10

Wyłączyłam swój telefon komórkowy i schowałam go do szafki, znajdującej się obok mojego hotelowego łóżka. Nie chciałam patrzeć na wiadomości od Shawna. Najpierw chłopak robi mi nadzieje, że wróci, a po chwili wysyła mi wiadomości, mówiące o tym, że musi na jakiś czas zniknąć z mojego życia.

Nie powiedziałam Neilowi o tym, że Shawn do mnie napisał. Nie chciałam go martwić. Postanowiłam, że do czasu wyjazdu z Londynu, nie włączę ani na chwilę telefonu komórkowego. Na potwierdzenie swojej obietnicy, oddałam telefon pod opiekę Neilowi, nie podając mu konkretnego powodu. Powiedziałam tylko, że chciałabym dobrze się bawić i nie chcę, aby coś lub ktoś mi w tym przeszkodził.

Następnego dnia poszłam z Neilem na Tower Bridge. Jest to najsłynniejszy most zwodzony w Londynie, a turyści z całego świata przyjeżdżają w to miejsce tylko po to, aby zrobić sobie kilka pamiątkowych zdjęć.

- Jak tu zimno, Neil. Zawsze tutaj tak wieje? - spytałam przyjaciela, kiedy przechodziliśmy przez most. Miałam na głowę narzucony kaptur, ale i tak było mi zimno.

- Taka tu jest pogoda, to normalne. - odrzekł.

Po chwili stanęliśmy na moście, opierając się o barierkę, oddzielającą ludzi na moście od Tamizy*, która płynęła pod mostem.

- Mamy na dzisiaj jakieś plany? - spytałam bruneta, spoglądając na niego z boku.

- Tak. Wieczorem jedziemy do O2 Areny na koncert. - oznajmił ze stoickim spokojem, podczas gdy ja dosłownie wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia.

- Jak to? Na czyj koncert? - spytałam podekscytowana.

- Nie wybrałem daty naszego pobytu w Londynie przypadkowo. Dzisiaj w O2 występuje twój ulubiony zespół, Grace. Sprawdziłem wcześniej na ich stronie internetowej daty koncertów, aby dokładnie zaplanować nasz wspólny wyjazd.

- Czekaj chwilę. Czy ty mówisz o Union J? - spytałam chłopaka, uśmiechając się szeroko od ucha do ucha.

- Oczywiście, że tak. Chciałaś ich zobaczyć już chyba od trzech lat. Mam rację? - spytał, odwzajemniając mój uśmiech.

- Jesteś najlepszy, Neil! - krzyknęłam radośnie, po czym rzuciłam się chłopakowi w objęcia, jeszcze raz dziękując mu za załatwienie biletów na koncert Union J. Uwielbiałam ten zespół od momentu, kiedy chłopcy przyszli do programu wyszukującego nowe talenty muzyczne. Byłam z nimi od początku, ale jeszcze nigdy nie miałam okazji, aby ich zobaczyć i posłuchać ich piosenek na żywo. Kiedy tylko Neil poinformował mnie o tym, że dzisiejszego wieczoru zabiera mnie na koncert, poczułam jakby za chwilę miało stać się coś, czego nigdy nie oczekiwałam. To była prawda! To miało się naprawdę wydarzyć!

- Kocham cię, Grace. - rzekł chłopak, odsuwając mnie na chwilę od siebie, aby spojrzeć mi się w oczy. Neil ponownie mnie przytulił.

- Ja też cię kocham, Neil. - odpowiedziałam. Chwyciłam chłopaka za rękę, po czym poszliśmy przed siebie, mijając turystów.

- Jak ci się udało załatwić bilety na ten koncert? Przecież Union J mają mnóstwo fanów! To wielka sztuka, aby dostać bilety na ich występ. - mówiłam rozweselona i zarazem podekscytowana faktem, że za kilka godzin ich zobaczę.

- To nie było nic wielkiego. Mieli wypuścić bilety do sprzedaży miesiąc temu i po prostu siedziałem przed komputerem i je zamówiłem. Nie musiałem długo czekać na ich wysyłkę. - odparł Neil.

- Dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedziałeś? Cieszyłabym się wcześniej, a teraz cała ekscytacja po prostu rozsadza moje ciało! - wyznałam.

- Chciałem ci zrobić niespodziankę, Grace. Widzę, że było warto.

***

O osiemnastej podjechaliśmy metrem pod arenę, gdzie dzisiaj miało spełnić się największe marzenie mojego życia. Widziałam wiele dziewczyn, które szły na koncert. Po czym to poznałam? Miały na sobie koszulki z logiem zespołu oraz różne plakaty, na których widniały wizerunki chłopaków oraz urywki tekstów piosenek. Uśmiechałam się do innych. Szłam z Neilem na koncert, trzymając się za ręce, co pewnie zmyliło kilka dziewczyn, które patrząc na nas, z pewnością myślały, że jesteśmy parą. Myliły się, ale mi to nie przeszkadzało. Czułam się dumnie, mogąc iść obok tego chłopaka.

Wkrótce weszliśmy na teren areny. Rozejrzałam się wokół siebie. Dookoła nas znajdowały się fanki, które były tak samo podekscytowane jak ja. Do koncertu zostały dwie godziny czasu. O dwudziestej mieliśmy wejść do areny, a o dwudziestej pierwszej miał wystąpić support Union J, czyli The Tide. Cieszyłam się, że Union J wybrali właśnie The Tide na swój zespół wspierający przed koncertami. Zespół The Tide, co prawda, nie istniał długo, ale ja ich polubiłam od pierwszej piosenki, którą wrzucili do serwisu YouTube.

- Idziemy do Nando's?** - spytał mnie Neil, patrząc na mapę areny.

- Na prawdę, Neil? Za chwilę spełni się moje największe marzenie, a ty chcesz jeść? - spytałam chłopaka. Jego wyraz twarzy był jednak poważny, co mogło oznaczać tylko jedno. Neil nie żartował z tym, że chce iść do Nando's.

- Tak. Chcę coś zjeść. - odrzekł.

- Dobrze, już dobrze. Idziemy. - zgodziłam się. Chłopak zaprowadził mnie do restauracji, po czym zamówił dla nas jedzenie.

- Nie wierzę, że to się naprawdę dzieje. - powiedziałam, patrząc się na wszystkie fanki, siedzące wokół nas.

- Uwierz. - odparł chłopak. Po chwili przyniesiono nam jedzenie do stolika, a Neil momentalnie dorwał się do swojej porcji i zaczął jeść.

Po skończonym posiłku, udaliśmy się pod wejście na arenę. Neil zajął nam miejsce w kolejce, a ja wyszłam na zewnątrz, aby przez chwilę pobyć na świeżym powietrzu. Przeszłam się wokół areny, jednak w pewnym punkcie musiałam się zawrócić, przez ogrodzenia, które stanęły mi na drodze. Wiedziałam, że to pewnie tędy wchodzą gwiazdy do areny. Stałam przez chwilę przy ogrodzeniu, mając nadzieję zobaczyć Union J. Kiedy już straciłam nadzieję i odwróciłam się, aby iść z powrotem do środka, pod arenę podjechał autobus z przyciemnianymi szybami. Rozejrzałam się wkoło. Obok mnie nikogo nie było. Stałam tam tylko ja i autobus. Pojazd zatrzymał się, a po chwili otworzyły się jego drzwi. Ze środka na zewnątrz wyszli JJ, Jaymi, George i Josh. Wstrzymałam oddech. Myślałam, że to jakaś bajka. To nie mogło być prawdziwe.

- Szybko, chłopcy. Do środka. - usłyszałam głos jakiegoś ochroniarza zespołu, który nieoczekiwanie wyłonił się z autobusu. Nie mogłam zmarnować takiej szansy. Nie mogłam tego zrobić. Podbiegłam do chłopaków, a na szczęście ochroniarz mnie nie zauważył, bo rozmawiał w tym czasie z kierowcą autobusu.

- Hej. - powiedziałam nieśmiało, zakładając kosmyk włosów za ucho.

- Cześć. Co ty tutaj robisz? - zapytał mnie Jaymi, cicho się śmiejąc.

- Przyszłam na wasz koncert, ale chciałam na chwilę wyjść na zewnątrz, aby się przewietrzyć. - oznajmiłam, rumieniąc się.

- To bardzo miłe, że przyszłaś na show. Masz szczęście, że udało ci się nas spotkać. - rzekł JJ.

- Wiem to, JJ! To niesamowite, że mi się to udało! - odparłam.

- A teraz się przyznaj, kto jest twoim ulubieńcem? - spytał mnie Josh.

- George... - odparłam nieśmiało.

- Wiedziałem! - krzyknął Geo. Chłopak podszedł do mnie, po czym mnie przytulił. Moje serce zaczęło bić szybciej niż zwykle.

- Mogę prosić o zdjęcie z wami? - spytałam. Mój głos wciąż lekko drżał i było to słychać, ale nie przejmowałam się tym. Byłam szczęśliwa i w dalszym ciągu nie wierzyłam w to, że stoję przy chłopcach z Union J.

- Jasne, że tak. Mark, zrobisz nam zdjęcie? - spytał George, wołając ochroniarza. Podałam Markowi swój telefon komórkowy, który na całe szczęście Neil mi oddał na koncert. Chłopak wiedział, że będę chciała robić zdjęcia i filmować występ chłopaków. Jak dobrze, że nie zostawiłam Neilowi tego telefonu...

Ustawiliśmy się do zdjęcia. Stanęłam między George'm i Josh'em. Uśmiechnęłam się, a ochroniarz zespołu zrobił nam zdjęcie.

- Dziękuję wam, chłopaki. Nawet nie wiecie, ile dla mnie znaczycie. To znaczy... Chodzi mi o wasze piosenki. Uwielbiam je. Stałam się waszą fanką, jak występowaliście w X-Factorze. Uwielbiam "Beethoven" i "Tonight". Tak naprawdę, nie przyszłabym dzisiaj na wasz koncert, gdyby nie mój najlepszy przyjaciel, który właśnie stoi teraz w kolejce, aby zająć miejsca dla naszej dwójki miejsca na dzisiejszy koncert. - powiedziałam.

- To bardzo miłe, że twój przyjaciel specjalnie dla ciebie to zrobił. - odrzekł Jaymi.

- Wiem. Uwielbiam go, a on robi wszystko, abym była szczęśliwa. Nawet nie wiecie, ile on dla mnie znaczy. Tym bardziej, że niedawno zaginął mój przyjaciel, który co jakiś czas wysyła do mnie sms-y. Nie wiem, co się z nim dzieje, a on sam nie odpisuje szczegółowo na moje wiadomości. Boję się, że coś mu się stało. - wyznałam.

- To dosyć dziwne... - rzekł George.

- Chłopaki, musimy iść do środka. Jak zobaczą was inne fanki, to może być źle. - rzekł ochroniarz, Mark. Nie chciałam tego. Chciałam z nimi przez chwilę porozmawiać.

- Przykro mi, że twój przyjaciel zniknął, ale wierzę, że się odnajdzie. Musisz wierzyć w to, co chcesz, aby się stało. Dziękuję ci, że jesteś naszą fanką i podoba ci się nasza twórczość. To dla nas wiele znaczy. W szczególności, fani, którzy polubili nas już na samym początku naszej kariery. Dziękuję ci za wszystko. - powiedział George, po czym jeszcze ostatni raz mnie przytulił i odszedł. Poszedł z resztą zespołu do środka areny. Kiedy Union J szli do środka, Geo odwrócił się, aby mi pomachać. Uczyniłam to samo, lekko się do niego uśmiechając.

- Dobrej zabawy! - krzyknął z oddali chłopak. Po chwili Union J zniknęli za wejściem do areny.

Nie czekałam dłużej. Pobiegłam z powrotem do Neila, który z pewnością martwił się moją długą nieobecnością. Kiedy tylko przybiegłam do przyjaciela, pokazałam mu zdjęcie z Union J i krzyczałam, że ich spotkałam. Dziewczyny, które stały za nami w kolejce zainteresowały się tą sytuacją. Zaczęłam opowiadać im o wszystkim, ale szczegóły zostawiłam dla siebie.


*Tamiza - rzeka przepływająca przez Londyn

**Nando's - sieć restauracji, znajdujących się tylko na terenie Wielkiej Brytanii


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top