14#
- To o co chodzi?
Anglia poprawił włosy. W przeciwieństwie do reszty państw, był schludnie ubrany w swoją własną marynarkę. Dawno wytrzeźwiał i teraz wydawał się wyłącznie bardzo poważny.
- Usiądźmy - zaproponował, wskazując dłonią stoliki, ułożone w rogu sali. - Spokojnie, nie będziemy mówić zbyt długo - chyba zauważył, jak nerwowo Węgierka rozgląda się na boki.
- Nie, nie. To nie problem. Szukałam tylko Rodericha. Obiecał, że zdobędzie dla mnie moją własną koszulę - odpowiedziała, lekko speszona. Przy okazji kątem oka upewniła się, że Feliks nie został całkiem sam. Okazało się, że jego łóżko otoczyła garstka państw, chcących usłyszeć plotki z pierwszej ręki i upewnić się, że Polska naprawdę żyje. - Ciekawa jestem, o czym będziemy rozmawiać. Wiesz... To dość niecodzienne.
Anglia uśmiechnął się dość tajemniczo. Odsunął dla niej krzesło, poczekał, aż usiądzie i zniknął, żeby wrócić po chwili z dwoma kubkami herbaty. Sam zajął miejsce i z zamyśleniem wpatrzył się w blat.
- Kanada ma teraz mnóstwo na głowie - zaczął delikatnie, stukając paznokciami. - Nic dziwnego, że wylądowaliśmy tu, gdzie jesteśmy.
- To dość oczywiste - odpowiedziała Eliza równie ostrożnie, zaplatając palce na kubku herbaty. - Sama nie wiedziałabym, co począć z taką zgrają, w dodatku w większości ranną.
- Yhm. Mam nadzieję, że czujesz się dobrze? - spojrzenie zielonych oczu z powrotem spoczęło na jej twarzy. Skinęła głową.
- Miałam sporo szczęścia. A ty? Wydajesz się nietknięty.
Anglia delikatnie odsunął rękaw marynarki, pokazując skrawek bandaża.
- Stałem daleko. Wyłącznie mnie drasnęło. Ale... Nie ukrywam, że nie rozmawiamy, żeby wymieniać się uprzejmościami.
Węgry skinęła głową, upijając łyk herbaty. Później z uznaniem zerknęła do środka.
- Angielska.
Anglia potwierdził cicho, a potem postanowił w końcu przejść do przedmiotu ich rozmowy. W zamyśleniu znów opuścił głowę. Węgierka zerknęła na jego blond włosy. Każdy blond jest inny, pomyślała, z ciekawością zerkając na mężczyznę. Blond Polski, blond Niemiec, blond Anglii. Każdy jest inny...
- Mogłabyś powtórzyć mi dokładnie, co powiedział ci Feliks? O tym potworze?
Wyrwana z zamyślenia, lekko podskoczyła. Potem skinęła głową.
- Powiedział... powiedział, że "musi trzymać w ryzach potwora" - przypomniała sobie. Jej uwadze nie umknęło to, że Arthur lekko przekrzywił głowę. - Wystraszył mnie trochę. To brzmiało tak... Poważnie. Jakby to nie była zwykła metafora.
- Jakby ci to powiedzieć... Bo to nie była zwykła metafora.
Świat nagle jakby lekko zamarł. Ruch nieco zwolnił, głosy państw przycichły. Węgierka pochyliła się nad stolikiem, nagle przestraszona.
- O czym ty mówisz? - wyszeptała. - Jakiego potwora? Potwory nie istnieją!
- Widzisz... I tak i nie - Anglia odchylił się na krześle, zakładając ręce. - Wiesz, że potrafię kontaktować się z światem magicznym, prawda?
- Wiem - odparła, biorąc kolejny łyk herbaty. Potwór? I Polska? Wiedziała, że Feliks ma jakiś problem, ale czegoś takiego się nie spodziewała. - Wróżki i te sprawy.
- Oraz zjawy - dodał Anglia spokojnie. - Jakby ci to wytłumaczyć... Feliks nie żartował. Już dawno czułem przy nim, że coś jest nie tak, ale nie potrafiłem tego nazwać. Wczoraj, gdy leżał nieprzytomny, w końcu zrozumiałem.
- Zrozumiałeś co?
- Prześladuje go zjawa. Istota nie z tego świata. Chodzi za nim wszędzie. Nawet teraz stoi za łóżkiem, trzymając dłoń na jego poduszce - Anglia napił się herbaty i przymknął oczy. Węgry zerknęła za siebie, ale widziała tylko państwa, łóżko i leżącego na nim Feliksa. Nic więcej. - Takie duchy są zazwyczaj bardzo potężne. Wątpię, żeby Polska naprawdę wiedział, z czym ma do czynienia. To bardzo niebezpieczne.
- Ale... - Eliza rozłożyła ręce. - Ja nic nie widzę... Zupełnie nic!
- Zaraz ci pokażę, tylko daj mi skończyć wyjaśnienia. Takie duchy mogą być bardzo uciążliwe. Wpływają na ludzi. Potrafią doprowadzić do trwałego uszczerbku na zdrowiu, jeżeli chodzi o zdrowie nie tylko psychiczne, ale i fizyczne. Zsyłają koszmary. Atakują bolesnymi wspomnieniami. Często rozmawiają z osobami, które "posiadają". Czasem zaprzyjaźniają się. Wszystko po to, żeby osiągnąć konkretną korzyść. Zawsze chodzi o korzyść.
Anglia chyba dostrzegł przerażenie i zwątpienie w jej oczach, bo westchnął, odłożył herbatę i wyciągnął z kieszeni małe lusterko.
- To właśnie z powodu tej niepozornej rzeczy tak uciekałem z tamtego budynku, kiedy rozległ się alarm. A wszyscy mają mnie teraz za tchórza... Wstań i popatrz. Jeżeli ustawisz się pod właściwym kątem... - Anglia stanął za Węgierką i ułożył lusterko w taki sposób, żeby oboje widzieli odbicie. - Masz - położył przedmiot na jej dłoni. - Zerknij na Polskę. Tylko ostrożnie.
Eliza przełknęła ślinę. Nagle poczuła się jak w kiepskim horrorze, pomimo wszystkich osób dookoła. Jakby coś nagle miało wyskoczyć jej zza ramienia i wciągnąć ją pod ziemię... Zwalczyła głupie uczucie i pewniej chwyciła maleńkie lusterko. Chwilę nim manipulowała, aż w końcu, nie do końca pewna co właściwie ma zobaczyć, odnalazła łóżko Feliksa.
Przez moment nic nie widziała, oprócz tłumu ludzi i samego posłania. Gdy minęła chwila, dostrzegła coś jeszcze...
Krótki krzyk wyrwał się jej z gardła. Zasłoniła usta i w milczeniu oglądała jak ciemna, przykryta łachmanami postać powoli unosi dłoń z chudymi, powykręcanymi palcami w rękawiczkach. Jej twarz wyglądała jak zakryta tkaniną, na której widać było wyłącznie ciemniejsze ślady w miejscach, w których zazwyczaj znajdują się oczy, nos i usta. Sama sylwetka postaci i jej wygląd podświadomie wywoływał niepokój. Wrażenie było tak silne, że Węgry poczuła, jak brakuje jej tchu. Lusterko wymknęło jej się spomiędzy palców i ruszyło na spotkanie z podłogą.
Rozległ się rumor i soczyste, zdecydowanie nie-dżentelmeńskie przekleństwo. Anglia przycisnął do serca lusterko i spojrzał spode łba na Węgry.
- Czy ty wiesz, ile to jest warte? Jeszcze trochę i moje cenne lustro rozpadłoby się na kilka kawałków! Gdyby nie mój refleks... - dostrzegł szok na twarzy Elizy. Jego głos natychmiast złagodniał. - Węgry?...
- C-co... co to... Co to było?...
- Wszystko w porządku, moja droga? - spytał Austria. Podszedł do nich tak szybko, że wydawało się, jakby pojawił się znikąd. Pomógł usiąść Elizaviecie, lekko obejmując ją za ramiona i sam, bez zaproszenia, po prostu zajął miejsce. Siedział strasznie sztywno. Anglia podejrzewał, że gdyby sprawdził poziomicą, plecy Rodericha okazałyby się idealnie proste. - Co tu się dzieje? Wydawało mi się, że słyszałem krzyk.
Węgry napiła się łyk herbaty, a potem z rozmachem położyła kubek na stole.
- Opowiedz mi - poleciła Arthurowi, pochylając się nad stolikiem. Całkowicie zignorowała byłego małżonka. - Powiedz mi wszystko, co wiesz.
Roderich, zaskoczony, poprawił tylko okulary. Anglia za to uśmiechnął się podejrzanie szeroko, zaplatając palce.
- Jak sobie życzysz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top