_105_ Shot: Wykreślanka
Chciał biec. Nawet spróbował ale chodnik udowodnił mu, że jednak za dużo wypił. Pomimo bólu wstał i szedł dalej. A może raczej toczył się. „Jeszcze dwie ulice" przemknęło mu przez myśl. Ta drobna iskierka nadziei napełniła go nowymi siłami na walkę z tnącym powietrze śniegiem. Mimo, że dzielnica zadbana to pługi by odśnieżyć wyjadą dopiero rano, więc Aleksander Bragiński musiał przedzierać się w zaspach.
W końcu jednak, w cieniu lamp ulicznych dotarł do domu. Światła zachęcająco świeciły zza dużych okiennic tej podmiejskiej chatki. Ukrainiec podniósł się, otrzepał z śniegu zrobił mocny wydech i nacisnął domofon. Dało się usłyszeć ćwiergotanie kanarka, bo taki właśnie dźwięk wybrała właścicielka domu, a po chwili dało się słyszeć zbliżające kroki.
Niestety w drzwiach nie pojawiła się właścicielka we własnej osobie a brązowowłosy chłopak w niebieskiej koszuli, tak na 1,75 metra wzrostu co Aleksander skomentował przyciszonym jękiem rozpaczy.
-Czego chcesz?- odparł szorstko chłopak.
-Chcę się widzieć z Felicją. Muszę z nią pogadać.- powiedział chwiejąc się Bragiński. Żeby chociaż go nie bolała tak głowa! Ale nie! Najpierw musiał wypić a dopiero potem wpaść na pomysł pogadania z Poleczką.
-Jesteś pijany- stwierdził trzeźwo brunet.
-Nie jestem- skłamał blondyn. -Słuchaj śpieszy mi się i ja naprawdę muszę pogadać z Felą. Na osobności- na wymówienie tego ostatniego położył szczególny nacisk. Jednak brunet się nie poruszył.
-No dawaj!- Aleksander spróbował go pośpieszyć -Przecież nie zrobię jej krzywdy!-
Przekroczył niebezpieczną granicę.
Brunet wyszedł na zewnątrz, zatrzaskując za sobą drzwi. Złapał Bragińskiego za kołnierz i pomimo tego, że Ukrainiec był od niego wyższy zmusił go do stanięcia na palcach. -Gha! Daniel!- próbował go zatrzymać ale był zbyt pijany.
-Ty kurvád! Jak możesz tak mówić!- krzycząc to przygwoździł Ukraińca do ściany.
-Ja też tam byłem wiesz?! Ja też widziałem jak przybijasz ciężarne gwoździami do chat! Jak wydłubujesz im po oku aby zdrowym widziały jak je rozcinasz i wyrzucasz ich nienarodzone dzieci w błoto! I ty myślisz, że ja dam ci pijanemu się do niej zbliżyć?! Co może ją też wypatroszysz?!- Aleksander próbował się bronić ale był za słaby i Daniel Héderváry rzucił nim o śnieg. Nigdy nie wdział u tego zamkniętego w sobie chłopaka takiej furii! Nie docenił go.
Zielonooki splunął na niego -Podrzędny kraj! Postsowiecka kolonia! Mała Rosja! Wynoś się stąd!- i mówiąc to, a raczej krzycząc kopnął leżącego.
Następnym razem nie popełni tego błędu. Wstał i zataczając się co raz opuścił działkę Łukasiewicz dodając pod nosem -Jeszcze tu wrócę!-
Daniel odprowadził go wzrokiem a potem uświadomił sobie, że na dworze jest z jakieś -15°C i stanie tak w samej koszuli nie jest najlepszym pomysłem. Wszedł on z powrotem do domu i zastał lokatorkę tam gdzie ją zostawił – z jej magiczną karteczką w kuchni.
-Dan! Jesteś cały czerwony! I słyszałam krzyki!- Felicja szybko zeskoczyła ze stołka i podbiegła obejrzeć Węgra.
-Oj tam. To tylko pijak pomylił domy. Był nachalny to pokazałem mu, że się mylił.- odparł zmieszany.
-Jak możesz tak mówić!- Łukasiewicz uderzyła go w tors. -Przecież to potrzebujący człowiek!- mówiąc to podbiegła w stronę drzwi ale zatrzymał ją jego głos.
-Już go nie ma, chodź zaparzę herbatę- ta obróciła się i z grymasem złości na twarzy wytknęła mu język, niemniej wróciła do swojego wcześniejszego zajęcia.
Héderváry położył czajnik na ogniu i w między czasie wyjął dwa kubki i torebki herbaty. Kuchnia może nie była za duża – w końcu jedną trzecią zajmował zaokrąglony blat aczkolwiek było tu przytulnie a i niezbyt wielkich rozmiarów Łukasiewicz pasowała tu jak ulał.
-No cóż może i Roderich okazał się niewypałem. Ale kto mógł przewidzieć, że go interesuje tylko muzyka klasyczna?-
-Ja- wtrącił się bez emocji chłopak.
-A tam!- dziewczyna machnęła ręką -Dobra kto jest następny?- skupiła się na swojej karteczce z listą chłopców do którym spróbuje zgarnąć serce. Niestety w tej miłosnej wykreślance większość nazwisk była już wykreślona. Roderich Eldstei właśnie do tej gromadki dołączył.
-A więc...- Daniel nie usłyszał następnego nazwiska, bo w tym momencie czajnik zaczął gwizdać oznajmiając zagotowanie się wody. Zaparzył herbatę i kładąc kubek obok Poleczki podejrzał następne nazwisko. Nie dając nic po sobie poznać zapytał beznamiętnym głosem:
-Czy to na pewno bezpieczne?-
-Ależ tak!- zdziwiła się blondynka -Patrz jak Alek się zmienił na przestrzeni tych lat!-
-Ale nie pamiętasz jak cię potraktował?! Nie widzisz jak cię traktuje?! Wykorzysta cię jako bramę do Unii i porzuci jako bezużyteczną! Jak za każdym razem z każdym!- brunet sam siebie nie poznawał! Nigdy nie podniósłby głosu na zielonooką ale nie może pozwolić na to aby ten przebrzydły pijak znów zadał jej ból!
Jednak w tym momencie zrozumiał, że przegiął.
Zobaczył jak Felicji zbiera się na płacz. Chciał ją przytulić jak zwykle w takich sytuacjach ale tym razem go odepchnęła.
Wróciła do wpatrywania się w swoją karteczkę próbując coś napisać ale ręka za bardzo jej drżała. W końcu rzuciła długopisem o blat i spojrzała mu w oczy.
-A co z tobą, co? Ciągle samotna milcząca ściana! Ja przynajmniej próbuję! Nie to co ty! Ja nie zostanę sama! Rozumiesz?!- złapała go za koszule a pod nią za skórę, wbijając w nią swoje paznokcie -Ja szukam kogoś, kto by mnie kochał a ty? Ty... ty po prostu jesteś! Wiecznie w tym samym miejscu! Powiedz mi!- krzyknęła potrząsając nim -Jak ty to robisz?! Jak można żyć bez miłości?!- puściła go -Proszę nie chcę już cierpieć.-
-Ja... ja... ja nie wiem.- zabrał spojrzenie z jej zielonych kryształów. -Ja po prostu nie potrzebuję nikogo...-
-A więc to takie proste? Ha ha!- Obróciła się w stronę kartki i ją podarła -No jasne! Przecież mogę być sama! I tak w sumie nie wytrzymałabym z facetem! Jednak...- cała euforia z niej uleciała, przygarbiła się a oczy straciły blask -Jednak ja nie potrafię tak żyć- Wzięła głową zamach ale nim jej czoło dotknęło blatu poczuła szarpnięcie. Daniel przytulał ją najmocniej jak potrafił.
-Nie dałaś mi dokończyć! Ja nie potrzebuję nikogo poza tobą! Poza twoim uśmiechem! Poza twoją energią! Poza twoim entuzjazmem! Poza tymi wszystkimi składowymi tworzącymi Felicję Łukasiewicz – osobę na którą czekałem całe życie! Kocham cię Fela! I to dlatego nigdy cię nie opuściłem, nawet jak miałaś swoje humory, jak byłaś porzucona i wyśmiana ja zawsze stałem przy tobie! I stać tak będę! Bo ja cię kocham! A... ale czy ty kochasz mnie?-
Jedyne co zdołał usłyszeć to suche -Puść mnie.- Osłupiały Węgier puścił Poleczkę a ta skierowała się do swojego pokoju.
CDN. Bo wyjeżdżam na weekend i nie mam czasu dokończyć XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top