ELLEN
Wtorek - 09:43
Ellen zaparkowała pod kawiarnią przy Terrace Street i spojrzała w telefon. Roger zadzwonił do niej, gdy była pod szkołą i wysłał pinezkę z tą lokacją, mówiąc, że ma z tego zebrać materiał na najbliższe wydanie wiadomości. Kiedy wspomniał coś o morderstwie, Ellen nie dowierzała temu, co słyszy. Władały nią dwie emocje. Jedną z nich było podniecenie, że potencjalny seryjny morderca coraz bardziej przestawał być taki "potencjalny". Dzięki temu Ellen miała szansę zabłysnąć w mediach za sprawą swojej charyzmy oraz umiejętności śledczych. Drugą zaś był strach, że póki nie zostanie złapany, każdy może stać się ofiarą. Przypomniała jej się ta cała interesująca grupka, którą udało jej się złapać przed budynkiem szkoły, a którą wcześniej widziała na zdjęciach. Czy ktoś z nich mógł być zabójcą Hannah? Czy wiedzieli, gdzie jest Amber? Albo, co wydawało się Ellen najgorsze, czy ktoś z nich wkrótce zginie? Kobieta otrząsnęła się z gdybania i zajrzała do torebki. Miała szczęście, że akurat wzięła ze sobą dyktafon. Przejrzała się jeszcze w lusterku wstecznym, poprawiła pasmo włosów, które opadało nie na tę stronę i dopiero wtedy wyciągnęła klucze ze stacyjki i wysiadła z samochodu. Jej wzrok od razu przyciągnęły stojące pod domem naprzeciwko dwa radiowozy, karawan, ambulans i trzy minivany z logo lokalnych stacji będących konkurencją Ellen. Miała tylko nadzieję, że jeszcze nie było za późno i że inni, mniej doświadczeni dziennikarze nie zdenerwowali służb swoimi bezpośrednimi pytaniami na tyle, że ci odmówią udzielenia odpowiedzi na jakiekolwiek kolejne. To by oznaczało, że jest na straconej pozycji. A Ellen nigdy nie była przegraną. Przecisnąwszy się między gapiami, krzycząc że jest z telewizji, stanęła przed żółtą taśmą z napisem: "Nie przekraczać". Obserwowała jak jeden z mężczyzn, zapewne koroner, pakuje czarny, plastikowy worek do swojego auta. Ellen sięgnęła do torebki i wcisnęła przycisk "REC", po czym podbiegła do jednego z policjantów, który stał przy zaparkowanym przed taśmą radiowozie i popijał kawę z tekturowego kubka.
— Przepraszam! — zawołała, a policjant na jej widok przewrócił oczami i przez odsłoniętą przednią szybę odstawił kubek w uchwyt na napoje.
— Przykro mi, nie udzielę pani żadnych informacji — powiedział stanowczo, wystawiając w kierunku Ellen wyprostowaną dłoń. — Proszę się nie zbliżać.
Ellen stanęła kilka kroków przed nim i spojrzała w kierunku domu. Zawiesiła wzrok na jednym z okien i przez kilka sekund milczała, pozwalając policjantowi wpatrywać się w nią jak w wariatkę.
— Proszę mi chociaż powiedzieć, kto to był.
Policjant zawahał się przez chwilę, ale najprawdopodobniej domyślając się, że i tak dowiedziałaby się tej informacji od kogoś z tłumu, wyciągnął swój notesik z kieszeni i przyjrzał się swoim zapiskom, jakby sam nie potrafił siebie rozczytać.
— Abigail Wood — odparł po chwili, chowając notes z powrotem do kieszeni. Zawiesił wzrok na Ellen i rozejrzał się dookoła, jakby chcąc się upewnić, że nikt go nie podsłuchuje. — Antropolog sądowa. Zajmowała się sprawą tej biednej dziewczyny z piekarnika. Bethany... Nie, Hannah. Biedaczka została zamordowana.
Ellen otworzyła szeroko oczy i jeszcze raz spojrzała na zapakowany już plastikowy worek, widoczny przez otwarte tylne drzwi samochodowe. To była ta sama "Abi" Scotta, z którą chodził trzy lata, o której rozmawiali zeszłego wieczoru. Odruchowo sięgnęła do torebki, chcąc wykonać telefon do przyjaciela, ale równie szybko zabrała rękę. Nie chciała, żeby to od niej Scott usłyszał się o śmierci swojej dawnej miłości. Na pewno byłby na nią wściekły, gdyby dowiedział się, że wiedziała o niej przed nim i że najprawdopodobniej wykorzysta ten fakt w nadchodzących wiadomościach. Ellen podziękowała policjantowi i odeszła na bok. Co prawda nie zebrała zbyt wiele informacji, ale na pewno wystarczająco, żeby przedstawić w wiadomościach kolejną tragedię. Roger zapewne i tak nie liczył na nie wiadomo co, wysyłając ją na miejsce zbrodni już po tym, jak informacja o morderstwie obiegła pozostałe stacje telewizyjne. Jedyne co pozostało Ellen to przepytać stojących pod taśmą gapiów, którzy zapewne usłyszeli dość sporo rzeczy, którymi z chęcią się podzielą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top