List
Mam nadzieję, że list dotarł do ciebie córeczko. Wiem, że masz zakaz czytania listów ode mnie.
Co ja piszę?! Mam nadzieję, że nie zapomniałaś jeszcze polskiego! Wiem, że ci ona nie pozwala.
Ile to już? 78 lat temu mi cię zabrali *tekst zamazany od łzę*y pomyślał, że to się tak skończy? Że mi cię zabiorą. Podobno się ciebie bali wiesz?
Podobno chcieli oddać. Martwili się, że pójdziesz w ślad Warszawy, że będziesz *tekst zamazany od łzy* końca. W końcu nie bez przyczyny Zawsze wierny, tobie Polsko.
Ale ten zdrajca wszystko popsuł. Wcale mu na mnie nie zależało. Dostał stołek z nadania. I nawet się z tym nie krył.
"Jadę tam aby Lwów był radziecki" to słowa tego skurwysyna, tego chuja co go komuna tak wyruchała, że zapomniał skąd jest!
Przepraszam. Nie powinienem bluźnić w liście do ciebie ale nie potrafię. Odstawiam powoli alkohol i jestem przewrażliwiony.
Nie wierzę, że Bierut to zrobił... chociaż nie. To w jego stylu. Już raz się z tym spotkaliśmy "Kiedyś byłem Polakiem ale teraz jestem Rosjaninem" pamiętasz?
Wiesz co zrobił? Zaprzeczył istnienia Powstania Warszawskiego!
I wiesz co? Stalin to łyknął! Jak?! Ja się pytam jak kurwa można być tak głupim i jednocześnie utrzymać się na tronie totalitarnego mocarstwa światowego?!
Nie mniej mam nadzieję, że list dotrze na 23 września. Złóż kwiaty na Łyczakowskim i odmów "Ojcze nasz" ale po Polsku.
Nie zapominaj o mnie. Wiem, że stara się mnie wymazać, znajomy mi mówił co odwaliła na Łąckiego. Przepraszam jeśli przywołałem złe wspomnienia.
Wciąż nie mogę zrozumieć jakim cudem jest córką Felicji. Ciekawe co by powiedziała gdyby tu była. Ale pewna miłość jej córki ją zgubiła.
Mam jeszcze jedną prośbę. Zapal znicz pod kurhanem w Zadwórzu i te 330 orląt zasługuje na pamięć.
Kiedyś to się skończy. Kiedyś do mnie wrócisz.
"Lwów na zawsze polski"
Twój koc*tekst zamazany przez łzy*
Twój kochający ojciec
Feliks Łukasiewicz
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top