4# (Lichtenstein, Białoruś)
Jedziemy dalej! Krótko, ale z sercem! Proszę! :D
A, i zamiast Rosji powyżywałam się na Torisie, mam nadzieję, że to nie problem? ;)
Od: SiostraTegoNerwowego
Hej, Natalia, mam ważną sprawę, o której chciałabym porozmawiać :). Zadzwonię jutro o jedenastej, w porządku?
Wysłane 16:38
Smukłe palce Białorusi zatrzymały się nad przyciskami. Przez chwilę myślała, jeżdżąc palcami po długich włosach, jednak ostatecznie odpisała.
Do: SiostraTegoNerwowego
Ok.
Nieprzeczytane
Czekała, co chwilę odświeżając ekran. Wyłączała go i włączała, ale denerwujące "nieprzeczytane" nie znikało.
W końcu odrzuciła telefon na łóżko, ignorując całkowicie to, że odbił się od miękkiego materaca i spadł gdzieś obok. Założyła ręce.
- Pffff - mruknęła, marszcząc ładne czoło. - Nie przeczytała!
- Bela?
Drzwi nieco się uchyliły. Napędzona nagłą wściekłością dziewczyna chwyciła leżącą obok poduszkę i z furią cisnęła nią w szparę.
- Ani waż się tu wchodzić, Litwa, bo połamię ci wszystkie palce!
- J-już to kiedyś zrobiłaś - drzwi zadrżały lekko. - Pan Rosja prosi cię do siebie.
- Rosja?... - Natalia poderwała się z poduszek. Wstała i otwarła drzwi z taką energią, że Toris został uderzony klamką. - Prowadź!
***
- I pamiętaj, nikomu nie otwieraj. Uważaj na obcych. Nie wdawaj się w konflikty. Nie baw się suszarką. Nie...
- Dobrze, braciszku, dam sobie radę - zapewniła Lichtenstein cichym głosem. Od pięciu minut próbowała zamknąć za nim drzwi. - Naprawdę możesz iść.
Posłała jej ostatni uśmiech i wyszedł. Nagle stanął na wycieraczce.
- A, i jeszcze...
Zatrzasnęła mu drzwi tuż przed nosem i oparła się o nie plecami.
- Pa! - rzuciła zamkając zamek, a potem chwilę nasłuchiwała.
Kroki jej brata, z początku niepewne, zaczęły cichnąć. Poszedł.
Bez chwili namysłu dziewczyna rzuciła się do stacjonarnego telefonu, który leżał w salonie. Usiadła na krześle, chwyciła słuchawkę i nerwowo rzuciła okiem na zegarek ścienny. Miała dużo szczęścia, punkt jedenasta. Wybrała numer i przyłożyła telefon do ucha.
Sporą chwilę rozlegało się wyłącznie irytujące "pik", ale nagle usłyszała szum.
- Halo?
Lichtenstein zamarła. To był męski głos. Nie tego się spodziewała. To miała być przecież Białoruś...
- Mówiłam, oddaj mi telefon!!! - rozległo się w tle. Dziewczynka zdążyła usłyszeć jeszcze odgłos uderzeń i jakieś krzyki. Po chwili wydało jej się, że słuchawka przechodzi z rąk do rąk.
- Halo, Lich? Przepraszam za tego idiotę, to się więcej nie powtórzy.
- N-nic się nie stało. Tylko mamy niewiele czasu. Mój brat zaraz wróci...
Usłyszała, jak Białoruś krzyczy jeszcze na Litwę, żeby nie podsłuchiwał i spadał, a potem usłyszała jej zaskakująco ciepły głos całkiem wyraźnie.
- Powinnaś sobie z nim radzić, tak jak ja z moim.
- Nie będę biegać za Vashem, krzycząc, że chcę stać się z nim jednością, nie ma mowy!
- Ja robię to co jakiś czas. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak działa.
- Opowiadałaś mi parę razy. Wątpię, żeby to działało z Vashem. On jest... - Lichtenstein na moment zwiesiła głos. - Specyficzną osobą.
- Ale... Wiesz... Musisz zrobić, co tylko możliwe. Wiesz... Ten wypad, o którym mówiliśmy... Tydzień tylko dla siebie?
- Przykro mi, Natalia, z trudem mogłabym załatwić jakiś wypad na miasto - Lichtenstein nieraz zastanawiała się, dlaczego przy niej Białoruś zachowuje się zupełnie inaczej. Robiła się milsza i mniej zamknięta w sobie. - Przepraszam. Braciszek jest... Bardzo... Opiekuńczy.
- Jest tyranem, chciałaś powiedzieć - po drugiej stronie słuchawki rozległo się poirytowane westchnięcie. - A tak bardzo chciałam gdzieś z tobą wyjechać... Wiesz, tak dla przyjemności... Wzgórza, kwiaty, drzewa, spokój od szurniętych braci i wszystkich innych...
- Wiem, ale...
- Ej, to może uciekniemy?
Lichtenstein straciła dech.
- Zwariowałaś? - spytała cichutko.
- Musisz się w końcu postawić! - Lichtenstein usłyszała charakterystyczny głos noża wbijanego w drewniany stół. - Owinąć go wokół palca!
- Jak zacznę się dziwnie zachowywać, będzie na mnie uważał jeszcze bardziej...
- Sprawić, żeby cię słuchał!
- Nie mogę...
- Ba, nawet, żeby się ciebie bał! Uda nam się!
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Po drugiej stronie słuchawki nagle zapadła cisza.
- Dobrze, to ustalone! - przerwała ją nagle Białoruś. - Lich, widzimy się jutro! Spakuj coś na krótki wypad. Wpadnę do was około trzeciej.
- Natalia!
- Pa! Do jutra! A TY NIE PODSŁUCHUJ, I TAK SIĘ Z TOBĄ NIE UMÓWIĘ!
Rozległ się głos gwałtownie odkładanej słuchawki. Lichtenstein ze zgrozą zerknęła na trzymany w dłoni telefon, wsłuchując się w głuche "pik, pik".
Jutro albo Białoruś skończy z kulką między oczami, albo braciszek z nożem - pomyślała, mnąc skrawek swojej sukienki. Nie była pewna, co byłoby lepsze...
***
Do: Natalia
Hej, Natalia, co miałaś na myśli przez to, że do mnie wpadniesz? Jedziemy autem?
Przeczytane 17.30
Od: Natalia
Amolotem.
Wysłane 17.32
Do: Natalia
Samolotem?!?!
Przeczytane 17.33
Od: Natalia
Ta.piszepodstołem, czekaj. potew
Wysłane 17.35
Do: Natalia
Możesz już? :D
Przeczytane 18.22
Od: Natalia
O co chodzi
Wysłane 18.25
Do: Natalia
Dlaczego samolot?
Przeczytane 18.27
Od: Natalia
Obiecuję że po ciebie przylecę i polecimy na wzgórza, łąki i lasy
Wysłane 18. 40
Do: Natalia
To nie jest odpowiedź!
Wysłane 18. 48
Do: Natalia
Czekaj, co?
Wysłane 18. 50
Do: Natalia
Ani się waż!
Wysłane 18. 52
Do: Natalia
Natalia?
Wysłane 18. 53
Do: Natalia
Natalia! ;-; Nie możesz tego zrobić! Nie samolot!
Wysłane 18. 54
***
Lichtenstein była bliska płaczu z nerwów.
Miała się czego bać, ponieważ okazało się, że Natalia spełniła swoją obietnicę. Następnego popołudnia wleciała starym modelem samolotu prościutko w ganek willi Zwinglich. Cała przednia ściana poszła w pył, podobnie jak niemal wszystkie szyby.
Ta historia ma jednak szczęśliwe zakończenie, ponieważ wycieczka Natalii skończyła się - o dziwo - wzgórzami, kwiatami i łąkami. Vash gonił ją naprawdę długo.
Zaskakująco długo jak na kogoś, kto w obu dłoniach dzierżył naładowaną broń.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top