12#


Wattpad... na bardziej psującej i ścinającej się stronce/apce chyba nie pisałam :'). Od dwóch dni prawie szlag mnie trafia 

Tradycyjnie miłego czytania!


Nie wiedział, co to za miejsce, chociaż... bardzo często w nim bywał. Otaczała go  znajoma, nieprzenikniona ciemność. Tym razem nie była jednak straszna. W przeciwieństwie do swojego koszmarnego odpowiednika miała w sobie coś bezpiecznego i kojącego.

Obrócił się. Znał ten dziwny, błogi stan, dzięki któremu znajdował ukojenie w cierpieniu. Uciekał się do dobrowolnej utraty świadomości głównie wtedy, gdy rzeczywistość sprawiała mu zbyt dużo bólu. Ucieczka jest najlepszym sposobem na opisanie tego zjawiska; ciało odpoczywało, ale umysł zalewał go falą obrazów i wspomnień.

O dziwo tym razem były przyjemne, z czasów Unii. Trzymał rękę na szklanej powierzchni i przez szybę oglądał swoje własne wspomnienia. Gdy tak patrzył na młodszego siebie, beztroskiego i na swój sposób... no cóż, głupiego, czuł smutek i żal. Gdyby wiedział. Gdyby znał przyszłość i umiał ją zmienić...

Jednak...

Przeszłość to przeszłość. Ukształtowała go. Stworzyła teraźniejszość taką, jaką ją znał. Zerknął na swoje dłonie. Przeżył. Miał w końcu naród, język, kulturę i ziemię.

Trochę gorzej z poczytalnością, jednak co to za problem?

Zaśmiał się. Ciemność pochłonęła jego głos. Zdecydowanie wolał ten kojący spokój od zwykłych koszmarów. Gdyby każdy sen mógł tak wyglądać...

***

Ocknął się. Przez moment leżał z zamkniętymi oczami, wsłuchując się w niewyraźne głosy, a później podniósł rękę. Leżał, a mimo to jego głowa był jakaś ciężka...

Syknął, gdy dotknął bandaża na czole. No tak. Pewnie mocno przywalił głową. W końcu kończył tak co jakiś czas...

- Ja nie mam pojęcia, o co może chodzić.

Skrzywił się mimowolnie, gdy jego łóżko ugięło się pod czyimś ciężarem. Rozpoznał głos Węgierki. Dopiero to skłoniło go, żeby końcu otworzyć oczy.

Oślepił go blask jarzeniówek. Leżał na łóżku w bardzo dużym pomieszczeniu, przypominającym wyglądem jakąś naprawdę sporej wielkości salę szpitalną. Od razu zauważył, że pomimo dużej ilości krzeseł, stolików i posłań niemal wszystkie państwa zgromadziły się na środku. Wszystkie meble zostały najwyraźniej przestawione pod ściany. Potrzebował jednak chwili, żeby uświadomić sobie, że grają w jakąś grę, na pierwszy rzut oka przypominającą polskie kalambury. Aktualnie Włochy próbował coś pokazać - szło mu to tak daremnie, że nawet Niemcy nie miał pojęcia, o co może chodzić.

Polska myślał przez chwilę, patrząc na machającego rękami Włocha. Przez chwilę słuchał jego "Ve" aż w końcu zaczął mieć dosyć.

- Chodzi mu o pastę - odezwał się cicho, lekko podnosząc głowę. Zwrócił tym uwagę siedzącej przy nim dziewczyny. - Naprawdę nikt nie zgadł?

- Obudziłeś się! - ucieszyła się Węgry. Siedziała koło niego na łóżku - miała na sobie nie swoją koszulę i spódnicę. Jasnobrązowe włosy spływały jej po ramionach, a za uchem miała zwyczajowy, różowy kwiat.  - Miło widzieć cię wśród żywych.

Polska chciał się podnieść, ale krótki rzut oka na swoje ciało skutecznie go zniechęcił. Nie czuł wielkiego bólu, ale widział mnóstwo bandaży. Na niemal całych ramionach, klatce piersiowej, głowie i łydkach. Westchnął żałośnie.

- Wyglądam jak mumia - mruknął, ze smutkiem poruszając zabandażowanymi palcami. - Czy to naprawdę było niezbędne?

- O tak - odparła Węgry. Wzrok zielonych tęczówek wyraźnie skupiony był gdzieś daleko, poza dziwną salą. - Uwierz, to było konieczne. Nafaszerowali cię środkami przeciwbólowymi, więc może nie do końca zdajesz sobie z tego sprawę.

Dopiero teraz zauważył, że kobieta również nie wyszła z wybuchu bez szwanku. Na policzku miała plaster, a jej dłonie znaczyły niewielkie ranki. Poza tym siedziała niepokojąco sztywno, jak osoba, która jest zraniona w plecy lub brzuch.

- Nic ci nie jest? - odważył się spytać, chwytając w obandażowane palce kosmyk jej włosów. - Wyglądasz dobrze, ale...

- Trochę jestem obolała i poraniona, ale to nic naprawdę poważnego. Po prostu byłam blisko, gdy nastąpił wybuch. Nie tak blisko jak ty i Litwa, ale bliżej niż reszta państw. Mam tylko powierzchowne oparzenia, skaleczenia i siniaki - dalej nie patrzyła mu w oczy.

Podążył wzrokiem za jej spojrzeniem i z niepokojem przyglądnął się znajomym. Widział sporo państw, jednak ciągle nie mógł dojrzeć Rosji, Białorusi czy Estonii. A był pewien, że byli na imprezie...

Dopiero po chwili dostrzegł ich z boku, siedzących koło innego łóżka, na którym leżała nieruchoma postać. Poczuł, jak strach ściska mu gardło i aż usiadł z wrażenia.

Niemal natychmiast opadł z powrotem na poduszki, powstrzymując jęk bólu. Nawet do otumanionego lekarstwami mózgu dotarło echo cierpienia, które sobie zadał. Węgry natychmiast przygwoździła go do posłania.

- Zwariowałeś?! - warknęła zatroskana. - Ani waż mi się ruszać! Samobójca!

Przymknął oczy, starając się uspokoić wirujące otoczenie. Odetchnął i zadał to trudne pytanie.

- Co z Litwą?

- Uderzył głową, ale ogólnie jest w lepszym stanie niż ty - usłyszał. W głosie Węgier Feliks usłyszał smutą nutę. - Przykro mi to mówić, ale po prostu zasłoniło go ciało tego ochroniarza, który za wami stał. Inaczej na pewno nie byłoby z nim tak dobrze.

Przez chwilę myślał, analizując wszystkie sprzeczne informacje, które docierały do jego umysłu. Przecież był tak samo blisko wybuchu jak Litwa?... I ten wąsaty ochroniarz...

- Kto właściwie mnie... opatrzył?  - spytał niepewnie. - I co z tym facetem? Ochroniarzem?

- Nie wiem, co z nim, ale to wyglądało źle. - Eliza wzięła w palce kosmyk włosów i zaczęła się nim bawić. - A tobą, podobnie jak nami wszystkimi, zajął się osobisty lekarz Kanady. Starszy człowiek, ale mnóstwo o nas wie. Jako państwach, znaczy się.

- Mówił coś ciekawego?

- Bo ja wiem... Stwierdził, że gdybyś był człowiekiem, nie byłby pewien, czy przeżyjesz. Mocno oberwałeś. Stwierdził jednak, że jesteś zdrowym, silnym państwem i bardzo szybko dojdziesz do siebie. Nawet powiedział, że jutro pewnie będziesz już w stanie wstać. I to on nafaszerował cię środkami przeciwbólowymi. Chyba zdaje sobie sprawę nie tylko z tego, jak bolą rozległe rany, ale także z tego, jak boli przyspieszone ich gojenie.

- Tak, przerabiałem to parę razy - Feliks westchnął, po raz kolejny przypominając sobie przeszłość.  - Elka? - wyrwało mu się. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco. - Możesz mi opowiedzieć, jak to wszystko wyglądało z twojego punktu widzenia? Wybuch i cała reszta...

Nie był pewien swoich wspomnień. Ciągle czuł się oszołomiony i słaby. Jednak prawdziwym powodem, dla którego zadał to pytanie, było co innego.

Chciał wiedzieć, czy Węgierka jest świadoma tego, że to on uruchomił alarm.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top