ABIGAIL

Wtorek - 03:31

Dla Abigail noc była jak drugi dzień. I to nie dlatego, że była nocnym markiem, ponieważ bardzo chciałaby spać o tej porze, a jednak nie potrafiła. Praca antropologa sądowego wymagała sporej wytrzymałości psychicznej, której najwidoczniej Abigail brakowało. Zmagając się od ponad połowy roku z bezsennością, kobieta co jakiś czas, zamykając oczy w swoim łóżku, widywała szczątki nad którymi pracowała na co dzień. Okropny widok ciał przysporzył ją o swego rodzaju traumę, przez którą teraz nie potrafiła funkcjonować jak normalny człowiek. I jak już zaczynało być lepiej, nagle przytrafiła się ta całą tragedia w jej rodzinnym mieście. Kiedy dostała telefon, że kilka ulic dalej znaleziono ciało w piekarniku, Abigail wiedziała, że najbliższe kilka nocy będzie nieprzespanych. Przez pracę siedziała teraz na kanapie przed telewizorem, oglądając programy tak słabe, że były puszczane w porach, kiedy większość ludzi smacznie spała. Abigail nawet nie skupiała się na tym, na co patrzy, bo była zaabsorbowana czymś zupełnie innym; czymś co dla innych było częścią serialu kryminalnego, a dla niej - życia. Rozmyślała nad sprawą Hannah i Amber. Chciała jak najszybciej przeprowadzić badania nad zwęglonym ciałem Hannah, żeby móc w końcu potwierdzić jej tożsamość i pomóc zamknąć to całe nieoficjalne śledztwo, a następnie spróbować zasnąć, ale przez fałszywy alarm przeciwpożarowy w laboratorium, przedwcześnie odesłano wszystkich pracowników do domu. Najbardziej nie dawał jej spokoju fakt, że ofierze usunięto wszystkie zęby, co dodatkowo utrudniało jej pracę. Zastanawiała się, jaki psychol miał na tyle nierówno pod sufitem, żeby tak znęcać się nad drugim człowiekiem. Rozumiała, że usunięcie uzębienia mogło być celowym zabiegiem, który miał na celu przedłużenie śledztwa tak długo, jak to tylko możliwe, ale cała reszta? Poćwiartowanie ciała i wsadzenie go do piekarnika? To chore i z czymś takim Abigail jeszcze ani razu nie spotkała się w swojej kilkuletniej karierze. Przynajmniej policjanci w Honesdale byli na tyle odpowiedzialni, że nie zdradzili wszystkiego, nad czym pracowała, mediom. Zwłaszcza tym z lokalnej telewizji. Nie chciała wszczynać paniki i patrzeć, jak jej ukochane miasto pogrąża się w nieufności i chaosie. Póki policja oficjalnie mówiła, że morderstwo było jednorazowe i sprawca na pewno się odnajdzie, większość mieszkańców czuła się w miarę spokojna. Abigail obawiała się jednak Ellen Trey, reporterki lokalnej stacji. Ze swoich źródeł wiedziała, że Ellen była naprawdę sprytną kobietą, która potrafiła wydobyć informacje nawet z osoby powszechnie uznawanej za godną zaufania. Miała jednak pewne przeczucia, że to tylko kwestia czasu, zanim uda jej się dowieść i przekazać mieszkańcom, że w mieście działa seryjny morderca, zwłaszcza po dzisiejszej emisji wiadomości. Żaden laik nie potraktowałby ciała w tak okrutny sposób, nie zostawiając śladów na miejscu zbrodni. Gdyby był jakimś nowicjuszem, na pewno już zostałby złapany, a tymczasem Abigail musiała męczyć się nad ciałem ofiary, ponieważ ktoś, najprawdopodobniej przemyślanie, usunął jej zęby. Tego nie robią osoby dokonujące morderstwa w afekcie albo choćby z czystej ciekawości, a geniusze zbrodni, którzy chcą w jak najkrótszym czasie zamordować ze szczególnym okrucieństwem jak najwięcej ofiar. I to właśnie był jeden z głównych powodów, dla którego Abigail nie potrafiła tej nocy zasnąć. Kiedy tylko zamykała oczy, wyobrażała sobie najróżniejsze, najgorsze scenariusze w których była główną bohaterką. Przez jej głowę przemknęła nawet myśl, że wszczęty w laboratorium fałszywy alarm wcale nie był nieplanowany, co tylko oznaczałoby, że morderca Hannah i jednocześnie osoba odpowiedzialna za porwanie Amber czuła się na tyle bezpiecznie i swobodnie, że bez żadnego problemu włamała się do laboratorium. Abigail tak rozbudziła ta powracająca myśl, że nawet zapisała sobie w notatniku, żeby następnego dnia sprawdzić monitoring w laboratorium. Kiedy kliknęła przycisk "Zapisz" w telefonie, do jej uszu dotarł dziwny odgłos dochodzący z pierwszego piętra, jakby ktoś coś upuścił. "Spokojnie, Abi, to tylko kot", wmawiała sobie w myślach, już po zerwaniu się na równe nogi.

— Bruno! — krzyknęła, łapiąc się na tym, że przy takim tonie kot na pewno do niej nie przyjdzie — kici kici! — Kiedy po dłuższym czasie nawoływania zwierzę nawet nie miauknęło, Abigail przełknęła nerwowo ślinę i wzięła głęboki oddech. — Kurwa! Spokojnie, Abi, to nic takiego — pocieszała się

Nie do końca przekonana do tej myśli, postanowiła wejść na kilka pierwszych schodków i ponownie zawołać kota. Pomyślała, że nawet byłaby wdzięczna gdyby zaabsorbowała go zwykła mysz. Kiedy spowiła ją głucha cisza, weszła na szczyt schodów, od razu rzucając się do włącznika światła. Korytarz rozświetlił się jasnym, białym światłem. Abigail szła przed siebie, próbując przypomnieć sobie jakie pomieszczenie znajdowało się bezpośrednio nad jej kanapą w salonie. Uświadomiwszy sobie, że najprawdopodobniej sypialnia, przeszła cały korytarz i zatrzymała się przy drzwiach po lewej stronie. Mogłaby przysiąc, że rano je za sobą zamykała, zresztą tak jak zawsze, a jednak teraz były delikatnie uchylone. A może to już jej paranoja nie dawała jej spokoju? Gdzieś w duchu miała nadzieję, że Bruno zaraz wyskoczy z sypialni, napędzając jej niemałego stracha, ale jednocześnie przynosząc ulgę, że to tylko on postanowił sobie ją wystraszyć. A jednak im dłużej tak stała, tym mniej zapowiadało się na to, że kot w ogóle był w domu. Abigail pchnęła delikatnie drzwi i zapaliła światło w sypialni. Rozejrzawszy się, zobaczyła, że wszystko jest na swoim miejscu. Chyba naoglądała się za dużo kryminałów, bo spodziewała się porozrzucanych po podłodze ubrań i mebli wywalonych do góry nogami. A jednak w sypialni panował porządek, taki sam jaki Abi zostawiła przed wyjściem do pracy. Kobieta spuściła głowę, czując się upokorzona przez własne chore myśli i już miała wyjść z pomieszczenia, kiedy rozległ się dzwonek telefonu stacjonarnego, przyprawiając ją o gęsią skórkę i niemal o zawał serca. Abigail złapała się za klatkę piersiową i zaklęła głośno, biorąc niemałe wdechy. Powoli miała już tego dość. Szybkim ruchem dobyła słuchawki stojącej na biurku w sypialni, kliknęła zielony przycisk i przyłożyła ją do ucha.

— Chyba jest już za późno na takie wygłupy?! — krzyknęła, ale nikt jej nie odpowiedział.

Abigail wsłuchiwała się w dźwięki po drugiej stronie aparatu, próbując zrozumieć co się właśnie działo. Słyszała czyjś nierówny oddech. Chyba drugiej dziewczyny. Kiedy się odezwała, nie miała już co do tego wątpliwości.

— Słuchaj — szepnęła. Abigail czuła jak coś rośnie jej w gardle. Coś, co uniemożliwiało jej odezwanie się. — Ktoś jest u mnie w domu.

Abigail otworzyła szeroko oczy.

— Kto mówi?! Potrzebujesz pomocy? Zadzwonię po...

Nagle w jej słowo weszła inna dziewczyna, która totalnie zdawała się nie słyszeć jej wołania. Była za to chyba równie zdezorientowana.

— Kto? — spytała, a Abi wyczuła w jej głosie swego rodzaju niepewność i brak zaufania.

— Nie wiem — odezwała się znowu ta pierwsza dziewczyna. Ledwo udawało jej się łapać oddech i powstrzymać od płaczu. — Kurwa, Amber, boję się jak cholera.

Abigail poczuła jak słabnie, a jej ciało ogarnął nieprzyjemny obuch gorąca.. To wcale nie była rozmowa prowadzona na żywo, tylko nagranie. To, czego właśnie słuchała, najprawdopodobniej było ostatnią rozmową telefoniczną przeprowadzoną przez Amber i Hannah. Abigail podparła się o biurko, czując że lada chwila wpadnie w histerię.. Nie mogła się dłużej oszukiwać - miała do czynienia z seryjnym mordercą, grasującym w Honesdale. Obawiała się jednak, że jako słuchaczka ostatnich minut z życia Hannah i Amber, i ona była na celowniku. I chyba było już za późno. Abigail odblokowała swoją komórkę i zastanowiła się przez moment,. Bała się dzwonić pod numer alarmowy, w obawie przed tym, że ktokolwiek był z nią na linii telefonu stacjonarnego, siedział teraz w jej domu gotów zaatakować, gdy tylko usłyszy głos wzywający pomoc. Przypomniało jej się istnienie grupowego czatu dla pracowników, z którymi badała jeszcze poprzednią sprawę. Abigail weszła na Messengera i zaczęła szukać tej grupy, przewijając mnóstwo osób, które na pewno by jej pomogły. Liczyła, że wysłanie wiadomości do ośmiu osób jednocześnie będzie skuteczniejsze niż poinformowanie tylko jednej, zwłaszcza o tak późnej porze. Kiedy w końcu zobaczyła nazwę grupy - "18/6/2022" - kliknęła w jej ikonkę i jedną ręką zaczęła pisać wiadomość. Mniej więcej w połowie pisania, w słuchawce telefonu stacjonarnego znowu odezwał się głos zadyszanej dziewczyny, najpewniej Hannah. Abi wypuściła swoją komórkę z ręki, klnąc pod nosem.

— Schowałam się w szafie... w szafie... w szafie... — w tym momencie nagranie zdawało odtwarzać się w pętli.

Z początku Abigail uznała to za jakąś techniczną usterkę, której morderca nie przewidział, ale po chwili dotarło do niej, że to wcale nie było niezamierzone. To była wiadomość do niej. Zabójca, kimkolwiek był, obserwował ją właśnie zza drzwi wbudowanej w ścianę szafy, znajdującej się za jej plecami. Bała się odwrócić, oczami wyobraźni widząc, że jak tylko to zrobi, zostanie zamordowana zanim zdąży choćby mrugnąć, Z drugiej strony, tekst z szafą mógł być pułapką, a morderca mógł czekać na nią w korytarzu. Abigail postanowiła grać na zwłokę i udawać głupa. Odsunęła słuchawkę od ucha i spojrzała na nią dziwnym wzrokiem, jakby jednak nie potrafiła połączyć tych kropek.. Miała nadzieję, że ktokolwiek ją obserwował, w tej chwili pomyślał, że ma do czynienia z idiotką i że wcale nie warto poświęcać na nią energii.

— Bardzo zabawne — zdobyła się na odwagę, żeby podnieść głos — Rozłączam się! — Nacisnęła czerwoną słuchawkę i odstawiła telefon na miejsce.

Odczekała jeszcze chwilę, zanim chwilowy paraliż opuści jej ciało, przeklinając ostentacyjnie dzieciaki, które robiły sobie z niej żarty. Kiedy w końcu odkleiła się od podłogi i zaczęła iść w stronę drzwi, mimowolnie odwróciła wzrok i spojrzała w stronę szafy, z której dobiegło ją cichutkie skrzypnięcie. Wiedziała, że ten drobny błąd będzie ją sporo kosztował, ale to był odruch nad którym nie zdążyła nawet zapanować. Teraz, ktokolwiek siedział w środku, mógł domyślić się, że Abigail wie o jego obecności, jeśli postanowi ona zignorować dobiegający z szafy odgłos i wyjść z sypialni. Jeśli natomiast postanowi sprawdzić co było źródłem dźwięku, jej ciekawość może ją zgubić na dobre. Patrząc na kryjówkę mordercy, zaprzepaściła swoją szansę na ucieczkę. Abi spojrzała na komórkę leżącą pod biurkiem. Mogłaby ją chwycić, uciec z domu i wezwać pomoc, ale telefon leżał już teraz co najmniej trzy kroki od niej. Nie zdążyłaby wybiec nawet z sypialni. Z drugiej strony, telefon stacjonarny stał na biurku, niemal na wyciągnięcie ręki. Za to kabel wystający ze słuchawki uniemożliwiał jej nabranie dystansu. Poza tym na pewno łatwo można by go było przeciąć. Abigail przeżegnała się w duchu i złapała za klamkę drzwi prowadzących na korytarz. W tej samej chwili ktoś stojący za nimi pchnął je, najprawdopodobniej za pomocą kopnięcia, wyłamując je z zawiasów. Drzwi poleciały na Abigail, która straciła równowagę i runęła pod nimi na podłodze. Pchnęła kawał drewna na bok, zrzucając go z siebie. Spojrzała w stronę wejścia, w którym stała teraz ubrana w czarny kombinezon postać. Była na tyle duża, że ciężko było stwierdzić jakiej płci była osoba, która go ubrała. Na głowie miała nałożoną gumową maskę, chyba żaby. W ręku trzymała survivalowy nóż. To ostrze z łatwością przecięłoby jej każdy mięsień i wbiło się w kość. Kimkolwiek był zabójca, nie podszedł on od razu do Abi, tylko zrobił dwa kroki w kierunku szafy. Stuknął dwa razy swoją bronią w klamkę i pociągnął za drzwiczki. Przerażony Bruno wyleciał ze środka i wybiegł na korytarz. Abigail, siedząc jeszcze na podłodze i odzyskując siły oraz umiejętność trzeźwego myślenia, doczołgała się pod ścianę, nie odrywając wzroku od wielkich żabich oczu. Plan z zamknięciem kota w szafie zrobił na niej wrażenie, dała się nabrać. Szkoda tylko, że Bruno nawet nie miauknął. Czuła się, jakby obaj ze sobą współpracowali. Kiedy Żaba wskazał ostrzem na Abigail, ta wiedziała, że już czas najwyższy wziąć się w garść. Złapała, co miała pod ręką - lampkę nocną kupioną na wyprzedaży garażowej w zeszłym roku - i cisnęła tym w oprawcę, który odskoczył na bok. Wykorzystując tę chwilę, rzuciła się w kierunku drzwi, wstając z podłogi tak szybko, jak jeszcze nigdy nie zdołała. Kiedy znalazła się już we framudze, poczuła jak ktoś łapie ją za włosy i pcha na biurko. Abigail nie mogła nic zrobić. Morderca był znacznie szybszy i silniejszy od niej. Ten fakt uświadomił ją, że może fizycznie była słabsza, ale być może była jednak sprytniejsza i z odpowiednim planem mogłaby przechytrzyć oprawcę, który raczej nie planował jej puścić aż do momentu w którym wyda z siebie ostatni oddech. Abigail splunęła mu w maskę. Morderca spojrzał na nią z zaskoczeniem, po czym podstawił jej swój nóż pod usta. Przez chwilę oczy zabójcy znajdowały się na wysokości jej wzroku, więc wykorzystała okazję i chwyciwszy telefon stacjonarny, wymierzyła mu cios w głowę. Żaba wpadł na ścianę, puszczając szyję ofiary, która tym razem z powodzeniem wydostała się na korytarz. Abi biegła przed siebie ile sił w nogach. Zbiegając po schodach, niemal nie potknęła się i nie złamała karku, co byłoby ironią. Kiedy znalazła się na dole, znowu ktoś złapał ją od tyłu za rękę i przyciągnął do siebie. Jak morderca mógł doścignąć ją tak szybko? Tym razem Żaba jej nie oszczędziła. Abigail wydała z siebie głośny pisk, gdy poczuła ciało obce w swoim brzuchu. Zerknęła w dół i zobaczyła, jak długie ostrze wychodzi z jej mięśnia skośnego brzucha, plamiąc krwią zarówno poszarpane ubrania, jak i posadzkę. Z całego tego bólu nawet nie patrzyła, gdzie uderzała swoimi drobnymi piąstkami.. Musiała trafić w jakiś czuły punkt, bo zabójca puścił jej rękę. Kiedy chciała pobiec do kuchni po coś do obrony, usłyszała jak kość w lewej nodze wydaje z siebie głośny gruchot, a dopiero po chwili dotarł do mnie przeogromny ból, który dosłownie zwalił ją z nóg. Żaba kopnął ją prosto w kolano, najprawdopodobniej łamiąc kość udową. Abigail wylądowała na podłodze, odbijając się twarzą od posadzki, na której zostawiła kolejny czerwony ślad, tym razem z nosa. Zaczęła czołgać się po niej w stronę blatu, na którym trzymała kolekcję swoich nowych noży Senzo. Obawiała się, że w tym stanie już niewiele zdziała. Miała tylko nadzieję, że już zaraz to wszystko się skończy. Próbując podnieść się na łokciach i ledwo łapiąc oddech, z mokrą od potu, łez i krwi twarzą do której przylepiały się pasma włosów, wydobyła z siebie przeraźliwy krzyk, błagając o pomoc. Złapał ją za ramię i obrócił na plecy, twarzą do niego. Chwycił jej szczękę i usiadł na nogach dziewczyny. Powoli pokręcił głową w prawo i lewo. Abigail już nawet nie miała siły, więc tylko wzdychnęła głośno i odchyliła wzrok do góry, modląc się w duchu o koniec udręki i zastanawiając, dlaczego akurat ona. Co takiego w niej było, że trzeba było się jej od razu pozbyć? I dlaczego to tak kurewsko bolało? Chciała już umrzeć, ale coś kazało jej walczyć do upadłego. Kiedy dostrzegła unoszący się ku górze nóż, który lada chwila miał najpewniej przebić jej serce, odnalazła w sobie resztkę determinacji i wydobyła rękę spod ciała mordercy, który ją przysiadł. Wkładając w to tyle siły ile tylko miała, uderzyła go prosto w twarz. Była przekonana, że jest już za słaba, by cokolwiek zdziałać, ale myliła się, bo morderca spadł na posadzkę. Klęcząc zdrową nogą, złapała się blatu i podciągnęła do góry, jęcząc przy tym z bólu. Kiedy już prawie udało jej się stanąć na nogach, a raczej nodze, kolejny przypływ bólu, tym razem w łopatce, powalił ją na blat. Nóż definitywnie przebił kość, ponieważ tym razem ostrze nie wyszło tak gładko jak z brzucha. Kolejny cios wylądował niedaleko poprzedniego, zatapiając się w mięśniu czworobocznym. Abigail nie próbowała już nawet sięgnąć po noże, które za nią stały. Nie potrafiła już unieść ręki. Mogła się nią jedynie zamachnąć po raz ostatni, co też postanowiła wykorzystać. Chwyciwszy stojącą obok szklankę z lemoniadą i kopiąc Żabę w krocze, rozbiła szkło o jego klatkę piersiową. Morderca odskoczył. Coraz bardziej zirytowany złapał za szyję ledwie trzymającą się na nodze Abigail i szedł z nią dopóty, dopóki nie zatrzymała go przeszkoda. Cisnął kobietą w ścianę, dociskając ją do niej. Abi wrzasnęła głośno. Nóż, którego morderca nie zdążył wyjąć z jej pleców, przebijał się przez kolejne warstwy mięśni i wiedziała, że lada moment pod siłą nacisku wyjdzie z drugiej strony, niczym Obcy w pierwszej części serii. Abigail nagle poczuła coś, czego nie potrafiła poczuć przez ostatnie miesiące. Ulgę. W końcu do niej wróciła. Po tak długim czasie ogarnął ją spokój, teraz przynajmniej wiedziała dokąd zmierza w życiu. Do jego końca. Jeszcze chwila, a jej dusza całkowicie opuści ciało. Już nawet nie potrafiła unieść głowy do góry; przy każdej próbie z powrotem opadała. Żaba znowu chwycił ją za szczękę i tym razem postanowił jej w tym pomóc. Spojrzała na niego ostatni raz, doszukując się prawdziwych oczu pod maską i nagle do niej dotarło. Wszystko jakby się rozjaśniło. Nie wiedziała, kto właśnie ją mordował, ale potrafiła określić motyw. Pluła sobie teraz w brodę, że nie wpadła na to wcześniej. A może gdyby mogła, już dawno by nie żyła? Plując krwią dookoła i plamiąc czarny kombinezon, próbowała coś powiedzieć, ale nie potrafiła wydobyć z siebie choćby stęknięcia. Nawet jakby teraz ją ktoś znalazł, istniała niemal stuprocentowa szansa, że podwójnie przebite płuco - w tym niemal na wylot - i najprawdopodobniej żołądek uśmierciłyby ją jeszcze zanim dotarłaby do szpitala.Żaba nie zdawał się jednak na tym kończyć. Łapiąc Abigail za bark, obrócił ją twarzą do ściany i docisnął. Chwycił za stojak, w którym mieściło się sześć nowiutkich noży japońskiej firmy i przysunął go bliżej siebie. Chwycił najmniejszy i wbił go w plecy Abi, której ciało podskoczyło. Kolejno wbijał coraz większe ostrza w losowe miejsca na plecach ofiary, w taki sposób, by końcówki tych najdłuższych utykały w ścianie, dzięki czemu nie musiał jej trzymać. Zostawił ją dopiero po wbiciu ostatniego, czternastego noża. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top