Prolog
- Niech żyje naaaaam. A kto? Estera!- okey jak ja nie znoszę takich momentów. Co ja mam zrobić? Podziękować? Przytulić ich? Dobra będę się szczerzyć i wesoło patrzeć na wszystkich. To zawsze działa.
- Proszę, możesz teraz pokroić tort.
- Dzięki tato.- zaczęłam kupić tort i nakładać go na talerzyki.
- Oj moja wnusia jest już taka duża. Przerosła mnie.
- Oj przestań Elizka. Teraz będzie się rozwijać skrzydła. I to dosłownie.- zaśmiał się dziadek. O co mu chodzi.
- Przestańcie. Oj Estera jestem z Ciebie dumna.- powiedziała ciocia. O co tym ludziom chodzi.
- Ona nie wie.- wyszeptała moja mama ale ja i tak to słyszałam. Wszyscy zaskoczeni usiedli do stołu.
A i wypadało by się przedstawić.
Jestem Estera. Estera Sunflower. Wiem mam dziwne imię ale takie dali mi rodzice. Dla przyjaciół Es albo Este. Jutro są moje piętnaste urodziny i z tej okazji robię przyjęcie urodzinowe z przyjaciółmi ( będzie ostro ). A dzisiaj mam rodzinne spotkanie urodzinowe. Świetnie. Więcej o mnie dowiecie się w trakcie.
————————————————————
- O teraz mój prezent.- mój wujek włączył tryb podnieconej nastolatki.
- Książka o wszystkich gatunkach motyli. Dziękuję.- kurwa po chuja mi to?
- Wiedziałem, że się ucieszysz.
- Taaak..hehe. Dziękuję wszystkim za prezenty.
- To był ostatni? A gdzie od twoich rodziców?- zapytał mój kuzyn.
- My damy jej jutro.- uśmiechnęła się mama.- W dzień jej urodzin.
- Rozumiem.
Reszta przyjęcia minęła....zjebanie źle. Ale udawałam, że jest dobrze. Pożegnałam wszystkich i poszłam do kuchni wykończyć żelki.
- Więc tak. Balony, kubeczki, talerze i inne ozdoby masz w tej szafce za tobą a jedzenie w lodowce i tej szafce na prawo. Ny się zaraz zbieramy tylko posprzątany a ty możesz zapraszać przyajciół.
- No dobra.- wyjęłam telefon i napisałam na grupie, że mogą wpadać.
Moi rodzice nocują w domku na działce żebym mogła zrobić imprezę w domu. Do pomocy zapraszam naszą paczkę czyli Jackob, Charlie, Sam i Emili.
Po niecałej minucie dostałam odpowiedź, że zaraz będą. Poszłam do pokoju się przebrać a potem pomoc rodzicom posprzątać kuchnie. Zmywalna naczynia, mama je przynosiła a tata wycierał. Potem poukladalismy krzesła, wyrzuciliśmy śmieci, itp. Rodzice poszli po walizki a ja otworzyć drzwi moim przyjaciołom.
- Witajcie, wchodźcie, wchodźcie.- przywitała się mama zachodząc z walizką.
- Dzień dobry Pani Sunflower.- każdy pokoleń został przytulony przez mamę.- Dzień dobry Panie Sunflower.
- Cześć dziewczynki...i chłopcy.- popatrzył na nich z mordem w oczach.
- Tato oni nic nam nie zrobią. Ufamy sobie.
- Ja też im ufam.- moja mama zabrała tacie walizki.
- Ale ja nie.
- Przestań Davidzie. Czekam w samochodzie. Bawcie się dobrze dzieci.
- Pa mamo.- przytuliłam kobietę.- Pa tato.
- Jeszcze nie wziąłem kluczy a ty już mnie wyganiasz? Pa.- przytulił mnie i poszedł.
- No to zapraszam mamy trochę roboty.
- Domyślam się. Ja biorę kuchnie.- krzyknęła Sam. Slalom jej ,,pakiet przygotowawczy" czyli mop, miotła, balony i takie tam.
- To ja przyozdobie łazienkę. Też musi ładnie wyglądać.- Emili wzięła swój pakiet i pognała na piętro do łazienki.
- Będę w sypialni jak by co.- Jackob puścił mi oczko i poszedł do mojej sypialni. Zaśmiałam się i popatrzyłam na Charliego.
- Salon jest mój.- zatkałem mu usta ręką ponieważ wiedziałam, że też woli salon.
- No kurwa. Tak się nie bawię.
- Bawisz się bawisz. Oj wybaczysz mi jeszcze dzisiaj.
- Na Ciebie nie można się gniewać.
Włączyłam muzykę, zasłoniłam rolety, włączyłam światła i.....
- Zaczynamy zabawę!
————————————————————
Przez dwie godziny śpiewaliśmy, tańczyliśmy z mopami, miotłami, męczylismy się z balonami i innymi ozdobami.
Sam spadła z krzesła chcąc zawiesić dekoracje na lampkę w kuchni, Charlie zrobił powódź kiedy podczas tańca z pompką do pompowania balonów przewrócił wiadro z wodą do mycia podłóg, Emili prawie wypadał przez okno myjąc je od zewnętrznej strony, Jackob połamał kijek od miotły uderzając nią przez przypadek o szafę a ja wpadłam na stolik w salonie ponieważ poślizgnęła się ma dywanie uciekając przed pszczołą która jednak była muchą. Było ciekawie.
Skończyliśmy o 23.00, schowaliśmy wszystkie niepotrzebne rzeczy, wyrzuciliśmy śmieci i aktualnie siedzimy na łóżku w moim pokoju i przygotowujemy się do spania.
- Ten materac jest dla dwóch osób, a ten dla jednej. No i jeszcze łóżko dla dwóch.- wytłumaczyłam.
- Okey to ja śpię sama, ty z Charlie'm a Emili z Jackob'em.- ż co proszę.
- Co? Jak mocno się uderzyłaś spadając z krzesła?- zapytała Emi. Jest zakochana w Jackob'ie więc Sam zrobiła to specjalnie.
- Oj nie dramatyzuj. Damy radę. Prawda Este?- zapytał mnie Charl. Czy on chce powiedzieć, że jemu nje przeszkadza spanie ze mną. O fuck. Jak by ktoś nje wiedział to właśnie w nim się zakochałam od pierwszego wejrzenia.
- Prawada.- uśmiechnęłam się do niego. W co ja się pakuje?
- No i dobrze. Lecę się przebrać!- krzyknęła Sam wychodząc z pokoju wiedząc, że będziemy chciały ją zabić jeżeli dłużej by tam została.
- Ja też idę do tej na korytarzu.
- Okey.- i wyszedł. Teraz Emili, nie zostawiaj mnie sam na sam z Charlie'm.
- No to mi została ta na dole.- puściła mi oczko i wyszła. Dzięki przyjaciółki.
- Więc jak? Robiłaś kiedyś imprezę w domu? Sama? Taką.....dosyć dużą?
- Tak. Nie. Nie. Zazwyczaj byli rodzice i liczba osób była mniejsza ale z każdą chwilą poznajesz nowe osoby.- uśmiechnęłam się siadając na łóżku obok bruneta.
- Spokojnie. Będziemy tutaj. Jeżeli coś by się działo, pomożemy. Tylko ustalmy hasło. Jeżeli coś się dzieje krzycz.....- zastanowił się przez chwile.-.......Anioł.- spojrzał na mnie uśmiechając się podstępnie.
Uwielbiam Anioły i wszystko co jest z nimi związane. To można stwierdzić po mojej bransoletce ze skrzydłami anioła, naszyjniku ze skrzydłami upadłego i pewnych kolczykach, które mam. Oczywiście ze skrzydłami, lewe jest upadłego a prawe zwykłego anioła.
- Mi pasuje, ale mam nadzieje że będzie dobrze i nie będę musiała używać tego hasła.
- Ja też, powinniśmy to ogarnąć.- jego uśmiech jest taki piękny.
O nie, znów to samo. Dwa razy podczas przyjęcia kręciło mi się w głowie i teraz też. Nie mogę tego po sobie pokazać.
- Wszystko dobrze? Nie wyglądasz najlepiej.- podskoczyłam słysząc jego donośny głos.
- Tak, tak wszystko dobrze tylko jestem trochę zmęczona.
- Rozumiem.
- Jedna łazienka wolna.- do pokoju wszedł Jackob.
- Idź ja poczekam.- przytaknęłam, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki.
Wyjęłam apteczkę z jednej z szafek i odszukałam coś na ból głowy. Jeszcze ważne, połknęłam tabletkę chociaż bez wody było trudno. Powinno zacząć działać za kilka minut.
——————————————————
Wyszłam spod strumienia gorącej wody, wytarłam się ręcznikiem, ubrała piżamę, zmyłam makijaż, umyłam żęby i wyszłam z łazienki.
Nie wiem ile tam siedziałam ale wszyscy już spali. Wszyscy oprócz Charlie'ego, który z tego co słyszałam był jeszcze w łazience. Wrzuciłam moje ubrania do kosza na pranie i położyłam się łóżku opatulając się kołdrą.
Pare minut później kiedy już zasypiałam poczułam jak materac obok mnie się ugina a jedna duża, męska ręka mnie przytula. Dzisiaj nie zasnę.
——————————————————
Ohaaaaayo
Nowe opowiadanie czas zacząć.
Mam nadzieje, że lubicie klimaty anielskie tak ja.
Opowaidanie rozkręci się już w następnym rozdziale!
Będzie opowiadać o przygodach Adelajdy w Akademi Aniołów.
Jak by ktoś pytał opowiadanie pisane na podstawie jednego z moich snów więc jeżeli będzie podobne do jakiegoś innego to tylko zbieg okoliczności.
Mam nadzieje, że ten prolog zachęci was do dalszego czytania chociaż wiem- do najlepszych nie należy.
Nie wiem kiedy będą się pojawiać rozdziały bo mam dużo nauki więc prawdopodobnie kiedy będę mieć czas na pisanie ( weekend'y )
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego czytania.
Zuzandy ( KuraSzczepanikova i Roadies ) 😊♥️🌻🌵🐝☀️👾🙈🍀
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top