15

Leżałam w swoim łożku. Była pierwsza w nocy. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nie chciałam pisać do Neila, bo on i tak by mi nie pomół. Poza tym, nie miałam najmniejszej ochoty pisać do niego żadnych wiadomości. Miałam go dość po tym, co zaszło między nami wczoraj.

Wiedziałam, że nie zasnę. Zapaliłam lampkę znajdującą się na szafce przy moim łóżku, po czym wstałam. Podeszłam do swojego biurka, na którym leżała kartka, którą ktoś zostawił wczoraj pod drzwiami mojego domu.

Wzięłam ją do swoich rąk, po czym dokładnie jej się przyjrzałam. Nie miałam żadnych wątpliwości, że było to pismo Shawna. Znałam go od wielu lat, a charakter jego pisma był bardzo rozpoznawalny. Dostrzegałam w osobie Shawna takie szczegóły, których nie widzieli inni. Traktowałam Shawna jako kogoś naprawdę ważnego. On nigdy nie wiedział, ile dla mnie znaczył, ale za to ja wiedziałam, kim on dla mnie tak naprawdę był. Był dla mnie wszystkim. To dzięki świadomości, że każdego kolejnego dnia zobaczę Shawna, od razu chciało mi się żyć. Wszystko było piękne, aż do momentu, w którym chłopak zniknął. To było takie szybkie. Zniknął z dnia na dzień. Zadecydowało o tym kilka godzin, a może nawet i minut.

Odłożyłam kartkę z powrotem na biurko. Podeszłam do okna, aby spojrzeć się w okno Shawna. Nie dostrzegłam w nim nic nadzwyczajnego. Każdy kolejny dzień bez Shawna był dla mnie swego rodzaju szkołą życia. Największym problemem dla mnie było to, że miałam już serdecznie dosyć tej szkoły.

Położyłam się z powrotem do łóżka. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać jutra. Kolejny dzień bez Shawna z pewnością nie zapowiadał się dobrze. Miałam tylko nadzieję, że on naprawdę niedługo do nas wróci i wszystko będzie, jak powinno być. Jego nieobecność nie dawała mi jednak spokoju. Przecież coś musiało być powodem jego nagłego zniknięcia. Próbowałam do tego dojść od samego początku, ale im więcej mijało dni, tym wszystko coraz bardziej traciło sens.

Shawn napisał do mnie w liście, że mam o nim myśleć przed snem.

" Co z tego, że jesteśmy od siebie daleko? Przecież i tak patrzymy się w te same gwiazdy. "

Może i słowa Shawna miały w sobie jakiś sens, ale niewiele mi one pomagały.

Po chwili zasnęłam.

Obudziły mnie jakieś światła, które wchodziły do mojego pokoju przez okno, znajdujące się nieopodal mnie. Przetarłam oczy, po czym podeszłam do okna, aby dowiedzieć się, o co chodzi. Nie wiedziałam, kto z sąsiadów mógł o tej godzinie zaświecić światło w swoim domu. Była przecież trzecia w nocy.

Kiedy podeszłam do okna i oparłam swoje dłonie o parapet, zauważyłam, że światło dochodziło z pokoju Shawna. Wstrzymałam oddech. Przetarłam ponownie oczy, aby upewnić się, że to, na co patrzyłam, było prawdziwe. Zdziwiłam się, kiedy widok nie zniknął, ani nie okazał się być nieprawdą. Światło nie zgasło. Roleta Shawna była zsunięta w dół, ale światło i tak potrafiłam dostrzec. Ktoś musiał być w tym domu. Nawet jeśli nie było tam Shawna, musiał tam być ktoś z jego rodziny.

Zbiegłam po schodach na dół, po czym wybiegłam z domu. Pognałam do domu Shawna, który w gruncie rzeczy nie znajdował się daleko od mojego. Kiedy tylko stanęłam pod jego drzwiami, momentalnie nacisnęłam dzwonek znajdujący się przy drzwiach. Usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś schodził schodami w dół. Wstrzymałam oddech. Ktoś po drugiej stronie położył rękę na klamce i przycisnął ją w dół.

Poczułam coś dziwnego. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w swoim łóżku. Leżałam w nim, a wokół mnie było ciemno. Wstrzymałam oddech. Nie, to nie mogło być prawdziwe...

Szybko wstałam, po czym podbiegłam do okna. Przede mną było ciemno. W oknie Shawna nie było żadnego światła.

 Dopiero po chwili doszło do mnie to, że to był tylko sen. Chłopak wcale nie wrócił do domu.

W moich oczach  stanęły łzy. Myślałam, że ten koszmar potrwa krócej. Miałam nadzieję, że Shawn tylko robił nam żarty i tak naprawdę niedługo wróci do domu. Zaczynałam tracić nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę.

Po chwili z moich oczu wypłynęły łzy. Nie miałam do kogo się zwrócić ze swoim problemem. Nie chciałam mówić o tym mamie, bo ona i tak by nie pomogła. Może wsparłaby mnie swoimi słowami, ale to nie zastąpiłoby mi obecności tego chłopaka obok mnie.

Do Zee, Elif czy Neila też nie miałam po co się zwracać. Nie liczyłam na jakąkolwiek pomoc z ich strony. Zasmuciło mnie to, że tak bardzo zaniedbałam swoją relację z Zee. Jeszcze niedawno spotykałyśmy się prawie codziennie. Za każdym razem miałyśmy o czym rozmawiać, ale po zniknięciu Mendesa stałam się inna. Nie byłam już tą samą Grace, którą moi przyjaciele znali przed kilkoma tygodniami. Nie cieszyłam się z każdej drobnostki. We wszystkim widziałam problem. Nie chciałam tego, ale tak było.

- Nienawidzę cię, Shawn... - powiedziałam, patrząc się w okno domu chłopaka. - Nienawidzę cię. Gdybyś naprawdę mnie kochał, nigdy byś mnie nie zostawił. - dodałam. Z moich oczu wypłynęły kolejne łzy, które po chwili starłam. Chciałam o nim zapomnieć i żyć dalej. Żyć tak, jakby jego nigdy nie było.

Stałam się zupełnie inną osobą. Nie mogłam za to nikogo winić. Jedyną winną temu osobą byłam ja.

 Minął tydzień. Przez siedem dni nie wychodziłam z domu. Zamknęłam się w sobie. Przed kilkoma dniami przyszedł do mnie Neil. Przez chwilę ze mną rozmawiał. Nasza rozmowa polegała głównie na tym, że Neil mówił, a ja go słuchałam. Jego obecność mi nie pomogła.

Wczoraj przyszły do mnie dziewczyny. Zee i Elif starały się mnie przekonać, abym poszła z nimi na zakupy, ale nic nie było mnie w stanie stąd ruszyć.

Wkrótce postanowiłam wyjść z domu. Miałam dość tego ciągłego siedzenia w domu. Musiałam uświadomić sobie to, że muszę zacząć żyć normalnie. Musiałam zapomnieć o Shawnie i żyć dalej. Starałam się tłumaczyć sobie, że nie potrzebuję go do szczęścia.

Przechadzałam się po molo. Dawno tutaj mnie nie było. Praktycznie nic się nie zmieniło. Zdziwił mnie jedynie fakt, że świeciło słońce, co było rzadkim zjawiskiem dla Brighton, jak i dla całej Wielkiej Brytanii.

Przyglądałam się ludziom, którzy przechadzali się po deptaku. Najczęściej można było zobaczyć w tych rejonach turystów, ale zdarzało się także, że w wolne popołudnia przychodzili tutaj miejscowi i najczęściej spotykali się ze swoimi znajomymi.

Moją uwagę przykuła pewna para. Dwójka młodych ludzi siedziała na ławce, całkiem niedaleko mnie. Chłopak był niezwykle przystojny. Miał blond włosy i niebieskie oczy. Jego dziewczyna, była również bardzo ładna. Miała ciemne włosy i brązowe oczy. Wyglądali na bardzo szczęśliwych. Trzymali się za ręce, uśmiechali się do siebie. Niczego im nie brakowało. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ich widok. Przynajmniej ktoś na tym świecie był szczęśliwy.

Ruszyłam przed siebie. Przeszłam przez molo, po czym wkroczyłam w głąb miasta.

Coś w moim umyśle podpowiadało mi, abym zadzwoniła do Neila, Zee lub Elif. Może i powinnam była się z nimi spotkać, ale nie miałam na to w tej chwili najmniejszej ochoty. Chciałam być sama. Zupełnie mi to wystarczało.

Weszłam do kawiarni znajdującej się tuż przy mojej ulubionej księgarni, do której potem miałam zamiar pójść.

Podeszłam do lady i poprosiłam o kawę. Po tym usiadłam przy stoliku, znajdującym się tuż przy oknie. Zatraciłam się na chwilę w swoich myślach, jednak po chwili coś, lub raczej ktoś, przyciągnął moją uwagę. Niepewnie przyjrzałam się tej osobie. Co prawda, widziałam tylko jej plecy, jednak coś mnie zaintrygowało.

Coś zaświtało w mojej głowie. Coś sobie przypomniałam. Nie wiedziałam, czy moje przypuszczenia mogły okazać się słuszne, ale warto było spróbować.

Wstałam od stolika i wybiegłam z kawiarni. Tajemnicza osoba szła przed siebie, ani na chwilę się nie zatrzymując. Niepewnie popatrzyłam się na plecy chłopaka, który znajdował się kilkanaście metrów przede mną. Nie myślałam ani chwili dłużej. To musiał być on. Miałam co do tego stu procentową pewność.

Rzuciłam się w bieg przed siebie. Mój oddech stał się nierównomierny, a serce zaczęło bić jak oszalałe.

Już po chwili stałam za tym chłopakiem. Byłam pewna, że to on. Mój umysł nie mógł mnie tak oszukać. Może i straciłam głowę dla tego chłopaka, ale nie oszalałam na jego punkcie w niezdrowy sposób. Znienawidziłam go za to, że zostawił mnie samą, ale wciąż go kochałam. Kochałam go od momentu, w którym po raz pierwszy go zobaczyłam i nigdy nie przestałam go kochać.

Przez chwilę szłam za nim, chcąc upewnić się, czy się nie mylę. Wiedziałam, że muszę to powiedzieć. Odważyłam się odezwać.

- Shawn? - spytałam. Moje serce weszło w nierówny rytm, ale nie dbałam o to. W tej chwili inne rzeczy były dla mnie ważne.

Brunet odwrócił się przodem do mnie. Zakryłam ręką usta. To był on. Przede mną stał ten chłopak, którego tak bardzo znienawidziłam, ale którego kochałam całą sobą. Przede mną stał Shawn.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top