Zakazany romans czy zakazana polityka?

Gilbert starał się nie biec. Za dużo świadków. Włożył ręce do kieszeni bluzy. Forsa nadal tam była. Dobrze. Szedł dalej środkiem pewnego wschodniego miasta. W końcu gospodarz nie może wiedzieć, że Berlin się sypie. Potrzebował go.

Nagle zza rogu pojawił się Polska. "Cholera" pomyślał Prusy. Spuścił głowę i starał nie zwracać na siebie uwagi Feliksa. "Co to gówno tutaj robi?!" myślał mijając go. Jak dobrze że miał kaptur i wyglądał jak nastoletni dres z deprechą.

Na szczęście nie został rozpoznany. Szedł dalej. "Która to godzina?" spojrzał na swój zegarek, szwajcarski oczywiście. Za sześć siódma! -Cholera- mruknął pod nosem i jeszcze bardziej przyspieszył kroku. 

Po krótkim czasie dotarł na wyznaczone miejsce. Za dwie siódma. Dobrze, zdążył. Ale czy ona zdąży? Gilbert miał nadzieję że nie przyszedł na darmo.

Czekał, czekał i czekał. Czuł jakby czekał dwie godziny, choć w praktyce czekał piętnaście minut. Wreszcie przyszła. Też mała na sobie czarną bluzę z kapturem ale w odróżnieniu od niego ona miała ją rozpiętą, ukazującą biały t-shirt z wydatnym biustem.

Prusy oparł się ręką o ścianę, uśmiechając się lekko. A więc jednak pamiętała! Chociaż w sumie jak mogłaby zapomnieć? Przecież ma za dużo z tego biznesu. Ta niebieskooka piękność podszedła do niego i objęła go za szyję. -Masz kasę?- spytała podnosząc lekko wargi w uwodzistym uśmiechu. -To zależy czy masz produkt- odparł Gilbert -Mam, ale....- udawała że się zamyśla -.... ale jest schowany pod językiem- przybliżyła swoją twarz -i musisz mi go zabrać- wiedząc, że nie ma sensu i czasu się z nią kłucić Prusy po prostu pocałował Ukrainę.

"Jaki debil!" pomyślał Feliks "No po prostu agent -007" złapał się ręką za głowę. Jak można chodzić w mega drogiej i mega markowej bluzie po małym ukraińskim miasteczku i liczyć na to że nikt nie zwróci na niego uwagi?! No po prostu skończony debil! Jednak sama obecność Prus wydała mu się bardzo podejrzana. Postanowił pokazać mu jak nie rzucać się w oczy.

-Kłamałaś- stwierdził Beilschmidt nie przestając całować Oleny -Nie masz tego pod językiem- złapał ją w pasie -Chyba nie myślisz, że jestem tak głupia by mieć to przy sobie?- spytała -O co to nie mój drogi! Mam to w hotelu. A teraz choć, bo jesteś śledzony- Ukraina złapała go za rękę i skręcili w boczną uliczkę.

Albinos był w szoku. Jak ktoś śmiał go śledzić!? I co najważniejsze: kto? Szybko podeszli do drzwi jakiegoś małego, zapyziałego hotelu. Od razu skierowali się na schody. Bargińska zaprowadziła ich do pokoju nr.7. Przekręciła klucz.

Feliks nie wiedział jak kuzynka go rozpoznała ale musiał się spinać by za nimi nadążyć. W ostatniej chwili zauważył jak drzwi do małego, zapyziałego hotelu się zamykają. Przeczekał chwilę pod drzwiami, a potem wszedł do środka. Podszedł do recepcji. -Przepraszam pana, mam pytanie, mianowicie była tutaj taka wysoka blondynka i...- jednakże recepcjonista przerwał mu ruchem ręki -To porządny hotel i nie ujawniamy informacji o naszych gościach- Polska wyjął gotówkę -Pokój nr.7 czy może życzy sobie pan nr.10 jest z niego świetny widok na zewnątrz oraz korytarz- jak to dobrze jest być czasem tym bogatszym. Łukasiewicz odebrał klucze i skierował się do pokoju. Czekała go długa noc.

-Wreszcie nikt nam nie przeszkodzi- powiedziała Ukraina opierając się o jedyne wyjście z pokoju. -Wiedziałem że to powiesz- Gilbert przytulił ją jeszcze raz i pocałował.

CDN......

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top