_153_ Shot: Idealna dama nie pije alkoholu.
Idealna dama nie pije alkoholu. Czasami tylko, za zgodą męża, zmoczy swoje usta w kieliszku słabego wina aby nie wyjść na niegrzeczną. Bo przecież to nie do pomyślenia, żeby petersburska dama była pijana! I to do tego w carskim pałacu!
Nie zamierzała zmieniać tego stanu rzeczy. Wróć. Nie zamierzano dopuścić by zmieniła ten stan rzeczy. W końcu z jej zdaniem mało kto się liczył. Nie dość, że była żoną autokraty to jeszcze reprezentowała wymierający naród uznawany, za jedynie lokalną gwarę rosyjskiego – białych Rusinów.
-Bello popraw proszę tutaj.- poprosiła swoją służkę, specjalnie sprowadzoną z Francji mistrzynię, wskazując na swoje pofalowane włosy. Ah! Jej włosy! Jej sięgające za ramiona włosy! Srebrne fale będące jej jedyną emanacją siły ducha! Albowiem niczym srebro miała twardą duszę i, ku nieszczęściu Francuzki, tak samo sztywne włosy. Męczyła się niemiłosiernie starając się jakoś przekuć stal w fryzurę godną wzroku cara. Jej wysiłki jednak spełzywały na niczym i zmuszona była tylko do pofalowania ich.
Miała na sobie pozłacaną wszędzie suknię z powszywanymi równo perłami wyłowionymi z głębin Morza Czarnego. Na swoich drobnych dłoniach miała olśniewająco białe rękawiczki sięgające do łokci. Gorset uciskał ją niemiłosiernie ale dzięki niemu nabierała odpowiedniej szczupłości.
Nie to co jej siostra! Ona wszystko miała na tacy! Duże piersi, smukłą sylwetkę, bogactwo i adorację mężczyzn! A przede wszystkim... nie. Obiecała sobie, że o nim zapomni. Uspokoiła się i spróbowała wyprzeć jego obraz z umysłu. Zabić jego uśmiech! Zniszczyć spojrzenie! Byleby tylko miała spokój! Zmiażdżyć te ręce, które ją tak zmysłowo obejmowały! Och zostaw ją! Przepadnij maro! Już dawno nie żyjesz a twe nazwisko zostało wyklęte przez samego boga-cara! Nie wiesz, że ściągasz na nią niebezpieczeństwo? A podobno ją kochałeś!
Jej myśli galopowały jak szalone konie z "Czwórki" Chełmońskiego! Na twarzy pojawiły się drobne kropelki potu. Służka od razu to podchwyciła i od razu, z największą ostrożnością, starła z jej twarzyczki niechcianą wodę.
-Moja Pani?- wyrwała ją z letargu.
Obraz mary powoli się rozpływał ukazując jej, że wciąż jest u siebie w komnacie. Uśmiechnęła się delikatnie do zatroskanej służki i odparła -Nic mi nie jest Bello. Po prostu lekko się stresuję. Dziękuję za twoją troskę.-
Jeszcze klika poprawek i Natasha Bragińska była gotowa do wyjazdu na bal w samym petersburgdzkim pałacu! Podróż pozłacaną karetą zajęła jej tylko piętnaście minut. Minąwszy carskie ogrody, ze swym mężem trzymającym ją pod ramię wkroczyli do domu samego boga.
Salą balową była osławiona na cały świat bursztynowa komnata. Legendy o niej były prawdziwe – wszystko wyłożone bałtyckim bursztynem prócz kilku okien, obrazu i lustra. A na tronie siedział on. Samowładnik świata połowicy. Złoto na jego garniturze pozwalało obejmować mu swoim blaskiem całą komnatę i wszystkich zgromadzonych. Onieśmielona fioletowooka skłoniła się tylko przed majestatem cara nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Ten natomiast uśmiechnął się do niej ciepło niczym dobry ojciec i gestem ręki pozwolił jej wstać.
Odsunęła się pod ścianę robiąc miejsce kolejnym gościom. Na widok Torisa Laurtanisa tj. w magnata z Litwy bezwiednie ścisnęła mocniej rękę swojego męża Iwana. To nie tak, że nie lubiła Litwina, choć to też, Toris po prostu był kiedyś jej mężem i sam jego widok sprawiał, że wspomnienia niekontrolowanie wracały.
Wspomnienia uczt i zabaw. Wspomnienia zwycięstw i chwały. Ale to szybko przeminęło. Zaraz potem zawsze ma przed oczami obraz krwi, łez i śmierci. Jednakże potrafiła ukryć to wszystko. Najgorsze było dopiero na końcu. Jego twarz. Twarz tego blondwłosego kretyna. Twarz umazana we krwi własnej. Twarz przykrywana śniegiem. Twarz osoby która nigdy się nie poddaje i dlatego zasługiwała na lepszy los.
To był ostatni raz kiedy go widziała. To był ostatni raz kiedy do niej przemówił.
-Natasha?- głos męża wybudził ją z letargu -Wszystko w porządku?- Zrobiła cichy acz wydłużony wydech i znów była idealną żoną w idealnej sukni u boku idealnego męża w idealnym pałacu idealnego władcy.
Tylko pewnie, jak już wróci do domu to zaszyje się w piwnicy. Wyjmie butelkę, może dwie i spróbuje zapić wspomnienia, zapić samotność. W końcu nie będzie musiała być idealną damą. I kto wie? Może znów jej ukochany do niej przyjdzie? Może chociaż będą razem w snach?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top