W pewnym lesie, w pewien wiosenny, słoneczny dzień
Czy to już naprawdę koniec? Miesiąc i koniec? On Feliks Łukasiewicz dostał drugą szansę, nacieszył się nią 20 lat i już? Po miesiącu?
Teraz jedyne co mógł to gnić w sowieckim obozie internowania gdzieś pod Moskwą. Tak żeby Iwan miał niezadaleko.
Oczywiście opracowywał z innymi plany ucieczki, ale obóz był zbyt dobrze chroniony. A on nie chciał, by więcej ludzi się narażało.
-Priviet kuzynie!- ocho, i niczym wilk wywołany z lasu zbliża się "właściciel". "Właściciel" bo w komunizmie nie ma właściciela. Był oczywiście z obstawą. -Mam do ciebie sprawę, mógłbyś przyjść do mojego biura?- spytał z tym swoim wnerwiającym uśmieszkiem -Jeśli masz czas oczywiście- dodał. "Ta jakbym miał wybór" pomyślał Polska "A ci twoi goryle na pewno nie są tu po to by przypomnieć mi, o tym że tobie nie daje się czekać". Pokręcił głową z zrezygnowaniem, wstał z ziemi i ruszył w kierunku budki komisarza.
A w środku - nic specjalnego. Dwa krzesła oraz biurko z kilkoma papierami. Na jednym krześle siedział Bargiński i coś notował, jednak przestał od razu jak tylko Feliks wszedł.
-Usiądź proszę- wskazał mu miejsce po drugiej stronie biurka -Feliks słuchaj - jesteśmy rodziną tak?- spytał
-No przy najmniej teoretycznie, a co?-
-A rodzina powinna się wspierać?-
-Wiesz, POWINNA jest tu słowem klucz-
-A co gdybym to ja pomógł tobie?- Polskę zamurowało. Od kiedy to Rosja pomaga innym?! Ale postanowił zagrać w jego grę - narazie.
-Widzisz, jest kwiecień i wojska III Rzeszy zajęły Belgię. Niedługo padnie Paryż. Może na takiego nie wyglądam ale nie jestem głupi. Wiem że Kaiserreichie przegrały wojnę bo walczyły na kilku frontach. Teraz front jest jeden- i nagle cała układanka stała się prosta - Iwan chciał go wykorzystać jako mięso armatnie.
-A ja nie jestem w stanie zatrzymać Beilschmidtów. Mam ostatnio problemy z wiernością moich wyższych rangą oficerów.- kąciki ust ZSRR lekko odchyliły się w górę
-Dlatego mam dla ciebie pewną propozycję- podjął po chwili -Odstawię cię i twoich żołnierzy do kraju. Będziecie sabotować tam niemiecką machinę wojenną. A ja w tym samym czasie przygotuję się do wojny. Zgoda?- Polska wiedział, że lepszej okazji mieć nie będzie dlatego przystał na umowę z Rosją.
≥dzień później≤
Wszyscy byli gotowi do drogi. Wreszcie mogli wrócić do ojczyzny! Feliks był tak szczęśliwy, że wszystkie te lata wojen, zaborów poszły w niepamięć. Przyjechał pierwszy pociąg. Niestety stał za daleko w kolejce by się na niego załapać. Po czterech godzinach przybył następny. Na ten też się nie załapał bo jadł posiłek. Był coraz bardziej podirytowany. Czemu kiedy Rosja mu pomaga to los musi na przekór?! Po kolejnych czterech godzinach podjechał kolejny pociąg. Na ten zdążył.
Pomimo ogólnej ciasnoty, czuł się dobrze. Wreszcie będzie mógł walczyć! Tylko od czego zacząć? Cóż, na początek wypadałoby dostać się do miejscowej komórki podziemia, a potem do Warszawy. A co dalej? Może wesprzeć United Kingdom, albo zostać w kraju? Z zamyśleń wyrwało go niespodziewane i przedwczesne zatrzymanie pociągu. Przedwczesne o jakieś półtorej godziny.
W powietrzu unosił się specyficzny zapach. Siarka! Ktoś nie dawno korzystał z prochu strzelniczego!
Drzwi otworzyli Rosjanie. Zaczeli po kolei wyciągać żołnierzy. Dało się słyszeć huki od broni krótkiej. Wreszcie dopadli Feliksa. Założyli mu na głowę worek, a ręce i szyję skrępowali drutem. Starał się bronić ale ich było zbyt wielu. W końcu zrozumiał, że im bardziej będzie się ruszał tym pętla na szyji mocniej się zaciśnie.
Prowadzili go jeszcze przez jakiś czas dopóki czyjaś ręką nie złapała go za ramię. Nie musiał zgadywać czyja to ręka.
-Zapłacisz za wszystko. Rozumiesz tu ruskie ścierwo?-
-Ha! Ależ kuzynie nie tym tonem! Przecież i tak nie ma kto mnie rozliczyć.-
-A Beilschmidtowie?-
-Są zbyt uzależnieni od mojego eksportu, by z niego zrezygnować. Natomiast TY jesteś zagrożeniem rewolucji-
-Oszalałeś! Nie da się zabić pamięci!-
Rosja nachylił się do jego ucha -Ale da się zabić ludzi. Widzisz towarzysz Stalin raczył powiedzieć "Jeden człowiek - statystyka, milion ludzi - też statystyka"-
Potem rozległ się kolejny huk...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top