11#

Miłego czytania! :D

***


- L-litwa!

Polska nie zdążył powiedzieć więcej. Przerwał mu głośny ryk syreny przeciwpożarowej i uruchomienie zraszaczy. W ciągu paru sekund i on, i stojący niżej Toris przemokli do suchej nitki.

Nagle poczuł, jak but ślizga mu się po mokrej porcelanie umywalki. Krzyknął rozpaczliwie, a potem runął na ziemię, amortyzując upadek ciałem Litwy. W ciągu paru sekund, zamiast stać, leżał na byłym przyjacielu.

- Za blisko! - wyrwało mu się.

Próbował poderwać się na nogi, ale poślizgnął się po raz kolejny i wyłącznie upadł pół metra dalej.

- Przepraszam cię, Toris! Nie chciałem na ciebie spaść! - powiedział, z niepokojem zerkając na mężczyznę o niebieskich oczach. - Nie zrobiłem tego specjalnie, przyrzekam!

-Auuuua... - Litwa chwycił się za głowę i popatrzył na niego zdecydowanie nieprzyjemnym wzrokiem. - Czy ciebie do reszty popieprzyło? Skakać na mnie ze zlewu?

- Nie spodziewałem się tego! - Feliks zamachał rękami. - Naprawdę! 

- Wdrapałeś się tam! Musiałeś zdawać sobie sprawę z konsekwencji! Poza tym, dlaczego do cholery przykładałeś tego papierosa do czujnika dymu?! Teraz ewakuują pewnie cały budynek!

- Ja... - zielonooki uciekł wzrokiem.

Drzwi łazienki otwarły się z łoskotem i do pomieszczenia wpadł chudy chłopak w charakterystycznym ubraniu hotelowego gońca. Uśmiechnął się jakby z ulgą, a potem machnął na nich ręką.

- Tu jesteście, panowie! Szybko, trwa ewakuacja, musimy się pospieszyć!

- To nie tak... - Litwa powoli zbierał się z podłogi. - W rzeczywistości...

Wzrok Feliksa przykuła ciemna postać za plecami gońca. Zjawa stała nieruchomo, ze zwykłą beznamiętnością obserwując jego poczynania.

Czas. Się. Kończy.

- W rzeczywistości jesteśmy bardzo oszołomieni całą sytuacją - wykrzyknął Polska rozpaczliwie, niemal siłą wypychając Torisa i gońca z zalanej łazienki na tak samo zalany korytarz. - Chyba trzeba się ewakuować, hah...

- Ale właściwie...

- Siedź cicho, Litwa, i ewakuuj się jak grzeczne państwo!

- Ale to przecież twoja robota! - warknął Toris, zakładając buntowniczo ręce. O dziwo pomimo to pozwalał holować się przez korytarz. Polska zerknął na niego błagalnym wzrokiem. 

- Ja ci wszystko naprawdę wyjaśnię, mój drogi, tylko wyjdźmy stąd jak najszybciej, dobra? - poprosił Feliks. Litwa jeszcze przez chwilę utrzymywał poirytowaną minę - ostatecznie jednak zmiękł i wzruszył ramionami.

- No dobra...

- Cieszę się, że doszliśmy do kompromisu - odpowiedział Feliks, zbiegając po schodach. Po chwili obrócił się w kierunku zagubionego gońca. - No szybciej, szybciej, nie mamy czasu!

Wbiegli do holu. O dziwo stała w nim już tylko jedna osoba - wąsaty ochroniarz, z którym miał wcześniej problem Polska.

- You?! - krzyknął tamten, wytrzeszczając oczy.

Parę sekund.

Polska zbladł. Złe przeczucie sprawiło, że aż się wzdrygnął.

- Ja - zgodził się, rozpaczliwie ciągnąć Litwę w stronę szklanych drzwi. - Szybko, nie mamy...

Rozległ się wybuch. Feliks poczuł, jak jakaś siła ciska nim przez drzwi, z których wypadło szkło. Dawno puścił dłoń Litwy i teraz tylko czuł, jak uderza o kolejne stopnie, najeżone ostrymi odłamkami. Był jak szmaciana lalka - w żadnym stopniu nie panował nad swoim ciałem. Targała nim wyłącznie siła eksplozji.

Błagał o utratę przytomności. Ból nie tylko przenikał co do głębi, ale przywołał złe wspomnienia. W chwili wybuchu stracił chyba słuch, bo nie słyszał kompletnie nic.

W końcu zatrzymał się. Leżał tak, jej upadł, bojąc się wykonać ruch. Uchylił wcześniej kurczowo zaciskane powieki; uderzył go blask. Przez moment zastanawiał się, dlaczego w nocy zrobiło się jasno jak w dzień - w końcu szołomiony umysł zdał sobie sprawę, że budynek, w którym wcześniej byli, stanął w ogniu.

Był śpiący. Tak łatwo było zamknąć oczy i po postu zapomnieć, zapomnieć...

Ktoś koło niego uklęknął, ale Feliks nie wiedział kto to. Może coś mówił, ale Polska... nic nie słyszał. 

Zignorował tą osobę i uśmiechnął się z trudem. Miał nadzieję, że nikomu nic się nie stało. W końcu tak się starał...

Ktoś obrócił go na plecy. Wyczuł drgnie swoich strun głosowych. Może krzyknął, a może jęknął, nie był pewien. Dostrzegł zakrwawioną twarz Litwy. Mężczyzna coś mówił - poruszał ustami. W jego oczach Polska widział troskę. Zdziwiło go to. Toris nie patrzył na niego w ten sposób od bardzo, bardzo dawna. 

To było... miłe.

Nic ci nie jest, chciał spytać, ale nie słyszał nawet swojego głosu. Nie zrozumiał też odpowiedzi. Cały jego świat skurczył się do tego, co widział i przejmującego bólu.

Zamknął oczy. Litwa znowu nim potrząsnął, ale jakoś go to nie obchodziło. Chciał usnąć. Chciał...

W końcu przegrał walkę z własną świadomością i rzeczywiście stracił przytomność.


***dziękuje za gwiazdki i komentarze. W szczególności komentarze, bo to jest strasznie motywujące <3. I pozdrawiam z infy. Nudnej jak nie wiem co :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top