zaraz pod czaszką i jest w formie płynu, 2 - galaretowata, 3 - otacza procesor, a domieszka energonu sprawia, że jest twardsza i pełni również warstwę izolacyjną.

I jest rozdziałek, o który już się upominano. Przepraszam, że czekać musieliście, to wszystko przez "Zafirę", "Przytulankę", maturę i wyjazd, a w dodatku kilkakrotnie się zacięłam, więc opis całego "zabiegu" i uczuć Sidesa nie jest jakiś super. A przynajmniej ja mam takie odczucie. Mam nadzieję, że się podoba.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top