13. Do I wanna know?

Arctic Monkeys - Do I wanna know

AXL

Dzień przed koncertem mieliśmy tylko dla siebie. Mogliśmy zresetować umysł, zregenerować siły i przede wszystkim zahartować wątrobę. Postanowiłem wykorzystać ten czas i popracować nieco nad kawałkami na kolejny album. Wytwórnia chciała kuć żelazo póki gorące i wręcz dopytywali się, kiedy znowu wejdziemy do studia. Sukces dwóch poprzednich płyt dodatkowo ich podsycał.

Wypiłem pół butelki dobrego francuskiego koniaku, za którą oczywiście zapłaciła wytwórnia, i wypaliłem paczkę papierosów, jednak nie napisałem ani jednego zdania nowej piosenki. Wena zdawała się mnie opuścić i wrócić do słonecznego Los Angeles. Usiadłem na parapecie, odpalając kolejną fajkę. Wyglądałem przez okno, obserwując Manhattan, który przesłaniała ściana obfitego deszczu.

Wypuściłem chmurę dymu, nieznacznie odchylając głowę. Próbowałem zebrać myśli, które krążyły wokół wszystkiego tylko nie tekstu nowej piosenki. Na marne.

Pokój wypełniło głośne pukanie. Może za drzwiami stała moja wena?

– Wejść! – krzyknąłem. Zakaszlałem, po czym zaciągnąłem się nową porcją nikotyny.

Jednak to nie była moja wena. Zamiast niej do pomieszczenia wparował nieco wstawiony Rick. W jednej dłoni trzymał do połowy pustą butelkę bourbona, w drugiej natomiast jakieś banknoty.

– Nie mów mi, że zamierzasz tak wegetować do jutra – zaśmiał się.

Wzruszyłem ramionami. Bardzo chętnie wyrwałbym się z tego miejsca. Mimo swojej swoistej atmosfery, Chelsea zaczął mnie nieco przytłaczać. Nigdy nie lubiłem czuć się ograniczony, a ściany hotelowe właśnie to robiły.

Jednak postanowiłem poczekać i wysłuchać propozycji Ricka. Ten facet zawsze miał najlepsze pomysły. W jego towarzystwie nikomu nie groziła nuda.

– Spotkałem w barze tego twojego kudłatego przyjaciela...

– Slasha.

– ... Slasha. Przy okazji całkiem spoko gość. Rozmawialiśmy o tym, o tamtym. Wiesz, że on nigdy nie był w Rockefeller Center?

Uśmiechnąłem się pod nosem. Nic dziwnego. Kiedy planowaliśmy zwiedzić to miejsce, Hudson ,,przypadkowo'' spotkał starego kumpla, z którym poszedł na piwo. Wystawił mnie. Byłem zmuszony wejść na Top of Rock w towarzystwie Stevena i wtedy jeszcze jego ukochanej żony Lily.

– I co, zamierzasz go tam zabrać?

Chłopak energicznie potrząsnął głową. Zachichotałem. Widać było, że wypił więcej niż trochę bourbona.

– Pomyślałem, że mógłbyś z nami pójść.

Propozycja była bardzo kusząca. Nawet strugi deszczu nie przeszkadzały mi w opuszczeniu tego do porzygu luksusowego hotelu.

– A co z resztą? – spytałem, gasząc niedopałka o krawędzie popielniczki, która stała na drugim końcu parapetu. Uwielbiałem palić w tym miejscu.

– Felix wykorzystuje fakt, że przez rok studiował psychologię i próbuje pomóc Stevenowi, a reszta pojechała do Hard Rock Cafe.

Zmarszczyłem czoło, nieznacznie rozchyliłem wargi. Przez chwilę myślałem, że się przesłyszałem. Pojechali do Hard Rock Cafe beze mnie?! Przecież Izzy wiedział, jak bardzo kochałem to miejsce! Co za chuje!

– I nie zabrali mnie?! – zabrzmiałem jak mała, piskliwa dziewczynka, której zabrali cukierka. Odchrząknąłem. – Dlaczego? – spytałem już normalnym głosem.

Rick zaśmiał się, wymachując butelką z alkoholem.

– Carrie trochę za tobą nie przepada.

Zazgrzytałem zębami. Znowu ta pieprzona księżniczka. Co ona sobie myśli?!

Gitarzysta oparł biodra o stojący na środku pomieszczenia skórzany fotel i pociągnął spory łyk trunku.

Westchnąłem dla niepoznaki.

– Co zamierzacie robić oprócz wycieczki do Rockefeller Center? – spytałem, zakładając ręce na piersi.

Chłopak wzruszył ramionami.

– Pewnie wracając do hotelu, po drodze zahaczymy o Joey's – odparł obojętnie, krzyżując kostki.

Zmarszczyłem brwi, naprędce kalkulując coś w głowie. Jeden drobny szczegół mi się nie zgadzał.

– Rick, Rockefeller jest niedaleko Times Square. Joey's znajduje się przy Bowery, a Chelsea na wschodniej dwudziestej trzeciej. To jest, w chuj, nie po drodze!

Rick machnął ręką, jakby nic sobie nie robił z tego faktu. Dla niego dodatkowe trzy, cztery mile były niczym.

Joey's jest zawsze po drodze – bąknął, uśmiechając się.

Przewróciłem oczami, po czym zabrałem z wieszaka skórzaną kurtkę. Zdecydowanie bardziej wolałem szwendać się po Nowym Jorku niż siedzieć w tym zapyziałym pokoju hotelowym.

ˣˣˣ

– Stary, nie wiedziałem, że masz takie znajomości! – zawołał nadal pozostający w zachwycie Slash.

Uśmiechnąłem się nikle i pociągnąłem papierosa.

– Drobiazg. – Machnął ręką Rick.

Okazało się, że swego czasu gitarzysta Toxic Bliss i ochroniarz w Rockefeller Center chodzili do tego samego liceum. Co za szczęśliwy zbieg okoliczności! Przynajmniej przymknęli oko na mocno nietrzeźwy stan Ricka.

W Joey's przywitała nas chmura dymu i spory tłum mężczyzn. Jak się później okazało, trafiliśmy na zjazd motocyklistów.

Zajęliśmy miejsce przy jedynym wolnym stoliku. Miłą niespodzianką był fakt, iż przywitała nas sama właścicielka. Kolejny zbieg okoliczności – akurat przyjechała do Nowego Jorku i w dodatku była dobrą znajomą chłopaków z Toxic Bliss. Zamówiwszy butelkę Jima Beama, oczywiście na koszt lokalu, dosiadła się do nas.

– Podobno jesteście z Kalifornii – zagaiła, uśmiechając się do mnie i do Slasha.

Pokiwałem głową. Rozlałem trunek do szklanek, zacząwszy od naszej towarzyszki.

– Zawsze chciałam tam mieszkać – przyznała, przysuwając szklankę bliżej siebie.

– Co za problem? – Wzruszyłem ramionami.

Dziewczyna uśmiechnęła się i upiła łyk alkoholu.

– Nie mogę zostawić tego miejsca na tak długo.

– Dokładnie – mruknął Rick, który położył głowę na stole. Sprawiał wrażenie już mało co kontaktować.

Zachichotaliśmy.

– To zajebista sprawa, że dałaś temu miejscu drugą szansę. Prowadzisz fenomenalny bar na miejscu byłego najlepszego klubu jazzowego. Szacun – przyznał Slash. Jak do tej pory mało co wypił, także jeszcze mówił z sensem. – Twoje zdrowie – obwieścił, wznosząc toast.

Zaledwie kilka miłych słów, a zdecydowanie poprawiły tej dziewczynie humor. Uśmiechała się szeroko, patrząc na nas z zaciekawieniem.

– Drobiazg – zbyła nas typową gadką. – Lepiej pogadajmy o was. Xavier wspominał mi trochę o Guns N Roses. Podobno jutro gracie z nimi koncert.

Teraz to ja poczułem się dowartościowany. Odwzajemniłem jej uśmiech, zatapiając swój wzrok w twarzy blondynki. Dołeczki w policzkach dodawały jej niewinnego uroku, dodatkowo kontrastując z intensywnie czerwonymi, wąskimi ustami.

– Miło byłoby, gdybyś wpadła – bąknął niezobowiązująco Slash.

– Dokładnie – zanuciłem.

Założyła włosy za ucho i nachyliła się nieco.

– Obawiam się, że następnego dnia wcześnie rano muszę wracać do Filadelfii – westchnęła, przejeżdżając opuszkiem palca po brzegach szklanki.

– Szkoda. – Wzruszyłem ramionami i upiłem łyk bourbona.

– Mieszkasz tam, ale pracujesz tutaj? – spytał ze zdziwieniem Slash.

Zachichotała, zaplatając palce.

– W Nowym Jorku mieszkają moi rodzice. Jestem właścicielką Joey's, ale na dobrą sprawę to oni doglądają interesu. To był taki plan be. Na co dzień jestem prawnikiem. Mieszkam w Filadelfii, bo stamtąd pochodzi mój mąż.

Wzrok dziewczyny odruchowo powędrował w stronę pozłacanej obrączki, która znajdowała się pod pierścionkiem z pobłyskującym rubinem.

Omal nie zakrztusiłem się trunkiem. Wiedziałem, że taka dziewczyna nie może być wolna!

– Miło poznać kogoś normalnego – zaśmiał się Slash. Prawniczka odwzajemniła jego gest.

– Tak sobie wesoło rozmawiamy – zacząłem, dolewając każdemu alkoholu – a nawet nie wiemy, jak się nazywasz. Wiesz, może nam się to kiedyś przydać. Na przykład, kiedy będziemy mieć problemy z prawem.

Blondynka pokręciła przekornie głową.

– Caroline Flicker-Linderman. Możesz to sobie nawet zapisać.

Hudson próbował stłamsić śmiech.

Zacisnąłem zęby. Czy naprawdę nie istniały inne imiona?

VICTORIA

– Przepraszam, że tak późno – wysapałam, niemalże wbiegając do środka Flamant. Podeszłam bliżej kontuaru i oparłam przedramię na jego blacie, próbując złapać oddech. – Chyba zdążyłam na ostatnie zajęcia.

Jack uśmiechnął się przekornie, popijając napój ze swojego ulubionego kubka.

– Zdążyłaś się ze mną pożegnać – zauważyła Joy, segregując na blacie dokumenty. – Wielkie dzięki, że pozwalacie mi znowu wyjść wcześniej. Obiecuję, że to już ostatni raz. – Podniosła wzrok, patrząc na nas błagalnym spojrzeniem.

– Drobiazg – jęknął Icarus. – W końcu nie jestem taki zły.

Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało, po czym wróciła do swoich obowiązków.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które było prawie puste. Jedynie dwie kobiety siedziały i przeglądały kolorowe czasopisma. To znaczyło, że miałam jeszcze trochę czasu przed zajęciami.

– Jest coś do mnie? – spytałam, poprawiając torbę, która nieco zjechała z mojego ramienia.

– Nie – odparowała Joy, zapisując coś w notesie.

Pokiwałam głową ze zrozumieniem.

– W takim razie idę się przygotować.

Odwróciłam się na pięcie. Uśmiechnęłam się przyjaźnie w kierunku tamtych kobiet i rzuciłam im standardowe „dobry wieczór". Burknęły coś pod nosem, niemal natychmiast wracając do poprzedniej czynności. Westchnęłam cicho.

Rzuciłam torbę w kąt sali. Ściągnęłam kurtkę i odłożyłam ją niechlujnie na podłodze. Przykucnęłam, zaplatając palce we włosach. Pochyliłam głowę, próbując głęboko oddychać. Musiałam to sobie wszystko poukładać. Nie było dobrze, mimo iż zachowywałam z goła inne pozory.

– Wszystko w porządku, Vee? – Usłyszałam zmartwiony głos Jacka.

Westchnęłam ciężko, po czym podniosłam się do pozycji pionowej. Spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego nieudolny grymas. Kogo ja chciałam oszukać?

– Byłam u tego prawnika, którego mi poleciłeś – powiadomiłam beznamiętnie. Przygryzłam nieco wargę.

– I jak? – Skrzyżował ręce na piersi.

Uśmiechnęłam się gorzko, wodząc wzrokiem po śnieżnobiałym suficie.

– Nie zamierzam cię oszukiwać. Spodziewałam się, że zrobi, a przynajmniej powie, coś więcej – odparłam z trudem, nawet nie kryjąc bezsilności, której po tym spotkaniu doświadczyłam.

Pokrótce streściłam mu przebieg rozmowy z adwokatem. Zataiłam jedynie nieliczne informacje, które uznałam za zbyt prywatne. Mężczyzna potakiwał głową. Sprawiał wrażenie, iż słuchał mnie z zaciekawieniem.

– Wszystko będzie dobrze – rzucił na koniec standardowy tekst. – Jakbyś czegoś potrzebowała, to wiesz, gdzie jestem.

Zmusiłam się na subtelny uśmiech. Doceniałam jego gest, chociaż nie mógł on niczego zmienić.

– Mam nadzieję, że za niedługo znajdę jakieś rozwiązanie tej sprawy – zaśmiałam się ironicznie. Szczerze wątpiłam w to, co mówiłam. Jednak mogłam się łudzić.

– Z pewnością.

Uśmiechnął się po raz ostatni, po czym skierował się w stronę drzwi. Zacisnęłam usta w wąską linię, nie spuszczając wzroku z jego osoby.

– Jack?

Przystanął. Dopiero po kilku sekundach obrócił się w moją stronę.

– Po pierwsze, wielkie dzięki za wsparcie.

– Nie ma za co.

– Po drugie, nie czekaj dzisiaj na mnie. Potrzebuję swego rodzaju resetu. Zostanę z pół godziny po zajęciach i poćwiczę. Czuję, że muszę się nieźle spocić. – Prychnęłam śmiechem, dla potwierdzenia wiarygodności moich słów.

Zmarszczył czoło. Zlustrował dokładnie moją osobę, przez co poczułam się nieco niezręcznie. Nie ufał mi do końca. Zresztą nikt tego nie robił.

– Jesteś pewna? – spytał po krótkiej ciszy, która dla mnie zdawała się trwać wieczność.

Potrząsnęłam energicznie głową.

– Po ostatnim...

– Jack, ona tu już nie przyjdzie – przerwałam mu stanowczo. Tych słów już byłam pewna. – Przekazała, co chciała. Spotkamy się dopiero na pierwszej rozprawie.

Wypowiedziawszy to, poczułam jak sporych rozmiarów kamień opada na moją duszę. Stałam się o wiele cięższa. Bez ochoty do dalszego działania.

Przytaknął tylko, po czym wyszedł.

Wzięłam głęboki wdech, przymykając na moment oczy. Miałam serdecznie dosyć ostatnich dwóch dni. Gdyby nie fakt, iż za kilkanaście minut zaczynałam zajęcia, pewnie teraz z pomocą alkoholu zagłuszałabym wewnętrzny krzyk. Jednak czasami dobrze jest dążyć do czegoś w życiu.

ˣˣˣ

Solidny trening indywidualny – coś, czego aż nazbyt potrzebowałam. Pozwolił na chwilę zapomnieć. Zagłuszyć wołanie umysłu i przynieść równowagę.

Otarłam pot z czoła. Wzięłam butelkę i usiadłam pod ścianą. Pociągnęłam porządny łyk wody. Oparłam potylicę o herbacianą tapetę. Oddychałam ciężko.

Nie przewidziałam jednego. Nie mogłam tańczyć przez całą noc. Byłam tylko człowiekiem, który miał swoje granice wytrzymałości. Słabym człowiekiem. Po tym wszystkim powinnam wrócić do pustego domu. Żeby walczyć ze swoimi myślami?

Wykrzywiłam twarz w grymas. Za wszelką cenę nie chciałam tego. Samotność była tym, czego nie lubiłam, wręcz panicznie się bałam. Kiedy musiałam jej doświadczać, próbowałam zająć się czymkolwiek, tylko po to, żeby nie myśleć. Włączyć tryb bezwiednego wykonywania jakiejś czynności.

Podniosłam się raptownie i rzuciłam butelkę w kąt. Postanowiłam poświęcić ten wieczór na robotę papierkową, którą miałam się zająć od przeszło tygodnia.

Udałam się do naszej małej kuchni. Wieczorami lubiłam popijać zieloną herbatę. Nie zamierzałam z tego zrezygnować, nawet w takiej chwili. Załączyłam czajnik i usiadłam na blacie. Woda gotowała się w ciągu dwóch minut, ale dla mnie ten czas był porównywalny do wieczności. Zniecierpliwiona zaczęłam stukać paznokciami o drewniany blat. Słaba lampka zdawała się potęgować nieprzyjemny nastrój.

W końcu czajnik się wyłączył. Zeskoczyłam z blatu. Robiłam wszystko z automatu. Wyjęłam ulubiony kubek, wrzuciłam torebkę herbaty i zalałam ją wrzątkiem. Nie miałam cierpliwości czekać, aż wystygnie.

Zabrałam kubek i powolnym krokiem udałam się w stronę recepcji. Próbowałam przypomnieć sobie, gdzie Joy trzymała wszystkie dokumenty. Na marne.

Uniosłam naczynie, żeby upić łyk naparu. W tym samym czasie moje oczy spotkały się z jego chłodnym i przenikliwym spojrzeniem. Siedział na plastikowym krześle i najprawdopodobniej czekał na mnie Czułam, jak momentalnie w moim gardle pojawia się supeł, który za nic w świecie nie chce się rozwiązać. Ciało ogarnął paraliż. Przez chwilę myślałam, że może śnię. Albo znowu mam halucynacje. Tylko że od ponad roku byłam czysta.

Opuściłam ostrożnie dłoń. Każdy ruch zdawał się sprawiać mi niemiłosierny ból. Czułam, jak usta mi pierzchną, a pot ciurkiem spływa po plecach. Miałam ochotę krzyczeć, ale coś odjęło mi głos.

Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę. Jego wzrok wypalał we mnie dziurę. Powoli zabijał od środka.

W końcu mężczyzna wstał ostrożnie. Zapiął guzik marynarki i uśmiechnął się przyjaźnie. Jego gest był aż nazbyt sztuczny.

– Witaj, Victorio.

Tembr jego głosu ranił moje bębenki. Nagle wszystko przeleciało mi przed oczyma. Przymknęłam powieki na ułamek sekundy. Jedno zdanie, a wyrwało mnie ze stanu otępienia.

Pomieszczenie zaczęło wypełniać kołatanie mojego serca. A przynajmniej ja je słyszałam. Rozchyliłam nieznacznie usta. W tym samym momencie kubek z herbatą wypadł z mojej dłoni i rozbił się o podłogę.

Hej, kochani 😉

Zgodnie z obietnicą odpowiem na zadane przez Was pytania. Stwierdziłam, że nie warto robić tego w osobnym wpisie, który tylko zaśmiecałby AFI. Nie przedłużając 😉

1. Czy jest rozdział w WTTPC czy AFI, z którego nie jesteś zadowolona?
Jak na razie AFI spełnia moje oczekiwania. Co do WTTPC... Byłam młoda i głupia (to było dwa lata temu, ale cii), w dodatku czytałam złe rzeczy, którymi się inspirowałam. Dlatego tak, jestem niezadowolona z wielu rozdziałów WTTPC. Pod względem fabuły głównie. Gdybym chciała to poprawić, to musiałabym tak na dobrą sprawę napisać od nowa ponad czterdzieści rozdziałów. Jak na razie tego nie planuję. Na dobrą sprawę nie wiem, czy kiedykolwiek to zrobię.

2. Jakie komentarze denerwują Cię pod Twoimi pracami?
Wszystkie typu "kiedy next". Nie jestem maszyną do pisania. Mam też własne życie. Tworzę w ramach pasji. W czasie wolnym. Ostatnio mam go coraz mniej, dlatego rozdziały pojawiają się coraz rzadziej. Niestety muszę Was zmartwić, że pod tym względem, ten miesiąc będzie najgorszy.

3. Czy od początku wiedziałaś, jak zakończy się WTTPC? Czy to wyszło w praniu? Tak samo jest z AFI?
Od początku wiedziałam tyle, że pod koniec WTTPC Victoria będzie z Izzym. Jednak środek i forma zakończenia zmieniały się wielokrotnie. Później napisałam plan. Oczywiście nie trzymałam się go sztywno. Naniosłam wiele poprawek. Głównie wyrzuciłam niepotrzebne i nic nie wnoszące sceny.
Jeśli chodzi o AFI, to też mam plan. Jak na razie dwa, trzy razy go zmieniałam. Ostatnio nawet wprowadziłam niewielkie poprawki do wątku Axla (więcej nie powiem 🤐). Także to jeszcze nic pewnego. Mam zarys końca, ale już raz go zmieniłam, więc to nic pewnego.

4. Czy powstanie trzecia część?
Nie. Lubię tych bohaterów, ale chciałabym zająć się czymś innym 😉

5. Myślałaś kiedyś nad zakończeniem działalności na Wattpadzie?
Nie, aczkolwiek wiem, że kiedyś to nastąpi. Możliwe, że przestanę pisać, jak pójdę na studia albo przed maturą.

6. Dlaczego zaczęłaś pisać drugą część "przygód" Victorii i Gunsów?
Chciałbym to jakoś lepiej zakończyć. Pozamykać wszystkie, wszystkie sprawy. W dodatku stwierdziłam, że w sumie mogłabym bardziej rozwinąć wątek Victorii i Izzy'ego.

7. Jak się stało, że zaczęłaś pisać to ff?
Mam wrażenie, że już kiedyś odpowiedziałam na to pytanie xdd AFI powstało, ponieważ chciałam obszerniej dokończyć WTTPC (patrz wyżej). Jeśli chodzi o WTTPC, to czytałam dzieła innych i stwierdziłam: "hej, ja też tak chcę! Zrobię to po swojemu".

8. Jakie książki czytasz poza tymi na watt?
Szczerze, to teraz prawie w ogóle nie czytam watt. Z papierowymi też jest kiepsko, bo ostatnio wciągnęłam się w seriale. Jeśli ktoś jest ciekawy, co obecnie oglądam: Stranger Things, Riverdale i kończę Friends.
Wracając do papierowych książek, we wtorek skończyłam czytać "Najczarniejszy strach" Harlana Cobena i zakochałam się w jego stylu i prowadzeniu fabuły. Z pewnością przeczytam inne dzieła tego autora.
Czytam prawie wszystko, nie lubię fantasy (zarówno książek jak i filmów; jestem tą osobą, która nigdy nie miał fazy na HP. Nie czytałam i nie oglądałam – przyznaję się bez bicia. Tak samo np. z Hobbitem. Ale co może trochę dziwne, sci-fi nawet lubię. Ostatnio mam fazę na star wars), jednak najczęściej sięgam po thriller lub romans.

9. Jakiej muzyki słuchasz?
Tu dużo zależy od mojego nastroju, bo tak na dobrą sprawę to słucham prawie wszystkiego. W szczególności lubię hard rock (w szczególności te zespoły '00-'10) oraz jazz. Jednak mam też fazy na klasykę. Uwielbiam akustyczne utwory czy covery. Nie pogardzę też popem, o ile to nie jest przerost formy nad treścią i nie zalicza się do klubowych kawałków. Wiecie, takie basy z komputera – dobre na imprezę, ale szczyt sztuki to to nie jest.

10. Dlaczego zdecydowałaś się akurat na perspektywę Axla?
Po części nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, nie zdradzając dalszej fabuły. Dlatego"powiem" tyle, że jest właśnie tą osobą z GN'R, która mogłaby przekazać jak najwięcej. To właśnie on ma największe predyspozycje do zostania bohaterem dynamiczną, a o to właśnie mi chodzi. Plus chciałabym pokazać jego walkę z problemami (głównie natury psychicznej).

11. Od jak dawna piszesz?
Od dwóch lat. Na dobrą sprawę WTTPC było moim pierwszym tworem. Wcześniej stroniłam od czytania książek i tym podobne. Jednak od tego czasu wiele się zmieniło.

To by było na tyle. Jeśli jakieś pytanie nie padło, a koniecznie chcielibyście poznać na nie odpowiedź, piszcie. Postaram się zaspokoić Waszą ciekawość w komentarzach 😉

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze 😊

CZYTASZ? ZOSTAW COŚ PO SOBIE 😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top