#7
W pierwszym odruchu Feliks chciał udawać, że to wcale nie jego telefon. W końcu powiedział, że nie ma komórki... A tu dzwonek, jedna z piosenek Kaczmarskiego, głośno wybrzmiewał własnie z jego plecaka.
Oczy wszystkich zwróciły się w jego kierunku. Węgierka również przewiercała go wzrokiem.
- Nie masz komórki? - spytała z wyrzutem, zwężając oczy. Najwyraźniej myślała o tym samym. - A twój plecak sam dzwoni?
Przełknął ślinę; panika wezbrała w nim niczym fala. Ponownie wróciło do niego echo ironicznego śmiechu Zjawy i świadomość, że COŚ musi zrobić.
- Nie odbierzesz? - wtrąciła się Ukraina. Matczyna troska w jej oczach zniknęła, ustępując miejsca zaintrygowaniu.
- Nieee? - odpowiedział niepewnie Polska, krzywiąc się lekko.
Eliza straciła cierpliwość i z wyraźnym pobłażaniem sama sięgnęła po jego plecak. Szybciej niż myśl Feliks poderwał się na nogi, niemal wyrwał jej torbę i odsunął się.
- Czy ja mogę wiedzieć, Feliks, co ty odwalasz? - spytała dziewczyna przez zaciśnięte zęby. Cała sala wpatrywała się w nich z żywym zainteresowaniem. Tylko Gilbert szeroko się uśmiechał.
- No. W końcu zwariował. Mówiłem, że tak będzie? - rzucił na cały głos, wyrzucając ręce w górę. - Trzeba było tylko chwilę poczekać! Zaklepuję Gdańsk!
Niespodziewanie dzwonek ucichł. Polska już otwierał usta, żeby odetchnąć z ulgą, przeprosić i spróbować się jakoś wytłumaczyć, gdy... piosenka rozbrzmiała ponownie.
Panika po raz kolejny ścisnęła mu gardło. Czasem przez tygodnie - cholerne tygodnie! - nikt do niego nie dzwonił, a tu ktoś akurat dobija się do niego jak potłuczony w najgorszym możliwym momencie. Nie tylko demaskuje to jego kłamstwo, ale również stawia w bardzo trudnej sytuacji. Odebranie równałoby się z otwarciem zamka i pokazaniem schowanych w nim ubrań - a może i krwi. Z czegoś takiego nie wytłumaczyłby się przez długie lata. Długie, długie lata.
Na powiedzenie prawdy, że to wszystko wina wytworu jego wyobraźni, jakoś nie był gotowy.
Cofnął się więc jeszcze o parę kroków i otworzył plecak, przechylając go w swoją stronę. Kątem oka obserwował podnoszącą się z krzesła Węgierkę.
Włożył rękę koło zawiniątka z ubraniami, wyginając się idiotycznie do tyłu - robił wszystko, co mógł, żeby zawartość plecaka nie była widoczna. W końcu wymacał telefon, wyciągnął go, szybko zapiął plecak i z ulgą przyłożył komórkę do ucha.
- Taaaa? - powiedział, cofając się ciągle przed podchodzącą Węgierką. - Szefie. Trwa światowa konferencja. Czy to naprawdę nie może poczekać?
Niespodziewanie Eliza zatrzymała się i spojrzała na niego dziwnym wzrokiem. On również stanął, odpowiadając swojemu prezydentowi samymi monosylabami.
- Ta. No. Spoko. Ok. Rozumiem. Nie problem. No. Da się zrobić. Do widzenia.
Odetchnął z ulgą, zarzucając plecak na ramię, i przejechał palcem po ekranie, zostawiając na nim krwawą smugę. Gdy zdał sobie sprawę, że część jego dłoni ubrudzona jest na czerwono, z wrażenia aż wypuścił komórkę.
- O cholera - wyrwało mu się. Węgierka zerknęła na niego ze strachem.
- Przyznaj się, czyje ciało schowałeś w plecaku?
- Niczyje - mruknął, szukając wymówki. Myśl, Feliks, myśl. - To moja własna krew.
- Jesteś ranny? - coraz więcej państw szeptem komentowało rozwijającą się sytuację. Ukraina postanowiła włączyć się w ogólną dyskusję. - Co ci się stało?
Powiedzieć wampirycznym głosem Rumunii "to rany przeszłości..." i zniknąć w obłoku czarnego dymu... Tak, to byłoby to, pomyślał Feliks. Ostatecznie zdecydował się na coś bardziej przyziemnego i na szybko wymyślił prostą wymówkę.
- Pies mnie zaatakował - walnął, jednocześnie robiąc mentalngo face palma. - Podrapał mi ramiona pazurami.
Tym razem szepty zmieniły się w rzucane głośno komentarze. Ktoś obudził nawet Grecję i teraz po cichu zaznojamiał go z sytuacją.
- W Polsce? - spytała z niedowierzaniem Węgry. - Tak po prostu?
- Nie wierzysz mi? - Feliks poczuł się przyparty do muru. Powoli sięgnął do guzików koszuli. W sumie wymówka nie była taka zła. Łatwo mógł udowodnić swoją rację i uniknąć niebezpiecznych komentarzy. Elka uniosła dłonie.
- Jasne, że ci wierzę!
- Ale jak udowodnisz, będziemy pewni - wtrącił się Niemcy. Opierał się o biurko z lekkim uśmiechem. Stojący obok niego Gilbert przyjął pozę "to ja go wszystkiego nauczyłem". - Ja tam na przykład nie wiem, czy mogę ci wierzyć.
- Dobrze. Jeżeli komuś przeszkadza facet bez koszuli, może się odwrócić... - poddał się Polska, rozpinając guziki. Nikt nawet nie drgnął. Wyłącznie Węgry wymownie założyła ręce.
- Rozbieraj się, rozbieraj - podobne słowa w ustach Ivana brzmiały naprawdę niepokojąco. Feliks zauważył, że Litwa dyskretnie przesunął krzesło w kierunku Białorusi, byle dalej od Rosji. Westchnął w duchu. Sam zrobiłby chyba to samo...
Ociągając się, rozpiął koszulę, ściągnął ją, pokazał wyraźnie zabandażowane ramiona i ubrał się ponownie. Wszystko odbyło się w absolutnej ciszy.
- Jeżeli zachowywałem się dziwnie, przepraszam - powiedział w końcu, wzruszając ramionami. - Ta krew to z ubrań, które schowałem w plecaku. Wszystko. Nie musicie się tak na mnie gapić.
- Gapią się tak, bo masz marną klatę - mruknął Gilbert, podchodząc do Feliksa swoim zwyczajnym, szybkim krokiem. - Ja mam lepszą.
Polska uśmiechnął się mściwie i przewrócił oczami.
- Kto nie słyszał o twoich legendarnych kształtach. Szkoda, że nikt ich jeszcze nie widział. Czy to nie brzmi jak legenda?
- Legendy zawsze mają w sobie ziarno prawdy, nie wiesz? - palec Prus spoczął na mostku Polski. - A co, ciekawy?
- Jak cholera - odparł tamten, przekrzywiając głowę i odpychając dłoń albinosa. - Zechcesz udowodnić? Węgry na pewno się ucieszy.
- Przynajmniej będzie miała na co popatrzeć, cieniasie! - Prusy zaczął ściągać bluzę przez głowę.
- Gilbert! - zaczęli krzyczeć niektórzy, w tym Niemcy.
- Feliks! - dodali inni.
- Ooooo - mruknął Ivan z zainteresowaniem. - Oooooo...
Okrzyki protestu przerwał głośny dźwięk, gdy po dwóch uderzeniach dwa ciała zwaliły się na ziemię. Oczy wszystkich zwróciły się na dyszącą z wściekłości Węgierkę, której patelnia błyszczała złowrogo w świetle lamp.
- Jeszcze... Ktoś... Mnie... Tak... Obrazi... Zabiję...
Nikt nie zdecydował się jej obrazić. Było to zwyczajnie zbyt ryzykowne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top