O upadku

Miał już dość tej wojny. Młody Hyung Soi nigdy nie spodziewał się że taki będzie jej koniec. Że zginie z rąk brata. Nie, nie brata poprawił się teraz jest to jego wróg. A poza tym wróg ten miał wsparcie najpotężniejszego państwa świata.

Zagrała altyleria. Wojska przeciwnika ruszyły do natarcia. Wiedział że bunkier w którym siedzi nie przetrwa, że to już koniec. Koniec Korei Północnej. Najbardziej żal mu było tych setek tysięcy osieroconych dzieci. Kilka tysięcy udało się oczywiście ocalić i tak np. kilka tysięcy znalazło schronienie w Polsce. Szkoda że nie zobaczą już swojej wolnej ojczyzny.

Hyunga już nie było. Została z niego mała kreska na mapie. Jak niepotrzebny wrzód na granicy koreańsko-chinskiej. Mimo to nie zamierzał skapitulować. Po prostu nie miał w zwyczaju. Poza tym to co powiedziałby tym wszystkim ludziom których zawiódł, a którzy przelewali za niego hektolitry krwi? Sprawdził magazynek. "Cholera amunicja się kończy" pomyślał. Jednak i na to był dość konwencjonalny sposób. Założył bagnet.

Pocisk wroga uderzył w ścianę bunkra, niszcząc ją. Soi momentalnie zerwał się na równe nogi, z bronią przygotowaną do strzału. Zobaczył szarżującego wroga. Wiedział że odpowiedź jest jedna. Sam przystąpił do ostatniej szarży*.

---------------------------------------------------------------------------

*Hyung nie wiedział o tym że nadciąga milionowa armia chińska, by mu pomóc. Dzięki pomocy Yao udało mu się odeprzeć wroga do granic dzisiejszych

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top