OLIVIA & AMY
- Może tam nie wchodźmy? - spytała Amy. - Możemy go zastać w naprawdę złym stanie, a do tego wiem, że nawet nie masz ochoty na niego patrzeć. Zjarał się? Nie twój problem... Chodźmy do twojej cioci i...
- Nie! - przerwała Olivia swojej przyjaciółce, unosząc lewą dłoń do góry. - Idziemy do środka. Z chęcią popatrzę na tego idiotę w tej... Formie.
Amy spojrzała na Olivię z dezaprobatą, po czym przytuliła ją do siebie z całej siły.
- Przepraszam cię za niego! Wiem, że nie masz ochoty go widzieć. Nie wiem co myślisz o mnie, ale wiedz, że żałuję, że ci go odebrałam! Odkąd się o nas dowiedziałaś, przejrzałam na oczy... Skrzywdziłam cię... Przestałam go kochać za to, że potrafił cię zdradzić bez żadnych skrupułów! Chcę twojego wybaczenia po raz kolejny!
- Brzmisz jak w jakimś tanim dramacie pomieszanym z komedią romantyczną... - westchnęła Olivia. - Ale niech ci będzie. Wybaczam ci. Znowu.
Olivia nie należała do osób, które lubiły słuchać przeprosin i na nie odpowiadać. Wolała sytuacje, w których następnego dnia - albo jeszcze nawet tego samego - wszystko było jak dawniej, jak gdyby kłótnia wcale nie miała miejsca. Amy jeszcze niedawno taka właśnie była. Gdy raz dziewczyny pokłóciły się o to, która z nich weźmie rolę do "Romea i Julii" - obie chciały grać Julię - następnego dnia ustąpiły sobie wzajemnie miejsca (ze względu na Romea, którym był "najgorszy pasztet szkolny" - Garry), co przyczyniło się do kolejnej wymiany zdań. Olivia pomyślała sobie, że teraz Amy nie przepraszała za taką dla nich obu błahostkę, jaką była głupia rola w szkolnym przedstawieniu w szóstej klasie.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się Amy, odrywając od przyjaciółki - No to chodźmy! - powiedziała ożywiona i otworzyła furtkę prowadzącą na teren Swensonów.
---
- Która puka? - mruknęła Amy.
- To chyba bez znaczenia. I tak nie zobaczy, która z nas to zrobiła - odpowiedziała lekko zażenowana Olivia, po czym uderzyła pięścią w drzwi kilka razy. - Nikt nie odpowiada... - stwierdziła i przekręcając gałkę, pchnęła drzwi, które otworzyły się na oścież.
- To chyba nie jest kulturalne - wymamrotała cicho Amy bardziej do siebie, niż przyjaciółki.
- Daj spokój! To dom Jacka; tu się przelewa od braku kultury... Idiota miał czelność do nas napisać, a teraz pewnie poszedł spać...
- ...Albo wyszedł! - dokończyła za przyjaciółkę Amy.
Dziewczyny ruszyły przed siebie. Weszły do przedpokoju, w którym trochę śmierdziało stęchlizną, i rozejrzały się.
- Jack! - zawołały przyjaciółki jednogłośnie, nie uzyskując odpowiedzi.
Amy przewróciła oczami i zacisnęła dłoń w pięść, szepcząc sobie pod nosem "idiota". Olivia zaklęła na Jacka i weszła na pierwsze dwa schodki, prowadzące na piętro. Odwróciła się do towarzyszki i westchnęła cicho.
- Idę poszukać tego kretyna na górze, a ty rozejrzyj się tutaj! - rozkazała przyjaciółce i wbiegła na piętro.
Amy wzruszyła ramionami i udała się w stronę salonu.
---
Olivia wbiegła do pokoju Jacka i potoczyła wzrokiem wkoło. Nikogo jednak z nią nie było. Łóżko pościelono, jednak reszta pomieszczenia wyglądała jak pobojowisko; wszędzie leżały ubrania, niektóre nawet wyglądały na świeżo uprane; na krześle wisiał mokry ręcznik, na podłodze w jednym kącie była ułożona mała górka z bokserek.
- I pomyśleć, że jak do niego wpadałam to podniecałam się czystością, jaką tu utrzymywał... - mruknęła sobie pod nosem Olivia i skręciła w stronę drzwi.
Już miała wejść, gdy nagle na całym piętrze rozległ się dzwonek Skype'a. Dziewczyna podskoczyła, gdyż źródło dźwięku znajdowało się za nią. Olivia niechętnie zawróciła i podeszła do laptopa, sprawdzając, kto dobijał się do Jacka.
Był to Ethan. Dziewczyna zawahała się i w myślach policzyła do trzech. Przesunęła myszkę w stronę zielonej słuchawki i kliknęła w nią lewym przyciskiem. Przypomniała sobie ten dzień, gdy namówiła swojego J E S Z C Z E chłopaka na kupno bezprzewodowej myszy (zrobiła to bardziej dla siebie i swojej wygody). Na całym ekranie w kilka sekund pojawiła się twarz Ethana, który nie spojrzawszy nawet na swój pulpit w komputerze, mówił non-stop jak ożywiony.
- Długo cię nie było. Już się martwiłem, stary. Miałeś zejść tylko na chwilę do kuchni i wrócić do mnie. Przyszła do ciebie któraś z loch? - zachichotał (Olivii się to nawet spodobało) i spojrzał na rzekomego Jack'a. - O cholera! - wrzasnął zmieszany.
- Też miło cię widzieć! - Olivia przywitała się z chłopakiem, który jeszcze przez długą chwilę pozostał w milczeniu.
- To taki nasz żart! - próbował starannie dobierać słowa, aby zabrzmieć w miarę wiarygodnie. - Zawsze tak gadamy z Jack...
- Dobra, zamknij się... - przerwała brunetka znajomemu, spuszczając głowę w dół.
Jak miała rozmawiać z Ethanem? Przecież nawet go za bardzo nie lubiła... Miała mu powiedzieć, żeby się tak nie wysilał, bo i tak Jack sam im się przyznał do zdrady? Miała go spytać o to, gdzie ewentualnie mógłby być? Gdzie pójść?
- Olivia.
- Co?!
- Ktoś za tobą stoi.
Dziewczyna zamarła. Bała się odwrócić. Czuła, jak ciarki przeszły po jej ciele. Momentalnie zrobiło jej się gorąco. Po chwili jednak przypomniała sobie, że nie przyszła do Jacka sama, tylko z Amy. I to na pewno ona stała za przyjaciółką! Chciała ją nastraszyć. Ethan wydawał się być zadzwiony reakcją Olivii, ale i lekko przerażony. Dziewczyna zachichotała sobie cicho pod nosem i już miała się odwrócić, gdy z D O Ł U rozległ się krzyk jej przyjaciółki - Amy:
- Jak ci idzie?!
---
Blondynka stanęła na drugim schodku, prowadzącym na piętro i krzyknęła głośno do Olivii.
- Jak ci idzie?!
Odpowiedzi się nie doczekała. Może to i lepiej. Jeszcze przyjaciółka spytałaby jej, czy na parterze nie ma Jacka, a przecież Amy nawet nie zaczęła się za nim rozglądać. Stwierdziła, że to bez sensu, bo skoro nie odpowiadał to musiało go gdzieś ponieść albo zasnął w dziwnym miejscu... Znowu. Przez cały czas stała przy drzwiach wejściowych i przeglądała Facebooka na komórce. Zoe świetnie bawiła się w Miami z rodziną podczas, gdy ona z Olivią przeszukiwały dom Jack'a w poszukiwaniu tego "zdradliwego kur*iszona". Alice napisała na tablicy Hannah "Dobrze ci tak, szmato.". Amy pomyślała, że ta nastolatka może mieć jakieś odchyły. Sama nie napisałaby czegoś podobnego zmarłej osobie - w jej przypadku zapewne byłaby to Emily - żeby widziały to osoby jej bliskie. Amy wolałaby wygarnąć wszystko takiej Emily nad jej grobem, splunąć przed nim i opuścić teren cmentarza, pozostając niezauważoną.
Nagle Pixie, biały perski kot Swensonów otarł się o Amy, przez co wzrok dziewczyny z komórki powędrował na zwierzaka. Przerażona jego nagłym pojawieniem się, nachyliła się nad pupilem i przejechała kilka razy otwartą dłonią po jego gładkiej sierści.
- Chcesz na dwór? - Uśmiechnęła się blondynka i otworzyła drzwi wejściowe.
Kot wybiegł na zewnątrz i dopiero wtedy dziewczyna zobaczyła, że jego futro w niektórych miejscach było splamione jakąś czerwoną cieczą. Przetarła oczy, aby upewnić się czy na pewno jej się to nie przywidziało. Rzeczywiście, w przedpokoju było dosyć ciemno, ale żeby aż tak, że nastolatka nie zauważyła, że głaszcze brudną kotkę? No właśnie... Odrywając ręce od twarzy, Amy niemal pisnęła z przerażenia. Jej lewa dłoń była lepka od jakiejś dziwnej, ciemnoszkarłatnej substancji. Szybkim ruchem odblokowała komórkę, włączyła aparat i zmieniła kamerę na tę do robienia selfie. Amy najczęściej używała jej na imprezach i przy nauce, pomimo zakazu rodziców. Zazwyczaj korzystała z niej właśnie w celu rozerwania się albo chęci zmiany zdjęcia profilowego na Twitterze, czy gdziekolwiek indziej. Tym razem użyła jej w innej gesti -nigdy nie wiedziała, że takowa istniała. Musiała się przejrzeć i nie robiła tego, żeby sprawdzić czy przypadkiem nie pomalowała się zbyt krzywo albo czy nie przyszła pora na błyszczyk, ale chciała zobaczyć czy ubrudziła się tym... Czymś...
- Cholera! - wrzasnęła, usiłując wytrzeć ubrudzoną twarz chusteczką, którą wyjęła z kieszeni. - Jak ja mogłam tego nie poczuć?! - krzyczała na siebie zdenerwowana.
Teraz wiedziała, że musi znaleźć Jacka. W głowie rodziło się jej tylko jedno pytanie: Czy to krew?
---
Ethan nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Zagłuszył nim dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi wejściowych oraz krzyk Amy dochodzący z parteru. Olivia zachichotała z zażenowaniem i podeszła do laptopa. Chwyciła myszkę i przesunęła nią w stronę czerwonej słuchawki.
- Nie mam czasu na takie żarty... - szepnęła dziewczyna i wcisnęła lewy przycisk. Twarz Ethana zniknęła i Olivii ukazał się pulpit, a raczej jego lewa połowa, bo prawa była przysłonięta okienkiem. Na niebieskim pasku wielkimi literami było napisane "FRIEND".
"Czy to było otwarte od początku?", zamyśliła się Olivia i zamknęła aplikację. Jednak po chwili ponownie się ona uruchomiła. Za nią kolejna. Trzecia... Czwarta... Siódma... Dwunasta... Przy osiemnastej się zatrzymało. Na pasku zadań jedna z ikonek migała na pomarańczowo sygnalizując, że właśnie przyszła wiadomość. Olivia bez zastanowienia kliknęła na nią. Jej oczom ukazała się konwersacja z botem. Dziewczyna zamarła po przeczytaniu wiadomości.
FRIEND-BOT :
NIE ŁADNIE JEST GRZEBAĆ SWOJEMU BYŁEMU W KOMPUTERZE, OLIVIO. MUSISZ PONIEŚĆ KARĘ!
Brunetka próbowała krzyknąć, ale nie mogła. Wiadomości napływały jedna po drugiej. Uruchomiła się nawet konwersacja z Emily, którą Jack zablokował kilka dni przed jej śmiercią.
COLD-EM-BITCH :
A matka mówiła mi, że jesteś świetnym wzorem do naśladowania... No proszę...
FRIEND-BOT :
Puk! Puk!
Olivia źle się poczuła. Momentalnie zrobiło jej się gorąco. Nagle w okno coś uderzyło. Dziewczyna spojrzała w tamtą stronę i ujrzała na szybie jakąś czerwoną plamę. Gdy zaczęła jej się przyglądać uważniej, w okno znów coś uderzyło, ale tym razem je zbiło. Do środka wleciała zdechła Pixie. Kotka miała ODERWANY łebek i była pozbawiona dwóch przednich łap.
FRIEND-BOT :
Przynajmniej TY nie trać głowy.
Olivia złapała się za brzuch. Czuła, jak jej dzisiejszy posiłek podpływa do gardła. W ostatniej chwili dziewczyna się opanowała i pozbyła odruchu wymiotnego. Musiała znaleźć Amy i Jacka, a potem uciec razem z nimi. Gdy nastolatka wybiegła z pokoju, wykrzykując głośno imię przyjaciółki, w laptopie znowu jedna z ikonek zamigała na pomarańczowo.
FRIEND-BOT :
Splamiona krwią będzie następna.
---
Amy przeszukiwała cały salon jak najdokładniej tylko mogła. Była zszokowana i wydawało jej się, że traciła nad sobą panowanie. Ręce miała uniesione ku górze, żeby niczego nie poplamić. Jej źrenice się poszerzyły. Wyglądała lekko przerażająco. Do pomieszczenia wbiegła Olivia i niewiele myśląc, złapała przyjaciółkę za rękę.
- Ktoś tu jest! Wynosimy się stąd!
Amy nawet na nią nie spojrzała. Czuła, że nie może wydobyć z siebie żadnego słowa. Jakby jej struny głosowe były tak naprężone, że przy najkrótszym słowie mogłyby się zerwać i wylecieć blondynce przez usta, a potem z nich zwisać. To bolało.
- Kto? - wydusiła z siebie, odwracając się w stronę Olivii, która dopiero wtedy dostrzegła dziwną, zaschniętą już ciecz na twarzy przyjaciółki.
- Co ci się stało? Napadł cię?!
- KTO?! - Amy przyłożyła sobie do skroni wskazujący i środkowy palec lewej dłoni i zamknęła oczy, skrzywiając się.
Musiała ją rozboleć głowa. Olivia zauważyła, że jej przyjaciółka jest też wysmarowana substancją na ręce. Postanowiła to zignorować.
- Morderca! - wyrwała. - Wrzucił do pokoju Jacka zdechłego, białego kota!
Brunetka uniosła brwi, następnie marszcząc czoło. Pomyślała sobie, że jeszcze około pięć minut temu głaskała tego zwierzaka. To przez nią tak zakończył swój marny żywot. To ona go wypuściła na dwór.
- Jack... - jęknęła. - Muszę go znaleźć.
- A ja muszę się napić... - mruknęła Olivia i rzuciła się w stronę kuchni.
Amy usiadła na kanapie, ale zerwała się z niej równie szybko, gdy tylko usłyszała głośny pisk swojej przyjaciółki. Dochodził on właśnie z kuchni. Blondynka rzuciła się w tamtą stronę. Doskonale znała ten pisk z horrorów, jakie od czasu do czasu oglądała z Jackiem na Skype poprzez współdzielanie ekranu, podczas gdy ten był z rodzicami w Hiszpanii.
OLIVIA ZNALAZŁA ZWŁOKI.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top