13#
Proszę! Dalsza część tej samej rozmowy. W ogóle teraz tylko wszyscy będą gadać, bo mają bardzo dużo do powiedzenia ^^. Dzięki za komentarze i gwiazdki, miłego czytania <3.
Przez chwilę dziewczyna milczała - Polska już myślał, że nic się nie dowie, gdy Węgry otwarła usta.
- Dla mnie... to było po prostu przerażające, Feliks - odpowiedziała. - Graliśmy spokojnie w rozbieranego pokera, gdy rozległ się alarm. Do sali wpadł ochroniarz, krzyczał po angielsku, że musimy się natychmiast ewakuować. Wszyscy jakby nagle wytrzeźwieli. Powrzucaliśmy na siebie losowe ubrania, nie dbając kompletnie o to, do kogo należą. Niemcy przejął rolę przywódcy i w ciągu paru sekund byliśmy na zewnątrz razem z personelem, obsługą i gośćmi. Staliśmy i szukaliśmy powodu ewakuacji, ale nigdzie nie było widać dymu czy śladów pożaru...
Na chwilę Węgry umilkła, znowu patrząc gdzieś w przestrzeń. Po chwili podjęła przerwany wątek.
- Wtedy ktoś zauważył, że was nie ma, a ten wąsaty ochroniarz powiedział, że nie powinniśmy się wtrącać i zaraz ktoś was przyprowadzi. Wszedł do środka. Chwilę później pojawiliście się na schodach - ty, ciągnący Litwę, oraz ten wystraszony chłopak. Wyglądałeś na przerażonego i byłeś blady jak ściana. Ale ja tylko czułam ulgę, że jesteście cali i wychodzicie. Ruszyłam w waszym kierunku. Wtedy...
Znowu przerwa, jakby dziewczyna musiała znaleźć odpowiednie słowa. Polska czekał cierpliwie, wpatrując się w jasny sufit.
- ...Wtedy nastąpił wybuch. Odwróciłam odruchowo głowę, więc nic nie widziałam. Pamiętam za to huk eksplozji, krzyki i odgłos niszczonych sprzętów. Upadłam. Gdy udało mi się podnieść, ośrodek już stał w płomieniach. Ktoś wrzeszczał. Obróciłam się... I aż nie wiedziałam, co myśleć. Litwa klęczał nad tobą, oboje byliście cali we krwi i ciągle mówił coś o tym, żebyś się trzymał i koniecznie nie zamykał oczu. Natychmiast zebrało się wokół was mnóstwo państw. Też tam przybiegłam. Myślałam, że biegnę do trupa, ale okazało się, że żyjesz. Litwa wpadł w jakiś amok. Najpierw nie chciał cię zostawić, a później płakał, wtulony w Rosję. Dopiero po wszystkim Austria wyjaśnił nam, że to rodzaj szoku pourazowego. Poza tym uderzył się w głowę... Może to też miało jakiś wpływ.
Polska nie skomentował. Wspólnie, w zgodnym milczeniu, przyglądali się grającym państwom. Z pozoru radosna zabawa wcale nie była tak radosna - w powietrzu czuć było zdenerwowanie, a większość osób była obandażowana i miała na sobie nie swoje ubrania.
- Kto podłożył ładunek? - spytał cicho Feliks.
- Ta sama osoba, która podłożyła je na lotniskach - odparła Węgry.
- Na lotniskach?! - wyrwało się zdziwionemu Polsce.
- Dlatego jesteśmy tu uziemieni - zgodziła się. - Nie mogliśmy stąd odlecieć. Niestety nie wiedzą, kto to.
- Nie tak wiele osób wie o naszej obecności, a wszyscy, którzy wiedzą, pochodzą z wysokich sfer... - mruknął w zamyśleniu mężczyzna. - Nie ma aż tak wielu podejrzanych...
- ... Chyba, że bierzesz pod uwagę taką liczbę państw i możliwość zwykłego wypadku - skrzywiła się Elizavieta. - To nie takie proste, jak się wydaje.
- Może... - odparł Feliks, w zamyśleniu odwiązując jeden z bandaży, które miał na palcach. - Może...
- Ej, a w ogóle, Feliks, mam do ciebie pytanie - odezwała się nagle. - Bo Litwa mówił coś o tym, że to ty uruchomiłeś alarm, podkładając ogień pod czujnik dymu - spojrzenie zielonych oczu spoczęło na jego twarzy. Było bardzo przenikliwe. - Czy to prawda?
- Właściwie, to... - nie miał pojęcia, bo odpowiedzieć, więc szybko przekalkulował sytuację w myślach.
Z jednej strony powinien się przyznać. W końcu rozmawiał z wieloletnią przyjaciółką, na której bardzo mu zależało. To jednak sprawiłoby, że musiałby gęsto się tłumaczyć. Węgry na pewno zadałaby mu to straszne pytanie: dlaczego?
Sprawa byłaby prostsza, gdyby powiedział "nie". W ten sposób nazwałby Litwę... kłamcą. Ale zyskałby spokój. Przynajmniej na jakiś czas...
A to było cenne. Poza tym... chyba po prostu przywykł do kłamstw.
- Nie. Coś musiało mu się pomylić - mruknął nieszczerze, odwracając wzrok. Dziwny kwiatek w doniczce okazał się nagle ciekawszy od twarzy jego przyjaciółki. - Dlaczego miałbym to robić?
Podskoczył, gdy Eliza uderzyła ręką w łóżko tuż obok jego dłoni.
- To ty mi odpowiedz!
- Ooo..o.. czym ty... - wydusił z siebie zszokowany Feliks. Najchętniej uciekłby jak najdalej.
- Okłamujesz mnie! Feliks, dlaczego... Dlaczego nie jesteś ze mną szczery?
- O czym ty mówisz? - powtórzył Polska. - Nie rozumiem...
- Patrz na mnie - mimowolnie zwrócił się w jej kierunku. - I nie odwracaj głowy. Przecież i tak czuję, że kłamiesz. Podejrzewałam to od jakiegoś czasu, ale ostatnio jestem pewna. Więc... Dlaczego mnie okłamujesz? Co jest nie tak? - Węgry chwyciła między palce skraj koszuli, mnąc ją zapamiętale. - Ja cię jeszcze nie okłamałam...
- Zadajesz niewłaściwe pytania - odszepnął, wpatrując się w swoje palce. Szorstkie, białe bandaże. Jakiś ślad krwi. - Nie na wszystkie mogę odpowiedzieć.
- Nie ma złych pytań, są tylko złe odpowiedzi - zacytowała Węgry po polsku, ze złością wpatrując się w unikającego jej wzroku Polskę. - Sam mi to kiedyś powiedziałeś. Zapamiętałam.
- To tylko przysłowie...
- A to tylko nasza przyjaźń, Polska. - Feliks uniósł głowę. Przestała nazywać go po imieniu. Była zła. - Mówiłam ci, zastanów się, z kogo robisz sobie wroga. Mogę ci pomóc! Ze wszystkim!
- Uznasz mnie za wariata, jak spróbuję ci to wyjaśnić - poddał się w końcu. - Po prostu... Muszę trzymać w ryzach potwora, w porządku? To wszystko.
- Potwora? Ale Feliks... - Węgry wydawała się zaskoczona. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. - Potwora?
- To wszystko. - Polska odwrócił twarz.
- Ale...
- Koniec.
- Feliks...
- Sorry, my lady?
Węgierka wstała, marszcząc brwi na widok Anglii, z powagą wpatrującego się w jej twarz.
- Tak?
- Przez przypadek słyszałem fragment waszej rozmowy. Czy moglibyśmy zamienić słowo?
Po raz kolejny Eliza zerknęła przelotnie Polskę. Ignorował ją z premedytacją. Westchnęła i z trudem uśmiechnęła się w stronę Anglii.
- Ależ oczywiście. Do usług.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top